Witam!
Ostatnio miałem wypadek na autostradzie A4. Uczestniczyłem w karambolu. Gościu uderzył mnie w tył a ja na dokładke jeszcze jednego z przodu. Nic mi się nie stało natomiast auto - lekko uszkodzony przód oraz troche mocniej tył. Ale dałoby się wyklepać. Pojechałem wczoraj do salonu Renault w celu wyceny naprawy a Pan z serwisu mówi, że auto jest konstrukcyjnie złamane w pół :eek: Koszt naprawy - 25000zł. Mimo, iż moje auto jest warte max 15000zł. No i teraz mam do Was forumowicze pytanie:
Sprawca wypadku ma auto ubezpieczone w Warcie, a na ich stronie przeczytałem, że:
Jeżeli pojazd uległ zniszczeniu w takim stopniu, że pod względem ekonomicznym jego skuteczna naprawa jest nieopłacalna (koszt naprawy brutto z VAT przekracza 70% wartości rynkowej pojazdu bezpośrednio przed szkodą), to szkoda rozliczana jest jako tzw. całkowita.
Likwidator przedstawi Ci ofertę wypłaty odszkodowania w powiązaniu z pomocą w zorganizowaniu sprzedaży uszkodzonego pojazdu w formie informacji o wysokości szkody całkowitej. Od WARTY możesz otrzymać kwotę stanowiącą różnicę między wartością rynkową pojazdu bezpośrednio przed szkodą a wartością pojazdu w stanie uszkodzonym.
Czyli, że co? Auto przed wypadkiem jest warte 15000zł, po wypadku będzie max 7000-8000 tys? i Ja dostane tylko 7000zł i zostaje z nie nadającym się do jazdy autem, które moge sobie jedynie sprzedać na części, bo naprawa jest nieopłacalna?
To dziwne,że jestem poszkodawany, wszyscy są ubezpieczeni a mimo to jeszcze na tym porządnie strace...
Autko mam z 2004 roku ma już 6 lat i najechane tylko 42000 km. Aż się boje wizyty rzeczoznawcy, który powie mi, że auto jest warte np. 10000zł.
Powiedzcie mi drodzy forumowicze co mam w takiej sytuacji zrobić?
pozdrawiam