A ja mam taką sytuację do analizy:
Nawierzchnia bardzo śliska, opady śniegu. Samochody nr 2, 3, 4, 5 jadą z prędkością 30-40 km/h, zbliżając się do tak ostrych zakrętów jak ten powyżej zwalniają do 20-25 km/h. Odległość między nimi jest duża, wystarczająca z zapasem na wyhamowanie przy tych warunkach, przy takiej prędkości. Samochody nr 2, 3 znikają za zakrętem, w zakręt wjeżdża samochód nr 4, a tu zonk. W momencie gdy "otwiera" się zakręt i cokolwiek widać, widzi przed sobą tylny zderzak samochodu nr 3. Hamowanie= jazda prosto (rów, albo czołówka), delikatne hamowanie, albo jego brak - zderzak samochodu poprzedzającego.
Jeśli wybierze się wersje ze zderzakiem samochodu nr 3 (a może i przy okazji będzie to też zderzak samochodu 1 i 2) po przyjeździe policji usłyszymy zapewne informacje "niedostosowanie prędkości do warunków panujących na drodze" co będzie się równało z mandatem oraz z obarczeniem winą za kolizje.
I tutaj pytanie czy jest szansa na uznanie winy kierowcy z pojazdu nr 1, który zachował się po prostu jak głupi ciul i nie zwracając uwagę na to co się dzieje, zatrzymał się gdzie mu się spodobało?
Wg prawa:
Cytuj:
Art. 46. 1. Zatrzymanie i postój pojazdu są dozwolone tylko w miejscu i w warunkach, w których jest on z dostatecznej odległości widoczny dla innych kierujących i nie powoduje zagrożenia bezpieczeństwa ruchu drogowego lub jego utrudnienia.
Złamanie tego kosztuje 100-300 zł.
Tylko teraz kto zostanie uznany winnym?