Strona 1 z 1 [ Posty: 13 ]
Autor
Wiadomość
Tytuł: Wasze początki
Post Wysłano: 29 sie 2013, 19:55
Awatar użytkownika

Moderator

Offline

Offline

Moderator

Awatar użytkownika


Rejestracja: 22 lut 2009, 18:30
Posty: 1756
GG: 1
Lokalizacja: Częstochowa SC

Wpadłem na pomysł źeby załoźyć taki temat aby w nim opowiedziały o swoich początkach kierowcy z naszego forum.Na czym zaczynaliście i co Wam sprawiało na początku najwięcej problemów ? Myśle źe mógłby z tego wyniknąć bardzo ciekawy temat


Post Wysłano: 30 sie 2013, 10:07
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 20 gru 2010, 20:11
Posty: 156
Samochód: Tandem
Lokalizacja: Chełmo/Radomsko

chyba już były takie tematy... opcja szukaj.

_________________
Za bezpieczny...


Post Wysłano: 30 sie 2013, 15:33
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 13 maja 2006, 16:31
Posty: 256
GG: 3902780
Samochód: FH Erło 5
Lokalizacja: Szczecin

Póki nie zakmnięte, to może ja tylko wyrzuce z siebie swój burzliwy początek, jako że dzisiaj pożegnałem się na parę miesięcy z trokerką. W połowie lipca odebrałem kartonik C+E, wcześniej miesiąc jeździłem solówką po okolicy. Poszedłem do największej firmy w mieście, powiedzieli: OK. Jakieś przyuczenie, coś? Ktoś coś ci tam pokaże. Koniec końców wylądowałem sam w ciągniku, pomogli mi się spiąć i pojechałem na załadunek. Mój pierwszy w życiu, zszedł mi ok. 2h. Głupia pulpa papierowa, celuloza ale dla kogoś kto nigdy nie trzymał pasa w ręku to było wyzwanie. W każdym razie udało się spiąć i za po weekendzie miałem ruszyć na europę. Mówili, że ktoś poczeka, będziecie jechać na dwa auta, itp itd. Wylądowałem oczywiście w ciemnej dupie, czyt. przyszedłem do pracy, nikogo nie było, więc odpaliłem auto i pojechałem na Niemcy. Wszystko szło dobrze dopóki nie posłuchałem się nawigacji która do ringu Berlina prowadziła mnie landem, a poźniej poprosiła grzecznie abym skręcił na prom osobowy na Elbie. Jako człowiek kompletnie zielony, mający 40t zestaw, miałem pełne gacie przez pierwszy cały tydzień. Odetchnąłem, zjadłem coś normalnego dopiero stając na weekend we Włoszech, do których też sam dojechałem i nikt mi w niczym nie pomagał - oprócz szczęścia, rozumu i chłodnej głowy. Dostałem jelcza 105.410 z najbardziej chyba roz##### naczepą w firmie. 3 dnia w pracy, pod Brennero zagotowała mi się woda, o dziwo przysłali serwis i pojechałem na czyszczenie chłodnicy. Zjeżdżająć na wspomiany prom i zawracając na drodze szerokości jednego sam. osobowego naczepa zakopała mi się w błocie, nogi wryły się w asfalt. Później we włoszech zewsząd atakowały mnie nieopisane wiadukty, wzniesienia, gdzie jelcza trzeba było redukować do dolnej skrzyni, bo ciągle 24t na plecach. Duuużo podsumowując, podliczyłem sobie, że przez 30 dni pracy miałem 24 dni przygód - w sensie, że pozostałe 6 dni zajmowałem się jazdą, spaniem, czekaniem, odpoczynkiem, po prostu nic się nie działo oprócz połykania kilometrów. A tak dzień w dzień coś. Od wspomianych przygód, przez rozpinającą się szmatę w naczepie, zacinające się pasy, spadające drzwi które zamykać trzeba było wózkiem, policje i granice, na kaskaderskim spinaniu ładunku kończąc (mam tu na myśli tartaki, huty, drabiny, deszcz i 40C słońce, do wyboru do koloru). Wiedziałem na co się piszę, dostałem mega szkołę życia i po takim skoku na głęboką wodę mogę już mi trokerka nie straszna. Przeżyłem, dojechałem spowrotem, nie przegiąłem tacha, nie rozbiłem auta, żyję, mam się dobrze, choć siwych włosów przybyło.



