Autor
Wiadomość
Post Wysłano: 17 maja 2014, 21:05
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 02 sty 2012, 13:09
Posty: 1015
Samochód: słaby!

A gdzie mamy :lol:

_________________
Pilot szwedzkiego samolotu z uszkodzonym wirnikiem


Post Wysłano: 17 maja 2014, 21:40
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 24 lip 2009, 20:07
Posty: 162
GG: 7921806
Samochód: Mercedes Actros 1846

Moja w Nowym Jorku ;)


Post Wysłano: 19 maja 2014, 10:18
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 24 lip 2009, 20:07
Posty: 162
GG: 7921806
Samochód: Mercedes Actros 1846

Nadal koczuję w Turcji od rozładunku 61 godzina odpoczynku, zapowiadają że może załadują w ... środę?
Obrazek

Z nudów człowiek za robotę się bierze ;) Trzeba pozamiatac naczepkę... a TIR = This is Rock'n'Roll ;)

Obrazek
Pozdrawiam z Turcji ;)

Więcej o mojej Wędrówce ( Partyzantce) na

https://www.facebook.com/greg.spiryt


Post Wysłano: 20 maja 2014, 10:45
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 24 lip 2009, 20:07
Posty: 162
GG: 7921806
Samochód: Mercedes Actros 1846

Kolejny, chyba piąty dzień czekamy na załadunek. Trochę już się nudzi, już by pokręcił kółkami. Przed nami jeszcze trochę kilometrów, zanim wrócimy do domu... chociaż. Jak nikt nie czeka to i wracać się nie chce ...
Obrazek

Pozdrawiam
Obrazek


Więcej na https://www.facebook.com/greg.spiryt

Zapraszam


Post Wysłano: 21 maja 2014, 8:42
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 24 lip 2009, 20:07
Posty: 162
GG: 7921806
Samochód: Mercedes Actros 1846

Tacho mierzy czas "odpoczynku" .... dzwonili wczoraj, załadunek jutro...może. Gotujemy u Rusłana, gaz się skończył. Słoneczko dziś już wysoko, więc pójdziemy jeszcze pozwiedzać

Obrazek

Obrazek

Przewodnik wycieczki poleca dziś Hagia Sophia.... nie zobaczyć w Istambule, to tak jakby być w W Watykanie i nie widzieć Krzywej wieży w Pizzie Więc szykuje sie spacerek, bo do autobusu nie wsiądę bo tylko allah wie gdzie by mnie wywiózł

Obrazek


Więcej o mojej "partyzantce" i nie tylko na : https://www.facebook.com/greg.spiryt
Zapraszam


Post Wysłano: 25 maja 2014, 14:50
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 24 lip 2009, 20:07
Posty: 162
GG: 7921806
Samochód: Mercedes Actros 1846

W dziewiątym dniu oczekiwania na załadunek, Turcy zaczęli mi się modlić do naczepy, by ją w końcu załadowali ;)

Obrazek

Więcej na : https://www.facebook.com/greg.spiryt?fref=photo


Post Wysłano: 25 maja 2014, 15:41
Awatar użytkownika

Moderator

Offline

Offline

Moderator

Awatar użytkownika


Rejestracja: 22 lut 2009, 18:30
Posty: 1755
GG: 1
Lokalizacja: Częstochowa SC

Kurde dziewięć dni :shock:
Co jest spowodowane takim długim oczekiwaniem,brak ładunku ?


Post Wysłano: 25 maja 2014, 17:59
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 24 lip 2009, 20:07
Posty: 162
GG: 7921806
Samochód: Mercedes Actros 1846

Zapewne maja jedną maszynę do szycia ;) a uszyć 24 tony koszulek to troche zchodzi ;)
Tego nie wie nikt, grunt, że płacą, pogoda fajna, morze blisko i jest co zwiedzać ;)


Post Wysłano: 25 maja 2014, 21:18
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 02 sty 2012, 13:09
Posty: 1015
Samochód: słaby!

