wagaciezka.com - Forum transportu drogowego
http://harnas.wagaciezka.com/

Opisy Tras - filippo, ex Jan Sawa
http://harnas.wagaciezka.com/viewtopic.php?t=24283
Strona 8 z 40

Autor:  filippo [ 22 sty 2011, 0:24 ]
Tytuł:  Re: Opisy Tras - Jan Sawa [15.08.2010]

Cytuj:
Kolejny bardzo ciekawy i interesujący opis trasy. Tylko pogratulować. :)
A czym dokładniej różni się jazda na plandekach od chłodni?
Praca skoczków różni się tym, że na chłodniach jedzie się w trasę na całe trzy tygodnie i zazwyczaj jeździ się z tym samym kierowcą tzw. głównym a na plandekach wsiada się do auta na berlińskim ringu, jedzie się na Włochy i z powrotem wysiada się na ringu i wraca do domu. Na Szwecję "główny" jedzie sam, więc skoczek jest średnio co 4-5 dni w domu na powiedzmy 2-3 dni i jeździ się z różnymi "głównymi". Jedni wolą 3 tyg non stop inni wolą być co tydzień w domu. Tyle.

Autor:  Kwiatula [ 22 sty 2011, 13:55 ]
Tytuł:  Re: Opisy Tras - Jan Sawa [15.08.2010]

Ci skoczkowie to starzy pracownicy?
Czy nowi na przyuczeniu?

Trasa jak zawsze opisana wzorcowo.

Autor:  dies_nefastus [ 22 sty 2011, 14:35 ]
Tytuł:  Re: Opisy Tras - Jan Sawa [15.08.2010]

Cześć Jan_Sawa...
Ogólnie nie gniewam się za te nocne SMSy, bo nie spałem wtedy a przyjmowałem alkohol do organizmu w domu.
Niemniej jednak zawsze napisz mi smsa jak będziesz jechał na Szwecję, bo z autopsji wynika że często się tam mijaliśmy...

Ostatnio, co mieliśmy się spotkać w Malmoe, to zepsułeś wszystko. Przez Ciebie nawet Jeszkinu linkiem nie przyjechał :D
Fakt, że wtedy na tej ulicy jak czekałeś na mnie nie było dużo miejsca, ale nas 3-ech może by jakoś weszło...

Autor:  filippo [ 22 sty 2011, 17:48 ]
Tytuł:  Re: Opisy Tras - Jan Sawa [15.08.2010]

Cytuj:
Cześć Jan_Sawa...
Ogólnie nie gniewam się za te nocne SMSy, bo nie spałem wtedy a przyjmowałem alkohol do organizmu w domu.
Niemniej jednak zawsze napisz mi smsa jak będziesz jechał na Szwecję, bo z autopsji wynika że często się tam mijaliśmy...

Ostatnio, co mieliśmy się spotkać w Malmoe, to zepsułeś wszystko. Przez Ciebie nawet Jeszkinu linkiem nie przyjechał :D
Fakt, że wtedy na tej ulicy jak czekałeś na mnie nie było dużo miejsca, ale nas 3-ech może by jakoś weszło...
Chciałbym go zobaczyć linkiem na tym gównianym rondku z podwyższeniami na przejściach dla pieszych :twisted:
I nie ja zepsułem tylko Ci co wydają mi polecenia.
Damy radę i się odezwę w przyszłości.

Autor:  andy the driver [ 22 sty 2011, 17:56 ]
Tytuł:  Re: Opisy Tras - Jan Sawa [15.08.2010]

Nic nowego, tzn. lepiej być opisane nie mogło :D , widoki pierwsza klasa, szczególnie widok sopli na na naczepie hehe!W Wenecji też byłem raz, w Hiszpanii kilkukrotnie i generalnie zawsze gdy tylko mam ku temu możliwość to lecę do Hiszpanii więc w trasę też może kiedyś się tam wybiorę...czekam już na kolejny opis.

Autor:  filippo [ 22 sty 2011, 18:43 ]
Tytuł:  Re: Opisy Tras - Jan Sawa [15.08.2010]

Cytuj:
Ci skoczkowie to starzy pracownicy?
Czy nowi na przyuczeniu?
Jak nie masz doświadczenia to najpierw jeździsz jako skoczek czyli na przyuczeniu - jak długo? - to zależy od wielu czynników (dostępność aut, postępy, potrzeby itp., itd.)

