Jako, że ktoś ten temat podbił, to postanowiłem coś dorzucić od siebie.
1. Jazda na stopa.
No więc, na stopa jeżdżę rzadko. Ale czasem z kolegami sobie wracamy ze szkoły stopem, jeśli musimy dłużej czekać na autobus.
Do pokonania kosmiczny odcinek 8 km, więc czasem prędzej dojdziemy do domu z buta niż ktoś się zatrzyma.
Ale czasem się przejedziemy..
2. Zabieranie autostopowiczów.
No tutaj mam trochę więcej do powiedzenia, jednak ojciec rzadko decyduje się kogoś zabierać ze sobą.
Po prostu taki jest. Ale kilka tygodni temu, tankowaliśmy na Orlenie w Siewierzu, no i ojciec poszedł już zapłacić a do mnie podbija taki koleś i z iście śląskim akcentem pyta mnie, czy nie zabierzemy jego i jego kumpla do Katowic.
No to mówię, że jedziemy na Katowice, ale weźmiemy tylko jednego. Ale i tak ostateczna decyzja należy do taty, więc musimy na niego poczekać. No to tato wrócił, zgodził się. Kolesie przy okazji pokłócili się, kto ma jechać ze względu na jedno miejsce, ostatecznie wsiadł ten, który pytał - tamten młodszy został i łapał dalej.
Koleś okazał się miły, trochę poopowiadał ile Fordów w swoim życiu przerobił, przeprosił, że sączy piwko, 'ale to z nerwów', bo praktycznie codziennie jeździ stopem i przeważnie w przeciągu 10 minut łapie ciężarówkę a tamtego dnia (sobota) od 5 godzin nic. A leciał na pociąg do Katowic i do Krakowa.
Kiedyś na powrocie z Woodstocku, też zdecydowaliśmy się zabrać autostopowicza. Mianowicie był korek, on zapytał czy go podrzucimy do Legnicy (prawie pod sam dom dojechał, bo po drodze było
). No, ale musiał skoczyć po bagaże gdzieś na jakieś podwórko, gdzie je zostawił za zgodą właściciela. No i zanim wrócił z tymi bagażami, nagle cudownym sposobem miasto się odkorkowało! Szkoda chłopaka, no ale nawet nie było jak stanąć.
Jednak dziwnym trafem spotkaliśmy go przed Zieloną Górą.
Tak więc w przyrodzie nic nie ginie, i skoro mu obiecaliśmy, to go zawieziemy.
Tak więc wsiadł koło Zielonej, my go przeprosiliśmy, i wysadziliśmy go w Legnicy.