PL-S-FR-E-P-E-PL
21.07
Ciepły, wręcz upalny dzień. Pobudka o 6 rano. Szybki prysznic, syte śniadanko i w drogę na przystanek, na którym 20 minut po 8 pojawia się Tata. Ekspresowo zapakowałem się do auta, po czym udajemy się do Komornik. W podpoznańskim serwisie Daf-a meldujemy się o dziewiątej. Ustawiamy się na parkingu dla klientów i oczekujemy na założenie Toll Collecta. Jak wiadomo, Polska słynie z ludzi nie kwapiących się zbytnio do pracy, przez co z zakładu wyjeżdżamy dopiero o godzinie 11.50. Zaznaczę, że montaż samego urządzenia trwał dosłownie 4 MINUTY, ponieważ cała instalacja i antena były już założone. No ale cóż…Z Komornik kierujemy się na 11, która to doprowadzi nas do Ociąża(słynna dziurawa droga, na której wypinają się przyczepy) . Tam też mija przeszło 6 godzin naszej dniówki. O godzinie 20.20 wyjeżdżamy z terenu firmy Comforty, a na plecach „dźwigamy” 19 palet o łącznej masie 4019 kg. Czas pracy nieubłaganie mija i o 22.50 zatrzymujemy się na parkingu w Inowrocławiu. Pierwszy dzień przynosi nam 350 kilometrów.
22.07
Drugi dzień pracy zaczynamy o siódmej rano. 60 minut starcza nam na codzienne czynności, po czym o 8 ruszamy z Inowrocławia. Po 2 godzinach i 50 minutach zatrzymujemy się w Gniewie, mieście znanym i słynącym przede wszystkim ze starego zamku krzyżackiego wywodzącego się jeszcze z XIII wieku. Godzina postoju i już jedziemy do Gdańska, gdzie „wpadamy” na zakupy. Zakupy zrobione, schowki napełnione.. Startujemy do Gdyni, skąd odpłynie nasz prom. Na parkingu przed promowym stawiamy się kwadrans po 16. Po godzinie 19.30 odpalamy silnik i wjeżdżamy na terminal. Stamtąd już tylko krok i jesteśmy na Nordice, promie, którym popłyniemy do Karlskrony.
23.07
Wyspani, najedzeni(powiedziałbym, że przejedzeni ;P ) o 7.40 zjeżdżamy z promu. Samochody, które dopiero co opuściły prom rozjeżdżają się w swoje strony i w efekcie do pierwszej pauzy suniemy pustą drogą. Na „szwedzkim dzikusie” stoimy od 11.30 do pół do pierwszej. Wyruszamy w dalszą drogę..Za plecami zostaje Sodertalje, przejeżdżamy także stolicę Szwecji..Przed godziną 16 docieramy do Jarfalli, docelowego miasta naszej trasy. Od wyjazdu z domu przebyliśmy dystans 1118 km.
24.07
Po siódmej wyskakujemy z łóżek, poranna toaleta i o ósmej wjeżdżamy na teren IKEI. Szwedzi wychodzą z założenia, że praca najefektywniejsza będzie tylko wtedy, kiedy pracownik będzie wypoczęty, a za ten odpoczynek (zwany pracą) otrzyma solidne wynagrodzenie. Te 5 godzin mija na podziwianiu Szwedów(szwedek nie było ;() ,którzy wygrzewają się pod drzewkiem. Rozładunek materacy rozpoczyna się o 12, kończy zaś o 13. Perspektywa załadunku, a tym samym dotarcia na prom odchodzi w niepamięć.. Z Jarfalli pędzimy do Sodertalje, gdzie jesteśmy za pięć 14. Od razu podstawiamy się pod rampę, a na naczepie migiem pojawia się 58 palet. Bramę wyjazdową przekraczamy o 15.10 , po czym ze świadomością, że z naszego dzisiejszego promu nici, spokojnie zmierzamy w stronę Trelleborga. W drodze do portu zatrzymujemy się w Husqvarnie, mieście słynącym z produkcji pił itp. Pauza w malowniczym miasteczku kończy się o 20. Niecałe 3 godziny później stoimy już w mieście Orkeljunga, gdzie spędzimy najbliższą noc.
