Autor
Wiadomość

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 15 cze 2023, 12:24
Posty: 38

Ja miałam ostatnią jazdę w poniedziałek a w środę egzamin. To był najlepszy dla mnie układ z racji tego, że po każdej jeździe lubiłam sobie analizować po kolei: jakie popełniłam błędy, jak pojechać następnym razem aby tych błędów nie było. Zazwyczaj jazdy miałam 2h, ale były pojedyncze dni gdy miałam po 3h i dla mnie osobiście było to niedobre, być może ze zmęczenia ale jak tłukłam się 2h po samym Radomiu to przy końcówce błędy popełniałam lawinowo i mnie to dołowało. A przecież żeby na te jazdy dojechać to około 1h drogi mam, 3h jazdy z instruktorem, 1h drogi powrotu do domu + międzyczasie około 3h w osk na komputerze bo robiłam w tym samym czasie kwalifikację na przewóz drogowy rzeczy. Więc ja bym nie mogła tak jak niektórzy piszą, że w tym samym dniu przed egzaminem mają 2h jazdy z instruktorem a potem zaraz egzamin. Dobrą radą z mojej strony to nie jedź za wcześnie na egzamin. Uwierz mi, że nie można sobie zrobić nic gorszego niż pojechać godzinę czy 30 min wcześniej, czekać tam w poczekalni i patrzeć jak inni nie zdają. To potęguje stres. Ja weszłam 10 min wcześniej + pierwsze co to poleciałam do WC, więc finalnie czekałam nie więcej niż 5 min.


Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 01 kwie 2005, 15:36
Posty: 6327
Lokalizacja: Wrocław

z tymi skrzyniami to trochę inaczej:

musisz pamiętać w jakich warunkach pracuje kierowca w USA. takie skrzynie były montowane w pojazdach dalekobieżnych, więc start, a potem kilkaset mil na jednym biegu.
w Europie, gdzie wioski i miasteczka są co parę kilometrów jazda naszymi starymi ciężarówkami bez synchronizacji było dużo bardziej uciążliwe.

podczas pracy jako kierowca trafiły mi się na dwie szczególne skrzynie:

pierwsza w MAN-ie bez synchronizacji, ale ze skrzynią góra, dół i półbiegami.
gdy na ścianie płaczu za Norynbergą jadąc pod górę musiałeś zredukować z górnej skrzyni na dolną, podwójne sprzęgło i międzygaz, a między czasie jeszcze przepołowić bieg, to jak się zamotałeś trzeba było stanąć i zacząć od zera.

druga skrzynia również w MAN-ie.
rozkład - typowe cztery biegi w schemacie H i tutaj biegi chodziły bez synchronizacji (do góry podwójne wysprzęglanie, do dołu z międzygazem), ale na każdym położeniu poprzez przekręcenie gałki były trzy jakby podbiegi, które zmieniałeś bez sprzęgła dodając lub ujmując gaz.

podsumowując: synchronizatory można wyposażyć skrzynie, która ma ukośne zęby, tam gdzie są zęby proste skrzynia jest bez symchronizacji.
koła zębata o zębach prostych mogą przenosić większe momenty, więc aby nie zwiększać wagi i rozmiarów skrzyni biegów wstawiano skrzynie bez synchronizacji.
współcześnie technologia materiałów poszła na tyle do przodu i nie ma z tym kłopotu.

_________________
https://www.youtube.com/user/SzkolaTransportu/featured


Dzięki wielkie za przybliżenie szczegółów tych skrzyni 🍻🚚💪👍. Zapomniałem dodać, że miałem też na myśli Fullera. O tym, że w manie występują zupełnie nie wiedziałem ale o Starach słyszałem. Swoją drogą kiedyś jak oczywiście przebrnę przez cały maraton by zostać truckerem będę się starał by przejechać się takim cackiem jakim jest skrzynia bez synchronizacji - no ale to jeszcze daleka droga przede mną. Sporo osób które mają w posiadaniu takie perełki z lat 70tych jak amerykańskie ciężarówki robią o tym filmy. Ciekawe jest to, że w niektórych nie ma wspomagania w ogóle. Kierownice też mają inne bo drewniane i takie siermiężne ale też mówili, że mega wygodne. Sporo tego oglądałem i ktoś mówił, że miał swoją drewnianą i zawsze jak zmieniał trucka to wykręcał i zabierał do kolejnego. Fajne te opowieści są. Patrzyłem też na ich egzaminy na prawko na c+e. Zupełnie inne i na pierwszy rzut oka wydają się o wiele łatwiejsze. Moje wrażenie jednak może okazać się mylne. Tak z ciekawości może ktoś napisać jak to wygląda z perspektywy polskich egzaminów i szkolenia?


Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 01 kwie 2005, 15:36
Posty: 6327
Lokalizacja: Wrocław

z tym wspomaganiem kierownicy to też trochę nie tak.

kiedyś samochody były lżejsze, węższe opony, a co za tym idzie mniejsze naciski na oś i mniejsze opory skręcania kołami.
więc jeżeli mamy pojazd o DMC 9t z oponami 205 szerokości, to zawsze łatwiej kręcić niż pojazdem o DMC 12-15t z oponami 315.

także mimo iż dzisiaj ludzie są więksi i silniejsi to we współczesnym samochodzie ciężarowym trudno byłoby się obejść bez wspomagania.
przykładem może być STAR 66, który miał DMC nieco ponad 8t, jednak to, że było to auto do terenu i z powodu szerszych opon, kręcenie kierownicą bez wspomagania byłoby prawie niemożliwe.
problem ten rozwiązano w inny sposób.
przekładnia kierownicza miała większe przełożenie i tak w jedną stronę do końca były chyba 3,5 obroty koła kierowniczego. co powodowało mniejszą siłę, ale kierowca nie wiedział w którą stronę są skierowane koła, więc aby to widział nad kolumną kierowniczą był taki wskaźnik z białą strzałką pokazującą, w którą stronę są skierowane są koła.

trzeba tu dodać, że pojazdy ciężarowe w większości nie przekraczają 12-15t DMC, czyli albo są przystosowane do zespołu pojazdów o 40t DMC, albo są to ciągniki siodłowe.
natomiast autobusy w większości pojazdy pojedyncze mają DMC od 16 do 24t.
z tego powodu w ciężarówkach z punktu neutralnego do końca kręcimy 1,8 obrotu kierownicy, a w autobusie 2,5 obrotu.

_________________
https://www.youtube.com/user/SzkolaTransportu/featured


No chłopie powiem Ci, że bardzo dużo wiedzy masz w temacie. Wielki szacunek naprawdę. Bardzo fajnie to wytłumaczyłeś i pewnie innym też się przyda ta wiedza bardzo. Pamiętam jak w latach 90 kolegi tata kupił już nie pamiętam czy opla astrę czy skodę favorit. Zrobił sobie sam wspomaganie właśnie przez to, że coś pozmieniał właśnie w przekładni kierowniczej i mu dość lekko się kręciło. Pamiętam jak z jego synem gadaliśmy na ulicy o tym patencie i mi opowiadał, że ojciec się nakombinował ale zrobił. Cóż to były za czasy i życie aż łezka się kręci w oku. No i nieśmiertelna motorynka Romet którą mu ojciec kupił i na zmianę jeździliśmy :) Ja pamiętam też z tamtych lat jak mój ojciec kupił Żuka. Znajomy co znał się na mechanice robił tylny most. Chyba tydzień siedział na podwórku z tą robotą. To był jeden z najfajniejszych tygodni dzieciństwa jak mu pomagałem i klucze podawałem itp.... Tym żukiem to tata potem zarabiał bo miał zakład i wszystkie klamoty w nim jeździły. Kiedyś jedziemy i nam jakaś kura wpadła na wiosce pod koła. Zabrana i był potem rosół z niej. Coś pięknego :) No i te filmy w tamtych latach - "Mistrz kierownicy ucieka". To chyba było takim bakcylem co mnie ciągnął do samochodów. Właśnie tak apropo egzaminu - wracam sobie wspomnieniami do tego wszystkiego i to mi bardzo pomaga więc może też komuś takie coś pomoże taki powrót do lat młodości lub do tego co związane z motoryzacją.


Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 01 kwie 2005, 15:36
Posty: 6327
Lokalizacja: Wrocław

jeszcze coś o przekładniach kierowniczych:

w starych pojazdach mieliśmy przekładnie ślimakowe, oznaczyły się prostotą i możliwością regulacji luzu za pomocą śrubokręta i płaskiej 13.
jednak miała ona duże opory.

https://www.youtube.com/watch?v=JmayCOQabcg

później, do dzisiaj, we wszystkich pojazdach mamy przekładnię układu kierowniczego na listwie zębatej, co powoduje, że można ją sterować z mniejszą siłą.
przykład:
w Maluchu była przekładnia ślimakowa bez wspomagania, co przy wadze tego auta było do zaakceptowania.
jednak już w modelu BIS montowano przekładnię na listwie i odczucie było takie, jakby w tym aucie było wspomaganie.

