Cytuj:
Bez obrazy dla Pań, ale wiele z nich nie radzi sobie z dobrym prowadzeniem osobówki, chociaż oczywiście są wyjątki, które znam)
Z prowadzeniem nie radzi sobie ten kto mało jeździ. A większość z tych źle jeżdżących jeździ kiepsko nie dlatego, że nie są w stanie się tego nauczyć, tylko dla tego, że po prostu mało jeżdżą i nie mają szans na wytrenowanie odpowiednich umiejętności. Zobacz sobie jak to wygląda w większości polskich rodzin - 1 samochód, jeśli jedzie małżeństwo, to na 99% prowadzi mężczyzna. Kobieta wsiada za kierownicę ewentualnie gdy mężczyzna jest po kielichu itp. Jeśli ma swój samochód to dojeżdża najwyżej do pracy czy na zakupy, w każdą inną trasę, czy to do cioci na imieniny, czy tym bardziej na wakacje jedzie na fotelu pasażera. Takie, powiedział bym, uwarunkowanie społeczne. Dajcie swoim kobietom jeździć, to się nauczą. Trening czyni mistrza, nie ma co wymyślać jakiś bzdurnych argumentów o innej budowie mózgu itp, prowadzenie samochodu to nie pilotowanie promu kosmicznego i nie wymaga jakichś fenomenalnych, niespotykanych powszechnie umiejętności. Mój ojciec (wcale nie dziadek w podeszłym wieku) od ładnych paru lat nie ma samochodu i nie jeździ, efekt jest taki, że dziś boję się dać mu samochód, mimo że pamiętam go jeżdżącego sprawnie i bez problemów cofającego ciągnikiem z 2 przyczepami. A teraz jak mu się przydarzy wsiąść do auta raz na parę miesięcy to jedzie nie pewnie, nerwowo, nie zauważa znaków, mota się, zalicza studzienki itp - typowe grzechy przysłowiowej baby za kółkiem. Po prostu zanikły u niego nie trenowane i nie podtrzymywane na odpowiednim poziomie umiejętności. I tyle, nie ma się tu czego doszukiwać, zacznie znowu stale jeździć to wróci do formy.
Cytuj:
twierdziłem, że kobieta ma inaczej zbudowany mózg, ale nie twierdziłem, że sobie nie poradzi. Gdyby sobie nie radziły to by nie jeździły te nieliczne przypadki. Tylko powtarzam- te nieliczne przypadki to wyjątki. Facetów możesz wziąć z łapanki i prawie każdego nauczyć jeździć. Ci, których nie nauczysz to wyjątki. Z kobietami jest zgoła odwrotnie: te które jeżdżą to wyjątki, bo większość się boi
Facetów w szkołach, przedszkolach, szpitalach, urzędach, sklepach, pracowniach krawieckich i wielu innych miejscach również nie widuje się często - idąc twoim tokiem rozumowania można dojść do wniosku, że nie pracują tam, bo się do tego nie nadają, a ci nieliczni to jakieś fenomeny, albo mają w sobie coś z kobiety. Uważasz, że facet nie odróżnił by pora od selera, i dla tego idąc do warzywniaka po pietruszkę obsługuje Cię mniej lub bardziej (nie) miła pani? Po prostu z różnych względów (tradycyjnych, uwarunkowań społecznych itp) są zawody mniej lub bardziej sfeminizowane (lub odwrotnie), ale to nie znaczy, że druga płeć się w nich nie sprawdzi. Czy to, że w szkołach ogromna większość nauczycieli to kobiety, oznacza, że mężczyźni, oprócz nielicznych wyjątków, się do tego nie nadają? Wręcz przeciwnie, dużą część z tych nielicznych facetów którzy mnie uczyli oceniam po latach jako świetnych pedagogów. Czy powinno się im zabronić pracy w szkole, czy w inny sposób szykanować, bo to kobiecy zawód? Nie, po prostu z różnych względów większości mężczyzn do tego nie ciągnie i szukają sobie innego zajęcia, ale ci, których taka praca interesuje mają takie same szanse na bycie dobrymi w swoich zawodach jak kobiety. Mnie nie ciągnie szycia, więc nie zostałem krawcem, ale nie widzę powodu żeby np mój sąsiad nim nie był jeśli go to kręci i interesuje, chociaż to podobno damskie zajęcie. I taka sama sytuacja jest z kobietami za kółkiem, większość się tam nie pcha bo ich to w ogóle nie interesuje, wolą np ciuszki więc zostają krawcowymi itp, ale nie ma przeciwwskazań, żeby te zainteresowane nie mogły się sprawdzić. Zawód kierowcy kiedyś nie bez przyczyny był uznawany za męski, ale czasy Krazów bez wspomagania,wymienianych samodzielnie opon dętkowych itp dawno minęły, siła fizyczna przestała być argumentem za przydatnością do tego zawodu. Tym samym panie jak najbardziej mogą próbować swoich sił za kółkiem ciężarówki, jedne będą się nadawać a inne nie - dokładnie tak samo jak z facetami. Pozostał tylko opór w niektórych męskich głowach i ich urażona ambicja i często przerośnięte ego.
Cytuj:
Wydaję mi się, że prócz problemu czy kobieta poradzi sobie w tym zawodzie, jest też problem postrzegania kobiet przez mężczyzn.
Jednych kręcą dziewczyny, które tak samo jak oni potrafią iść do garażu na kilka godzin, brudzić się w smarach i olejach, albo takie, które jeżdżą w trasy i radzą sobie z różnymi defektami tego typu pracy. Natomiast inni po "brudnej" pracy wolą zobaczyć w domu dziewczynę/żonę czystą, kobiecą i delikatną. Jest to kwestia gustu i nie powinna podlegać ocenie.
Sugerujesz, że jeśli kobieta wykonuje pracę kierowcy, to na bank jest babochłopem, goli wąsy i się nie myje, a jak otworzy usta to tylko po to, żeby puścić wiązankę? Zdziwił byś się. Na załadunkach spotykam 2 dziewczyny prowadzące zestawy - cysterny z asfaltem, obie sympatyczne, drobne i zgrabne, jedna powiedział bym nawet filigranowa i bardzo ładna, nie jedna z naszych żon pozazdrościła by im obu figury, urody i kobiecości. Śmiesznie wyglądają w wielkich kaskach i za dużych rękawicach
Może i wąż do rozładunku asfaltu nie jest tak lekki jak ten do podlewania trawnika, ale jego przeniesienie kilka metrów na pewno nie jest niewykonalne nawet dla słabej i drobnej kobietki. Co do innych fizycznych czynności, takich jak choćby zmiana koła czy usunięcie drobnych awarii - tak jak pisał Cyryl, przeważnie wystarczy odrobina pomyślunku i sumienności (samodzielne, ręczne dokręcanie śrub). A jak nie wystarczy, to wiele firm ma wykupione coś takiego jak Assistance, poza tym kapeć czy awaria raczej nie przydarza się raz w tygodniu, więc nie widzę problemu. Upierdliwości na załadunkach to też nie problem, nie każdy jeździ na plandece bez firany i przerzuca kartony czy wory z ładunkiem ręcznie a potem biega z kilkunastoma pasami, są jeszcze cysterny, silosy, kontenery, chłodnie itd, gdzie takie atrakcje po prostu nie występują, wystarczy poszukać czegoś odpowiedniego. Oczywiście ogranicza się w ten sposób krąg potencjalnych pracodawców, ale nie jest to nie do przeskoczenia.