25.07
Nastał ten długo oczekiwany dzień.. Dzień moich imienin
Stosownie do tego, z łóżka wstałem o 9, na jego dobry początek wypiłem kawę nie z kubka i wody ugotowanej na butli lecz z pobliskiej stacji STATOIL. Prawdziwe szaleństwo.. O 10 skończyłem „świętowanie” i wyprawiliśmy się w kierunku Trelleborga. W porcie zatrzymaliśmy się o 11.40..Na liczniku kolejne 1226 kilometrów. Jako, że staliśmy pierwsi na pasie, również jako pierwsi wjechaliśmy na prom do Niemiec. Pół do czwartej zamknęliśmy auto i udaliśmy się do kajuty.
26.07
Do Travemunde dopływamy przed 2 w nocy. 20 minut po opuszczamy prom i kierujem...y się ku Belgii, państwie, w którym planujemy odbębnić „długą pauzę”. Noc jak to noc, fotel, na którym siedziałem wydawał się nadzwyczajnie wygodny i idealnie pasował na „krótką” drzemkę. Jak się rano okazało, moje niewinne przymknięcie oka trwało 4 godziny i 10 minut ;D Wtedy to zatrzymaliśmy się w Bad Bendheim, w Niemczech. Godzina i dziesięć minut stania, po czym szlakiem EU-PL docieramy do Anderlechtu. Tutaj kończy nam się czas jazdy, a zarazem wypada siódmy dzień pracy.
28.07
Ten ranek wygląda dużo mniej przyjemnie niż poprzednie.. Pobudka już o 3, kawa już tylko z butli… Pięć minut przed czwartą opuszczamy Anderlecht. Wkraczamy do kraju, w którym ludzie punktualni uznawani są za innych ;D Francja wita nas ładną, słoneczną pogodą..
Pierwszą pauzę „kręcimy” s Survilliers Ouest(6.50-7.40), druga natomiast wypada nam 250 kilometrów dalej. Godzina 12.35- kończymy 45-tkę i już suniemy w rejon południowej Francji, gdzie mamy jutro pierwszą zrzutkę. Do Sant Lenger dojeżdżamy o 15.45.
29.07
Budzik zadwonił o 6- znacznie lepiej i dla ucha i dla oka ;D 30 minut po 6 opuszczamy parking w Sant Lenger. Po 8 stajemy na kawę i herbatę, godzinę później gnamy już do Idronu. Niestety trafiło na nas i to właśnie Tata przecierał szlaki, by dotrzeć do tej firmy. Szukamy, rozglądamy się..Nic! W końcu „wpadłem” do restauracji, gdzie urocza Francuzka wskazała mi drogę do naszej firmy. Przy okazji podbudowałem się, swoją znajomością języka żab ;D Jak się okazało, fabryka, do której jechaliśmy była ulokowana wśród samych willi, a wjazd do niej pozwalał na zwiedzenie sąsiednich ogrodów. Pechowo trafiliśmy..Od 12 do 14 przerwa… Po niej podjechaliśmy pod rampę. Rozładunek trwał minutę. Francuzi pozbawili nas aż jednej palety, o łącznej masie 72 kilogramów. O 14.30 opuszczamy firmę, kierując się do Hiszpanii. Mijamy Irun, San Sebastian.. Na noc stoimy w miejscowości Miranda de Ebro.
