Wyruszyliśmy z bazy o godzinie 6:00 – Kierunek Niemcy. Po drodze tankowanie do pełna w Nowogardzie, myto w Kołbaskowie. Pierwsze miejsce rozładunku to mała miejscowość Gengkofen do której dojechaliśmy około godziny 1 w nocy już w poniedziałek bezpośrednio pod firmę. Poruszanie się niemieckimi landówkami nocą, nie będzie chyba należało do moich ulubionych partii wykonywania tego zawodu. Pobudka o 7:00, śniadanie i oczekiwanie na otwarcie firmy i rozładunek. Niemałe problemy z podstawieniem się pod rampę bo była tylko jedna położona pomiędzy budynkami, pod górkę (po lodzie). Auto ustawione do niej na wprost miało z przodu półtora metra do przeciwnego budynku – okazało się, że niezwykle rzadko rozładowują duże auta, zazwyczaj tylko solówki. Po otwarciu naczepy właściciel firmy złapał się za głowę bo zamawiał towar na plastikowych paletach i w plastikowych boksach a my przywieźliśmy mu wszystko zapakowane w kartony na euro paletach. Wyciągali więc palety pojedynczo na rampę i wypakowywali wszystko z kartonów do owych boksów – rozładunek ośmiu palet trwał przez to ponad dwie godziny.
Drugie miejsce w miejscowości Neuburg Am Inn przy granicy niemiecko-austriackiej..
Spedytor załatwił, że bardzo szybko nas rozładowali i udaliśmy się w kierunku Austrii.
Na granicy miał miejsce dość nieprzyjemny incydent z pracownikiem stacji benzynowej na której doładowywaliśmy GoBoxa. Nie byłem bez winy ale jego reakcja była mocno przesadzona i zastanawia mnie tylko, czy czasem nie przez moją narodowość.
W miejscowości Asten, pod wskazanym na CMR’ze adresie nie zastaliśmy absolutnie nikogo. Na nasze szczęście, auto zobaczył polak pracujący w budynku obok, który to wytłumaczył nam jak dojechać do drugiego magazynu tej samej firmy. Jako, że nie był zbyt daleko a instrukcje były szczegółowe to szybko trafiliśmy we właściwe miejsce. Rozładunek trochę problemowy gdyż mieliśmy chłodnie ze ścianą i konieczne było wyciągnięcie kilkunastu palet świeżego by dostać się do mrożonki. Poprosiliśmy wyładowującego by pościągał nam palety na pojedyncze gdyż były piętrowo, żeby rozłożyć odpowiednio ładunek i uniknąć przeciążenia osi ciągnącej, zrobił to bez problemu ale po chwili jego przełożony nie wiedzieć czemu zakazał mu tego, dziwne ale po raz kolejny miałem wrażenie, że starsi Austriacy nie przepadają za Polakami.
Powrót do Niemiec, znów Austria i słynne Brennero bo kolejny rozładunek w Busto Arsizio na przedmieściach Mediolanu we Włoszech.
Brennero mnie rozczarowało gdyż pokonywaliśmy je po zmroku i nie sprawiło mi żadnych problemów, choć przyznać trzeba, że ładunek nasz ciężki już nie był więc Actros poradził sobie znakomicie. Po drodze krótki postój na stacji benzynowej gdyż oprócz końca mojego czasu jazdy okazało się, że przy podjeździe wyprzedziłem auto którym jechał kierowca który kiedyś pracował w naszej firmie. Krótka pogawędka przy zmianie kart i dalszy jej ciąg już w czasie jazdy na CB. Na miejscu rozładunku byliśmy około 2 w nocy i okazało się, że pod firmą czeka znajomy kierowcy z którym byłem, jeżdżący pod naszą spedycją. Po pauzie rozładunek i dalej z jednym kartonikiem o wadze 4,5kg (próbki produktów) na -22 jazda na ostatnie miejsce rozładunku czyli Cesena. Na miejscu przywitał nas bardzo obfity deszcz.
Duża firma/chłodnia więc oczywiście adres na CMR’ze niewłaściwy ale znów trafić pomógł nam rodak a uszczegóławiając rodaczka
Włochom się nigdy nie spieszy więc poczekaliśmy jakieś 0,5h na odbiór owej paczuszki – przyjechał po nią na parking pracownik chłodni na trójkołowym rowerze.
