Witom
, dawno nie pisałem żadnej recenzji, wiec spasło by cusik napisać, kilka osób mnie dręczy żebym pisał nowe bo nie ma co czytać więc napiszę
. Plan trasy to : Brzesko- Oroszlany ( okolice Szekeszfaru <-- spolszczona wersja ) - okolice Gyoru - Gliwice - Myślenice - Brzesko. Start oczywiście standardowo 22 z Brzeska, samochód był gotowy do jazdy wiec na pompe ( Stacje Benzynową ) nie było potrzeby zajeżdżać.
Ta fota wyżej to Magnum z sąsiadującej firmy
.A pod spodem Dafik
Standardowo na Chyżnem Słowaki wydziwiali, ale dosyć sprawnie poszło, oczywiście na Shela musieliśmy zajechać kupić winetkę i po kromalku zjedliśmy
. Czas na nas więc po krótkiej pauzie ruszyliśmy w kierunku Martina i Żyliny i na autostradę w kierunku Bratysławy, koło Trnavy zajechaliśmy na parking i w kime na 1,5 g. Po lekkiej drzemce ruszyliśmy, niestety ja padłem bo byłem deko zmęczony
, obudziłem się dopiero jak stanęliśmy w kolejce na Medvedovie
. Kolejeczka była dosyć spora jak to zawsze po weekendzie.
Tata przy Dafie
:
Kolejka mogła mieć koło 15 KM bo jak się zbliżyliśmy do znaku to pokazywało że do Gyoru mamy 13 KM a od granicy do miasta jest jakieś 3 km.
Ja w czasie kolejeczki porobiłem sobie fotki samochodów jadących z przeciwka :
Tam wyglądała kolejeczka, tylko szkoda że nie widać wszystkich samochodów, to foto akurat jest blisko granicy już :
W kolejeczce dalej :
Pozostałości po wylewie Dunaju, pamiętam jak woda była bardzo wielka i wszystkie pola były zalane wokoło, i to miejsce co pokazuje na fotce było też bardzo zalane, jeśli dobrze pamiętam to ta wielka powódź była w 2004 roku, ale nie jestem pewien :
W kolejeczce odstaliśmy swoje bo około 2 godzinek. Czasu nam zostało wprost idealnie jak to mój tata określił, tylko żeby na drodze nic się nie działo to odjedziemy w sam raz. Spodobała mi się ta Scania którą złapałem w Gyorze, była ona dosyć zadbana :
Na drodze było spokojnie, dobrze wszystko szło bez żadnych komplikacji:
Potem z głównej drogi musieliśmy zjechać aby dojechać do mieściny w której mieliśmy rozładunek, droga wyglądał tak :
I wreszcie dotarliśmy na miejsce, zostało nam 10 min do końca czasu pracy
. Odrazu gość kazał się podstawić pod rampę. Oczywiście zanim rozładowali dwa Istale ro zeszło trochę w tym jeden miał pół samochodu proszku który się położył i go układali na nowo na paletach, jeszcze swoje wozy ładowali non stop także zeszło około 5 Godzin zanim za nas się wzięli. Tata w tym czasie spał bo wiadomo że po nocce był deczko zmęczony, ja trochę pokimałem w czasie jazdy więc wziąłem sobie moje krzesełko gazetkę sok telefon itp. na polko i pomiędzy samochodami sobie przycupnąłem żebym miał cień
.
Tutaj samochody które czekały na rozładunek, ten Istal rozładował się przed nami bo był przed nami rzeczywiście, a Słowak i Rico przyjechali po nas
.
Temperaturka :
Po rozładunku odjechaliśmy kawałek żeby nie blokować rampy
.
Za nas podjechało Rico a za Istala Słowak
. Zapytałem kierowcy z Rico czy mogę sobie zrobić kilka fotek, bez problemów się zgodził, potem ustawił się koło nas i tak pogadaliśmy sobie, trochę nam opowiedział jak to jest tam w Rico, gdzie jeździ itp. Tak zakończył się pierwszy dzień
. Rano wstaliśmy, tata szybką kawkę wypił, a ja zrobiłem sobie foteczkę Dafa :
Ruszyliśmy w stronę Polski a dokładnie pod małą miejscowość koło Gyoru załadować się do Gliwic, Myślenic i Tarnowa :
Na miejscu był kolega taty który też ładował się do polski na tej firmie, było trochę problemów bo my mieliśmy załadować jego ładunek a on nasz, a dlatego żebyśmy załadowali się za tydzień do Rumuni, na początku nie chcieli się zgodzić na taki układ, ale ze spedycją się załatwili i załadowali tak jak szef prosił.
Na pierwszy rzut poszedł kolega taty bo był wcześniej od nas :
Jego załadowali i nas wzięli, on wjechał na parking na którym czekaliśmy i chwilę poczekał na papiery a potem czekał na nas
Szybko nas załadowali, musieliśmy chwile poczekać na papiery i o 12 już ruszyliśmy w stronę Polski, widoki z Węgierskiej drogi to najczęściej :
A jak nie takie to pole arbuzowe czy jakieś zborze
.Dolatujemy powoli do Gyoru i traktor kosi przydrożną trawę, a kierowca z żółtego dafa woła że odleciało mu koło, i rzeczywiście jak przejeżdżaliśmy to było jeszcze koło niego ale po chwili poszło w pola bo widziałem w lusterku
:
Tutaj już droga od Gyoru w stronę granicy :
Oraz naturalna granica między Słowacją a Węgrami czyli rzeka Dunaj :
Tablice informujące :
Zajechaliśmy na pierwszą stacje benzynową kupić nalepkę
, tata pobiegł do sklepu a ja miałem misje, czyli sfocić Volvo FH16 610
Kierowca rozmawiał przez telefon ( ten w samochodzie ), więc powiedziałem mu dzień dobry i pokazałem aparat on tylko kiwnął głową :
Kupili nalepki i pojechaliśmy dalej :
Tata gadał z tym kiermanem na temat samochodu osobowego ( bo wtedy byliśmy jeszcze na kupnie ). Po chwili kierowca żółtego dafa pyta taty czy zmiennik ( czyli ja
) nie chce się ochłodzić, powiedziałem że mogę iść
, wiec szybka akcja w miasteczku, wziąłem tylko aparat i telefon i jechałem w żółtym Dafiku
, pogadaliśmy sobie trochę
:
Na autostradzie stały 2 chłodnie Włoskie, jak się okazało jeden Volviak się zepsuł a drugi go na stacje przyciągnął. :
Widok w lustereczku
, tam w tyle mojego tatę widać :
Tutaj już zjechaliśmy z autostrady :
Dojechaliśmy na pauzę, tata chwileczkę po nas dojechał :
Tutaj oba dafiki :
Mały obiadek wszamaliśmy, potem oni napili się kawki a ja tymbatka jabłkowego
, po małym ciasteczku i czas ruszać w drogę, ja już jechałem w naszym Dafiku bo my na Cieszyn szliśmy, a on na Chyżne. W Żylinie nasze drogi się rozeszły
Tego Volviaka tydzień temu na Polowaniu z Igorem go złapałem :
Chłopaki pauzują :
Kolega taty od Olszańskiego pędził na Włochy :
Ten Volviak zjeżdżał na bazę Greg-Transu ( tych Magnumek co były na M.T. 05
, oni mają bazę tuż przy granicy Słowacki-Czeskiej.
Tutaj już Czeskie tereny :
Na Cieszynie stał Manik z takim ładuneczkiem :
I tu już fotki z Polski :
Stanęliśmy w Mikołowie koło Auchanu, poszliśmy na zakupy potem wykąpaliśmy się na stacji na której staliśmy, a samym wieczorkiem zadzwoniłem do Majluka dogadać spotkanie które miało miejsce kolejnego dnia.
Po udanym spotkanku ruszyliśmy w stronę Myślenic aby zrzucić drugi punkt.
Zaraz przy Krakowskich bramkach złapałem Igorka tatę wraz z bratem, jeśli dobrze pamiętam wtedy jechali na Belgię
.
Na obwodnicy Krakowa złapałem Scanie z Ryjkiem :
Odbiliśmy i zjechaliśmy zjazdem jak na Chyżne, w Mogilanach musieliśmy skręcić na zadupia.Droga:
Takimi drogami był dojazd gdzie było miejsce przeznaczenia, jak się okazało to było zadupie nieziemskie, z wąskiej drogi mieliśmy cofać w kolejną jeszcze węższą drogę.Pobocze było strasznie miękkie i zapadało się już 2 razy wiec szybko do tyłu trzeba było jechać
. Wozik pod rozładunkiem :
I powrót do głównej drogi, baliśmy się jechać tymi zadupiami bo nie wiadomo co może tam człowieka spotkać
. Widok na Kraków :
Do domu zajechaliśmy po południu bo korki na drogach były, jeszcze na obiadek wstąpiliśmy. Kolejnego dnia mój tata pojechał do Tarnowa sam to rozładować bo ja miałem ważną sprawę do załatwienia. Jak się okazało w Tarnowie to połowy samochody nie rozładowali ci z pod Myślenic, to z Tarnowa tata pojechał to rozładować jeszcze na to zadupie. Wieczorem był w domu. I staliśmy na pusto aż do Poniedziałku, bo mieliśmy dopiero tak ustawiony załadunek na Rumunię. KoNiEc