Cytuj:
Bynajmniej z tego co mi wiadomo w Agromex-ie tak było, była awaria---> był serwis
Różnie to było kolego, na te auta które były jeszcze na gwarancji i były serwisowane nic nie można złego powiedzieć.
Po gwarancji praktycznie wszystkie prace przy autach prowadzili mechanicy. Były przypadki że jechali autem firmowym (jakiś jeep) na miejsce awarii (tak było przy tej akcji z rurami, gdzie jednemu koledze padł chyba docisk sprzęgła). Był też przypadki że kierowca sam wymieniał w drodze jakiś element (np.: mnie i koledze z bazy auto które leciało na Anglie dowiozło pod Hannover połączenie tłumika i jeszcze jakiś element... 2 dni w plecy). Do tego auta przechodziły obsługę okresową na bazie (nie pamiętam co ile), gdzie wymieniane były filtry paliwa, powietrza (na jakieś tańsze zamienniki), smarowane części ruchome, i ewentualnie wymieniane jakieś elementy zużyte. Inne drobne naprawy dokonywano na bieżąco... ale to różnie bywało. Dużą zaletą było to że auta były często na bazie (co tydzień, troszkę więcej) i można było szybko coś naprawić, a nie tak jak z autami które latają na przerzutach i widzą bazę raz na miesiąc albo mniej. Nie było też ograniczeń jeśli chodzi o myjnie. Często robiłem tak że wyjeżdżałem w poniedziałek na zachód, jechałem na myjkę (orlen- Poźrzadło,... potem zmienili na Lukoil w Lutol Suchy). Wracałem w piątek ( lub sobotę), znowu myjnia... i następny lot na zachód znowu myjnia (oczywiście to zależało od kierowcy, niektórym nie zależało tak bardzo na tym). Natomiast wszystkie środki do pielęgnacji wnętrza kupowałeś za swoje pieniążki.
Jeśli chodzi o paliwo to dopóki auta były serwisowane (oryginalne filtry) to z paliwa wychodziły dużo lepiej niż po tym jak były zamienniki wkładane na bazie (tak mi kiedyś mówił kolega z "czarnej" ).
Jeśli chodzi o auta to są one w różnym stanie. Mnie się udało, bo najpierw Premia po kierowcy który dbał o kabinę, potem Magnum po innym kierowcy który też dbał (a żeby jeszcze nie palił to już lux malina). Są też auta gdzie lepiej nie wchodzić do kabiny, strasznie zasyfione, poobdzierana tapicerka, wypalone dziury, urwane podłokietniki... no mogiła.
Najgorzej wygląda sytuacja z naczepami, ale to jak mówiłem wcześniej... tylko wyłącznie wina organizacji pracy- częste przepinki. Wiadomo do czego to prowadzi, jak coś jest wspólne to jest niczyje, i nikt o to nie dba. Czasami żeby zwinąć dach na górny załadunek trzeba było się nieźle namęczyć.
Pozdrawiam