Zapraszam w podróż
09.07.2008:
Dziś miałem za zadanie pomalować korytarz i pokój w domu...
Budzik zadzwonił o 9:00 i o 10 zacząłem pracę.
Gdy byłem w połowie malowania - około godz. 13 zadzwonił wujek.
Myślałem że chce się do wiedzieć o której skończę, jak mi idzie i czy nie trzeba mi pomóc. Myliłem się! W komórce usłyszałem następujące słowa:
"Uwijaj się z tym malowaniem, bo wieczorem jedziemy do Hamburga, tak więc jeśli chcesz jechać, to musisz się pospieszyć!"
Pytanie "Jeśli chcesz" było w zasadzie retoryczne..., bo przecież odpowiedź była(by) oczywista.
O 18 miałem wszystko skończone.
Pojechałem kupić "wałówę" na trasę, później do domu spakować się i wykąpać - i tak, gdy już byłem gotowy zbliżała się 21, dokładniej była 20:45.
Wyszedłem z domu koło "dziewiątej" kierując się w stronę bazy, gdzie o 21 wujek już czekał.
Na DK92 zjechaliśmy o 21:20: (ciemno i niewyraźnie
)
Do Pniew dojeżdżamy o 22 z minutami. Od razu kierujemy się na Skwierzynę, a po minięciu tego miasteczka skręcamy w drogę na Kostrzyn nad Odrą: (tylko taki widok po prawej)
- przejście graniczne z PL - D, przez które przejeżdżamy ok. 23:45.
Wcześniej oczywiście "duża, sypana, biała" w Słońsku z naszym ulubionym "Hubertusie".
Teraz po minięciu granicy do zjazdu na berliński RING zostało mniej więcej 70km.
Dookoła wszędzie malutkie Niemieckie landy, gdzie prędkość większa niż 80km/h nie ma sensu- pełno zwierzyny, wioski, przejścia, światła, ale przede wszystkim lasy i dzikie zwierzęta.
Po niespełna 10km od granicy mijamy ledwo zauważalny w nocnej otchłani ciemności
zielonkawy radiowozik na Land Roverze. Po 300m w lusterkach widać światła (wcześniej nikt za nami nie jechał) a po kolejnych 50m niebieskie koguty... Teraz już tylko FOLGEN BITTE i rutynowa kontrola...
Czekając na pana w zielonym sweterku spoglądam na zegar, który wskazuje teraz 40minut po północy. Na ring zjeżdżamy ok. 1:30 i teraz 300km do Hamburga... .
Jest 3.30 w
CZWARTEK 10.07.2008.
Kawa przestaje działać, co oznacza że pora na spanko.
Jesteśmy 50km przed Hamburgiem - znany i lubiany Schell wita nas na pół pełnym parkingiem..., budzik na 7:00 i pora iść spać.
Wstajemy oczywiście o 8:00
(na parkingu pozostał już tylko samotny wilk z Holandii oraz my)
, małe co nie co, czyli kawa, bułki z serem i ciasto z Poznania.
Zanim zjedliśmy i pozwijaliśmy wszystkie duperele to zrobiło się za dziesięć dziewiąta - pora ruszać! Do Hamburga 50km.
(kawa na drogę - w firmowym kubku
)
A24 doprowadzi nas wprost do celu:
- mamy 1100kg węży świetlnych do zabrania z portu, lecz najpierw pod spedycję:
(nieodzowny element każdego postoju
)
a stamtąd pod załadunek do portu - Afrikastrasse 2 to nasz dzisiejszy cel - jest 10:30, gdy dojeżdżamy pod rampę:
- o dziwo obyło się bez kolejki (co jednak nie często się zdarza).
O 11 jesteśmy na urzędzie:
a potem już prosto do domciu
Achhhhh! bym zapomniał! Będąc w tych rejonach nie mogliśmy nie zawitać do sklepu modelarskiego, do którego po dłuższych naradach z miejscowymi trafiliśmy (w końcu jechałem do tego sklepu pierwszy raz, znając tylko nazwę, a jak się później okazało także ZŁY adres
)
Zanim skończyliśmy adorację sklepu zrobiła się 14
Należało wracać do Polski.
Niestety 200km przed Berlinem trafiliśmy na "chmurkę", z której deszcz sączył się aż pod samą granicę...
a nawet, jak się później okazało - dalej.
Około 16 stanęliśmy na "drugie śniadanie" na autohofie Gudow.
Później A10 prowadziła nas w deszczu aż do drogi 115, którą podążaliśmy do Kustrina am Oder
Przejeżdżając przez Kostrzyn (WELCOME IN POLAND
)
straciliśmy wszelkie nadzieje na dobrą pogodę.
Podczas obiadu w Słońsku o 18:15 - nadal padało...
Jest 19:34 - do Poznania 120km.
Pozostał już tylko jeden przystanek na nabycie nowego Trailera i prosto do domu...
Tutaj taki bonus dla fanatyków: (spotkany gdzieś na siusiu - hahaha
- przed zjazdem na Gudow)
Nie obwijajmy w bawełnę - KONKRET!
Pozdrawiam!
Mam nadzieje że miło spędziliście te kilka minut
(c) Wojciech Judkowiak