średnio w m-cu ~10-12k
w tygodniu 2-3k
Nigdy nie kiblowałem na kraju. Nawet jeżeli na weekend jest bryndza, to auto na parking i wracam na stopa, busem, pociągiem (chociaż to bardzo sporadycznie). Zazwyczaj po prostu jest powrotny fracht do mnie, lub pobliskiego miasta. I albo zdążę np rozgruzować się w piątek, albo jadę do domu i w sobotę rano jadę tylko zrzucić towar.
Drażliwym problemem są palety. Najczęściej występuje to przy załadunku w jakimś centrum logistycznym. Dają tam towar na epalkach. I teraz masakrycznie jest wytołkować na zrzucie towaru, że palet nie zabieram - bo jestem tylko spedycja, a nie auto firmowe.
Np. koleś zdjął "ze mnie" 5 palet i próbuje wrzucić mi na pakę 5 pustych epalek. tłumacze mu, że nie zabieram. Konsternacja, wydzwanianie do kierowników, czasem nawet groźba odmowy przyjęcia towaru. Wtedy trzeba dzwonić do dyspo, a tam już oni uzgadniają na wyższym szczeblu. Niepotrzebna strata czasu tylko.
@Leszek - Tacho jest jak pan Bóg przykazał.
Czasem jednak się zdarzy koniec czasu np. 15 min od firmy, albo 70km od domu... wtedy wiadomo... Ale tak normalnie to tarczki siedzą w tacho, a nie łopoczą za oknem
Przynajmniej tak jest u mnie, bo jak inni w "Podlasiu" jeżdżą to już niestety nie wiem, albo nie znam prawdy. Dyspo zawsze jak dzwoni nadać ładunek to pyta "ile panu zostało czasu jeszcze dziś?", i tak dobiera firmy i czas załadunku, że nie trzeba nić przekręcać