A co sprawiało najwięcej problemów? Wszystko co zostawiłęm w domu. Pierwsze 2 tyg to było mega psychiczne wyzwanie. Może gdybym pojechał z kimś to inaczej by to wyglądało. Ale że rzucony zostałem sam, beż żadnej pomocy miałem naprawdę pełną głowę. Wszytkie trudności techniczne i manualne zostały mniej lub więcej ogarnięte do końca pierwszego tygodnia pracy, wszystko to można przeskoczyć. Ale najgorzej z tym co siedzi w środku, totalnie zmieniłem swój pogląd na tą pracę.

Jeśli miałem jakieś problemy, pytałem, jeśli nie mogłem sobie z czymś poradzić, prosiłem o pomoc i zawsze tą pomoc otrzymałem (no w sumie to nie, bo raz niemiec nie chciał mi pożyczyć miotły do wysprzątania naczepy :twisted: - czekał więc aż ją sobie przedmucham powietrzem z firmy, hue hue). Nie chce tu wychodzić na jakiekogś nie wiadomo kogo, ale każdy kierowca, (szukałem towarzystwa głownie ogarniętych, porządnych ludzi a nie akademii parkingowej z wąsami i bez zębów) robił wielkie oczy, kiedy sprzedawałem mu swoją historię, bo co rusz pytałem kogoś o coś, od informacji nt zakazów zaczynając, na prośbach o pomoc z naczepą kończąc. Kazdy zgodnie przyznawał, że co to za firma krzak, która świeżego kierowce wywala na 2tygodnie na Europę. Pal diabli kierowcę, ale czy nie szkoda było im sprzętu?! A co by było gdybym był debilem i nie potafiłbym używać retardera albo wchodził na ronda z 50kmh na blacie... Szkoda gadać. Mimo wszystko, ujmując to poetycko, cała ta moja kupa w gaciach walona nie przerwanie od pierwszych kilometrów stopniowo zaczęła gdzieś uciekać nogawką i było coraz lżej, czułem się coraz pewniej. Oczywiście do momentu, w którym nastąpiła kolejna przygoda, czyt: nadszedł kolejny dzień... ;) Co nie zabije to wzmacnia, przekonałem się o tym do szpiku kości.

Rady dla nowych, tak na gorąco: Nie bać się pytać, trzeźwo myśleć, znać SWOJE granice, szanować siebie (nie pracę), unikać buractwa i powinno być dobrze. Mi się udało, nie powiem że się podobało. Marzyłem o tej robocie całe życie, ostatnie pół roku stałem na głowie żeby ogarnąć biurokrację i pozałatwiać prawko i KW na czas. Ma to swoje piękne momenty, ale tych ciemniejszych stron jest chyba zdecydowanie więcej. Dzisiaj zrezygnowałem z jazdy, bo musze dokończyć studia. I najgorsze jest to, że już mi tego cholernie brakuje...

