Już od dawna się zbierałem ale chciałem chwilę zaczekać, aż do końca pewne tematu zostaną dopięte. Damian_FH póki co pogoda nam nie sprzyja na spoty. Może przy kolejnym razie wyjży słońce.
Jak niektórzy wiedzą, na początku a było to chyba 6 grudnia, węgierski kierowca sprawił mi prezent w postaci, kolizji. Lewy strona oraz narożnik ciągnika zostały uszkodzone. Udało się zjechać o własnych siłach po czym auto zostało u mechanika. Ja przez ten czas jeździłem jednym z naszych aut, które czekało na kierowcę. Był to również DAF z tym samym silnikiem z tą różnicą, że w automacie. Wiem, że zdania są podzielone na temat jazdy automatem a manualem, jednak ja swojego zdania nie zmieniam i jazda automatem mnie męczy. Dla mnie frajdę sprawia machanie fajerą i osobiste dobieranie biegów niż wyręczanie przez komputer. Oczywiście jazda automatem ma swoje niepodważalne zalety i ich nie neguje. Jednakże po raz pierwszy w historii odkąd jeżdżę zawodowo jest to 3,5roku nie zdażyło mi się nie wyjechać ze śniegu. Przy skrzyni manualnej mogłem rozbujać zestaw jednak przy automacie mogłem o tej kwestii zapomnieć w zupełności co doprawadzło mnie do pospolitego wkvrwienia. Apogeum mojego rozgoryczenia nastąpiło kiedy robiłem kilkakrotnie przepinki na placu i za kilkanaście razy musiałem wspomagać się łańcuchami i żwirem czy podjechać pod naczepę, odjechać czy ruszyć samym koniem z placu. Krótko mówiąc automat nie dla mnie i basta. Ale wracajmy do tematu. Przez ponad 2 miesiące jeździłem autem zastępczym, po czym przesiadłem się na swojego klamota i kulam się nim obecnie. Ponadto, wróciłem do swojej pierwszej naczepy czyli Wieltonki z czerwoną plandeką bez burt. Na przełomie lutego i marca zatrudniło się 2 kierowców zatem teamt przepinek odszedł w zapomnienie. Jeśli już się takowe zdażają to tylko między mną i tatą.
Przez ten czas trochę miało miejsce trochę napraw zarówno przy ciągniku jak i naczepie ale myślę, że po jeszcze jednej naprawie jak będzie mieć miejsce w bliższym czasie moje wizyty w warsztacie będą odbywały się rzadziej. W DAFie na tą chwilę zostały wykonane następujące naprawy:
- naprawa powypadkowa,
- regeneracja wtrysków (dla zainteresowanych 5000zł),
- wymiana sprężarki powietrza,
- nowa chłodnica,
- nowe akumulatory bezobsługowe z Varty,
- nowa rolka oraz napinacz od paska na alternaator oraz klimatyzację,
- nowe koronki oraz czujniki ABS na tylnej osi,
- nowy silnik w ogrzewaniu,
- pełna obsług czyli wymiana olejów i filtrów
- wgranie programu na podniesienie z 410 na 460KM.
Natomiast w naczepie:
- na wszystkich osiach nowe tarcze oraz klocki hamulcowe,
- nowe poduszki na podnoszonej osi
- 2 nowe siłowniki
- nowe deski na jednej ze stron,
- wymiana sztycy od napinania plandeki
- nowe zawory sterujące od zaciągania hamulca parkingowego jak i rozblokowującego hamulce.
Wspomniany prezent od węgierskiego Mikołaja.
Wymiana starych popękanych desek na nowe.
Pauza przed Innsbruckiem. Brakowało mi tych Alp.
Wymiana wadliwego napinacza.
Czysto spontaniczne spotkanie z Szakim na Gierkówce.
Tutaj spotkanie z Karolem spod nicku Evil.
Zakupiłem trytytki. Teraz dobicie do kolejnej "bańki" to czysta formalność.
Poranek w Jeleniej Górze (wylot).
Wczorajszy rozładunek nawozu.
W DAFie obecnie 1 150 000km na liczniku. Obecnie jestem po pierwszym kółku po wgraniu wirusa, jednak co mogę stwierdzić. Bardzo odczuwalna różnica w mocy. Ruszanie, przyśpieszanie a co za tym idzie mniejsze spalanie. To akurat potwierdze jak na koniec tygodnia zaleję kotły bo z komputera to jak z wróżenia z fusów. Żadne niepokojące odgłosy z silnika się nie wydobywają zatem sądzę, że jest w porządku ale to dalsza ekslopatcja pokaże. Zamówiłem pewien gadżet do naczepy. Jak się pojawi i zamontuję to się pochwalę!
Marcinie i Pawle, macie rację. Postaram się do tegorocznego MT poprawić parę rzeczy, między innymi obudowy luster oraz baty. Korci mnie dać do malowania blendę. Oczywście lekki dylemat mam czy na biało czy może czarno by zrobić taką czarno akrylową ramkę dookoła szyby. Jesli macie jakieś pomysły piszcie, chętnie posłucham.