Jak nie płatne z kilometra to tylko się cieszyć :mrgreen:

_________________
Pilot szwedzkiego samolotu z uszkodzonym wirnikiem


Post Wysłano: 26 maja 2014, 7:51
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 24 lip 2009, 20:07
Posty: 162
GG: 7921806
Samochód: Mercedes Actros 1846

Jakiego kilometra? Jaki idiota by się na to godził? Może młodym podoba się kręcenie rulom, ale mi już tam któryś krzyżyk strzelił na karku i jazda jest tylko środkiem, a nie celem. Nawet nie wiem ile komu płacą od kilometra. Robię w miesiącu ( jak nie mam takich wakacji ) ok 10-12 tys km.... zarobiłbym coś na tym? Póki co wyleguję się pod palmą cierpliwie czekając, bo cierpliwość to pożądana cecha w tym zawodzie. Pozdrawiam

Obrazek

Więcej na https://www.facebook.com/greg.spiryt

ZAPRASZAM


Post Wysłano: 06 cze 2014, 20:23
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 24 lip 2009, 20:07
Posty: 162
GG: 7921806
Samochód: Mercedes Actros 1846

I historia się powtarza ;) Wyczekałem się 10 dni w Stambule na załadunek, teraz czekam w Finlandii, któryś tam z kolei na .... rozładunek, czyli wakacje w trakcie. W międzyczasie odwiedziłem servis w Estoni, wymienili mi po targach sprzęgło i sie kręci dalej... Pozdrowienia

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Więcej i dużo więcej na https://www.facebook.com/greg.spiryt

Obrazek

ZAPRASZAM ... trzeba sie "wprosić" ;)=


Post Wysłano: 23 lip 2014, 20:07
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 24 lip 2009, 20:07
Posty: 162
GG: 7921806
Samochód: Mercedes Actros 1846

Już jutro 6:00 po prawie dwutygodniowym urlopie jedziemy dalej ;)
Obrazek

Obrazek

Relacja z Wędrówki zapewne bedzie na https://www.facebook.com/greg.spiryt
Zapraszam

Tutaj tez postaram się conieco powklejać dla tych co nie lubią fejsbucka ;)

Pozdrawiam


Post Wysłano: 06 sie 2014, 7:45
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 24 lip 2009, 20:07
Posty: 162
GG: 7921806
Samochód: Mercedes Actros 1846

Witam po krótkiej przerwie z Istambułu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Z PAMIĘTNIKA WĘDROWNIKA

