Większość nie widzi alternatywy poza transportem, co jest śmieszne. Swój udział i rolę w transporcie przypisują do rangi "super hero", a decyzja o zmianie branży często w ich głowie przewyższa w hierarchii inne, wydawałoby się zdecydowanie ważniejsze.
Tak jak lata są liczone "przed naszą erą / naszej ery", tak niektórzy potem liczą lata "w transporcie i po transporcie" - beka.
Natomiast ciężko wymagać, aby każdy wykonywał pracę z pasją. Są setki zawodów, które wykonuje się po prostu dla kasy, czy z konieczności, dlaczego zatem transport miałby być inną branżą? Czy szambonurek wykonuje swoją robotę z pasją? Może i tak..
Czy pracownik sortowni odpadów czuje w sobie misję do walki o ochronę środowiska? Wątpliwe
Każda branża przeżywa podobne problemy. Polecam najprostszą budowlankę, gdzie przy ekipie 20 osobowej, jak 15 dotrze do pracy to można w kalendarzu święto odhaczyć. Najprostszy pracownik magazynu? Bardzo proszę, z dnia na dzień można nie przyjść do pracy i mieć wszystko w głębokim poważaniu. I tak można mnożyć.
Czasy jakie są, takie są. Jest rynek pracownika i to pracownik (póki co) decyduje i często dyktuje warunki, czy to się komuś podoba, czy nie. Nie jest to komfortowe dla pracodawców i nie jest to "zdrowa sytuacja", no ale taka aktuanie panuje. Przewoźnicy tego nie rozumieją, jednocześnie sami często są popychadłem zleceniodawców i wchodzą jak tylko mogą w pupkę, tłumacząc to sobie właśnie pasją... Obetniemy parę groszy z km? No cóż, takie czasy, jakoś to będzie. Trzeba postać na zrzutce 24h, bo ktoś zapomniał zrobić awizo? A no postoi się w gratisie, nie będziemy się awanturować, bo inni mają gorzej.
Ogólnie źle się dzieje, ale jednocześnie jest światełko w tunelu do unormowania się sytuacji na rynku pracy i powrotu do jakichś zdrowych relacji i równowagi. Tylko z ostatnich dni, na Śląsku, pewna firma automotive z Gliwic (każdy sobie może dopowiedzieć która) planuje redukcję kilkuset etatów, RAFAKO ogłasza upadłość, a pod Elektrownią Rybnik pracownicy strajkują w obronie miejsc pracy (planowane zakończenie etatów do końca 2025 roku). To tylko trzy "większe" sprawy z regionu z tego tygodnia. To będą łącznie tysiące osób bez pracy, które zostaną "wrzucone" na rynek. Większość pewnie ma rodziny, kredyty, będą zmuszeni podjąć inną pracę, niekoniecznie taką z pasją. I nic w tym dziwnego. To właśnie jest ta rotacja, o której wspominasz Kierowniku. Ludzie zmieniają pracę nie tylko dlatego, że są ułomni, roszczeniowi, czy co tam, tylko takie sytuacje się zdarzają, mimo sprzyjających wiatrów. Ciężko też wymagać, aby ktoś całe życie przepracował w jednym miejscu pracy "od łebka", jeśli ktoś ma choć trochę ambicji, a zakład pracy nie jest w stanie mu zagwarantować rozwoju. To nie komuna. No bo jaki to będzie rozwój u miejscowego dziada, na premiumce, w koło komina, z kiperkiem? Że parę lat temu awansował z DCI na DXI? Że jest się trzecim w kolejce do wymiany naczepy, którą szef przywiezie w dwóch kawałkach z Niemiec? A może szef już zaklepał o kolegi z Wawy używane opony po międzynarodówce, które okazjonalnie się kupi i dojedzie na miejscu pod wanną? Są firmy, w których osiąga się pewien sufit no i koniec. A jak perspektyw i motywacji brak, to taki pracownik też nie daje z siebie bóg wie ile, no bo i po co. I potem jest taka słaba firma, ze słabymi pracownikami, a na drugim biegunie jest ktoś normalny, kto ogarnia biznes, nie robi czegoś na siłę i ma normalnych pracowników.
Kończąc, polecam zmianę branży, choć na chwilę. Oczywiście, wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma, w każdej branży są problemy kadrowe itp., ale transport jest tą specyficzną gałęzią, w której szwankuje mental, która próbuje nagiąć rzeczywistość na wielu płaszczyznach, robiąc z siebie męczenników i bohaterów, w imię pasji oczywiście.