https://www.youtube.com/shorts/nSOmGKrreY0

_________________
https://www.youtube.com/user/SzkolaTransportu/featured


Mega fajne tajniki tej mechaniki - dzięki bo to naprawdę się może przydać. No i zaczęło się odliczanie. W czwartek egzamin o 7:20 WORD w Radomiu. Jutro i w środę mam jeszcze jazdy bo instruktor wrócił już z urlopu. We wtorek mam manewry i też jak prosiłem będzie sporo powtórki szczególnie z łuku no i światła i płyny by sobie utrwalić. Wiem, że ten man na którym się uczę jest inny bo starszy dla tego poproszę o dokładną powtórkę by wiedzieć jak tam mam na egzaminie się zachować przy nowszym manie. No i ten nieszczęsny 1 m na łuku będę wałkował do bólu. Co do parkowań to obawiam się prostopadłego tyłem oraz koperty chociaż koperta mi wychodzi jakoś spoko ale jednak widzę, że dodatkowy stres może być sporym utrudnieniem oczywiście dla mnie bo piszę to z własnej perspektywy. Na jazdach poproszę też o powtórkę ruszania na wzniesieniu bo niby proste się wydaje ale wiadomo tam będzie stres...W środę mam jazdę po Radomiu rano o 7. Akurat dobrze bo podobnie jak na egzaminie. Przychodzą takie refleksje, że co mogłem to zrobiłem na 100 proc. z siebie. Zaangażowałem się w naukę teorii na max, przykładałem się do jazd nawet jeżdżąc prywatnym autem i powtarzając trasy, tutaj na forum pytałem Was o rady i pomoc. To na co nie miałem wpływu to urlop instruktora, sprzęt na jakim się uczyłem i stan placu, zamknięty plac Word by muc poćwiczyć, zamaskowane ogrodzenie placu Word by może podpatrzeć układ placu itp.. Rzeczy na które nie będę mieć wpływu - sam stres bo na pewno będzie, pogoda na egzaminie, moje samopoczucie bo nawet jeśli o nie zadbam to jednak jestem żywym organizmem hehe, nastrój i temperament egzaminatora, plac Word którego totalnie nie znam ale poznam na egzaminie dopiero, stan samochodów egzaminacyjnych. Tak to się lekko pisało jak egzamin był daleko ale jak jest już na parę dni to inna bajka. Teraz przypominam sobie z jaką lekkością pisałem o zmaganiach ze stresem i własnymi słabościami, że to będzie pewna lekcja życia. Teraz dopiero czuć tego ciężar ale idę za ciosem do celu bo nie ma miękkiej gry. Chyba najtrudniejsze co mi osobiście ciąży to te myśli, że może człowiek jest słabo przygotowany i nie ma drygu do tego i brak wiary we własne możliwości. Z tym się zmagam i staram sobie to wszystko tłumaczyć jak wyżej pisałem o własnym zaangażowaniu - to pomaga odsuwanie tych negatywnych myśli na bok. Niby to tylko egzamin który można powtórzyć ale jakoś człowiek czuje się jak w podstawówce na 1 klasówce. Za czasów studenckich jakoś egzaminy były i szło się przyzwyczaić. Tutaj może jest tak bo taki egzamin zdaje się kilka lub nawet 1 raz w życiu jeśli za 1 razem się zda.
Ogólnie mi bardzo zależy na atmosferze egzaminu - bo ktoś kiedyś mówił z instruktorów jak oglądałem filmiki w necie, że dobra atmosfera i cenne rady lub objaśnienia egzaminatora nawet jak się obleje motywują i wraca się nawet z egzaminu oblanego mniej zdołowanym i jest motywacja do kolejnych podejść. Z 2 strony jakiś hardcore na egzaminie i cięty egzaminator i przetyranie na egzaminie ale z wynikiem pozytywnym to też jakaś lekcja życia. Najgorsze chyba na co mogę trafić to hardcore i cięty egzaminator i oblanie ale jak mówiłem idę za ciosem i będę próbował do skutku.
Może komuś się przydadzą te moje przemyślenia dla tego piszę je tutaj. Zabiorę na pewno gumę za radą Kolegi :) Może jeszcze patent z czymś pod butem np. jakoś paproch czy śmietek by potem przez przypadek odleciało jako punkt odniesienia :) W czwartek napiszę jak mi poszło a jeśli będę miał poprawkę to na kiedy się zapisałem :)
Chciałbym jeszcze raz Wam podziękować za wszelką pomoc i cenne rady których nie znalazł bym gdyby nie to forum i wasza pomoc. 🚛🍻💪🍻👍


Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 15 cze 2023, 12:24
Posty: 38

