Mimo, że to były ostatnie dni szkoły to dało mi sie je zastąpić trasą i to nie byle jaką. Udało mi się namówić rodziców, aby pojechać z tatem do Szczecina. Musiałem opuścić czwartek i piątek, ale i tak nic już w szkole praktycznie nie robiliśmy to jakoś się pogadało i z mamą też nie było problemu (tata zgodził się szybciej
).
W czwartek obudziłem się po 5.00, poleżałem i tata powiedział, żeby wstawać. Ogarnąłem się i wypiłem herbatę. Po 6.00 siedziałem już w MANie. Bił powietrze, a my się rozpakowywaliśmy i tata wypisywał tacho. Parę minut później wyjechaliśmy i udaliśmy się na krajową 12-tkę w kierunku Radomia. Ruch nie był duży, bo przez Lublin zdążyliśmy przejechać jeszcze przed szczytem. Droga ubywała szybko i nie było zbytniego ruchu. Dopiero w Radomiu najechało się trochę aut, ale też nie było tragicznie.
Z Radomia udaliśmy się w kierunku Łodzi. Trasa jest stosunkowo wąska, ale co poradzić. Do A2 trzeba się dostać. Pierwsza miejscowość to jakaś wioska (Potworów lub Odrzywół) widoczna na zdjęciu.
Tu widać jaka droga jest wąska. Dodać trzeba, że momentami biegnie przez lasy. Tyle dobrze, że są utwardzane pobocza. Mimo tego w nocy jest niebezpiecznie tędy jechać.
W końcu dojechaliśmy do Tomaszowa Mazowieckiego. Tam kierujemy się na łódź. Ciągle ktoś jedzie, nie ma jak wyjechać. Przydałyby się światła.
Ujazd, trochę samochodów jeździ, ale miasteczko nieduże.
Łódź. Miejscami dosłownie autobana, 5 pasów w jedną stronę
Na drugim zdjęciu stadion Widzewa (za dużo nie widać).
Wjazd na A2 w Strykowie. Rzadko spotyka się tak zakorkowane ronda
Drugie takie widziałem w Kołbieli (DK17) w poniedziałki rano i piątki wieczorem. Taka ładna Scania. Miała kangur.
I cała autostrada A2 do przejechania. Początek w Strykowie. Korek do zjazdu wynosił 2,5 km.
Zrobiły się 2 pasy, 90 km/h i tempomat.
Około 12.30 zjechaliśmy na 45-minutową pauzę na Orlen przy autostradzie. Zjadłem hot-doga i porobiłem trochę zdjęć. Tata pomógł 3 panom od nas z województwa, którzy jechali do Belgii po kierowców na święta. Mianowicie jeden z nich wyszedł z busika i zamknął się centralny zamek. Otworzyli w końcu śrubokrętem i drutem.
Między 13.00 a 14.00 wyjechaliśmy. Chwile potem dojechaliśmy na bramki.
Duńska Scania. Moim zdaniem bardzo ładnie zrobiona. Jechała z 1-2 km mniej od nas i sie wyprzedzaliśmy chwilę.
Kolejne bramki.
Na początku autostrady ruch był bardzo mały. Później stał się większy.
Dobra jazda niestety musiała się skończyć. Niedaleko Nowego Tomyśla zjechaliśmy z autostrady. Prace trwają dalej.
W Pniewach odbiliśmy na Skwierzynę. Tacie przypominały się czasy, gdy jeździł Magnumką
Cały czas śmigał tymi drogami. Opowiadał mi różne ciekawostki.
Trasa biegła szybko, aż do Gorzowa Wlkp.
Dlaczego? Oto powód. Korki przez wahadło.
Wjechaliśmy na obwodnicę i tym samym poczuliśmy klimat autostrady
Szkoda, że trwało to tak krótko.
W Pyrzycach zjechaliśmy do TruckBar'u na kolejną 45-minutówkę. Tata mówił, że kiedyś było tam dużo, dużo lepiej. Miał to prywaciarz, a teraz wykupił Orlen i jest tam dużo mniej rzeczy niż kiedyś. Można było kupić mnóstwo akcesoriów do ciężarówek. Stamtąd również przywiózł mi model żółtej Scanii z cysterną prezentowanej w dziale modelarskim.
Teraz już na Szczecin. Był mniejszy ruch i jechało się bardzo fajnie aż do Szczecina.
Zet eS. Stanęliśmy do Carrefoura kupić prowiant i pojechaliśmy na ul. Chmielewskiego, fabryki browarów BOSMAN.
Kazano nam udać się na ich parking po drugiej stronie ulicy i wjechać po 6.00 rano.
Porozmawialiśmy, zjedliśmy i oglądaliśmy TV. Tata położył się spać, a ja wbiłem na górne łóżko, oglądałem kabarety Bartłoczyka i pisałem na Mobilnym GG z Krzysiem (Szczurem), Łukaszem (Jelonkiem) i Adrianem (Torebą) (wg. kolejności).
Koniec cz. I. Druga niebawem.