_________________
Dokładnie kolego, tak jak mówisz!


Post Wysłano: 30 sie 2013, 18:35
Awatar użytkownika

Moderator

Offline

Offline

Moderator

Awatar użytkownika


Rejestracja: 22 lut 2009, 18:30
Posty: 1756
GG: 1
Lokalizacja: Częstochowa SC

No kenji to miałeś naprawde chrzest bojowy.
Czasami takie sytuacje dobijają i ma się chęć to wszystko w cholere zostawić.
Ale z reguły jest tak źe bardzo szybko to przechodzi i nie wyobraźasz sobie jakbyś mogł robić coś innego


Post Wysłano: 01 wrz 2013, 20:03
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 13 lut 2007, 20:39
Posty: 2088
GG: 1
Samochód: R420
Lokalizacja: Bielsko-Biała

U mnie przygoda zaczęła się rok temu, gdzie po jakichś dwóch latach niejeżdżania dużym (od kursu) pojechałem w podwójnej po znajomości na kilka dni. Strzał na Niemcy, ze dwa przerzuty i ładunek powrotny. Jednak trzymać lejce na autostradzie każdy głupi potrafi, nic więcej mnie nie interesowało bo od myślenia był pierwszy kierowca:)

Na poważniej zaczęło się w maju tego roku, znalazłem ogłoszenie, gdzie szukano na weekendy, czyli coś dla mnie bo pracuje na etacie, a nie chciałem się decydować na pójście na całość i nadal nie wiem czy się zdecyduje. Jeden strzał z szefem zestawem po ładunki do marketów, nauka Scaniowskiej skrzyni (ciężko przestawić mózg na inny układ biegów) no i do tego skomplikowana biurokracja, zwyczaje na magazynie centralnym, nauka jazdy elektrycznym paleciakiem z paletami typu wieża eiffel'a na wietrze.... Nauka obsługi skanera, tak żeby się po trzech godzinach nie okazało, że się nie zgadza i trzeba całe auto rozładować :lol: Szarpanie się z naczepą, w której trzeba umiejętnie napiąć pasy na krzyż na jej końcu, aby dało się drzwi zamknąć :lol: i już można jechać w trasę najczęściej w nieznane miejsca, ale tu aby się nigdzie nie władować pod zakaz pomagało CB i odpowiednia automapa.

W każdym razie z szefem wiadomo - ujdzie. Drugi raz było już samemu i nie ukrywam pierwsze 200 km samemu, do tego na pusto powodowało zadowolenie, że postawiło się na swoim. U celu już nie było tak kolorowo, pierwsze cofanie do rampy, czyli jak to zrobić, aby jeszcze zestawy obok się zmieściły :lol: No i załaduj sobie sam 33 palety, tak żeby się nie rozpieprzyły już w drodze na naczepę... Oczywiście na jakieś pierwsze cztery razy każdorazowo jedna paleta leciała na ziemię, czyli mniej więcej godzina dodatkowej roboty :lol: Potem zrzutki, czekanie od pół do kilku godzin na markecie, pomoc w rozładunku, czas pracy od startu do końca zawsze przekraczał 15 h i to nieraz grubo....

Potem jako, że uznałem iż to jest gruba przesadza za umiarkowane pieniądze, zacząłem odmawiać i znalazła się dużo lżejsza alternatywa za te same pieniądze u tego samego przewoźnika, ale że miało być o początkach to nie będę już o tym pisał...
Teraz zostały tylko typowe niedogodności, czyli jeszcze nie widzę kasy na koncie za LIPIEC.

Trzeba mieć więc świadomość, że z wieloma rzeczami trzeba się w transporcie pogodzić, szczególnie u polskiego przewoźnika. Czyli nie zawsze w pełni sprawny sprzęt, przegięte tacho, namawianie do magnesu, magazynierzy - paniska, kasa zwykle nie na czas "bo przelewy nie przyszły". I tak dalej i tak dalej.. ale ja niczego nie żałuje, a czy zrobię następny krok - nie wiem. Przejście z etatu gdzie mam umiarkowane ale pewne pieniądze, zawsze na czas, gdzie pracuję po 8-10 godzin jeżdżąc mniejszym autem, mając dużą swobodę w tym co robię, auto służbowe pod domem, to pomimo nudy i rutyny i pewnych niedogodności, jest to jednak niebo a ziemia i trzeba się z tym liczyć. Jeśli ma się pójść na duże, rezygnując z podobnej pracy jak ja, trzeba mieć to dobrze przemyślane, bo jeśli będizesz nieustannie porównywać, to zawsze okaże się, że na miejscu bardziej się opłacało.