Głowa do góry, będzie dobrze. Jak zdasz to super, jak nie to zdasz następnym razem. Nikt ręki czy nogi nie ucina więc luz. Ja idąc na egzamin byłam mega zestresowana ale nastawiona na najgorsze: czyli nieprzyjemna atmosfera, trudne manewry i trudna trasa. Jak się przygotujesz na najgorsze to nic Cię nie zdziwi a może mile zaskoczyć. Pamietaj o tym spadku na końcu bo na samym sprzęgle może nie ruszyć i zorientuj się gdzie masz wsteczny. To samo przygotowanie do jazdy - fotel, lusterka, pasy, światła i nie zapomnij sygnalizować skrętu przy manewrach parkowania. Co do tego 1m to ja osobiście nie brała bym gumy, papierka czy monety, bo egzaminator nie jest głupi- poczeka aż ruszysz, podejdzie i odkopnie, więc cofając nie będziesz miał punktu odniesienia a samego egzaminatora wkurzysz. Zanim wsiądziesz to sprawdź odległość z tyłu i po ustawieniu lusterek policz te linie. Na mieście uważaj na pieszych i rowerzystów, obserwuj w lusterkach, pewnie zmieniaj biegi. Jak egzaminator zobaczy u Ciebie pewność w tym co robisz to już połowa sukcesu. Przed egzaminem się wyśpij, człowiek wyspany i wypoczęty lepiej myśli. Nie napisze, że stres odejdzie bo mniejszy lub większy będzie, ale trzeba być pozytywnej myśli i więcej wiary w siebie. Czekam na relację i POWODZENIA!😊


Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 01 kwie 2005, 15:36
Posty: 6327
Lokalizacja: Wrocław

moja rada jest taka:
podczas szkolenia między instruktorem a szkolonym zawiązuje się więź, lepsza lub gorsza, ale jakaś. jeden poznaje drugiego.
na egzaminie po prawej stronie będzie siedziała obca osoba, której nie znamy, nie znamy jej zachowań, sposobu oceny i to niektórym utrudnia jazdę.

więc przed egzaminem poproś o jazdę z obcym instruktorem, aby to tego przywyknąć.
poproś żeby zrobił Ci coś w rodzaju egzaminu począwszy od obsługi, przez światła, manewry, na mieście kończąc.

_________________
https://www.youtube.com/user/SzkolaTransportu/featured


Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 15 cze 2023, 12:24
Posty: 38

Bardzo dobry pomysł. Nie wiem, czy to dobrze czy źle ale ja jak jechałam i był jakiś trudniejszy manewr to mówiłam na głos co będę robić, np.: gdy skręcałam to mówiłam, że teraz muszę przepuścić bo inaczej się nie zmieszczę. Widziałam kontem oka jak egzaminator spojrzał i był spokojniejszy. Przed egzaminem, stresowało mnie to, że w którymś momencie może mi zahamować i będzie po egzaminie. Egzaminator nas nie zna, nie wie jak jeździmy więc ja sobie wymyśliłam, że będę mówić na głos.


W tej szkole co się uczę jest jeden gość od c i e. Będę miał już dziś i jutro jazdy właśnie z nim. Nie mam za bardzo jak pojeździć z kimś obcym ale z tym sobie jakoś spróbuję poradzić. Postaram się natomiast jak pisałeś by gruntownie i solidnie wszystko powtórzyć i poćwiczyć. Poproszę by też bo on najlepiej wie co mi nie wychodzi za dobrze i gdzie mam słabe strony by właśnie to ze mną gruntownie powtórzył. Na egzaminie też pójdę za radą Koleżanki i będę mówił co zamierzam zrobić jeśli uda się wyjechać na miasto. Napiszę już po egzaminie w czwartek jak się mają sprawy. Spędzę te dni przed już na działce poza blokiem w którym mieszkam z dala od zgiełku co też myślę pomoże mi się nieco wyciszyć przed samym egzaminem. Dzięki jeszcze raz za pomoc.


Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 01 kwie 2005, 15:36
Posty: 6327
Lokalizacja: Wrocław

oczywiście egzamin z punktu widzenia osoby mającej go zdać wydaje się najważniejszym, najtrudniejszym wydarzeniem w życiu, ale później zobaczycie, że to bardzo subiektywne.

po pierwszej samodzielnej jeździe w pracy stwierdzicie, że ten egzamin był jakby zabawą.
pracując jako kierowca nikt Wam nie pomoże, nikt nie poradzi, a pomocni koledzy bezlitośnie wyśmieją każde najdrobniejsze nawet potknięcie.

_________________
https://www.youtube.com/user/SzkolaTransportu/featured


Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 01 kwie 2005, 15:36
Posty: 6327
Lokalizacja: Wrocław

no i jaki wynik egzaminu?

_________________
https://www.youtube.com/user/SzkolaTransportu/featured


Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 15 cze 2023, 12:24
Posty: 38

Też właśnie miałam pytać 😁


Hej witam po dzisiejszym egzaminie. Zanim napiszę co i jak opiszę dwa dni przed bo miałem w tedy jazdy po długim urlopie instruktora. To ważne bo te dni zaważyły na tym dzisiejszym egzaminie i "chyba przelały czarę goryczy". Instruktor od pierwszego ruszenia jak jechałem w stronę placu zaczął od robienia mi wyrzutów, że znowu za blisko auta przejechałem co tam zaparkowało przed garażami - tak na dzień dobry a naprawdę wiedziałem co robię i po prostu jechałem bardzo wolno i po prostu omijałem by nie rozbijać się po całej drodze bo tam chodzą ludzie i jeżdżą inni - jest to spory plac gdzie jest misz.masz warsztatów itp. łącznie z placem manewrowym. Same manewry ok. ale odnosiłem wrażenie jakby instruktor miał totalnie wy....ne i aby tylko mieć mnie z głowy. Prosząc o powtórkę ze świateł i płynów zrobił to naprawdę na "odwal się" aby szybko i po łebkach. Co do łuku nic nie pomagał tylko mówił na końcu ten 1 m, że dobrze. Na koniec stwierdził zrobimy zawracanie na 3 bo to może być na egzaminie. No to sobie pomyślałem "rychło w czas..." a egzamin za 2 dni. Tłumaczył się, że to proste itp... wiem nie jest to jakieś wyjątkowo trudne ale sam fakt i to, że może ze 3 razy to zrobiliśmy a wiecie ja wolę poćwiczyć coś porządnie nawet jeśli jest z pozoru łatwe. Dodał jeszcze uwagi, że co ja tak kręcę kołami w miejscu, że to żle. No to mówię gościowi, tu jest nie równo samochód stacza się a trzeba dobrze skręcić koła by się na 3 razy zmieścić w tym zawracaniu. No i tak minął wieczór we wtorek na tych jazdach do 19. W środę pojechaliśmy na Radom o 7. To była chyba najgorsza jazda jaką miałem od początku kursu. Nie mówię tutaj o tym, że totalnie mi nie szło. Bardziej chodziło o tego instruktora. Cały czas mnie stresował i robił głupie i prostackie komentarze typu "o wymuszenie i po egzaminie", "czemu tak wolno i ślamazarnie", jak jechałem bardziej z werwą "za szybko gdzie tak pędzisz", jadąc wąską uliczką koło piekarni Fogiel lekko schowałem się do bramy bo z przeciwka jechał samochód by nie doszło do zagrożenia. Tam akurat stały samochody po całej prawej stronie zaparkowane. W tedy nastąpiło apogeum już nie pamiętam ale zaczął się nade mną wytrząsać, że zaraz uwadze jakieś auto z boku, co ja robię itp.. Zatrzymałem się bardzo wolno, obserwowałem lusterka w tym prawe, i naprawdę robiłem to świadomie i rozważnie zgodnie z zasadami wymijania więc też mi puściły styki i zacząłem się kłócić z nim jak ja to widzę i że wiem co robię i robię to ostrożnie i podałem mu całą regułkę zasady wymijania i zachowania szczególnej ostrożności już dość podniesionym głosem. Kolejna rzecz 2 razy na światłach wrzucałem 2 naprawdę normalnie lekko i sprzęgło do końca wciśnięte. 2 razy coś zgrzytnęło i już komentarze bo skrzynie rozwalisz - to mu pokazuje pedał w podłodze i mówię, że nic nie zrobiłem nie tak. To było przy ruszaniu więc naprawdę nie wiem jak mogło tak się stać bo wiem przy dynamicznej zmianie biegów owszem jak nie ma precyzji ale przy ruszaniu mógłby sobie darować te docinki....Ostatnia rzecz to jechałem tam obwodnicą i przed którymś rondem zwalniałem hamując biegami. Na rondzie skrzynia się totalnie zblokowała to znaczy utknęła na jakby luzie ale nie zeszła na dolną mimo, że nacisnąłem ten język pod nią i robiłem wszystko naprawdę z wyczuciem. Też zebrałem ochrzan, że co ja robię, że było by po egzaminie i by mnie oblał za niepanowanie nad pojazdem. To mu pokazuje, język na dolnej skrzyni i normalnie że wszystko robiłem. Sam miał problem by wbić 4 na dolnej skrzyni po prostu coś tam się musiało posypać. Stwierdził nic jedziemy dalej....Tak minęły mi te godziny po Radomiu.
Po powrocie spędziłem dzień wyciszając się i powtórzyłem jeszcze światła i płyny z uwagi na olewkę instruktora.
