Kupno auta używanego to loteria. Możesz kupić dobre auto od przewoźnika, a możesz kupić raszpla z gwarancją tylko do bramy. W zagłębiu handlarzy jest tak samo. Miałem w sumie okazję obejrzeć tam kilkanaście aut i parę naczep. Część to odpicowane trupy, które przeszły u nich tylko odświeżenie. Ale są też samochody, które nie są wyeksploatowane, często warte swoich pieniędzy ( z tą kwestią też ostrzenie, czasami wymyślają ceny z kosmosu za dany egzemplarz porównując z cenami rynkowymi) i godne zainteresowania. Bardzo dobry znajomy brał od Jaworskiego z Daleszyc magnumkę 3 lata temu. Nie dzieje się z tym autem kompletnie nic poza wymianami eksploatacyjnymi nie dzieje. Półtora roku temu dobrał Tgx z 11 roku. Tym razem z moto-radu (bilcza albo Morawica) i również nie ma z nim problemu. Do każdego konia naczepa również z tamtych okolic. I nic niepokojącego się nie dzieje (auta pracują w ruchu krajowym). Suma summarum, gdyby przez tyle lat handlowali oni samymi ulepami, to nie było by tyle tego widać na drogach tych charakterystycznie oklejonych aut, z "grupą matysek" w rogu plandeki ( a właśnie plandeki to tam jakieś bardzo cienkie zakładają, przynajmniej ja odniosłem takie wrażenie) a i z placu by od nich samochody nie schodziły. A sugerując się tym co na necie, to ruch w interesie jakiś jest. Picują, bo picują "klient kupuje oczami" (są i tacy) jak to mówił szef Wala. Felgmal i pasty polerskie kupują w mauzerach.
Co do Mana, jechać, obejrzeć, z dołu, z góry, z boku, ze środka, pomacać, nie podniecać się. Vin w łapę i dzwonić po serwisach, ustalać tyle historii konkretnego auta ile to możliwe.
A, no i pamiętaj, tam każde auto z ruchu międzynarodowego, użytkowane prze jednego kierowcę, niepalącego