A propos postępów. Może wsadzę kij we własne mrowisko ale już kilka razy się przekonałem, że nie wszystkim "głównym" zależy na tym by skoczek się czegoś nauczył a jedyne czym się martwią to to by niczego nie uszkodził lub nie przekroczył normy. Ja święty nie jestem bo charakter mam dziwny i czasem ciężko się ze mną dogadać ale nie rozumiem sytuacji gdy dostaję skoczka który jeździ od kilku miesięcy a nie potrafi podjechać pod rampę albo zajmuje mu to 40 minut, nigdy w życiu nie spinał/rozpinał zestawu, nie wie jak wykupić winietę, nawigację traktuje jak najwyższą wyrocznię i jedzie ślepo w nią wpatrzony lub nie ma pojęcia co ze sobą zabrać w trasę. Wybaczcie ale ja już wolę kogoś kto w życiu nie jeździł i nie ma pojęcia o niczym niż takiego który jeździ jakiś czas a tak naprawdę potrafi jechać jedynie do przodu tylko po autostradzie w dodatku wtedy gdy jest ładna pogoda i jest widno.

Autor:  ciucma102 [ 23 sty 2011, 0:58 ]
Tytuł:  Re: Opisy Tras - Jan Sawa [15.08.2010]

Janek sam mam takiego skoczka na dalsze trasy. Koles starszy odemnie o 8 lat prawko ma dłużej tez chyba o 6 więcej jeździ itp. A ostatnio po dolaniu oleju wyskoczyło ze jest -1.0 czyli litr za dużo to ten dużo nie myśląc wlał jeszcze 5l coby za mało nie było. Solówka nie potrafi sie na rondzie zmiescic a o podjezdzaniu pod rampe nawet nie wspomne. Nie wiem skad tacy ludzie sie biora ale to jest jakas pomylka. Tym bardziej podziw dla ciebie ze jakos dajesz sobie rade tyle czasu z takimi imbecylami

Autor:  filippo [ 23 sty 2011, 12:03 ]
Tytuł:  Re: Opisy Tras - Jan Sawa [15.08.2010]

Trochę, źle mnie zrozumiałeś. Absolutnie nie mam do czynienia z imbecylami. Większość chłopaków to naprawdę w porządku ludzie, tyle że nie mający jednak tej niezbędnej praktyki którą wymieniłem wyżej. Zasadniczo dziwnie to w ogóle brzmi z moich ust (a palców raczej) bo ja też wciąż jestem świeżakiem bo przecież pojechałem w pierwszą trasę dokładnie rok temu (21 stycznia dokładnie). Chodzi o to, że są kierowcy którzy skoczka traktują tylko do tego by przejechał swoje 4,5h z najmniejszym wysiłkiem, więc niejako izolują go od tego wszystkiego czym prawdziwa jazda naprawdę jest. Wprawdzie skoczek zarabia mniej i odpowiedzialność ma mniejszą ale ma się przecież czegoś nauczyć po to by w końcu zostać głównym. Zdarzyło się, że jednego takiego miałem i mu to pasowało bo wywalone miał na to czy auto czyste, czy coś w lusterkach widać, żeby z papierami gdzieś pójść - najważniejsze było się wyspać, zjeść i przejechać swoje najlepiej do przodu tylko. Wychodził z założenia, że zarabia mniej więc po co się ma starać. Teraz jest już głównym na plandekach a najlepsze jest to, że o mojej przygodzie we Włoszech po powrocie zameldował szefowi, że zrobiłem to specjalnie (Sic!). Dowiedziałem się o tym w zeszłym tygodniu i choć sprawa i tak została już dawno wyjaśniona szacunku do takich ludzi mieć nigdy nie będę.

Autor:  Brabus19 [ 23 sty 2011, 17:22 ]
Tytuł:  Re: Opisy Tras - Jan Sawa [15.08.2010]

Siema kolego z jednej firmy. Widze ze troche teraz Hiszpanii pozwiedzałes. Ja teraz na plandekach smigam.

Autor:  filippo [ 23 sty 2011, 19:15 ]
Tytuł:  Re: Opisy Tras - Jan Sawa [15.08.2010]

Cytuj:
Siema kolego z jednej firmy. Widze ze troche teraz Hiszpanii pozwiedzałes. Ja teraz na plandekach smigam.
Z tego co mi szef ostatnio mówił o planach dotyczących firmy to będzie to już mój stały kierunek gdyż zabiera chłodnie z Włoch, chyba że wywalczy lepsze stawki.

Autor:  nicek90 [ 24 sty 2011, 0:58 ]
Tytuł:  Re: Opisy Tras - Jan Sawa [15.08.2010]

Stałeś może z nocy niedzieli na poniedziałek na Merkze w Barcelonie, stał Daf od was z firmy jak wychodziłem w nocy za potrzebą to widziałem, rano gdy się obudziłem, już auta nie było. To Ty?