Dziś o 7:20 był egzamin. Pan egzaminator się spóźnił trochę - przyszedł i przeprosił i poprosił bym jeszcze zaczekał chwilkę. Potem przywitał się i poprowadził do samochodu i prosił bym szedł przodem choć chciałem by on szedł przodem drzwiami z uprzejmości. Widział, że jestem przestraszony i mnie uspokajał, żebym się nie stresował a dowód sprawdzi już na placu. Pojechaliśmy na łuk, zapytał się mnie o zasady czy znam to odpowiedziałem, że tak. Poprosił o dowód sprawdził wszystko. Wyjaśnił bardzo szczegółowo zadania a miałem sygnał dźwiękowy i awaryjne. Omówił dokładnie układ placu gdzie co jest i jakie linie oraz manewry wylosowane to jest parkowanie skośne i prostopadłe tyłem wjazd a wyjazd przodem. Zostawił mi auto na zapłonie bym mógł pokazać sygnał dźwiękowy już na spokojnie. Widział, że umie więc bardzo spokojnie poszło i nie zadawał jakiś dodatkowych pytań. Nie chciał bym sprawdzał plandeki itp... Kazał mi wsiąść od razu więc nawet nie zauważyłem jak stoi samochód i czy jest ten 1 m bo prosił mnie bym od razu wsiadał i jechał. Wsiadam do mana tgl.250. Ustawiłem wszystko. Ruszam i masakra jakie sprzęgło tam jest wysokie. Naprawdę nie przywykłem, że może tak wysoko brać. Dojechałem do pachołków przodem i stanąłem jak koleżanka radziła troszkę dalej. Jest tam mega spadek naprawdę i auto się stacza....Chce wbić wsteczny i coś nie wchodzi i tak próbuję a tu nic. W końcu się skapnąłem na drążku że jest inny układ nie w lewo za 2 tylko do przodu. Wbiłem i gaz i ruszam - sprzęgło bardzo utrudniało ale bałem się by nie walnąć w pachołek więc dałem trochę gazu aż było słychać :lol: Obrałem sobie tam takie tuje rosną i rampa jest do odśnieżania dachów. Jak wsiadałem wychodziło mi 4 tuja mniej więcej. Dojechałem mniej więcej tak jak ta tuja stoi przy płocie. Pan mnie woła bym przyszedł. Patrzę i widzę środkowa tyczka dotknięta i przekrzywiona do tyłu. Wiadomo co to oznacza. Pan egzaminator zaprosił mnie do pojazdu i omówił wynik oczywiście negatywny. Bardzo dużo mi też powiedział, że widzi że mnie słabo przygotowano i po prostu muszę to poprawić - tak fajnie zażartował "odrobić pracę domową" 😉. Mówił, że rozumie, że miałem przerwę bo instruktor miał urlop. Pożegnał mnie mówiąc, że jestem kulturalny i uprzejmy i miły i na pewno uda się następnym razem.
Ten Pan i egzamin był o sto razy lepszy niż jaka kolwiek jazda z tym moim instruktorem. Mimo, że nie zdany to jednak wychodziłem zmotywowany i nie byłem jakoś szczególnie załamany. Wiem, że zaufałem instruktorowi a nie stety bardzo się zawiodłem. Robiłem wszystko jak mnie uczył. Wiem, że gdybym sam coś zrobił źle to wiadomo ma się żal do samego siebie ale tutaj jedyny żal jaki pozostał to do tego instruktora...
Znalazłem inną szkołę w Radomiu i poczytałem bardzo dobre opinie o instruktorze od kat c i c+e. Ludzie bardzo chwalili tego Pana, ze po prostu uczy z powołania. Widziałem plac jak wracałem z zapisów na następny termin, Ładny równy plac z kostki z wyraźnymi liniami. Pojazdy są te same co w WORD mają. Zapisałem się tam na 4 godziny jazd. Następny egzamin mam 11 września a 8 będę miał 2 godziny jazd oraz 11 raniutko przed egzaminem bo ten Pan mówił, że w takiej mojej sytuacji będzie najlepiej. Sam powiedział, że mniej niż 4 godziny nie wystarczą by naprawić ten problem z łapaniem odległości oraz chaosem który wprowadził ten instruktor co mnie niestety szkolił.
Arkusz zachowałem i pokażę go właśnie temu nowemu Panu co będzie mnie szkolił i mam nadzieję, że w końcu się uda. Myślę, też, że ten Pan może trochę mnie naprowadzi co dalej i czy jest jakaś szansa w tym moim dziwnym przypadku. Zakładam też, że może po prostu uznać, że to nie dla mnie i może nie powinienem dalej brnąć w kat c i potem e. Piszę to bo mam dużo pokory do siebie i chce być uczciwy wobec innych których mógłbym spotkać kiedyś na drodze i samego siebie.
Więc dziś jest mix uczuć ale ogólnie to na czym mi zależało jakoś miało miejsce. Był bardzo miły Pan egzaminator - Starszy Pan z wąsem który naprawdę przekazał mi więcej dobrej energii i rad niż instruktor który mnie szkolił a chyba minął się z powołaniem.


Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 15 cze 2023, 12:24
Posty: 38

Co do instruktora, ja miałam coś podobny typ, darł się że spalę mu sprzęgło i kilka razy z płaczem wracałam z jazd. Nie myśl tak, że się do tego nie nadajesz bo tak nie jest. Po prostu źle Cię nauczono i to nie jest Twoja wina. Głową do góry, zdasz kolejnym razem. Co do egzaminatora to naprawdę zazdroszczę. Chyba raz w życiu spotkałam uprzejmego 15 lat temu jak zdawałam na B. Co do cofania 1m, policz linie! Uwierz mi, że w tej sytuacji to najlepsza metoda.


Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 01 kwie 2005, 15:36
Posty: 6327
Lokalizacja: Wrocław

mnie dziwi jedno: wydajecie z własnej kieszeni niemało grosza, dlaczego przed wyborem OSK nie sprawdzicie opinii w siedzi, popytacie wśród znajomych?

we Wrocławiu jest OSK, które ma 17% zdawalności, słabiej się chyba już nie da i mają klientów.
jakim sposobem?
skąd biorą chętnych, bo nie mają najniższej ceny.

często dostaję na dodatki takie właśnie osoby, które oblały egzamin i dopiero wtedy stwierdziły, że ze szkoleniem było coś nie tak.
dopiero wybierając OSK na dodatki dokładnie sprawdza się opinie, jak nasz kolega.

jakiś czas temu dostałem gościa po kursie w innym OSK na kat. D, chłopak chciał sprawdzić jak jest przygotowany do egzaminu.
wyszło tragicznie. nie dość że ogólnie słabo z techniką jazdy, nie znał zasad na egzaminie.
gdy powiedziałem, że jest tragicznie, chłopak twierdził, że zdał egzamin wewnętrzny i musi być dobrze.
aby pokazać mu na jakim jest etapie poprosiłem go aby został jeszcze godzinę i przejechał się z moim kursantem, który był w połowie kursu.
pierwsze zaskoczenie jakie spotkało owego chłopaka, to nie "gdzie dzisiaj byśmy tu pojechali", ale: temat lekcji będzie taki i taki (np. zawracanie), pierwsze proszę omówić przepisy dotyczące zawracania, potem jedziemy we wszystkie miejsca i zawracamy na komendy jakie może wydać egzaminator.
mój szkolony jeździł o niebo lepiej i gdy ten chłopak dowiedział się, że przed moim kursantem jeszcze 25 h jazdy i według mnie do egzaminu jeszcze mu daleko, dopiero przekonał się jaka jest różnica w szkoleniu i przygotowaniu do egzaminu. że to co miało być szkoleniem było turystyczną jazdą bez celu, bez realizacji programu, bez oceny.

we Wrocławiu na stronie urzędu miejskiego można sprawdzić skuteczność nie tylko każdego ośrodka szkolenia, ale też indywidualnie każdego instruktora.

na prawdę jest gdzie sprawdzać.

co do egzaminu: a gdzie guma do żucia?

_________________
https://www.youtube.com/user/SzkolaTransportu/featured


Ostatnio zmieniony 24 sie 2023, 22:48 przez Cyryl, łącznie zmieniany 1 raz.

Dzięki wielkie za dobre słowo. Myślę, że właśnie jest tak jak mówisz.👍🥂🚚 Co do tych linii podejrzewam, że mnie tego nauczy na tych doszkalających. Próbowałem sam to ogarnąć ale jak wiesz miałem pod górkę więc sam próbowałem ale jakoś mi to nie szło w tym lusterku. Dziś moja 2 połowa z którą rozmawiałem też mi mówiła, że ta szkoła w której miałem te jazdy z tym dziwacznym instruktorem ma taką renomę, że ludzie i na kat.b nie zdają a jest ich sporo. Jej koleżanka właśnie też na kat.b miała problem po tej szkole by zdać. Poszła gdzieś do Radomia i okazało się, że potem bez problemu zdała i bardzo chwaliła sobie instruktora właśnie z Radomia. Myślę też, że skoro ma dobrą opinię ten Pan co będę się u niego doszkalał to zaradzi tym moim bolączką. Czytałem opinie i pisał jeden kursant co w ogóle nie miał styczności z dużymi autami i poszedł na c. Ten Pan od razu widział strach tego kursanta przed dużymi autami i jak pisze ten kursant powiedział na początek coś takiego "niech się pan nie boi powoli wszystkiemu zaradzimy i nauczę pana wszystkiego co potrzebne". Było też kilka opinii od ludzi co robili c i i c+e również bardzo pozytywne co do tego Pana co uczy w tej szkole w Radomiu. Polak mądry po szkodzie ale wyciągam z tego wnioski. Jak jakoś uda mi się przejść przez kat.c i ten nowy instruktor mi pomoże w doszkalaniu będę miał na pewno porównanie to i pewnie e będę robił w jego szkole. Do tej szkoły co teraz byłem już nie wrócę na pewno. Nawet kw będę chciał robić w innej szkole poza moim miastem po prostu tak dla zasady bo co mi zafundował ten instruktor teraz to jakaś masakra. Droga jednak ciągnie i się nie poddaję i idę dalej bo to tez nie tylko może jakaś przyszłość zostać kierowcą ale to też takie marzenia jeszcze z czasów dzieciństwa. Mam nadzieję też, że ta moja sytuacja komuś pomoże. Może ktoś jest z jakiegoś małego miasta i też jest tam 1 szkoła z kat c i wyżej. Jednak po sobie wiem - warto poszukać i poczytać opinię itp.., bo może inne miasto większe i różne szkoły i możliwości mogą pomóc uniknąć niemiłych rozczarowań. Czasem jak sam się przekonałem szkoła w której kiedyś robiliśmy kat.b wydawała się spoko. Po latach idąc tam też miałem poczucie, że podobnie jest z innymi kategoriami i jest równie profesjonalnie a jednak się mega rozczarowałem. Może to komuś też pomoże uniknąć tych rozczarowań ten mój przykład i dla tego to piszę z myślą o innych.