Jeśli mimo to chcesz zostać samotnikiem - truckerem to droga wolna.


Post Wysłano: 02 wrz 2013, 9:49
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 18 cze 2011, 9:39
Posty: 246
Lokalizacja: Warszawa

Cytuj:
Trzeba mieć więc świadomość, że z wieloma rzeczami trzeba się w transporcie pogodzić, szczególnie u polskiego przewoźnika. Czyli nie zawsze w pełni sprawny sprzęt, przegięte tacho, namawianie do magnesu, magazynierzy - paniska, kasa zwykle nie na czas "bo przelewy nie przyszły". I tak dalej i tak dalej..
Nie pisz takich rzeczy bo obrażasz innych. To, że nie zawsze jest w w stu procentach dobrze, zrozumiem. Ale że trzeba się godzić na takie rzeczy? NIE, wcale nie trzeba. To właśnie godząc się na takie traktowanie, sam przykładasz rękę do takiego stanu rzeczy. Sorry Marix że się uniosłem, ale nie lubię jak kierowcy tak mówią.


Post Wysłano: 02 wrz 2013, 12:36

Cytuj:
Cytuj:
Trzeba mieć więc świadomość, że z wieloma rzeczami trzeba się w transporcie pogodzić, szczególnie u polskiego przewoźnika. Czyli nie zawsze w pełni sprawny sprzęt, przegięte tacho, namawianie do magnesu, magazynierzy - paniska, kasa zwykle nie na czas "bo przelewy nie przyszły". I tak dalej i tak dalej..
Nie pisz takich rzeczy bo obrażasz innych. To, że nie zawsze jest w w stu procentach dobrze, zrozumiem. Ale że trzeba się godzić na takie rzeczy? NIE, wcale nie trzeba. To właśnie godząc się na takie traktowanie, sam przykładasz rękę do takiego stanu rzeczy. Sorry Marix że się uniosłem, ale nie lubię jak kierowcy tak mówią.

Wiesz, obaj macie trochę racji tylko fakt jest taki, że znalezienie pracy bez doświadczenia na dużym dość często wiąże się z słabymi pieniędzmi i j*baniem w d*pe ze strony szefostwa. Z młodego zawsze można wycisnąć dużo i za g*wniany pieniądz, dopóki nie przerobi roku czy dwóch lat to można nim brudy zamiatać bo jak się postawi to krótka piłka "albo robisz jak my chcemy albo wypie**** szukać roboty z pustym CV". Niestety taka jest prawda i wielu z nas (w tym i ja) się o tym przekonało.

Jeśli chodzi o początki pracy kierowcy to myślę, że najtrudniejsze jest w ogóle tą pracę znaleźć.


Post Wysłano: 02 wrz 2013, 13:14

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 01 maja 2012, 14:05
Posty: 263
GG: 0
Samochód: Mazda 626

Ostatnio miałem okazję prowadzić niesprawną ciężarówkę. Posiadała duży luuz na kierownicy około 10 cm, zbitą szybę. Szef tej firmy wiedział o tym, wolał żeby samochód tak jezdził do końca miesiąca, póki Policja nie weźmie dowodu z zbitą przednią szybę. Kierowca z którym jechałem na przyuczeniu powiedział kierowniczce że to on prowadził, bo nie chciał mi dać prowadzić w złym stanie ciężarówkę. Prawda była że to ja prowadziłem samochód, chciał przez to wymusić naprawę. Szefostwo nie przejmowało się stanem samochodu. Niektórzy pracodawcy przyjmują bez doświadczenia, pod warunkiem jak ta osoba podpisze lojalkę np. na dwa lata.


