Dziś mam zagadkę, komu się uda rozwiązać stawiam piwo no i będę wdzięczny za pomoc
Mianowicie jakieś 15-20 tys km temu robiłem przednie hamulce w przyczepie, okładziny i toczenie bębnów, do tego nowe grzechotki ręczne.
Dziennie robię ok 500km z czego połowa na pusto, tonaż z ładunkiem 34-38 t. Jakieś 30km robię po górach dokładnie Żywiec-Sucha B., a reszta trasy już normalne drogi nizinne. Bardzo często sprawdzałem czy bębny nie są za gorące, czy się nie palą, zawsze było ok. Skoki były wręcz za duże, kilka dni temu byłem na rejestracji przyczepy i musiałem hamulce podkręcać bo były za słabe, więc raczej się nie spaliły.
A cały problem tkwi w tym że po tych niecałych 20 tys. okazało się że już nie mam okładzin, co może być powodem tak szybkiego ich znikania. Przy okazji dodam, że w aucie na przedniej osi, oczywiście tarczówki, nowe klocki mam od 80 tys. km i jeszcze mi zostało z 30%