Cytuj:
Cytuj:
Zastanawia mnie co ci zrobili zlego rolnicy, ze chcesz ich pokarac jelczem
Nic złego nie zrobili sam śmigam Jelczem i nie narzekam...
...Albo na przykład jakby ciągniki siodłowe takie jak na tym filmie :
https://www.youtube.com/watch?v=rEnaT6Ljn5Q ulepszyli i zmienili wygląd żeby wyglądał nowocześniej być może znaleźliby klientów którzy wykorzystaliby je w transporcie krajowym...
czy kiedykolwiek jeździłeś Jelczem? bo mam wątpliwości.
ja tak i większością modeli tym z filmiku również, numer seryjny 0002.
największym mankamentem Jelcza była jakość wykonania.
po roku kabina stawała się ruda na dachu,
kabina nie miała żadnej izolacji cieplnej z prawdziwego zdarzenia i nagrzewała się tak jak powietrze na zewnątrz i chłodziła się jak powietrze na zewnątrz. czyli po 2 minutach od wyłączenia silnika i ogrzewania miałeś w kabinie temperaturę otoczenia.
poprzednia kabina Jelcza powodowała takie przedmuchy, że kierowca jeździł w zimie z kołdrą na kolanach.
w nowym Jelczu po nocy ciśnienie powietrza w układzie pneumatycznym wynosiła zero.
po pół roku złączki konektorowe robiły się zielone.
w tym nowoczesnym ciągniku z silnikiem amerykańskim, miarka oleju i wlew był pod kabiną (jak w każdym Jelczu) i żeby sprawdzić trzeba było podnieść kabinę. i tu małe zaskoczenie, bo wężyk do siłownika podnoszenia kabiny był umieszczony przy prawym przednim kole, które podczas skrętu w lewo tarło o ten wężyk i już po pół roku nie było możliwości podniesienia kabiny.
samochód ciężarowy Jelcz miał burty albo stalowe o wadze ponad 100kg każda, albo nowoczesne aluminiowe, które po dojechaniu z Wrocławia do Olszyny po starej autostradzie wymagały ponownego nitowania, więc kierowca musiał wozić z sobą nitownicę i 3 kg nitów.
oryginalny silnik Jelcza zużywał 1 litr oleju silnikowego na 100 litrów paliwa, to była norma dla nowych samochodów, więc jadąc Jelczem o przebiegu ponad 100 tyś km z Wrocławia do Warszawy bez dwóch baniek 5 litrowych z olejem nie było się po co wybierać.
oryginalny silnik Jelcza po 150 tyś km miał taki spadek ciśnienia sprężania, że biorąc ładunek z Polifarbu (minię ołowiową - farbę antykorozyjną, którą ładowano zawsze do pełnej ładowności) z przyczepą do Wałbrzycha nie podjechałeś.
trzeba jeszcze dodać traktowanie klienta przez dział obsługi rodem z Alternatywy 4 i masz już odpowiedź dlaczego likwidacja takich fabryk jak Jelcz czy STAR było błogosławieństwem dla polskich kierowców.
a teraz Ty chcesz takim przekleństwem raczyć naszych rolników, za co?
jak kiedyś powiedział jeden mądry człowiek o polskiej motoryzacji: nie mamy szans konkurować z konstrukcjami zachodnimi i ich produkcją, ale mamy szansę przejąć produkcję ręczną.
we Wrocławiu na ul. Strzegomskiej robi się bankowozy i pojazdy opancerzone. wszystkie Toyoty jeżdżące w Iraku i Afganistanie pochodzą od nas.
możemy robić kampery, ambulanse, przeróbki dla wojska, różne pojazdy specjalne, ale niech nasi cudotwórcy z Jelcza nie biorą się za produkcję seryjną pojazdów użytkowych, bo skróci to życie polskiego kierowcy przeciętnie pewnie o jakieś 5 lat.