Cytuj:
Właśnie przeglądałem kilka stron poświęconych metodom mocowania, zabezpieczania ładunku. Nasuwa mi się przez to jedno pytanie:
Dlaczego, z chęci pozornego zysku przewoźnicy, kierowcy (ci drudzy z oszczędności czasu) rezygnują ze szkoleń, z wyposażenia zestawu w urządzenia do poprawnego mocowania przewożonego ładunku?
Sam kiedyś przewoziłem pustaki ze Znojmo (CZ) do Rzeszowa i na rozładunku i pytając mnie o to rozładunkowy, czy miałem ostre hamowanie (odpowiedź twierdząca) zrobił wielkie oczy i westchnął. Niemniej zdziwienie jego sięgnęło zenitu, w momencie, gdy zobaczył, że palety stoją prosto i praktycznie każda para jest spięta pasami. Zabezpieczenie ładunku zajęło mi wówczas 30 minut. Fakt, że słyszałem na placu za swoimi plecami śmiechy, że na co mi to, że wystarczy mi jeden pas na końcowy rząd.
Niemniej jednak na rozładunku ja byłem spokojny o stan powierzonego ładunku, inni, jak mówił mi wózkowy martwili się o protokół z uszkodzonego towaru...
miałem tydzien temu taką ciekawą przygode, że akurat wracałem osobówką z imprezy, wjezdzam do miasta, 3:30 i koleś woła na radiu, że potrzebuje prądu. Do głowy mi nie przyszło, że może chodzić o cięzarówke, ale coś nagle mnie ruszyło i zapytałem. Odpowiedź była, że duży.... ja mówie, że jestem małym, zaś koleś mówi, że i tak powinno się udac. Niespecjalnie wydawał mi sie to mądry pomysł, ale głupio było odmówić słysząc z jaką nadzieją ten człowiek wypytywał.
Okazało sie, że przyjechał Scanią z wanną z Tomaszowa Mazowieckiego do zakładów tłuszczowych w Bielsku no i od dwóch godzin stał, bo jego skakanka ledwie kręciła.
Ustawiłem sie osobówką koło zestawu (żałuje że nie mam zdjęć, bo wyglądało to nieźle
)
No i rozpoczęlismy akcje.
Akcja była o tyle trudniejsza, że przy normalnym odpalaniu osobówki samo ładowanie nie musi trwać długo, tutaj zaś w obawie o elektryke mojego pojazdu (chyba raczej zdecydowanie uzasadnioną) przed rozruchem odpielismy kable.
ładowałem 10 minut jeden aku, potem dziesiec minut drugi i zagadała
Historia dośc śmieszna i nie przypuszczałem, że to jest możliwe, aczkolwiek w zasadzie czemu nie.
Ja nie o tym jednak...
Tak sobie pogadaliśmy z tym kierowcą, a że na codzien kompletnie nie mam takiej możliwości to okazja była dla mnie tymbardziej w sam raz.
Człowiek (koło 30tki) troche ponarzekał, troche poopowiadał, troche zachęcił, troche odradził.
W pewnym momencie stwierdzilem jednak, ze przynajmniej nie musi sie bawic w zabezpieczanie ładunku. (wanna)
Przytaknął, po chwili jednak śmiejąc sie, że w Polsce przecież nikt nie zabezpiecza, chyba, że sie jedzie do Niemca
Troche mnie to zszokowało i sam nie wiem na ile to jest prawda.
Tzn pewnie chodzi raczej o sposób tego zabezpieczania, niż o jego całkowity brak, no ale tego już nie wiem
Jednak na bazie takich opowieści jak Jestera można mieć spore obawy jeżdżac po naszych drogach