30.07
9 godzin pauzy mija o 5 rano. Wtedy też odpalamy „motor” i zagłębiamy się w górzystą Hiszpanię. Pierwszą 45-tkę kręcimy w La Caramanezie , po 4 godzinach jazdy. Pół do 14 docieramy do Porrinio, zakładu farmaceutycznego, który pozbawi nas 7 ton w postaci 35 palet. Dwie godziny po południu opuszczamy Porrinio, kierując się do Portugalii…Godzinę później mykamy na parking w Barcelos w Portugalii.
31.07
Portugalskie miasteczko opuszczamy o 5.35. Po godzinie 11 stawiamy się w Alcabideche, małej, przemysłowej wiosce. 10 minut po 12 wózkowy, zwany widlakowym ;P zdejmuje 22 paletę, kończąc tym samym nasze zlecenie. Od załadunku w Sodertalje, do ostatniego rozładunku w Alcabideche przybyło nam kolejne 3864 km. Po rozładunku powracamy do Hiszpanii, gdzie na parkingu w Meridzie jesteśmy o 17.
1.08
Hiszpania, wakacje, przestoje… brak interesujących zleceń ;D Do godziny 17.45 stoimy na parkingu. Po 18 przemierzamy 300 kilometrów, by o 21 zatrzymać się w Del Monte.
2-3-4.08
Powtórka z rozrywki.. Stoimy, opalamy się, spacerujemy… Monotonia monotonią ale ..zawsze może być gorzej ;D
5.08
Przed południem dochodzą do nas wieści o załadunku. Nadzwyczajnie szybko idzie nam sprzątanie kabiny po kilkudniowym urlopie i o 12.30 startujemy w okolice Leidy. W drodze na załadunek wykonujemy przepisowe przerwy, Pier wszą w Aluendzie, drugą i ostatnią w Sidamonie. Tam też spędzamy noc bo zakład, na którym się ładujemy widzimy z parkingu.
6.08
Przed siódmą pobudka, poranna toaleta, śniadanko… Do Mollerusy docieramy po chwili, jednak na sam zakład dostajemy się dopiero o 9. Pod rampą spędzamy prawie 3 godziny- godzina na załadunek, dwie w oczekiwaniu na dokumenty. Jak się okazuje, tutaj załadowano nam tylko 7 palet śliweczek, po resztę jedziemy do Belver de Cinca, zwanego żartobliwie Belwederem ;D Tam spędzamy dwie godziny. Znowuż jedna poświęcona na „sieste”, druga natomiast na załadunek. O czwartej, załadowani 22 tonami brzoskwiń wyruszamy w kierunku urzędu celnego w Villamalli koło Girony. Na plac urzędu docieramy o 22.
7.08
Kolejny dzień rozpoczynamy od wspólnej kawy w gronie Polskich kierowców. Atmosferę umilało nam kilkadziesiąt włączonych agregatów, których dźwięk tłumiony był na dodatek przez dach rampy celnej. Po kontroli sanitarnej, odprawieniu i otrzymaniu wszystkich potrzebnych dokumentów opuszczamy UC 5 minut przed 11. Powoli doczołgujemy się do przejścia granicznego, do którego prowadzą nas korki. Po francuskiej stronie sytuacja na drodze uspakaja się i po 4 godzinach stoimy już na pauzie. O 15.55 wyruszamy w kierunku „głębokiej” Francji. Kolejna pauza wypada w Tossiat- 19..00-19.50 . Przez ostatnie 2 i pół godziny przejeżdżamy równe 260 km, lądując w Fougere.
8.08
Start o 7.30. Mijają 4 godziny i ponownie zatrzymujemy się na parkingu. Na małym, francuskim dziku nabieramy wody, sporządzamy śniadanie tudzież wczesny obiad. 45 minut za nami, silnik „ON” i jedziemy… Kolejna pauza wypada nam w Sperben, następna zaś przed Chemnitz. Tutaj spędzamy noc..Załadowani brzoskwiniami, od pierwszego miejsca załadunku zrobiliśmy 2009 km.
