Jest Sobota tata zadzwonił do mnie i powiedział że jak chce jechać to muszę do niego dojechać do Kątów Wrocławskich pociągiem, nie zastanawiając się ani chwili zgodziłem się.
Następnego dnia musiałem wstać po 4.30 bo o 5.15 miałem pociąg, ok. 7 byłem na miejscu.
Odrazu wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy na Olszynę a autostrada wyglądała tak:
Po dojechaniu na Olszynę poszliśmy zjeść do baru jakieś śniadanie.
O godzinie 22 ruszyliśmy z Olszyny. Prawdę mówiąc lipnie zaczął się dla nas tydzień bo zaczęliśmy tydzień od nocki.
Po 4,5h zrobiliśmy przerwę
Tata załadował w Wolbromiu części do Toyoty które wieźliśmy do Francji ale najpierw w jakimś miasteczku niedaleko Stuttgartu musieliśmy zrzucić jedną paletę o wadze 650kg,
a resztę 24t. do Francji.
Tą jedną paletę zrzucaliśmy w fabryce przekładni do maszyn ZF Lenksysteme w miasteczku Schwäbisch Gmünd.
Jak zrzuciliśmy tą paletę wyjechaliśmy z miasta i akurat przed Stuttgartem skończył nam się czas.
Zjedliśmy śniadanie i poszliśmy do sklepu, po powrocie posiedzieliśmy chwile i zrobiliśmy obiad i poszliśmy spać bo zapowiadała się kolejna nieprzespana nocka. O 20.30 ruszyliśmy w dalszą drogę.
Przejeżdżaliśmy obok fabryki Mercedesa i Porsche. A tak na marginesie chciałbym kiedyś tam wrócić i połazić po tamtejszych salonach i pooglądać tamtejsze luksusowe samochody.
Po 4,5 h znów przyszedł czas na przerwę, a że staliśmy na parkingu przy drodze wybrałem się na mały eksperyment a oto efekt:
Przejechaliśmy Belgię i nad ranem dociągnęliśmy na Onanig we Francji, a znajduje się to niedaleko granicy Belgijsko-Francuskiej. Po przyjeździe poszliśmy spać i rano ok. 7 wjechaliśmy na zakład.
Później podjechaliśmy pod rampę i zrzuciliśmy ładunek, ładowaliśmy się na tym samym zakładzie ale nie było to już tak kolorowe ganiali nas po całym zakładzie bo po podstawieniu auta pod załadunek przyjechali jaśnie panowie z Willi Betza i musieliśmy im odjechać bo jakiś magazynier tak zadecydował a obok nas ładowała się Scania kontenerem która właśnie miała odjeżdżać- Bezsens!!!
Załadowali nas jakimiś częściami ale tylko 15 pojemników tj. jakieś 1/3 naczepy a resztę zapchali pustymi pojemnikami na bazę Delty, ciężko nie mieliśmy. Wyjechaliśmy z zakładu i zaczęliśmy robić obiadokolacje, później tata poszedł po papiery i w między czasie dojechał do nas drugi „Delciok” a dokładniej było ich dwóch bo jeden miał zmienić klienta który jeździł na Unii.
Następnego dnia po 3 ruszyliśmy w drogę powrotną.
a to jest to Volvo które jeździ po unii:
Przerwa:
A po chwili podjechał Man TGA z koparką na naczepie.
Po śniadaniu przeszedłem się po parkingu z aparatem ale nic ciekawego nie stało.
Przejeżdżaliśmy obok fabryki papieru…
… i jakiegoś pola kempingowego.
XF105 którego zostawiliśmy w tyle:
Po pewnym czasie dowiedzieliśmy się od chłopaka z Ren Transu że jakieś 10 km za nami jedzie taty dobry kolega(jak zresztą wszyscy którzy tam robili) jeszcze za czasów Atlantico w której tata robił od początku do końca, postanowiliśmy na niego poczekać.
A że było jasno podczas oczekiwań wybrałem się na foty przy autostradzie(zdjęcia będą niedługo w mojej galerii). Po przyjeździe kolegi ruszyliśmy dalej i jako że on miał 24 tony jechał przed nami:
Parę naście kilometrów później tata zobaczył w lusterku że za nami się strasznie kopci na siwo, myśleliśmy że to poszedł nam lewy bliźniak od wewnątrz i go gdzieś przytarło ale w tym samym czasie zauważyłem że z mojej strony też leci siwy dym. Przed sobą mieliśmy parking, zatrzymaliśmy się na nim i jak się okazało ześwirował nam zawór regulujący wysokość i opuścił tył tak że rama naczepy osiadła na wewnętrznych bliźniakach, i tak podnosiło nam ją do góry i na dół. Po chwili się uspokoiło i pojechaliśmy dalej.
Zatrzymaliśmy się jeszcze w Hannoverze żeby zrobić jakieś zakupy i po powrocie z Aldi-ka zauważyłem piękną M3:
Kiedy skończył się nam czas zatrzymaliśmy się przed Magdeburgiem zrobić pauzę.
Po 3 znowu ruszaliśmy w drogę, kiedy wyjeżdżaliśmy z parkingu zauważyliśmy stojące na autostradzie auta okazało się że jest Stau a my jesteśmy na początku ale to i tak nie omija faktu że staliśmy ok. jednej godziny.
Jak się później okazało były 2 wypadki naraz w jednym 2 osobówki a w drugim bus przyłożył w bandę. Po przekroczeniu Olszyny zjechaliśmy na królów żeby zrobić przerwę i akurat w tym mniej więcej samym czasie spaliły nam się żarówki świateł mijania nam prawa przednia a koledze lewa. Poszliśmy na śniadanie i pojechaliśmy dalej.
Niestety ja musiałem jechać do domu bo moja dziewczyna ma w sobotę 18 i musiałem na niej być. Zajechaliśmy na Shella przy zjeździ na Legnicę i tata krzyczał na radiu czy ktoś nie leci na Wałbrzych.
Oczywiście nikt nie jechał (jak coś potrzeba to tak jest zawsze) i druga opcja była tak że w kątach tata wsadzi mnie w pociąg i tak też zrobiliśmy i dzisiaj przyjechałem do domu.
Rzut oka na moją okolice z pociągu:
A jechałem tym:
I jeszcze stacja na której wsiadałem:
Mam nadzieje że opis traski się wam spodoba….