Tak czytam Wasze opisy i przypomina mi to mój początkowy zapał do pomagania ludziom we wszelakich przypadkach awarii na drodze, z holowaniem włącznie.
Niestety masa ludzi jest chamska, lub ciężko zdziwiona, że ktoś się zatrzymał, jak nie prosili i poza burknięciem ciężko usłyszeć choćby podziękowania, ze się zatrzymałem.
Z holowaniem jest różnie.
Mam na koncie trochę takich akcji, ale ogólnie szkoda auta, a z kasowaniem różnie bywa.
Czasami składam propozycję, że holuje za 5 dych, co może nie jest w pełni "duszpasterskie", ale chyba lepsze to niż laweta za 300 zł. Miałem jednak taką sytuacje, że na koniec sie okazało, że gościu nie ma przy sobie i odda przy wypłacie. Wziął numer tel i oczywiście się nie odezwał.
Miałem też taką sytuację, że w ciągu godziny w całkowicie dwóch różnych miejscach, pomagałem dwóm różnym grupom ludzi wymieniać koło w samochodzie. W pierwszym przypadku byli to starsi ludzie, którzy złapali gumę na podjeździe w samym centrum miasta skutecznie tamując ruch. Byłem w szoku bo poza mną, do pomocy wzięli się też przechodnie. Dziadkowie dali chyba każdemu po dysze:)
Pół godziny później pod jednym z centrów handlowych przy samochodzie stał chłopak z dziewczyną i ostro płakali nad rozlany... nad przebitą oponą.
Pomogłem gościowi, który był zachwycony moją pomocą jakbym był mechanikiem cudotwórcą, a wykonywałem czynność, która mogłaby się udać nawet jego dziewczynie
Gość na koniec tak dziękował, że zaproponował spotkanie przy piwie w ramach podziękowania. Przy czym panna mu wtórowała. Oczywiście na obietnicach się skończyło, telefon nie zadzwonił
Także przypadki bywają różne, a najróżniejsze sytuacje odebrały mi zapał do niesienia pomocy, poza tym niestety jestem przekonany, że kiedy ja będę miał awarię, to nikt się nie zatrzyma.
Odnośnie brania pasażerów, bo o tym jest ten temat nie dziwię się, że są osoby, które nie chcą tego robić. Pomijam już sytuacje autostopowiczów przypadkowych. Jestem w pewnym sensie w stanie zrozumieć, że kierowca w ciasnej kabinie ma swoje M1, swój bałagan, który niekoniecznie chce prezentować obcej osobie, która "umili" mu kilkugodzinną lub więcej jazdę, swoją niekoniecznie ciekawą osobą.
Jak często kierowcy dużych stają w takiej potrzebie - nie wiem. Jeśli jest to zjawiskowo masowe, wówczas faktycznie wypadałoby brać pasażerów, skoro oczekujemy od innych takiej pomocy.
Do prywatnego, czy też służbowego wozu autostopowiczów nie biorę, dlatego, że sam nigdy z takiej opcji nie skorzystałem i korzystać nie zamierzam. O przypadkach głośnych w mediach typu "zabrał autostopowiczów, a ci go okradli i pobili" nawet nie wspominam, a niestety są na porządku dziennym.