Miejsce kolejnego załadunku firma Nagel w Nogarolle Rocca. Droga do niej z Ceseny była dość męcząca gdyż wspomniany deszcz zamienił się w śnieg któremu towarzyszył silny wiatr. Przez całą niemal drogę sypało a droga miejscami była bielutka. Na szczęście im się oddalaliśmy od Ceseny tym było lepiej. Później już tylko Program 1 PR informował nas w co się zamieniły te opady i wiatr. Na miejscu w Nogarolle sucho ale wietrznie. Formalności załatwione sprawnie i szybko przez miłą Panią spedytor ale na rampie pełen relaks więc zdążyliśmy się obaj wykąpać, zjeść, pooglądać zdjęcia i pogadać o starych autach. Po załadunku okazało się, że cały ładunek mamy w jedno miejsce co nas ucieszyło, gdyż pierwotnie miały być cztery miejsca rozładunku. Dokręcamy pauzę na firmie i ruszamy do Allershausen położonym na północ od stolicy Bawarii, Monachium. Po drodze Brennero od drugiej strony pokonywane w ciągu dnia i przy pięknej pogodzie zachwyciło widokami bo sama trasa nie była przy 12 tonach zbyt dużym wyzwaniem.
W Niemczech trafiamy do Nagela bez problemu, czekamy na rozładunek około 1,5h mimo, że przyjechaliśmy godzinę po określonym czasie rozładunku. Po nim problem z paletami gdyż żeby zrobić miejsce na naczepie oddaliśmy nadmiar we Włoszech i powiedziano nam, że dostaniemy je z powrotem w Niemczech a na rampie powiedziano mi, że nigdy tak nie robią. Mimo krótkiego stażu nauczyłem się już nie wierzyć za grosz ludziom którzy rozładowują auta. Poprosiłem więc o wskazanie kierownika – Pani kierownik bez mrugnięcia okiem kazała pracownikowi działu palet wydać nam to co się należy. W międzyczasie nasz spedytor przysłał kolejne miejsce załadunku którym były Dasice tuż obok Pardubic w Czechach.
Na miejscu znów w nocy i okazało się, że na terenie firmy nie ma możliwości stania do rana. Stanęliśmy więc przed miejscowością na poboczu. Po pauzie przyjechaliśmy na załadunek pizzy do Norwegii. Okazało się, że palety piętrowo i dość wysoko a ładować trzeba samemu. Po załadunku poszedłem po papiery do biura i miałem okazję przekonać się o tym, że pracujące tam dziewczyny nie mają pojęcia, że wiele z ich języka mogę rozumieć (mieszkałem w UK z Czechem poza tym nasze języki nie różnią się aż tak bardzo), więc miałem okazję posłuchać kilku komplementów na swój temat
Z Dasic udaliśmy się do Pardubic celem uzupełnienia dokumentacji celnej. Po niej kierunek Kłodzko Zdrój i dalej do Świnoujścia na prom do Trelleborga.
Tuż po przekroczeniu granicy z Polską zaczął się festiwal pomysłów na naszą dalszą trasę. Po około 10 telefonach okazało się, że ładunek mamy podciągnąć pod Świnoujście, tam wymienić się naczepą z kierowcą którego spotkaliśmy w Busto Arsizio, w Koszalinie zostawić pustą naczepę na terenie firmy która ją załaduje w sobotę (był to czwartek) i zjechać samym ciągnikiem na bazę. Dojechaliśmy do Wolina, pauza, w piątkowe rano przyjechał ów kierowca, przepinka, śniadanie i kierunek baza. W Koszalinie zostawiliśmy naczepę i w "podskokach" do domu. Na bazie okazało się, że kierowca z którym jechałem ma dnia następnego jechać po tę naczepę do Koszalina i z nią do Francji a ja mam czekać na telefon z informacją o kolejnym wyjeździe.
Koniec.
ZDJĘCIA:
Trasa (w przybliżeniu):
Pojazd Mercedes Benz Actros MPII 1844:
Niemiecka landówka:
Droga dojazdowa do drugiego miejsca rozładunku:
To co już Brenerro przejechałem:( ???
Nieznana mi włoska wersja Scanii R500 PLAYBOY:
Brennero za dnia w drodze powrotnej:
Po śladach widać, że ktoś korzystał:
Adam Małysz tu był - Skocznia w Insbrucku.
Tak to jest jak się jedzie w nocy - Praga:
Chyba po "dachowaniu":
Kotlina Kłodzka:
Amerykanie spotkani gdzieś po drodze w Polsce:
To Tyle a więcej fotek -
KLIK