Aktualizacja:
Sprawy mają się tak: tydzień temu (w poniedziałek 16.05) odbyła się rozprawa. Dlaczego tak późno? bo w biurze podawczym ktoś popieprzył wydziały i poszło do cywilnego, w międzyczasie Radca się tym zainteresował i wyszło na jaw to co wyszło i sprawa poszła do Sądu Pracy.
Wczoraj, w poniedziałek 23-ego było ogłoszenie wyroku. Na ogłoszeniu wyroku mnie nie było, był tylko Radca. Niestety sprawę przegrałem...
Sędzia zaargumentował to tym, że jeśli się zgodziłem (zaproponowałem sam - już nie pamiętam) taką formę wynagrodzenia - 5 tys. zł, w tym najniższa krajowa - 1850 brutto, to żadne pieniądze mi się nie należą bo chciałem oszukać Państwo (nie płacąc składek za pozostałą kwotę pobieraną "pod stołem", a wpłacaną na konto ale nie jako diety, bo pracodawca: " Wysoki Sądzie wpłacałem pieniądze na konto powoda, ale ja się na tym nie znam... i nie wiedziałem że tam trzeba coś wpisywać...widziałem tylko imię i nazwisko powoda i wpłacałem pieniądze...".
Na razie to tyle...jutro idzie Wniosek o wyrok z uzasadnieniem i prawdopodobnie będziemy pisać apelację...
W międzyczasie dotarłem do kierowcy, który też był zatrudniony 4 miesiące w tej "firmie" i się okazało, że też nie dostał jakiejś tam części "wynagrodzenia". Po kilku telefonach do Deca gość usłyszał, że w związku z tym, że jest taki niemiły/ niegrzeczny/chamski to pozostałej kasy mu nie wypłaci. (rozmowa była jeszcze przed ogłoszeniem wyroku). Jego warunki płacowe? Takie jak u mnie - 5 tys. zł/ mies, w tym najniższa krajowa jako wynagrodzenie, reszta "pod stołem" - na konto.
I tutaj chciałbym Was prosić - ostrzegajcie swoich znajomych/ kolegów, którzy poszukują pracy ( a może ktoś zna osoby, które akurat tu pracują - chciałbym szybko do tych osób dotrzeć i je ostrzec, ewentualnie "wykorzystać" w dalszych moich zmaganiach), przed tą firmą bo gość ma całkiem niezły pomysł na robienie kasy, a wygląda to tak:
- zatrudnia kierowcę, dając mu od razu umowę o pracę na czas nieokreślony (przeważnie firmy dają na jakieś np. 3 miesiące - okres próbny)
- później przez 1-szy miesiąc jest O.K
- 2-gi miesiąc jest O.K
- i np. w 3-cim miesiącu zaczynają się kłopoty z kasą - wpłaca podstawę ( to co na umowie) i obiecuje, że wpłaci pozostałą kasę, ale przeciąga to w nieskończoność tłumacząc że np. spedycja nie płaci...a auto dalej jeździ pod spedycją...(w międzyczasie nie wpłaca też tego "wyrównania" - różnicy między kwotą umówioną a najniższą krajową).
- i przychodzi 4-ty miesiąc i jak się kierowca upomina o kasę to znowu wpłaca podstawę, "Wysoki Sądzie, nawet wpłaciłem 24.12.15 pieniądze powodowi na jego prośbę, żeby miał na Święta" - wcale go nie prosiłem i jest kryty, bo to musi wpłacić bo to jest na umowie, a o tym "wyrównaniu" (ok. 3700 zł) już zapomina...
- i pod koniec 4-go miesiąca kierowca się wku**ia i odchodzi/ rozwiązuje umowę o pracę. Czy dochodzi swoich zaległości w Sądzie to już inna sprawa.
- "pracodawca" ma zrobioną robotę i 7 tys zł w kieszeni ( 2 miesiące po ok. 3700 zł - dlatego przeciągał wypłaty, żeby było trudno się zorientować co i kiedy i za co było wpłacone).
- w następnym miesiącu znowu zatrudnia nowego kierowcę - dając mu umowę o pracę na czas nieokreślony...resztę bajki już znacie...
P.S
Na rozprawie się dowiedziałem, że te 3 puste kartki, które mi przysłał to było świadectwo pracy.