Przejechane : 919 km
Trasa :
Budziki były nastawione na 2:40 , o trzeciej planowaliśmy ruszyć . Jako ,że mój telefon o 3 minuty spieszy wstałem wcześniej , powrzucałem rzeczy na górę i zadzwonił ojca telefon . Zdziwiony nie ogarniał totalnie , bo jeszcze by sobie pospał wyszedł się przewietrzyć . Ja długo się nie zastanawiając wziąłem szczoteczkę , pastę , mydło w płynie ręcznik i postanowiłem się obudzić . Po moich czynnościach to samo postanowił tato . Jeszcze toaleta i ruszamy , w nocy zdjęcia nie wychodzą , więc zrobiłem jedno , takie na siłę ! 3:02 ruszyliśmy z parkingu , plan był jasny , dolecieć za A6 do 7 . Na autostradzie ku naszemu zdziwieniu ruch większy w stronę Szwajcarii , niż Heilbronn . Na zwężkach oczywiście i tak osobówki przed nami musiały nas wyhamowywać , bo jakby inaczej . Nie ustawialiśmy tempomatu , bo trzymała się dobra norma , a na nodze zawsze się trochę upuści i mniej paliwa weźmie . Padał przelotny deszcz , w tych momentach właśnie odpływałem . Jedziemy jedziemy , nagle Bodziu traci kontakt z rzeczywistością . Ojciec śmiał się ,gdy się przebudziłem po którymś odpłynięciu chwilowym i z tekstem " Rzuca Ci tą głową jak żyda po pustym sklepie " , faktycznie znając mnie tak było . Jechało się fajnie , na zakazie wyprzedzania między Heilbronn , a Norymbergą jeszcze ruchu nie było ,a choćby nawet to było przed 6 , więc na legalu wyprzedzać można było . Do Norymbergi wpadliśmy o 6:50 , oczywiście ja wtedy spałem , obudziłem się dopiero gdy już jechaliśmy w stronę Amberg , zostało 30 minut jazdy . Ja lukając na wyświetlacz pomyślałem ,że coś się jeb** , 360 km w 4 h 5 minut ? Na dzikusie stanęliśmy 20 po siódmej , ojciec poszedł w poszukiwaniu grzybów , a ja szperałem w ustawieniach i faktycznie , 378 km przejechane na zmianie , norma 27.8 , także wynik dobry ,ale oczywiście trzeba dodać ,że nasza trasa omija te góry , bo jadąc A81 to hmm norma była by podejrzewam z 3-4 litry wyższa. Pochodziłem po parkingu , stało kilku Polaków ,ale firany zasłonięte więc nie zaczepiałem , zrobiłem po bułce i czekałem na koniec pauzy .
Ruszyliśmy dalej koło 8:15 , na A93 nie ma zakazu więc śmiało można było jechać . Wyjechaliśmy za Słowakami bodajże , ale pierwszy podjazd i zostali w tyle , my natomiast doszliśmy w krótkim czasie kierowcę EPO Transu , który zjeżdżał na pauzę 3 km wcześniej . Jak widać on robił równe 45 , albo szybciej się ustawił na parkingu , bo cały czas jechaliśmy za nim od połowy drogi do Norymbergi . Do A93 dojechaliśmy i tutaj już Tychowianin pojechał prosto na Czechy , bo jemu to nawet lepiej tędy lecieć . My za jakimś 7.5 tonowym wjechaliśmy an górę i ciśniemy przed Siebie . Ruch mały , Polaków nie widać , no cóż , pomyśleliśmy sobie ,że nie każdemu zostało czasu pracy , biedni ! Od czasu do czasu pokrapywało , ja w tym wypadku byłem zmuszony coś jeść ,aby nie zasnąć , znowu lodówka cały czas wysunięta i co chwilę coś się wyciągało. Widziałem ,że ojca to wkurzało ,ale nie miałem zamiaru spać
. Zaczęliśmy się zastanawiać dlaczego Niemcy tak nas nie lubią i blokują nam jedyny powrót ze Szwajcarii od Bazylei i Thayngen , Waldshut Tiengen itp ... Wątpię ,aby ktoś widział w sens oprócz nas objeżdżanie A9 dookoła ,żeby wrócić do domu
. Szło dobrze , już tak nie pędziliśmy na odcięciu , tylko spokojnie ojciec regulował nogą prędkość , bo ambitny chciał zejść do 26 litrów :E Do Hofu dojechaliśmy gdzieś chyba o 9:30 i wjechaliśmy na szlak którym zazwyczaj się jedzie do kraju . Tutaj obserwując Rasthofy już było pełno Polaków , przechadzających się bez użytecznie po parkingu dla zabicia nudy . My mieliśmy jeszcze do 11 trochę jazdy , więc planowaliśmy dojechać do parkingu za Chemnitz kawałek , tak żeby stanąć przed zakazaną autostradą ... odcinek może 30 km ,ale jest zakaz i lipa . Na tych zjazdach i podjazdach dogonił nas szalony niemiec mercedesem , tandem ! Co on nie wyprawiał przed nami , to przechodziło wszelkie pojęcie . Prawdopodobnie był naje*** w 3 dupy ,ale policji widać nie było . W końcu i my dolecieliśmy do Chemnitz , do 11 5 minut zostało , do stacji 4 km , założyłem się z ojcem ,że nie zdąrzymy w tym czasie się ustawić . Po 5 minutach i zawziętości ojca oczywiście przegrałem , jakimś cudem zanim wskoczyła 11 zgasił silnik . Ledwo stanąwszy rozmyślaliśmy czy iść spać czy nie . Stanęło jednak na zrobieniu śniadania , po dyskusji i sporach stanęło na zupie mlecznej . Szybka w przygotowaniu i napychająca , co nie idzie w parze z dobra . Po najedzeniu się i 90 minutach stania postanowiliśmy się kimnąć . Standardowo rzeczy na dół , zasłony rozciągnięte i poszliśmy spać .
