Cytuj:
A jak jest z serwisowaniem zestawów?
Teraz zapewne nie ma z tym problemów. Bo jest dużo aut nowych i od tego są autoryzowane serwisy. Z resztą raczej nie mnie sie o tym wypowiadać, bo od końca 2004 roku nie mam z tą firmą bezpośredniej styczności i nie chcę wprowadzać nikogo w błąd. I należy dodać, że nowe, naszpikowane elektroniką auta to już "inna bajka" niż to, co było kiedyś.
Cytuj:
A jak było z serwisowaniem zestawów?
Na ten temat to mogę dość sporo powiedzieć. Zaznaczam, że w pełni obiektywnie. Kiedyś istniały "zajezdnie" i nie było z tym żadnych problemów. Acha i naturalnie mówię tutaj teraz o "Auto-Transport" Szczecin "Pekaes Group". Od taboru byli dyspozytorzy techniczni. Kierowca zgłaszał usterki, wjeżdżał samochodem na stację diagnostyczną i diagnosta dokładnie sprawdzał co jeszcze jest do naprawy i wprowadzał zmiany do "zlecenia" kierowcy. Czyli albo dopisywał jeszcze coś, co wykrył, lub skreślał, jeżeli coś co wydawało się wadliwe, działało. Następnie auto jechało na mycie i potem na warsztat w celu naprawy. Wszystkie "gadżety" podstawowe w eksploatacji były wymieniane wtedy, kiedy powinny, nie było oszczędzania kosztem samochodu. No ale sielanka się kiedyś kończy. I zaczęła się kończyć o ile mnie pamięć nie myli coś ok. 1998 roku, kiedy to tabor zaczęły przejmować Błonie i zarazem zatrudniać kierowców tam (w skrócie kiedy to w firmie zaczęła dominować polityka a nie jej dobro). Warsztaty w Pekaes Szczecin dalej były własnością Pekaesu (jakoś do 2001 roku). Dyspozytor techniczny został chyba jeden. No i zaczęło się. Kierowca pisze zlecenie naprawy usterek, miejscowy dyspozytor wszystko zatwierdza i wysyła coś takiego jak FAX do Błonia w celu akceptacji naprawy przez "górę". Lista zawiera 10 usterek, odpowiedź zwrotna naprawiamy 5 usterek.
"Pan techniczny" z Błonia z odległości 530 km stwierdza, że on lepiej wie co jest do naprawy nie widząc nawet samochodu na oczy.
Ok. naprawiamy co jest do naprawy, ale te dwie poważniejsze usterki nie u nas, bo za drogo wyjdzie. Wysyłamy auto do "stodołoy". Mianem "stodoły" określało się jakieś małe warsztaciki prywatne (nieraz dosłownie w jakiejś stodole
), gdzie naprawy były zazwyczaj prowizoryczne, aby auto pojechało dalej). Paradoksalne prawda? - mając własne warsztaty wysyłać auta gdzieś indziej. No nic zaczęła się polityka oszczędzania na wszystkim kosztem wszystkiego (na szczęście na razie jeszcze nie kosztem kierowcy
). Przykład: ojciec zjeżdża z promu "M/S Kopernik" w Świnoujściu, pech chciał poważna usterka układu kierowniczego (mamy rok 1999, auto Mercedes SK). Jakoś się doturlał do Szczecina. Zlecenie naprawy i odpowiedź "z góry": "Oj panie, jakie to koszty, za poważna usterka, wysyłamy auto gdzie indziej (czyt. "stodoły"). No to co, mus to mus. Jedziemy do jakiegoś małego warsztatu, na placu stoją jakieś kabiny od Jelczów/Starów etc., jakieś "zadupie" a mechanik: "O kur**, takiego sprzętu to jeszcze nie miałem okazji naprawiać."
Zamiast wymiany niezbędnych części, była mała regeneracja i "dodanie coś od siebie", aby pasowało. Takie rzeczy jak wymiana olejów i płynów to były robione już "u siebie". Ale najciekawsze jest to, że nagle np. wymiana oleju stała się niezbędna dopiero po 2,3 okresach (przebiegach) dłużej, jak do tej pory. Filtr powietrza? E tam całkiem w dobrym stanie, przeczyścimy go powietrzem sprężonym. Filtr paliwa? Jeszcze dobry. Tak dobry, że aż raz stanęło auto na drodze. Ale dlaczego auto zaczęło nagle spalać więcej paliwa? Trzeba wysłać notę obciążeniową kierowcy.
W późniejszym okresie trochę, będąc w Błoniu i osobiście "konsultując" naprawę i tak połowa rzeczy była wykreślana, bo auto może przecież jechać jeszcze dalej.
-------------------------------------------------------------------------
Odchodząc od tematu... Gorąco zachęcam kolegę
Maciejka do pokazania swoich zdjęć taboru tej firmy z dawnych lat. Nie ukrywam, że z miłą chęcią bym je obejrzał, i nie tylko ja. Co chwilę w awatarze ma jakieś inne ciekawe zdjęcie. Szkoda, że nie ma ochoty na pokazanie swojej kolekcji...
I
ASP wspominał coś o zdjęciach swojego taty z Iraku. Również się nie doczekałem...