Pochfolony, nie będę pisał tego w sukcesach bo przy częstotliwości nowych postów temat mógłby się urwać a może komuś moja historia przyda się na przyszłość.
Otóż jak wiecie wyjechałem do Szwecji za chlebem. Może zobrazuje z grubsza sytuacje, ogłoszenie o robocie znalazłem w necie, trochę wyglądało mi na podejrzane bo babka pisała jak ktoś kto zna pl tylko z mowy a pisze jak umie no ale myślę uj wielu polaków mieszka tam od dziecka, niech będzie. Po kilku mejlach i tel do niej, sprawdzeniu czy to nie fejk myślę zaryzykuje i przyjechałem:
zgrzyt nr 1 (środa) babka poj3bala daty mojego przyjazdu tym do kogo miałem iść do roboty (zamiast 23.XI to powiedziała im ze 25.XI dopiero będę). Wiec pierwsze spotkanie z praca w niedziele.
zgrzyt nr2 (niedziela) mam być na 4 rana w Kallhall na magazynach ICA tam przyjedzie kierowca i z nim pojadę. Okazuje się ze to Marokaniec, ale koleś ogólnie bardzo spoko tylko ze on nic od swojego szefa nie wiedział na ten temat tylko ze ta moja babka zadzwoniła do niego i powiedziała ze taki i taki z tobą pojedzie (o robocie napisze później). Po pracy poznałem zmiennika który wsiada na auto po nim, tu lekkie światełko w tunelu bo koleś okazał się w sumie polakiem, co prawda z Białorusi ale swój. Po krótkiej gadce z nim ustawiłem się na drugi dzień ze z nim pojeżdżę bo to zawsze prościej gadać w mowie ojczystej niż wymachiwać rekami po angielsku
zgrzyt nr3 (poniedziałek) Wasilij zaczynał prace o 14 to zadzwoniłem do niego żeby potwierdzić, on mi mówi ze grafik się mu zmienił (grafiki zawsze dają nowe w niedziele wieczór na cały tydzień) i dziś ma wolne. No trudno byle do wtorku.
zgrzyt nr4 (wtorek) przyjeżdżam na firmę przed 14 podchodzimy do auta a koleś z którym jeździłem w niedziele mówi mi ze nie mogę z nimi jeździć bo ich szef o niczym nie wie i ze muszę mieć jego pozwolenie, no to dzwonie do tej babki i mowie jak jest. Ta zaś do mnie ze ona dzwoniła do jakiegoś kolesia a ten koleś miał zadzwonić to ich szefa... Myślę jprd głuchy telefon, po 20 min jest zgoda ale nie mogę wsiadać za kolko
no ale myślę jazda to najmniejszy problem ważne żeby poznać inne aspekty pracy.
zgrzyt nr5 (środa/dziś) rano dzwonie do tej mojej babki zapytać żeby w końcu ruszla sprawę z umowa bo kutfwa siedzę już tu tydzień i nic. Ona do mnie ze oni muszą mnie wypróbować czy umiem cofać z ta przyczepa (eh...). Pytam się jej grzecznie a te dwa dni co jeździłem z tymi dwoma to co? to jak chcą się przekonać jak nie dali mi prowadzić (wtf?!). Wyjaśniała mi ze to są chłopaki z innej firmy a ci co chcą mnie zatrudnić muszą swojego przydzielić żebym z nim pojeździł (czy nie można było tak od razu). Poinformowała mnie że wyśle mój nr do kolesia który to organizuje i ze skontaktuje się ze mną w celu przekazania mi kontaktu do kierowcy z którym w końcu pojadę. Minęła godzina, o szit! jest SMS z numerem i imieniem kierowcy a ja wtenczas dzwonie do Wasilija co to za jeden, człowiek ok nic złego do niego nie ma ALE (teraz najlepsze) on nie pracuje bezpośrednio tak jak Ci dwaj w/w tylko on jest zatrudniony w agencji kierowców i Ci są wynajmowani jak prostytutki firmą gdzie kierowcy są akurat potrzebni. Szef Wasilija i Marokanca Yusufa ich zatrudnia ale w miedzy czasie szuka swoich stałych bo wynajęcie kierowcy z agencji jest droższe bo musi zarobić i agencja i kiero. O takiej opcji mnie nie poinformowano.
Podsumowanie: wypytałem Wasilija co i jak z robota, kasa i warunkami, nie jest źle, na czysto podstawa to 19-20 tys sek netto + dodatki za jazdę w nocy, weekendy i nadgodziny. Mam numer do jego szefa tylko ze jak sobie załatwię (jeżeli się uda) prace jak oni to babka mnie prawdopodobnie wyj3bie z mieszkania i nie pomoże załatwić wszystkich kwestii papierowych
i jak tu żyć?