Post Wysłano: 02 wrz 2013, 13:36
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 18 cze 2011, 9:39
Posty: 246
Lokalizacja: Warszawa

Ja nie twierdzę że Marix nie ma racji. W rzeczy samej jest tak jak pisze, czyli niesprawne auta, naginanie tacho, magnesy, spóźnione wypłaty. Ale tak jest tylko wtedy, gdy na takie warunki sami się godzimy. Faktem jest też, że bardzo ciężko znaleźć dobrą pracę nie mając doświadczenia.
Ale trzeba wyjść z założenia, że jeżeli chcemy taką dobrą pracę mieć to trzeba szukać, szukać i jeszcze raz szukać! Nawet gdybyśmy mieli objechać wszystkie firmy w kraju. W dobrą pracę dostałem dopiero jak osobiście zacząłem rozwozić CV. Ale zanim wydrukowałem życiorys i zacząłem jeździć po biurach, to pół roku wysyłałem maile i czytałem ogłoszenia, a razem ze mną pewnie tysiące innych.
Najpierw "dostałem" pracę w dwóch firmach, ale było tak źle, że po paru dniach rezygnowałem. W trzeciej, też nie była to praca marzeń, chociaż wielu dla takiej dało by się pociąć. Nie poruszałem się niesprawnym autem, jedynie niewygodnym w trzytygodniowych wyjazdach. Nikt mnie nie zmuszał do łamania ustawy o czasie pracy, czasem samemu zdarzało mi się ją nagiąć żeby wrócić do domu na weekend i prosząc szefa o urlopówkę dostawałem, delikatnie mówiąc reprymendę. A że byłem młody i bez doświadczenia? Szefo powiedział że to dobrze bo nie mam złych nawyków, a jeżeli chodzi o kierowców z dużym stażem to też trafiają im się zdarzenia na drodze.
Może śmiesznie to zabrzmi, ale świat jest dokładnie taki, jaki chcemy żeby był. Jeżeli twierdzimy, że jest źle to podświadomie nie staramy się nic z tym zrobić tylko bierzemy od życia co los da, czyli ochłapy. Jeżeli jednak uważamy że naokoło jest kolorowo to staramy się zrobić wszystko, żeby tak właśnie było. Czasem kosztuje to dużo trudu i wysiłku, ale żeby coś osiągnąć to trzeba też coś od siebie dać, bo za darmo nie ma nic, a od siedzenia w domu, praca, zwłaszcza dobra, sama się nie znajdzie.


Post Wysłano: 02 wrz 2013, 17:11
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 13 lut 2007, 20:39
Posty: 2088
GG: 1
Samochód: R420
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Cytuj:
Ja nie twierdzę że Marix nie ma racji.
Ja nie twierdzę, że Ty nie masz racji i nie twierdzę, że nie jest to z winy samych kierowców. Twój sprzeciw nie jest jednak uzasadniony z uwagi na to, że napisałem iż na pracę w opisywanych przeze mnie warunkach po kilku razach przestałem się godzić, co paradoksalnie poskutkowało, że przydzielono mnie do innej roboty, a nie powiedziano bye bye.

Tylko, że jestem w tym odosobniony, bo spotkałem w transporcie marketowym mnóstwo kierowców i to wcale nie tylko młodych, którzy robią z siebie niewolników i godzą się na wszystko. Owszem, możemy roztrząsać ile procent winy jest po stronie spedycji, pracodawców, a na ile winni są sami kierowcy, ale z drugiej strony jakie to ma znaczenie?