28 lipca 2014 - Poniedziałek

Dawno nie prowadziłem pamiętnika, co tez czynie teraz.
Kolejny wyjazd do Turcji, kierunek, który lubię, uwielbiam i kocham ... jak pierwszą żonę.
Czyli może być.
Na załadunek do Brzegu Dolnego docieram na 8:20, ładowałem już tutaj więc wiem, że o miejsce przed zakładem trudno jednak gdzieś na poboczu znajduję miejsce i duję z buta 300 metrów do biura obsługi klienta uroczyście zgłosić swoje przybycie. Oczywiście mimo, że na zleceniu mam załadunek na 7:00 nikt na mnie nie czeka, że o kwiatach powitalnych nie wspomnę.
Pani Zosia nie wie kto ja jestem, Marysia tymbardziej, czy ktoś ma Turcję??? Ma... Jola ale poszła na śniadanie, więc układam sie na wygodnym krześle w poczekalni i cierpliwie czekam. Za czas jakiś pojawia się moja pani i lokalizuje moje papiery gdzies złożone w nieładzie artystycznym na biurku, pośród kwiatków, misiów i fotografi dzieciaczków ( kto jej tyle dzieci narobił jak ona taka brzydka? ).
Oczywiście pani nic nie wie, gdzie, co i po co, jaki ładunek, gdzie granica, odprawa i takie tam nieważne pierdoły, więc musiałem jej wszystko podyktować łącznie z instrukcją wypełnienia karnetu. Pani zostaje z papierami a ja z kwitkiem na załadunek, podjeżdżam na wagę. Tam okazuje się, że mnie przymuliło i nie wziąłem przepustki, więc wywijam rogala na wadze i wyjeżdżam z zakładu, znów szukam miejsca parkingowego i grzecznie udaję się z buta do biura przepustek, które jest ... na wadze, ale jak sama nazwa wskazuje, waga jest do ważenia, a nie do stania. Tam pani Basia mimo, że ma mnie już w systemie sprawdza jeszcze raz moje dowody, paszporty wypytuje się o rozmiar buta i długość członka jakby jej to było do czegoś potrzebne. Mam przepustkę i mogę teraz pójśc po Merci i ustawić się w miejscu, które dziś już odwiedzałem. Na wadze nikt nie waży tylko sprawdza przepustkę, którą już szczęśliwie posiadam.
Znajomy ochroniarz, tradycyjnie powtarza znaną mi już regułkę, że to [wycenzurowano] zakład ale on musi, bo są kamery. Jak musi, to musi. Przegląda jak mam urządzone w Merci udając, że szuka .... alkoholu. U mnie nie znajdzie, chociaż powinienem mieć, bo obiecałem Turanowi polską wódkę jednak pomyslałem, że nie będę rozpijał narodu tureckiego, wystarczy, że polski jest już dostatecznie rozpity. Wódki nie mam, więc pogadaliśmy trochę o dupie Maryni, sprawdziliśmy czy drzwi w naczepie się dobrze otwierają i zamykają i można jechać. Można i trzeba na "szesnastkę" tam mam zabrać jeden kontener, potem po kolejne 19 na "szóstkę" więc jeżdżę sobie po fabrycznym miasteczku lokalizując magazyny. Na "szesnastce" mojego kontenera już nie mają, bo w piątek zawieźli na "6" bym nie krążyl po zakładzie.... z tym, że nikt o tym nie wiedzial, dopiero Józek wózkowy sobie przypomniał po czasie. Więc godzina w plecy. Jadę po te dziewiętnaście plus jeden z szesnastki, który jest na szóstce już. Ostatnio ładowałem w magazynie wyrobow gotowych, teraz mam ładować na produkcji, od razu jeszcze ciepłe, bynajmniej nie bułeczki. śmierdzi jak z ust panienki po całonocnym chlaniu taniej wódy, że przedałaby się maska przeciwgazowa, którą notabene, każdy przy pasku nosi, no prócz mnie. Na wszelki wypadek ubieram kamizelkę odblaskową by jak padnę z braku tlenu ktoś mnie namierzył. Pytam śmigającego wózkiem, wózkowego gdzie jakieś biuro wydań mają. Ot tu,do mistrza trza iśc on wszystko wie, pokazuje palcem w niebo.
Siódme piętro, przez halę na końcu po prawej. Zdurniał? Winda jest? Jest ale służbowa, ja muszę po schodach. Więc wspinam się na ten Sky Tower na siódme piętro do mistrza, który wszystko wie. Gdzieś w połowie tej wspinaczki pomiędzy trzecim a czwartym piętrem spotykam dwóch jegomości w drodze powrotnej. Jeden to kierowca, od razu poznać po klapkach i wielkim brzuchu, drugi wcale na mistrza nie wyglądał. Ale pytam, gdzie mistrz? I am - odpowiada dumnie ten, który na mistrza nie wyglądal, nie wiem dlaczego uśmiechnięty od ucha do ucha. Ten drugi był tylko spocony od pachy do pachy i patrzył na mnie z politowaniem. Mistrzu poprosił mnie bym poczekał na siódmym piętrze na niego, tam dadzą mi wody. Oby usta usta nie robili, jak padnę przed metą. Chociaż... mogliby robić, bo wita mnie uprzejma miła pani, a i ładna, szczupła i młoda, co ważne butelką mineralnej. Czekam. Wszyscy czekamy. Mają klimatyzację. Ci na produkcji gdzie gorąco jak w piekle, nie maja, więc co jakiś czas wpadają się ochłodzić do biura mistrza, a niby to po spinacz lub zapytać która godzina i ile do końca zmiany. Biuro jest w sterowni, gdzie co chwile piszczy w niebogłosy jakiś alarm, bo na produkcji dzieje się poważna produkcja jakiś tam bliżej nieokreślonych cieczy, które bulgoczą, pienią się i syczą. Miła pani co chwilę gdzieś dzwoni pytając czy jeszcze nie wybuchli i czy można im ten alarm wyłączyć bo jej to piszczenie przeszkadza w słuchaniu eremefki. Zaczynam się czuć niepewnie, więc dla kurażu prosze o drugą i trzecią mineralną. Za czas jakiś pojawia się mistrzunio - No juz jestem idziemy na dół... k**** to po to kazałeś mi się na ten twój WTC wspinać by mi to z usmiechem obwieścić? Mogłem poczekać w cieniu na parterze pod krzakiem. Idziemy. Tak, idziemy, niby winda jeździ w tę i nazad ale mistrzu się odchudza i dla sportu chodzi schodami. Ja się nie mam z czego odchudzać !!! Jednak w dół łatwiej. Idziemy na halę produkcyjną gdzie za schodami stoi ten z "szesnastki" - o ten weźmiesz, potem na druga stronę z półkilometrowej hali - o i ten - a potem gdzieś zakamarkami na rampę, przez tory, opłotki i pobliskie krzaki - a i te osiemnaście - Co? Na plecy mam wziąść? Jeden kontener to ponad tona. Tam się podstaw tyłem i czekaj, bo Stasiek pojechał na czworkę bo tam ładują, więc jak przyjedzie to mu pokaż, tylko go pilnuj by nie pomylił - by jaj nie było - śmieje się jakby Monthy Pythona cytował - bo on szybki chłopak jest i gotów ci załadować bóg wie co - i poszedł, ale powiedział, że wroci. Podstawiam się pod rampę i ... palę faję. Może nie wybuchniemy, śmierdzieć nie przestaje. Gdzieś tak po trzech godzinach przyjeżdża z piskiem wózka Stasiek - Cześc, co już ładujemy? - Głupi? A możemy ładować, co mi tam. Faktycznie Stasiek jest szybki z 20 minut i Merci załadowana. Z tym, że po chwili konkluzji, okazuje się, że źle. Kompletny brak profesjonalizmu. Za duży nacisk na trzecią i czwartą. Mój błąd. Nie chce mi się ani Staśkowi, którego zreszta już nie ma cokolwiek z tym robić, więc chcąc nie chcąc, spinam co się da pasami, a da się raptem cztery kontenery by nie odpinać boków, więc zamykam drzwiczka, przeciągam linke i wracam na wage, gdzie mnie przecież i tak nikt nie waży, ale sprawdza czy czasem nie wywożę wódki. Przecież nie wwoziłem, to jak mam wywozić. Wódki nie produkują, a tego gówna co mam na pace w domu mi nie potrzeba. Coś do robienia kleju, z tego co mi tłumaczył mistrzu, ale trzeba jeszcze coś dodać i vikol gotowy. Z wagi na parking i do biura obslugi klienta. Tutaj papiery już na mnie w rządku czekają, sprawdzam czy pani wpisała wszystko zgodnie z prawdą w odpowiednich rubryczkach, certyfikaty, analizy i inne [wycenzurowano]. Wszystko mam. Mogę jechać na urząd celny. Tam tylko formalność. Dwie godziny na kawę i mam plombę i komplet dokumentów uprawniających opuszczenie Uni Europejskiej. Obieram kierunek Kudowa. tutaj dobijam myto czeskie, bo ostatnio zapomniałem i ... nie jadę dalej, czas pracy zaraz się skończy, a w czeskich lasach nie uśmiecha mi się spać. Więc jeszcze drzemię na polskiej ziemi, przez jakiś czas jej nie zobaczę. Nastawiam budziki na drugą w nocy.


Pozdrawiam....

Więcej na https://www.facebook.com/greg.spiryt
Trzeba się wprosić ;)


Post Wysłano: 06 sie 2014, 11:31

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 03 sie 2007, 13:10
Posty: 77
GG: 0
Samochód: tylko rower :D
Lokalizacja: Przemyśl

Znam tego Actrosa MPIV :).Podobno jeden jedyny i pierwszy w RJA.Stałem z nim kiedyś na Urzędzie,wracał z Grecji,mam nawet kilka fotek jego.

Pozdrawiam.

_________________
viewtopic.php?f=7&t=21155-dział fotogalerii
viewtopic.php?f=6&t=24382-dział modelarstwa


Post Wysłano: 06 sie 2014, 16:46
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 24 lip 2009, 20:07
Posty: 162
GG: 7921806
Samochód: Mercedes Actros 1846

Całkiem możliwe przejąłem swojego ( a raczej ją ;) po Krzysiu, Krzysiu dostał 2014, miałem dostać ja ale ... na szczęście mnie to ominęło. Dostanę w przyszłym roku ;) W firmie jest dwa 2013 i 2014, Krzysia jest drugi we wsi ;)


Post Wysłano: 14 sie 2014, 11:53
Awatar użytkownika

Moderator

Offline

Offline

Moderator

Awatar użytkownika


Rejestracja: 22 lut 2009, 18:30
Posty: 1755
GG: 1
Lokalizacja: Częstochowa SC

Moźesz napisać coś więcej o Turcji?
Jak się tam jeżdzi jak wygląda odprawa na granicy,długo trzeba tam stać,duźo formalnosci ?
Za wszelkie info będe bardzo wdzięczny


Post Wysłano: 14 sie 2014, 18:40
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 24 lip 2009, 20:07
Posty: 162
GG: 7921806
Samochód: Mercedes Actros 1846

Kolego o Turcji dowiesz się tyle prawd z iloma będziesz rozmawiał. Samo twoje pytanie wskazuje na to, że Turcja jest uważana za jakiś dziki kraj, a nie taki Turek straszny jak go malują. Całkiem cywilizowany i przyjazny kraj i tak samo ludzie. Także nie sama Turcja jadac w tamtym kierunku jest problemem, większe stwarzają Rumuni i Bułgarzy, ostatnio nawet Węgrzy w transporcie z Turcji. Wożąc od tureckich firm większych problemów nie ma, jak na większości granic, tam gdzie jeszcze granice są ( w Unii ) przejazd to czysta formalność, jak masz wagę ok, auto nie powiązane sznurkami, dokumenty przewozowe w porządku, nie natkniesz się na żadne problemy. Turek wpuszcza i wypuszcza przez granicę bez żadnych problemów profesjonalnie wykonując swoje czynności celne. Wiadomo, kraj spoza Unii więc procedury jakieś tam muszą być, ale nie sprawiają kłopotów i nie są upierdliwi, jak musisz na rentgen to musisz, jak kontrola towaru, czy antynarkotykowa, czy tez antyterorystyczna, to ją sprawnie przechodzisz. No wiadomo, odczekać swoje czasem trzeba na granicy nie jestes sam. I co ważne, kultura i nikt nie wyciąga łapy po po jedno euro na kawę jak żebraki Rumuni, Bułgarzy i Węgrzy, ponoć nasi bratanki. Warto znać angielski, dobrze rosyjski. Pod koniec tygodnia przed granicą od strony Bułgara tworzy się kolejka czasem, wiadomo Turek wraca do domu, tak jest na większości granic, opowiadaja bajkopisarze o kolejkach kilkudziesięciu godzinnych, ja tego szczęścia nie miałem jak dotąd. Uciążliwością jest trochę, że musisz odwiedzić gumruk ( urząd celny) wwożąc i wywożąc towar z Turcji. Kto bardziej lubi jeździć niz stac niech na Niemcy jeździ. Turcja ma swój klimat, podobnie jak Ukraina. Jeden polubi te kraje inny znienawidzi. Kwestia charakteru. Nerwusom nie polecam. Poza tym ciekawie, egzotycznie i ładne dziewczyny. Drogi pierwsza klasa, policja pełna kultura nie opierdliwi i nie nahalni. Jeżdżą na sygnałach więc widać z daleka. Przepisów warto przestrzegać, ale to wszędzie warto. No i trzeba mieć duuużo czasu, ostatnie moje kółeczko Polska-Turcja-Finlandia-Dom zajęło mi 32 dni, ale to tylko z tego powdu, że wozimy Rosjanom, a oni to już całiem inna bajka ;) Obecne kółeczko trwa już 21 dzień i obecnie weekenduję w Finlandi. Pozdrawiam


Post Wysłano: 14 sie 2014, 21:27
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 24 lip 2009, 20:07
Posty: 162
GG: 7921806
Samochód: Mercedes Actros 1846

Obrazek


12 sierpnia 2014 - wtorek

Dobry Szef jest dobry bo już po piątej rano czekał na mnie przy Merci. dostałem premie. Za co? A za całokształt, bo dobry ze mnie człowiek. Porozliczałem się, pobrałem papiery i inne tam potrzebne na Finlandie i o siódmej pojechałem zatankować i zrobić przegląd, który niechcący się skończył dwa dni temu.
Nie wyspałem się. Dziewiątka w domu, na swoim łóżku, do którego nie zdążyłem się jeszcze przyzwyczaić i polubić w nowym mieszkaniu, strzeliła jak dziewięć minut. Wieczorem jeszcze wpadł do mnie przyjaciel na kilka minut, bo nie widzieliśmy się przecież trzy tygodnie. Zawsze przyjeżdża jak wracam z trasy, chociaż na chwilę, bez względu na porę. Dobrze jest pogadać z przyjacielem. Mam takiego jednego... dwóch bo i Janek. Dobrze mieć dwóch przyjaciół. Lepiej mieć dwóch prawdziwych Przyjaciół niż zgraję kundli wokół siebie.
Siódma czterdzieści już byłem w drodze na Budzisko. Do promu 1300km a Dobry Szef zabukował mi prom na czwartek rano. Nie będzie [wycenzurowano]. Gonimy. Do Lubartowa doczłapałem się wykorzystując prawie całe cztery i pół godziny. Dobre pierogi tu są. Następna pauza wypadnie w .... Zabłudowie. Ale Marka nie ma, dzwoniłem, więc gonię dalej ile czas pozwoli. Pozwolił do Białegostoku. Tu kawa na Shellu. Droga kawa... dziewięć zeta za kubek. Nudny dzień. Z czasem 9:58 lokuję się na parkingu przed granicą... Droga do Finlandii w ogółe jest nudna, nie spodziewam by wydarzyło się coś ciekawego, obym tylko szybko wrócił. Posiedziałem chwile na fejsie, poodpisywałem tym, którym pasowało odpisać, wymieniłem po kilka zdań ze znajomymi by o mnie nie zapomnieli i przed północą usnąłem. Jutro wielki strzał 720km... Jak trza to trza.

13 Sierpnia 2014 - środa

Wstałem o czwartej rano. Połamany i zły, choć nie pamiętam którą nogą. Dobrze choć, że to nie piątek. No i goniłem jak głupi prawie całe siedemset kilometrów na odcięciu, nie patrząc na przepały i ograniczenia, tam gdzie tylko patrzeć nie musiałem. Pod koniec mojej podróży do portu zaczęło niebo płakać lejąc deszczem jak z cebra, musiałem zwolnić. Ostatnie kilometry upływały już powoli, odwrotnie proporcjonalnie do wciąż przyśpieszającego czasu. Zdążyłem. Dziewięć godzin czterdzieści pięć minut, piętnaście jeszcze zapasu. I jakby specjalnie na mnie, czekała jedna wolna rajka, reszta zajęta. Tłok, dziś wieczorem odpływa jeden prom, drugi mój o czwartej nad ranem. Zdążę wykręcić dziewiątkę. Ofice czynne od północy, więc zrobiłem sobie na szybko dwie kanapki, porozbierałem, i się kładę chcąc odespać nie dospaną noc wczorajszą, bo dzisiejsza też nie będzie tak do końca.
Nie przestawało padać, zacinając to z jednej to z drugiej, tak, że okna nie otworzył ani szyberdachu. Parno, ale nie ma już czego z siebie zdjąć. Zmęczenie robi swoje, myśli zaczynają krążyć coraz wolniej, jeszcze chcę coś fajnego sobie wspomnieć, może się przyśni, uspokajają odgłosy parkingowe, warkot przejeżdżających ciężarówek, krzyk mew i morza szum, miarowy odgłos spadających wielkich kropel deszczu na dach, jak kołysanki...tak bardzo chce mi się spać...

....

14 sierpnia 2014 - czwartek

Nie mogłem jednak spać. Przekręcałem się z boku na bok, zapadając w sen na kilka, kilkanaście minut. Trzeba będzie jechać to sen się sam poprosi, zawsze tak jest. Nagle łomot w drzwi postawił mnie dosłownie na równe nogi - Zajeżdżaj !!! - To kierunkowy portowy budził kierowców. Rozpocznie się załadunek ciężarówek na prom. Już myślałem, że to znów jakaś k****.
k****...była jakaś k****? Spałem, śniło mi się?
hmmmm... Odpaliłem Merci. Stałem na jedynce więc nasza kolumna ruszyła pierwsza. I znowu górny pokład. Wspiąłem się, wykręciłem rogala i wycofałem zgodnie z przykazaniami kierunkowego. Poskładałem lustereczka i można się pakować do kajuty. Zapakowałem w plecak nowe gacie i koszulkę, saszetkę z mydłem i przyborami toaletowymi i gdzie ten k**** ręcznik? nie mogę znaleźć. Jest !!! Na lodówce leży. Popatrzyłem w odbijającą się w szybie swoją twarz.... nie, tego nie wezmę, obiecałem. Ze schowka wyciągnąłem świeży i za moment już byłem pod swoją kajutą. Szybki prysznic i już leżałem w białej pościeli. O, tego mi było trzeba. Za moment do kajuty wparowało dwóch kierowców, przywitałem się i już przez sen dowiadywałem się o ich driverskich przygodach.
Megafon wyprzedził nasze budziki i obwieścił rychłe dobicie do portu w Finlandii. Mamy jeszcze czas na wyżerkę, więc śniadanko, na spokojnie kawka i papierosek przy burcie promu. Nastraszyli mnie koledzy, że ciule-tulle mogą zainteresować się moim gabarycikiem, ale ci tylko spojrzeli na mnie przy wyjeździe jak krowa na pociąg i już byłem na autostradzie na Helsinki. Za trzy godziny dotarłem do tamożni ( tullowni powinno być ), ulokowałem Merci pośród nielicznych Rosjan na parkingu, przysłuchałem się chwilę ich rozmowie, że Polacy to duracy, że z Amerykanami trzymają i poszedłem się zarejestrować i do celnika. Ten mnie wysłał pod wiaty na kontrol, gdzie stwierdzili, że mam oczka od linki w za dużych odstępach. Po trzydziestu minutach już mogłem jechać na rozładunek. Szef zadzwonił. Niestety, załadunek w poniedziałek, więc mogę sobie wykręcić pauzę tygodniową w Finllandii... hmmm chciałem w Białymstoku. Ale niech bedzie Finlandia.
No i weekend mam już zaplanowany. W poniedziałek ładujemy papier do Krakowa, stamtąd do Wrocławia ładujemy klej i ... i do Turcji, mojej ukochanej Turcji. Ukochanej jak pierwsza żona...
Dziś muszę szybciej pójść spać, bo znów jakieś pierdoły mi się przyśnią.

Kurcze.... nie będę w tym miesiącu w domu?
A po co... zresztą?


Więcej na https://www.facebook.com/greg.spiryt?fref=photo

ZAPRASZAM


Post Wysłano: 14 sie 2014, 22:48
Awatar użytkownika

Moderator

Offline

Offline

Moderator

Awatar użytkownika


Rejestracja: 22 lut 2009, 18:30
Posty: 1755
GG: 1
Lokalizacja: Częstochowa SC

Dzięki za dokładną odpowiedź,dawaj takie opisy częsciej.


Post Wysłano: 23 sie 2014, 14:36

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 22 sie 2013, 17:18
Posty: 208

Lubie czytac te Twoje wypociny. Nie zyje bo nie mam fejsbuka wiec fajnie byloby jakbys wiecej tych opisow dawal tutaj. Sam troszke jezdzilem na BiH i czesto spotykalem sie z podobnymi zdaniami jak i Ty o Turcji. A moje odczucia na temat ludzi i granicy sa takie same jak Twoje. Pozdrawiam.


Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Ahrefs [Bot] i 1 gość


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Przejdź do: