Hiszpania
3 luty 2007 - sobota
Wstaliśmy o 7.30, zjedliśmy śniadanie, umyliśmy się i o 8.15 byliśmy już w drodze na bazę. Najpierw jednak pojechaliśmy na parking PKS-u po brata bo akurat wrócił z trasy. Na bazie byliśmy po 9, wpakowaliśmy manatki do Volva i ruszyliśmy na załadunek do Wysokie Mazowieckie. Przed załadunkiem zajechaliśmy na myjkę, aby umyć chłodnie od środka. Jadąc na załadunek spotkaliśmy Actrosa od Pajdy, leciał na Holandię. Na miejsce przyjechaliśmy trochę za wcześnie i musieliśmy trochę poczekać. Pod rampę podjechaliśmy o 13.30. Kiedy nas ładowali, my poszliśmy na zakupy, wróciliśmy, zjedliśmy obiad i obejrzeliśmy sobie film. Z Wysokiego wyjechaliśmy o 16.30 i kierowaliśmy się na Mińsk Mazowiecki. W Mińsku zmieniliśmy drogę z 2 na 50, a później odwrotnie. Kolacje zjedliśmy na krajowej nr. 2 w Łowiczu w barze przy BP i ruszyliśmy dalej. Pauzę 9cio godzinną robiliśmy na autostradzie A2.
4 luty 2007 - niedziela
Budzik zadzwonił o 8.30, wstaliśmy, zjedliśmy śniadanie i ruszyliśmy. Do Świecka było ok. 270km, droga minęła spokojnie. W Wilkowie na krajowej nr. 2 umyliśmy zestaw, zatankowaliśmy i zjedliśmy obiad. Kiedy tata poszedł płacić za paliwo ja poszedłem zamówić obiad. Po obiedzie zrobiliśmy zakupy i ruszyliśmy dalej w drogę. Ujechaliśmy może ze 2km i wjechaliśmy w korek. Jak się okazało na 59km był wypadek, na szczęście ruch szedł wahadłowo i długo nie staliśmy. Kiedy już minęliśmy wypadek przed naszymi oczami ujawniła się Scania od Pajdy, w miarę możliwości CB tata sobie z kierowcą pogadał. Pauzę 45pięco minutową robiliśmy już w Niemczech, wysłuchaliśmy relacji z meczu Niemcy - Polska w polskim radiu, no i niestety Polska przegrała, ale po chwili dobra wiadomość: "Adam Małysz wygrał niedzielny konkurs skoków w Neustadt!". Humory nam się poprawiły i ruszyliśmy dalej. Na autostradzie była spokojna droga, zero korków i na liczniku praktycznie non-stop 90km/h. 9cio godziną pauzę robiliśmy na autostradzie A9.
5 luty 2007 - poniedziałek
Dzisiejszego dnia wstaliśmy o 5.30, naszykowaliśmy się i ruszyliśmy o 6.00. Droga była spokojna, pogoda ładna i tak sobie jechaliśmy aż na wyświetlaczu pojawił się komunikat: "Czas jazdy: 4h 15min". Zjechaliśmy na pierwszy parking, zrobiliśmy pauzę, a w tym czasie zjedliśmy śniadanie i ruszyliśmy dalej. Do granicy niemiecko - francuskiej było ok. 50km. Do Francji wjechaliśmy ok. 12. Jadać we Francji autostradą A39 ktoś na radiu zaczął krzyczeć "Pajda, Pajda". Jak się okazało po drugiej stronie autostrady stał kierowca od Pajdy i czekał na serwis bo w Magnumce padły wtryski paliwa. Kiedy byliśmy na A39 zauważyłem po przeciwnej stronie na parkingu eRke od Pajdy, ale kierman chyba kimał bo na radiu się nie odzywał. Około godziny 15.45 kończył nam się czas pacy, zjechaliśmy na pierwszy parking, zjedliśmy obiad, obejrzeliśmy film i poszliśmy spać.
6 luty 2007 - wtorek
Budzik zaczął dzwonić o 00:05, tata wstał, a ja jeszcze sobie trochę pospałem bo mi się nie chciało wstawać. Nad ranem zaczął padać deszczyk, ale na szczęście tylko przelotnie. Droga mijała spokojnie. Po godzinie 8 wjechaliśmy do Hiszpanii, a godzinę później byliśmy już w miasteczku gdzie mieli nas zdejmować, czyli w Banyoles. Najpierw pojechaliśmy na wagę, a dopiero później na firmie gdzie mieli nas zdejmować. Gośc powiedział nam że musimy czekać do 15, zjechaliśmy na parking, obejrzeliśmy dwa filmy, poczekaliśmy do 15, zanieśliśmy CMRke i gości powiedział, że można już podjeżdżać. Zaczęli zdejmować o 15.30, a my w tym czasie poszliśmy na zakupy, wróciliśmy, zjedliśmy obiad i zaczęliśmy oglądać film. Kiedy oglądaliśmy facet zapukał do drzwi i oznajmił, że można już odjeżdżać, a była to godzina 18.30. Pojechaliśmy na wagę, wróciliśmy po papiery, zjechaliśmy na parking, dokończyliśmy oglądać film i czekaliśmy na znak z firmy o załadunku. Po jakimś czasie przyszedł SMS z informacją, że załadunek w czwartek w Murci, a rozładunek w Grudziądzu. Minęło może ze 30min i przyszedł kolejny SMS, a w nim wiadomość że załadunek jest na czwartek w Xeresa, a rozładunek w Płochocinie, także nie było powodu do pośpiechu i postanowiliśmy zrobić dobówkę. Obejrzeliśmy jeszcze jeden film, zjedliśmy kolację i poszliśmy kimać.
7 luty 2007 - środa
Wstaliśmy ok. 9, pozawieszaliśmy haki, zjedliśmy śniadanie i poszliśmy do sklepu. Po powrocie urządziliśmy sobie w aucie seans filmowy, a w między czasie zjedliśmy obiad i kolacje. Kiedy kończyliśmy oglądać ostatni dziś film, komputer wskazywał prawie 24 godziny pauzy. Spakowaliśmy kino samochodowe i ruszyliśmy o godzinie 19. Jechaliśmy do 2 w nocy i poszliśmy spać.
8 luty 2007 - czwartek
Wstaliśmy o godzinie 10, zjedliśmy śniadanie, naszykowaliśmy się i ruszyliśmy na załadunek. Na miejscu byliśmy po 15 minutach. Tata zaniósł papiery i powiedziano mu, że dopiero zaczną ładować ok. 16, tak więc zaczęliśmy oglądać film. Kiedy oglądaliśmy, ku naszemu zdziwieniu zapukał gość i powiedział, że można podjeżdżać pod rampę, a była godzina 12.10. Podjechaliśmy i zaczęliśmy oglądać nieobejrzany do końca film, nawet go nie zdążyliśmy do końca obejrzeć, a już byliśmy załadowani. Załadunek trwał zaledwie 30min. Tata poszedł po papiery i ruszyliśmy. Kiedy wjechaliśmy na autostradę zaczął padać deszcz, ale po chwili ustąpił. Kiedy dojeżdżaliśmy do Valenci znowu zaczęło padać i nie wyglądało na to, że szybko przestanie. Kiedy robiliśmy pauzę na E15 i jedliśmy obiad, ciągle padało. Deszcz ustąpił dopiero pod Gironą. Przed granicą zatankowaliśmy. Do Francji wjechaliśmy po 21 i zostało nam 1,5 godziny jazdy. Pauzę 9cio godzinną robiliśmy na autostradzie A9 na Shellu. Zjedliśmy kolacje i poszliśmy spać.
9 luty 2007 - piątek
Dzisiejszego dnia budzik zadzwonił o 7 rano, wstaliśmy, naszykowaliśmy się i ruszyliśmy. Po drodze zjedliśmy śniadanie. Droga przez Francję mijała spokojnie, nie było żadnych korków i przez 9 godzin udało nam się dolecieć do granicy francusko - niemieckiej gdzie robiliśmy pauzę. Zjedliśmy kolacje i poszliśmy spać.
10 luty 2007 - sobota
Budzik zaczął dzwonić o 2.30, wstaliśmy, tata wypił kawę i ruszyliśmy w drogę o 3. Na pierwszej pauzie zjedliśmy śniadanie, po czym ruszyliśmy dalej. Ku naszemu zdziwieniu we wschodnich Niemczech zaczął padać śnieg, miejscami nawet bardzo gruby i w dodatku w niektórych miejscach była mgła, także trzeba było jechać ostrożnie. Skutkiem opadów był śmiertelny wypadek na autostradzie A9, który zablokował autostradę i spowodował korki sięgające ok. 7km. Policja zaczęła cofać osobówki do zjazdu, a ciężarówki musiały czekać, bo na drodze było bardzo ślisko. Przy zjeździe zaczął się tworzyć drugi korek. Jakieś 70km przed granicą spotkaliśmy Actrosa od Pajdy, który leciał na Hiszpanie. Czas pracy nam się kończył, więc zjechaliśmy na parking, zjedliśmy obiad, wsadziliśmy pomagiera i ruszyliśmy dalej w drogę. Kolejka na granicy sięgała 15km i staliśmy w niej ponad 4 godziny. W tym czasie minęła nas eRka od Pajdy, która leciał na Hiszpanie i Actros, który leciał nie wiadomo gdzie, bo się nie odzywał na radiu. Do Polski wjechaliśmy po 22 i kierowaliśmy się na Warszawę. Na krajowej 2 spotkaliśmy kolejne autko od Pajdy, tylko nie wiem jakie, bo to on nas zauważył, kierman leciał na Maroko. Na pierwszym parkingu na A2 zrobiliśmy krótką pauzę i ruszyliśmy dalej w drogę. Po drodze minęliśmy się z bratem, tak się złożyło, że ładował się w tym samym miejscu co my i rozładunek ma też tam gdzie my mieliśmy.
11 luty 2007 - niedziela
Tuż po północy przed bramkami naszym oczom ukazał się wypadek, osobówka zderzyła się z małą ciężarówką. Kiedy dojeżdżaliśmy do bramek to po drugiej stronie na parkingu zauważyłem Scanie 4 z płaskim dachem od Pajdy, ale kierowca chyba spał bo nie odpowiadał na radiu. Droga mijała spokojnie, kilka razy tylko suszareczka stała. W Łowiczu na BP dotankowaliśmy jeszcze, zrobiliśmy pauzę i ruszyliśmy dalej. W Sochaczewie z 2 wjechaliśmy na 50 i do Mińska zostało nam jakieś 100km. Do Mińska wjechaliśmy po 5 rano, samochód zostawiliśmy na parkingu na PKS-sie, zabraliśmy manatki, wsiedliśmy w osobówkę i pojechaliśmy do domu.
Rozładunek jest jutro w Płochocinie.