Luka, te miasteczko nie było w ogóle przygotowane na takie pojazdy
Czas zatrzymał się tam chyba za czasów Ludwika XIV.
Niemniej jako anegdotę dodam, że od nas jechały 3 auta. Kolega, Szoszon i ja na końcu.
Kolega się zrzucił i potem odbiera telefon od szoszona:
Cytuj:
"Zdrastwujtie drug, kuda ta budowa?"
"no tu i tu"
"ale kak to? Ja stoję na astanowce a tu obok stadiona wiżu"
"??"
Szoszon pomerdał kody czy tam miasta i wylądował w jakiejś metropolii
Ten rozładunek był jeszcze w miarę. Gorzej było chyba tylko w Niemczech gdzie musiałem po rozładunku cofać wałem przeciwpowodziowym prawie dwa kilometry, lub na innym rozładunku wyjeżdżać z miasteczka żeby się w ogóle zawrócić i ustawić do wjazdu w uliczkę (tu akurat mam film z kamerki i może niebawem wrzucę).
Ogólnie te żelastwa to nasz stały temat. W 99% wozimy to do Niemiec. Zazwyczaj 50% to składy z normalnym dojazdem i sprzętem do rozładunku (dziś np 15 metrowe zdejmowali mi widlakiem), ale reszta to nadbrzeża rzek, kanałów.
mój zestaw na małych kołach średnio sobie radzi w tym terenie.