Ps:

Wrzuciłem post a od razu Kolegi się pojawił więc dopiszę tutaj. Co do tego co pisałeś ja zdawałem sobie sprawę co do tych opinii ale pochodzę z małego miasta gdzie dojazd do Radomia generuje spore koszty a nie mam łatwej sytuacji finansowej i każdy grosz się liczy. Stąd padł wybór na tą szkołę w moim mieście i tego, że tam robiłem b i w tedy było naprawdę porządnie z ich strony ze szkoleniem. Gdybym miał trochę więcej grosza to wiesz może nie było by tego całego zamieszania. Inflacja zrobiła swoje takie życie. Jeśli chodzi o to jak uda mi się zdać to po prostu zaciągnę pasa na maxa i e zrobię w Radomiu. Kw mogę zrobić jeszcze w Kozienicach ale jak opinie będą słabe to też poszukam w Radomiu. Cały kurs robię z własnej kieszeni bez dofinansowania po prostu taka sytuacja życiowa o której nie chcę pisać szczegółowo. Rodzina pomaga i jakoś mam nadzieję uda się zrobić c,e i kw. A pisałem wiesz ten post bo może też ktoś jest w podobnej sytuacji, że mało grosza, lub mieszka na prowincji gdzieś to może okazać się pomocne by nie wbić się na minę tak jak ja. Gdybym mieszkał we Wrocławiu pewnie bym trafił do Ciebie. Samo jak piszesz o szkoleniu bardzo mi się podoba. Gdzie początek jazd i dużo wiedzy praktycznej od razu dajesz kursantowi. To jest mega pozytywne. No i tu na forum też dużo bardzo się od Ciebie dowiedziałem. Co do gumy wiem ale Pan który mnie egzaminował był cały czas blisko mnie i pojazdu więc nie przeszło by pewnie a pierwszy raz nie chciałem na starcie robić lipy po prostu z gumą bo też ten Pan był bardzo w porządku jak pisałem wyżej.


Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 15 cze 2023, 12:24
Posty: 38

Ja robiłam kat. C + kw z dofinansowania z urzędu pracy, bo też by mnie nie było stać z własnej kieszeni. Dodatkowo dostajesz z UP pieniążki na tzw dojazd, mi wyszło około 1800zł. Do Radomia mam 50km i te 1,5 miesiąca goniłam codziennie. Instruktor strasznie mnie tępił za sprzęgło, ale tu miał rację. Niestety niektóre przyzwyczajenia z osobówki wychodzą. Patrząc na innych kursantów to mój instruktor był mega cierpliwy. I jak za przeproszeniem [wycenzurowano] manewr na mieście to potrafił 3 razy z różnych stron wałkować dany manewr do skutku. Cisnął mnie niemiłosiernie ale z perspektywy czasu uważam, że dobrze robił. Do jakiego ośrodka zapisałeś się na jazdy doszkalające? Ja cały kurs robiłam w "Delcie". Ale to co kolega wcześniej napisał jak powinien wygląda taki kurs I jak powinny wyglądać takie jazdy, to jestem mega pozytywnie zaskoczona sposobem nauki.


Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 01 kwie 2005, 15:36
Posty: 6327
Lokalizacja: Wrocław

teraz jak policzysz stracony czas, koszt dodatkowych lekcji i egzaminu chyba wyjdzie Ci podobnie.
na jakości nie ma co żałować.
bogatego stać na tani kurs, drugie tyle dodatkowych godzin i kolejny egzamin, biednego - nie.

do mnie byś nie trafił na kat. C dawno nie szkolę.
nawet na kat. D już mało.
we Wrocławiu głównym klientem kat. D było nasze MPK, ale założyli własne OSK. drugim dużym klientem była wrocławska fabryka autobusów Volvo, ale likwidują ją, więc zapotrzebowanie mocno spadło.

zajmuję się w większości szkoleniem na symulatorze, operatorów na maszyny podlegające UDT, TDT, i takie nietypowe, których inni nie robią.

_________________
https://www.youtube.com/user/SzkolaTransportu/featured


Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Amazon [Bot] i 6 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Przejdź do: