Cytuj:
Kasia czyzbys sie dostala do JAS-FBG do ktorego tak sie starałaś dostac czy sie myle bo wyzej napisałeas ze nowa firma no no ciekawe czekamy na foty i zdradzenie tajemnicy jaka to firma
Miałes nosa kolego GRATULACJE
Tak pracuje w JASFBG czas pokaże co z tego bedzie
Czas Pokaże
Korzystając z chwili wolnego czasu, postanowiłam pokazać Wam kilka zdjęć z mojej ostatniej trasy.
Więc 13 w piątek (na szczęście obyło się bez niespodzianek
) rozładowywałam krajówke w Sosnowcu i dostałam zlecenie silniki Opla z Bielska-Białej do Zaragozy, a więc temat mi już dobrze znany
Po rozładunku, udałam się na baze zatankować oraz załatwić formalności i z uśmiechem na twarzy do Bielska. Po drodze oczywiście korek na "trzech górkach" i przed samym Bielskiem, ale zdążył już człowiek do tego przywyknąć. W Bielsku od razu wjechałam na hale, gdzie zaczeli ładować mi silniki do (co się później okazało bardzo pozytywne) Opla Combo. Spotkałam przy okazji znajomych z firmy, z którymi w dalszej części kontynuowałam jazde. W tym samym dniu czas pracy pozwolił mi na dojazd do Bielan Wrocławskich, gdzie zrobiłam sobie zaopatrzenie
Na Bielanach spotkałam znajomego z Zet Transport oraz jego brata z Polmexu i taką oto ekipą rano kontynuowaliśmy jazdę do Zgorzelca.
Oczywiscnie nie obyło się bez korka w Bolesławcu. Ale za to było zabawne spotkanie z jednym gabarytem
Gabaryt
Przed samym jeszcze Zgorzelcem jeszcze zakup pieczywa na Okmianach i tankowanie na Żarskiej Wsi.
Na Zgorzelecu ponad 2 km kolejki na wjazd, ale dla samochodów osobowych
Przed Zgorzelecem rozstałam się z Zet Transport i Polmexem, ale za to dołączył do nas kolejny Jas jadący z tym samym ładunkiem, tak więc jazdę kontynuowałam na 3 auta z Jas'a. Pierwsza krótka pauza w okolicach Bautzen, kawka i but dalej
Schabowe mnie wyprzedzają
I tak w sobote udało nam się dojechać do Pegnitz gdzie można było miło spędzić weekend. W niedziele wspólne gotowanie a po obiedzie wziełam się za wysprzątanie mojego MAN'a bo jego poprzedni kierowca do czyścioszków nie należał
W niedziele mając też chwilę czasu cyknełam kilka fotek i poznałam sympatycznego "dziadka" i jego kompana z Equusa
Sympatyczna ekipa, pierwszy Pan od lewej to rodowity Niemiec, który integrował się z polskimi kierowcami
Pan w białej koszulce obok mnie to Zeniu z Equus'a (ten który jak doczytacie kontynuował z nami jazdę) a ten po mojej prawej to nikt inny jak "dziadek"
Wieczorem w niedziele przyjechały też trzy ciekawe składy XF105 SSC z chłodniami na włoskich blachach, jak się później okazało za sterami siedzieli nasi sąsiedzi ze wschodu.
W poniedziałek nad ranem ruszyliśmy. Kierunek Heilbrom i Mullhause. Po drodze okazało się, że na Sinsheim jak zwykle sztau, zrobiliśmy małą wajhe i pojechaliśmy objazdemna Empfingen. I tak dotarliśmy w dniu dzisiejszym w okolice Besanconu. Gdzie dziwnym zbiegiem okoliczności kolejny raz spotkałam "dziadka" i jego kompana z Equus'a, zaś było wesoło
Zgadaliśmy się i od następnego dnia Equus kontynuował jazdę z nami bo miał zrzute w Vigo (E) natomiast "dziadek" się odłączył bo miał Lyon, a szkoda bo dostarczał on wiele śmiechu
Objazd "landówkami"
Granica D - F
Pierwsze bramki
Wspominane zwężki.
Kilka fotek z drogi
Wtorek rano ruszamy kierując się "portugalką" na Irun. Mieliśmy po drodze małą wajhe z "żołtkiem" ale cóż nie pierwszy i pewnie nie ostatni to już raz. Ogólnie drogoa spokojna, troszeczkę zwężek z powodu rozbudowy ale sympatycznie się jechało. Przed A20 zrobiliśy krótką pauze, uzupełniłam sobie zapasy pitnej wody, następnie za Limoges zrobiliśy drobne zakupy w nowo otwartym supermarkecie. Cały czas prowadził Equus, raz, że miał dużo lżej na ogonie to i miał obcykane te rejony, tak więc spokojnie dojechaliśmy kawałek za Bordeaux. Na parkingu oprócz szczurów i myszek większych atrakcji nie było
W środe nad ranem ruszamy. Jakieś 80km przed Irunem sztau, jednak zrobiliśmy kolejną wajhe lewym pasem
Na Irunie jeszcze tankowanie na Repsolu i na strzała do Opel Espania Zaragoza
Nie straszne nam sztau'y
Ah te matadory
Irun
Ktoś chyba zapomniał o swoich naczepach na pierwszym parkingu w Irunie
Pierwsze kilometry za Irunem.
Troszeczkę widoków z górskich dróg w Hiszpanii.
Pierwsze bramki i już płaskie rejony Hiszpanii.
Już zjechałam z autostrady a stąd rzut kamieniem do Opla
Plantacje.
Po drodze baza Marcotranu w Pedroli.
Oraz bardzo interesujący hotel przypominający budową zamek.
Między rozładunkiem a nocnym załadunkiem była chwila czasu, żeby skoczyć na miasto
Cel już prawie osiągnięty
Tu się właśnie okazało, że mam szczęśliwe silniki bo takowych akurat potrzebowali więc na rozładunek czekałam może ja wiem? z 15 minut (a poprzednim razem 4 dni, więc różnica jest
). Rozładowałam i się okazało, że mam ładować przeżut do Londynu
Niezbyt mi się to uśmiechało bo już czas najwyższy był pobyć troche w domu, udało mi się jednak wykąbinować puste kosze z tego samego zakładu do Bielska. Na Oplu oczywiście było kilka aut z Jas'a. Zjedliśmy wspólną kolację, pozostali poszli spać a ja czuwałam kiedy zawołają mnie na załądunek. I tak około godziny 1:30 usłyszałam w megafonie upragnione "Catarina Polonia". Wjechałam, załadowałam i nazat na parking spać
Czwartek rano ruszyłam sama bo pozostali porozjeżdżali się w różne strony a inni zaś czekali na rozładunek. Na wjazd na autobahne mały sztau bo puszczali ruch wachadłowo. Na samej autostradzie spkójo jakich mało. Zajechałam w tym dniu na Irun i korzystając z okazji i informacji od znajomego gbura skoczyłam nad Atlantyk.
Ten Pan jakiś mało sympatyczny (chyba nie lubi jak się go wyprzedza
)
Fotki gór zrobione na powrocie.
Mój MANik 20 metrów od plaży
Kilka zdjęć oceanu.
Oczywiście musiał zostać ślad
Są i zwierzęta
Oraz wczasowe miasteczko Hondarriba.
W piątek jednak koniec tego doprego. Nad ranem tankowanie na Irunie i ile sił w nogach w strone kraju. Nawet obeszło mi się bez ształów i dolecaiałam w okolice Moullins, gdzie spotkałam dwóch znajomych (tych samych co rozładowywali w Oplu) z Jas'a z tym, że oni mieli powroty z okolic Zaragozy do Kostrzynia nad Odrą.
Kilka fotek z powrotu na Francji.
W sobotę rano już z weekendowym nastawieniem ruszyłam, również elegancko bez sztau zajechałm (zresztą jak i znajomi) do Hohenlohe. I tam kolejny weekend. W niedziele odwiedził nas konwój wojskowy. Miałem również okazje siedzieć w Hamerze H2 wartym grubo ponad 200tys Eur który był wieziony na zamówienie do Niemiec. Kierowcą lohry był sympatyczny polak, który jeździ u guldena. Krótką rozmowe nawiązał z nami też pewne pomieszanie słowaka z madziarem, który pracuje u Hiszpana
Jako, że nieco rozmawiam w języku węgierskim pogadaliśmy o tym i o tamtym, cyknełam też fotkę jego Scanii R.
Znajomi z firmy.
W niedziele rano nadjechał konwój wojskowy.
Scania R wspominanego wcześniej słowackiego madziara pracującego u hiszpana
DAF znajomego.
Wspominany Hammer H2.
Oraz kilka fotek z parkingu.
W poniedziałek starałam się wyruszyć jak najwcześniej, żeby szybciej zawitać w progi Polski. I tak koło godziny 12 byłam na Zgorzelcu. Tam jak zwykle kontrola prawa jazdy itd. (zdążyłam już przywyknąć). Na Żarskiej kolejne tankowania i długa pauza na Okmianach.
We wtorek ponownie szybka pobudka, żeby jak najszybciej zajechać i rozładować kosze w Bielsku. Również bez komplikacji. W Bielsku też długo nie czekałam. Po rozładunku odwiedziłam baze oraz w ten sam dzień załadowałam jeszcze w Dąbrowie Górniczej zabawki w okolice Wuppertalu, ale o tym, może napiszę już innym razem
Moja żabka, która mi cały czas towarzyszy
Oraz jedna archiwalna fotka zrobiona w Żaganiu, zawsze mnie ciągneło do wojska więc nie mogłam sobie odmówić tego zdjęcia
Jak się spodoba to może wynajdę jeszcze kilka fotek. Pozderki
© Kasia_TGA