Cytuj:
w każdym miejscu i w każdej profesji znajdą się ludzie gorzej lub źle wykonujący swoją pracę, ale twierdzenie że wszyscy kierowcy z jeżdżący pojazdami samowyładowczymi są złymi kierowcami jest mocno krzywdzące dla całej rzeszy dobrze wykonujących swoją pracę.
Jest krzywdzące, jak w każdym stereotypie, choćby o tym kapeluszniku w małym aucie czy młodym w bmw e36. Jednak w tym wypadku wezmę w obronę kolegę 'bombla'. Dlaczego niedzielnym kierowcą nazywać tylko tego, który jedzie przesadnie zachowawczo? Przecież to także nazwa dla tych bezmyślnych.
Z góry uprzedzam, poniższy tekst nie dotyczy wszystkich 'wywrotkarzy', lecz specyficznej, przykre że sporej grupy. Wszyscy wiemy jak jest: z racji tego, że kierowcy pojazdów samowyładowczych mają najczęściej płacone od tony (cśś), nie trudno się domyślić że gnają na złamanie karku dla zysku - podobnie rzecz się ma przecież odnośnie stawki za kilometr. Różnica jest taka, że wanniarzy nie trzyma w ryzach wizja rozwalonego ładunku, przewróconych palet i innych kłopotów z towarem. Jak więc jeżdżą? Wystarczy pojeździć chwilę tam, gdzie prowadzą szlaki budowy autostrad. Notoryczna jazda środkiem (niech inni zjeżdżają), ścinanie zakrętów przy dużych prędkościach, zajeżdżanie drogi, bezmyślnie wyprzedzanie gdzie popadnie lub co lepsze - popędzanie wszystkich innych uczestników ruchu. Przykre ale prawdziwe. I racja, często na kontraktach jeżdżą doświadczeni kierowcy z międzynarodówki, którzy chcą zarobić równie wiele na miejscu.
Tym bardziej taka kultura jazdy zaskakuje. Dlatego są dla mnie niedzielnymi.