Godzina 04:30 Wyjazd z bazy kierunek Dania Helsingor port .
Ehh... nie ma to jak trasa , sprzyjające warunki pogodowe , mały ruch. Nie pozostaje nic innego jak ruszać w droge. Pierwsze kilometry bez problemów , kilka przejazdów kolejowych również i na reszcie rondo którego niestety nie dało sie pominąć.Jakoś przejechaliśmy but w podłogę i lecimy dalej.
Mija 14 jesteśmy już w Szwecji , przeprawa promowa przeszła bez problemów co było dziwne na szczęście płynęliśmy w "piwnicy". SZybki wyjazd z promu i gaz dalej , ale dobre nowiny szybko minęły , niestety trzeba było gnać przez miasto więc szło to mozolnie ale ważne że szło i skrzyżowanie i inne dziwne rzeczy nie sprawiały problemów. Po godzinie minęliśmy miasto i zaczęła się obwodnica na którą się jakoś dostaliśmy nadrabiając pare kilometrów. i mogliśmy rozwinąć żagle .
Godzina 16:30 jak wolno szło w mieście tak na obwodnicy nie było problemów sporadycznie ktoś śmignął osobówką co 15 minut , Zaczynało się ściemniać , słońce zachodziło ale coś się działo na horyzoncie pojawił się z początku niezidentyfikowany środek transportu z racji mnogiej ilości punktów świetlnych i to wszystko się zlewało . Im krótszy był dystans tym bardziej było wiadomo że to jakiś skandynawski zestaw o zwiększonej długości . Ale nie to było zmartwieniem ponieważ obwodnica zaczynała się zwężać do jednopasmówki , w sumie do drogi jednokierunkowej bo było strasznie wąsko aby 2 auta się spokojnie minęły . Konsultacja z pilotem jaka sytuacja ale nawet na upartego by nie przejechał bo koła łapały luźny żwir , wszystko spowodowane robotami drogowymi więc zjechaliśmy na jako taką zatoczkę i poczekaliśmy chwilę i zaczęliśmy wywoływać na CB aby ograniczyć prędkość z racji na nasz szeroki ładunek lub też dał nam pierwszeństwo . Po 3 nieudanych próbach poskutkowało , jakiś znajomy głos odezwał się , troche ciężko było skojarzyć osobę z głosem ale okazało się że to był Patryk leciał do portu skąd my wyruszyliśmy . Po jakimś czasie przypomniałem sobie że dzień wcześniej dzwonił że będzie się gdzieś w tamtych stronach kręcił. Próbując zagaić rozmowe i co nieco się dowiedzieć chwile złapałem go na drodze i pogadaliśmy ale nie przeginajmy na środku drogi auto zatrzymać tylko po to aby się przywitać . Patryk przypomniał sobie że kilometr za robotami w strone Stockholmu jest parking i spokojnie się pomieścimy więc zrobiłem troche miejsca aby nawrócił , ciasno było ale jakoś dał radę . Poprowadził mnie objazdem z betonowych płyt było wąsko ale twardo
NA parkingu byliśmy coś po 18. Pogadaliśmy , o robocie , o życiu jak tam komu sie powodzi, niestety bar był zamknięty więc o gorącej kawie i jakimś ciepłym posiłku można było zapomnieć. Ale jakoś sobie poradziliśmy , patryk wyciągną z auta dwie fanty i , kilka paczek chipsów nieznanej mi nazwy . Dowiedziałem się informacji które mnie nurtowały dotyczące faktu poruszania się tak długim zestawem po Polsce. Patryk akurat leciał tylko po reszte rupieci które nie zostały zabrane podczas przeprowadzki do Stockholmu gidze obecnie mieszka i pracuje tam w jednej z firm, ale jakoś się dogadał z szefem że załatwił mu ładunek powrotny do Szwecji żeby nie jechać z powrotem prawie na pusto . I tak na rozmowach nam zleciało do 21 było ciemno , na niebie pełno gwiazd, ale niestety trzeba było się zbierać . Patryk leciał na ostatni prom odpływający z Helsingborgu do Helsingoru w Danii o 00:00 więc trzeba było się sprężać, ja dokończyłem pauze i ruszyłem dalej w stronę Stockholmu