Po prostu opisałem z grubsza warunki panujące w specyfice transportu w naszym kraju, aby liczyli się z nimi inni na forum, którzy jeszcze tego nie zaznali, a chcieliby. Kijem Wisły nie zawrócimy i ja Ty i dziesięciu innych szybko nic nie wskóra. Tutaj pomóc mogą tylko zmasowane kontrole.
Cytuj:
Wiesz, obaj macie trochę racji tylko fakt jest taki, że znalezienie pracy bez doświadczenia na dużym dość często wiąże się z słabymi pieniędzmi i j*baniem w d*pe ze strony szefostwa. Z młodego zawsze można wycisnąć dużo i za g*wniany pieniądz, dopóki nie przerobi roku czy dwóch lat to można nim brudy zamiatać bo jak się postawi to krótka piłka "albo robisz jak my chcemy albo wypie**** szukać roboty z pustym CV". Niestety taka jest prawda i wielu z nas (w tym i ja) się o tym przekonało.

Jeśli chodzi o początki pracy kierowcy to myślę, że najtrudniejsze jest w ogóle tą pracę znaleźć.
Tylko, że warunki pracy jakie przedstawiam próbujesz przypisać do "pierwszej pracy", ale problem w tym, ze dla wielu ludzi godzących się na jazdę 24 h/d przedpotopowymi wozami nie jest to wcale pierwsza praca i albo im to odpowiada, albo nie umieją/nie chce im się szukać lepszej pracy. Tak czy tak udowadniają, że się da, a skoro się da, to nie trzeba nic zmieniać..


Post Wysłano: 02 wrz 2013, 19:20
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 26 lut 2006, 19:03
Posty: 1152
GG: 13363123
Samochód: DAF
Lokalizacja: Żywiec

Ja zaczynałem na Starze 1142, największą trudność stanowiło to że hamulce działały tylko na tylną oś, na co mój zwierzchnik odpowiedział, że samochód jest w bardzo dobrym stanie tylko ja nie umiem jeździć, bo tylne koła są gorące. Pewien dyskomfort stanowiło też to że po 10 min. stania nie było wiatru w układzie, na co ww. pan mówił mi żebym tak nie gazował silnika, bo go szkoda. Ale ten samochód nauczył mnie naprawdę jeździć.

_________________
http://www.youtube.com/watch?v=JaABO0GSHvg

http://www.youtube.com/watch?v=eAfp3mZD ... ature=plcp


Post Wysłano: 02 wrz 2013, 19:52
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 02 maja 2007, 11:42
Posty: 394
Samochód: cokolwiek dadza

Ja zaczynalem (i w sumie nadal zaczynam), pierw na aucie do 3,5 t 8EP, potem na solowce 12 t-12 EP, a teraz 18t - 18 EP. Wiec jakiegos strasznego szoku nie przezylem. W sumie bez zadnego praktycznie przyuczenia, ale jesli chodzi o jazde ciezarowke to mysle ze fajnie by bylo troche z kims ogarnietym pojezdzic, co by to i owo podpowiedzial, tudziez skorygowal jakies bledy.


Post Wysłano: 02 wrz 2013, 21:19

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 24 wrz 2009, 10:09
Posty: 1137
GG: 0
Samochód: brak
Lokalizacja: KWI

Taki temat już był i nie będę tego samego przepisywał. Tutaj macie link : viewtopic.php?f=98&t=33742&start=20 . Ta dyskusja na temat znalezienia dobrej pracy, firmy w czasie kryzysu bez znajomości i szczęścia mija się z celem. Wielu kierowców (i nie tylko, w tym jednym zawodzie) boryka się z problemem znalezienia pracy, a następnie utrzymaniem zatrudnienia, stąd wychodzą takie patologie jak napisał Kolega Marix. Co w tym jest najgorsze że zaczynamy z patologi robić normalność. Do tematu dopiszę tylko tyle że w tym zawodzie są ważne dokumenty, sprawność techniczna pojazdu oraz skrytość (zero rozmów na temat ładunku) to są podstawowe elementy bezpieczeństwa dowozu ładunku. Pozdrawiam Wilk 09 8) .

_________________
Bo życie człowieka to ciągła droga. Wilk 09 8) .


Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Strona 1 z 1 [ Posty: 13 ]


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 13 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Przejdź do: