23 listopad 2015
Godzina 7:00 a ja już pod tankowaniem. Na 8:00 mam być w Choszcznie na załadunku pszenżyta ale jakoś mi się tam nie śpieszy. W końcu dojechałem i 2 auta przede mną. Po 10 minutach dojechał kolega Krzysiu. Jakoś po godzinie załadowany i chociaż jedziemy z Krzysiem w to samo miejsce to nie czekam na niego bo mam misję do wypełnienia. Cel - Malchin (Niemcy). Godzina 13:30 na wadze i od razu zjebka od Niemki, że po jaką cholerę wjechałem na wagę jak ona ma przerwę. No nic. Po chwili wzięła próbę i wypowiedziała do mnie 3 magiczne słowa: PROBLEM, PARKING, WARTEN. Minęła godzina, dwie aż w końcu trzy godziny i nic się nie dzieje. Normalnie to bym się nie przejmował ale do 16:00 miałem być na załadunku a teraz to mogłem sobie pomarzyć. W końcu woła nas (czyli 7 kierowców do których wypowiedziała też te magiczne słowa) i daje nam kwity. Okazuje się, że w zbożu za dużo gazu i mamy z tym jechać do Polski. Telefon czerwony. Decyzja, że czekamy do rano może przyjmą. Niemka mówi, że nie mamy co czekać bo i tak nie przyjmą. Po ok godzinie zapadła ostateczna decyzja wracamy do Polszy. Droga się dłużyła a na dodatek coś mi błysnęło i chyba będzie das Mandat der Straße. 21:20 PAUZA
Orientacyjna trasa
24 listopad 2015
Godzina 8:00. Miejscowość Krąpiel (tam mieliśmy się wysypać tym "zatrutym" zbożem). Na wagę wjeżdżam ja i od razu problem. Musimy czekać bo jakąś awarię mają a kosz zasypany pszenicą i nie mogą wciągnąć. Ta chwilka trwała do 9:30. Nareszcie mogę się sypać. W międzyczasie milion telefonów od szefa, że muszę dzisiaj się załadować w Ueckermunde i mam tam jechać na pusto. Godzina 11:00 ogień do Niemca po surówkę żelaza, która ma być zawieziona do Pepików. Na załadunku zameldowałem się 13:10 a cały mój pobyt trwał 35 minut z pauzą 15 minut
Cel - Jicin (Czechy) Trasę sobie tak zaplanowałem żeby jechać przez Polskę. Druga szybko zleciała i o 20:00 byłem już na parkingu przed granicą.
Kosz zapchany pszenicą
Że jeszcze taki zabytek działa to szacun
Super wydajny kosz. 1,3h na auto
Orientacyjna trasa
25 listopad 2015
Godzina 5:00 coś spać nie mogę. Jakieś głupoty mi się śniły. Wstaję robię śniadanie, kawę i siku
w końcu o godzinie 6:15 ruszam. Do celu mam 100 km. Po dwóch godzinach dojeżdżam na miejsce. Muszę chwilę poczekać bo jedno auto się sypie. Wszystko poszło gładko i szybko. SMS. Kopalnia Bogatynia i na plac do domu. Zajeżdżam na Bogatynię godzina 10:30 a wyjeżdżam godzina 11:00 istny "Cud nad Bogatynią". 45 minut pauzy i do domku. Godzina 18:30 wjazd na bazę. W stołówce karteczka dla mnie, że pszenżyto mam jutro ładować i do Niemca. Wysypałem się, umyłem naczepę i do domku.
Tak mocno świeciło Słońce jak się sypałem
26 listopad 2015
7:20 jadę po zboże. Załadunek dość sprawny i mogę jechać do Niemca ale po drodze muszę zajechać zrobić próby co by nie było przypału. Zajeżdżam w końcu na Verbio a tam nikogo nie ma prócz jednego auta pod próbą. 30 minut później mogłem już jechać po kolejny ładunek do Szczecina, który to miałem zawieźć do Drawska Pomorskiego, co mnie bardzo cieszyło bo znowu noc miałem spędzić w domu.
27 listopad 2015
6:40 jadę do Drawska wysypać węgiel a później mam ładować żwir na kopalni. Wysypany jadę na kopalnie ale wiem, że będzie problem z załadunkiem bo naczepa brudna. Tak jak myślałem nie załadują. Musiałem znaleźć kogoś kto mi to umyje. Znalazłem jakąś myjnię dla osobówek i bo krótkich negocjacjach i prośbach gostek użyczył mi za 2 dychy wody i węża. W końcu się zładowałem i gonię na Wolin. Bez przygód dojechałem, wysypałem się i załadowałem węgiel w Świnoujściu do nas na plac, który to węgiel okazał się totalnym badziewiem. Amen
_________________
Iveco Stralis 480KM; Mercedes-Benz Actros 1844; Scania 164L V8 480KM; Scania R420; Scania R480;
MAN TGX 18.440
PROFIL NA FB
Szymas czyli wschodząca gwiazda transportu krajowego jakby ktoś chciał