9.08
Z parkingu w Niemczech wypadamy o 4.20. Ranek u naszych zachodnich sąsiadów jest o tyle dobry, że nikt nikogo nie uczy robić „ształów” . Spokojnie docieramy do Zgorzelca, stąd natomiast do Bolesławca. Z parkingu w Bolesławcu wyruszamy kwadrans po 9. Starą „czwórką” docieramy do Krzywej, gdzie wjeżdżamy na autostradę. Docieramy do Krakowa ,tam wjeżdżamy na parking przy ul. Zakopiańskiej. Od wyjazdu z bazy do Krakowa auto przejechało 8762 kilometry.
10.08
Siódmy dzień pracy schodzi na oglądaniu tego, co prezentują nasi rodacy w Pekinie.
11.08
Przed godziną 5 ruszamy z Krakowa. Od razu kierujemy się na A4, a następnie do starej czwórki..I tak przez Bochnię, Brzesko, Tarnów dobijamy do Przeworska, miejsca naszego rozładunku. Na terenie firmy jesteśmy o 8.30. Rozładunek trwa od 12 do 13… Pojawia się jednak pewien problem, który blokuje zarówno nas jak i samochód, który zawiezie te brzoskwinie do Volgodonska. Wyjeżdżamy z firmy i wraz z samochodem z Biłgoraja czekamy na wyjaśnienie..
12.08
..a my wciąż czekamy… Przed południem wszystko zostaje wyjaśnione i każdy jedzie w swoją stronę..My jedziemy do Ryk, gdzie będziemy się ładować do Środy Wlkp . Za Kurowem następuje zmiana planów, w wyniku której w Żyrzynie odbijamy na Puławy i dalej kierujemy się do Skierniewic. Po drodze wykonujemy 45 minutową przerwę w Zamościu Starym. Do celu docieramy o 18.30
13.08
O 4 rozpoczyna się nasz załadunek. O godzinie 6 jesteśmy gotowi do wyjazdu. Pierwszy rozładunek mrożonek mamy 50 km od Skierniewic, w Żabiej Woli. Do firmy dojeżdżamy 5 minut przed godziną siódmą. Sam rozładunek przebiega szybko, jednak zachłanny naród chciał nas „pyknąć” na paletach, wpisując różne liczby palet przy za i wyładunku. Tracimy przez to czas do 9.50, jednak z „walki” wychodzimy zwycięsko..Kolejny punkt rozładunku to Karczew, w którym jesteśmy o 11.20 . Zrzutka trwa niecałe 30 minut, a po niej jedziemy do Ryk. W Hortex-ie zgłaszamy się o 13.20 . Niestety nikt nie wiedział ani co ani tym bardziej skąd mamy to ładować. W związku z tym jesteśmy przeganiani w 3 miejsca… Wszystko kończy się załadunkiem kartonów i żelaznych stelaży i wyjazdem o 17 z zakładu. Tego dnia dojeżdżamy kilka kilometrów za Przysuchę.
14.08
Z Petrochemii ruszamy o godzinie 4.10. Pierwszą pauzę kręcimy za Pleszewem, od godziny 8 do 8.45. Godzinę i pięć minut zajmuje nam dotarcie do Srody Wielkopolskiej, w której to również w zakładach Hortex-u mamy rozładunek. Całe zamieszanie trwa przeszło półtorej godziny i po tym, udajemy się do domu. Łącznie, od wyjazdu do zjazdu zrobiliśmy 10 050 km.
...Tak oto właśnie wyglądała moja wakacyjna trasa w roku 2008. Niestety z przyczyn niezależnych ode mnie przepadł mi kurs do Grecji, jednak mam nadzieję, że w przyszłym roku mi się poszczęści i trafię i tam. Miłej lektury:)
PS.
Zdjęcia samochodów, które znalazły się przed obiektywem w czasie tej trasy, umieszczone będą w mojej galerii.. Pozdrawiam:)