Ja wstałem gdzieś po 16 ,albo to już 17 była . Ojciec kręcił się od godziny ,ale ja nie miałem zamiaru mu w tym pomagać . Zwlekłem się w końcu z łóżka i postanowiłem rozprostować kości , spotkałem Polskiego kierowcę , spytał czy jakichś filmów nie mam i tak się gadka nawinęła , trochę się porozmawiało . Czas leciał strasznie powoooli , nie było co robić . Ja czytałem gazety , ojciec rozwiązywał krzyżówki , a potem nawet złapał się za gazetę Trailer MAGAZINE , co mnie wprawiło w osłupienie , bo on czegoś takiego nie lubi czytać . Koło 18 postanowiłem naszykować bułki do jedzenia , oboje byliśmy głodni więc poszło 8 bułek w oka mgnieniu , te Lidlowskie , dobre tylko pierwszego dnia
. Nuda doskwierała ,więc postanowiliśmy wypucować kabinę , wzięliśmy po szmacie i czyściliśmy drzwi od środka , plastiki na zewnątrz itp . Ojciec nawet za tą kratownicę z przodu się zabrał , efekt był zaskakujący , całkiem inaczej to wyglądało . Potem dopiero ojciec powiedział ,że za to co robił spokojnie mógłby dostać 20 bodajże euro mandatu i pkt karny ( zgaduję bo nie pamiętam dokładnie ) . O 19:30 zadzwoniliśmy do domu , potem do nas szef i tak zleciało do 20 . A potem ? Jedna ciężarówka ruszyła przed nami , 3 minuty wcześniej , potem druga , trzecia i czwarta . Ojciec już się pieklił ,ale ruszyliśmy dopiero o 20:02 ,dwie minuty zapasu muszą być ! No i tutaj to już się od początku wkurzałem , bo z naszym ładunkiem wjeżdżać pod górki 70 na godzinę to lekka przesada . Zacząłem się nawet śmiać ,żeby redukcję robił ,bo nie podjedziemy . To pomogło , tato zrozumiał aluzję i wbił tempomat na 90 . Szło dobrze , jechaliśmy za Radomianinem który kilkanaście sekund przed nami opuścił parking , trzymał dobre tempo więc nie wyprzedzaliśmy go . Dogoniliśmy potem Volvo z JAS FBG , które jako pierwsze nasz parking opuściło . Po 21 się ściemniło całkiem , już konkretnie ,ale ja się trzymałem , dawno nocą nie jechałem wracając do domu tą trasą więc chciałem zobaczyć Drezno w nocy itp . Szło dobrze ,aż za bardzo i jak się okazało wykrakałem . Za Bautzen był wypadek , w kierunku Zgorzelca droga całkowicie zablokowana , objazd przez L'ó'bau czyt. Libau . Kierowca który przed nami jechał trochę się pogubił , stanął w końcu na środku prawie niemalże skrzyżowania , włączył awaryjne i pierdzielił . Korek za nim konkretny ,my też włączyliśmy nawigację . Zanim dolecieliśmy do granicy , Goerlitz , to trochę minęło . Straciliśmy jakieś 30 minut ,ale mówi się trudno . Ważne ,że nie możliwość objazdu była . Granicę przekroczyliśmy koło 11 , do domu 150 km , 2 h jazdy . Tutaj to nic się nie działo , ustawiliśmy Zetkę i cieliśmy na odcięciu . Na Legnickim Polu ciekawi czy upuści na tempomacie na tej górze niestety upuściło do 87 , czyli jednak słaby silnik w dafie jest . Zjechaliśmy na zjeździe Jarosław i jakaś tam druga wioska . Tutaj wertepami do domu już , punktualnie 00:20 byliśmy pod domem . Ja od razu zabrałem pare rzeczy i pod prysznic !!!
Koniec tejże trasy
Dziękuję za uwagę
)