K**wa o czym Wy w ogóle rozmawiacie?
Serwis i przeglądy w Jeczlu? Z miła chęcią udałbym się do ASO, gdyby takowe było.
Co wy porównujecie? (drodzy patrioci motoryzacyjni) - Jelcza możecie porównać wyposażeniowo i konstrukcyjnie co najwyżej do Mercedesa serii NG (i pozostałych modeli 6 zachodnich marek),który wchodził na rynek na początku lat '70. Zgadza się, z tamtych okresów pochodzą wszystkie "nowinki" techniczne Jelcza, które na siłe próbowały przetrwać 30lat. Szkoda tylko że do NG tylko lało się paliwo i jeździło milion-dwa bez remontu, a w Jelcza przy przebiegu góra 300tys. trzeba było budować od podstaw! Co z tego, że można go zrobić samemu? Wolę jechać do ASO, zostawić tysiaka i mieć na wszystko co zrobili zasraną gwarancję, która będzie tylko i wyłącznie ich problemem, gdy coś się zepsuje.
Jelcz wyjeżdżając z fabryki nadawał się do powtórnego przeglądu, nie oszukujmy się, tak było, potwierdzi to większość starych drajwerów.
Niby dlaczego w PEKAESie (tak tym z Błonia, nie PKSie) Jelcze jeździły tak krótko? Bo tam gdzie Szwedkie Volvo szło jak przecinak, Jelcz 316 ze swoimi 240 mustangami pocił się bardziej niż kierowca. Mowa np. o Alpach we Włoszech... Przykre, ale prawdziwe. Jeśli któryś patriota potrzebuje, mogę zostawić namiar na kierowcę PEKAESU, który właśnie od Jelcza tam zaczynał...
Nikt nie twierdzi, że Jelcz to śmieć, bo to kawał naszej historii motoryzacji, Jelcz serii 300 nie wymarł do dziś i to najlepszy przykład tego, że się sprawdzał tam gdzie był potrzebny. Ale nie ma co porównywać przestarzałych komunistycznych konstrukcji do pojazdów producentów zachodnich, którzy w latach późnych siedemdziesiątych oferowali nam systemy i wyposażenie, którym Jelcz próbował klientów rozpieszczać w latach dziewięćdziesiątych. No zejdźmy na ziemię....
Jelenie to dobre wozy wokół komina i jak ktoś ma zaplecze naprawcze to rzeczywiście może nie być różnicy czy wozi swój wungiel Jelczem czy Scanią, ale na litość, nie każcie ludziom do Madrytu jechać Jeleniem, bo tak nakazuje duch patrioty polskiego...
Jelcz był i pozostanie pojazdem dla majsterkowiczów z lekką nutką niewiadomej - nie wiesz, czy zepsuje się raz, czy tym razem uda się dojechać bez awarii, czy po 100tys. pójdzie sprzęgło, itd. itp. Jak ktoś lubi grzebać w mechanice - proszę bardzo, ale w świecie transportu XXI wieku niestety ale na Jelcza w obecnej postaci nie ma już miejsca, żaden szanujący się przedsiębiorca nie może sobie pozwolić na taki sprzęt. Bo cieżąrówka to nie tylko cena, ale głównie warunki serwisowe, (o niezawodności nie wspomnę) i warunki ekonomiczne jego eksploatacji w skład których wchodzą: ceny części, spalanie, ubezpieczenie, opłaty drogowe (norma emisji spalin) itd.
Patriotyzm patriotyzmem, ale przestańmy bujać w obłokach. Jelcz był dobry na wielkie budowy socjalizmu, gdzie robił przez kilka dobrych miesięcy bez przerwy, a później go przetapiano na nowego....