Autor:  filippo [ 24 sty 2011, 11:06 ]
Tytuł:  Re: Opisy Tras - Jan Sawa [15.08.2010]

Cytuj:
Stałeś może z nocy niedzieli na poniedziałek na Merkze w Barcelonie, stał Daf od was z firmy jak wychodziłem w nocy za potrzebą to widziałem, rano gdy się obudziłem, już auta nie było. To Ty?
Nie, ja od zeszłej środy śpię z żonką w łóżku.

Autor:  michalarek [ 25 sty 2011, 0:49 ]
Tytuł:  Re: Opisy Tras - Jan Sawa [15.08.2010]

jak ktoś wcześniej napisał, czyta sie jak dobrą książke. Całkiem niedawno jezdziłem na Włochy w MTC Gapiński Wągrowiec(pewnie mijałeś nie raz ich auta) no i podobne uczucie po przekroczeniu granicy włosko-austryjackiej, a po wjechaniu do niemiec to tak jak by człowiek jedną nogą był już w domu. Więcej opisów i zdjęć - rewelacja.A przy okazji to mam narzeczoną z twojego rodzinnego miasta.pozdrawiam

Autor:  LKV Tomek [ 25 sty 2011, 19:47 ]
Tytuł:  Re: Opisy Tras - Jan Sawa [15.08.2010]

Witam,opis jak zwykle pierwsza klasa.Widzę źe traska upłyneła dość spokojnie,co najwaźniejsze.To powiadasz źe musimy z Włoch przestawić się na Hiszpanie :D .Pozdrawiam i czekam na dalsze poczynania .

Autor:  filippo [ 15 lut 2011, 10:31 ]
Tytuł:  Re: Opisy Tras - Jan Sawa [15.08.2010]

Jako, że zjeżdżałem z ostatniej trasy we wtorek to i około poniedziałku spodziewałem się telefonicznej informacji o kolejnym wyjeździe. Otrzymałem owszem telefonicznie ale prośbę/zapytanie o to czy nie będzie dla mnie problemem by pojechać w trasę plandeką i to dopiero w sobotę. Jako, że większa liczba dni spędzonych w domu wychodzi najczęściej na dobre oraz dlatego, że każda odskocznia od rutyny aktywizuje nasze mózgi postanowiłem przystać na propozycję naszej przemiłej Pani spedytorki Ani.

Sobotniego poranka wsiadłem w moją ukochaną Mercedes w wersji turystyczno-bagażowej (kombi zwanej potocznie) i udałem się do Szczecina, po drodze zahaczając o mój rodzinny Łobez celem załatwienia kilku drobnych spraw u rodziców. Po obiedzie udaliśmy się z moim rodzicielem na bazę. Szybko przepakowałem się do „cytryny” (Citroena Berlingo którego dość niezrozumiale zakupił nam szef na dojazdy) i wręczyłem kluczyki od auta tacie by odprowadził je do znajomego doktora celem transfuzji płynów serca i układu motorycznego i przeglądu ogólnego stanu. Auto kupiłem jakieś pół roku temu i od tamtej pory wymieniłem w nim jedynie filtr paliwa więc konieczne było wymienienie kilku elementów które zwyczajowo wymienia się kupując używane auto. Decyzja o wizycie u mechanika okazała się nad wyraz słuszna gdyż zlokalizował on dwa dość poważne defekty w postaci cieknącego simmeringu oraz zużytego łożyska koła tylnego. Wybaczcie tę rozbudowaną dygresję ale o auto trzeba dbać, tym bardziej jeśli jest to Mercedes:)

Po rozstaniu koniecznym okazała się wizyta cytryną na stacji paliw zlokalizowanej na drugim końcu Szczecina gdyż koledzy wracający autem w nocy tego nie zrobili. Rozumiem ich gdyż wracając 550km na bazę nocą, chce się być w domu jak najszybciej. Po tankowaniu otrzymałem informację by udać się ponownie na bazę celem odebrania jakiś dokumentów dla kierowcy który będzie oczekiwał na nie w miejscu podmiany. Dobrze, że nasza baza zlokalizowana jest tuż przy drodze na Kołbaskowo więc nie zmarnowałem znów zbyt wiele czasu tym bardziej, że już i tak byłem spóźniony.

Na ring Berlina dotarłem około 18. Wsiadałem na ganz neue Daf XF 105 SSC 460 który na kołach ma nakręcone zaledwie 38000km. Ładunek był dość lekki gdyż były nim 33 palety pieluch dla dorosłych. Chwilę po przerzutce gratów ruszyliśmy na cztery auta do Rostocku. Na terminalu w porcie czekały już kolejne dwa auta więc płynęliśmy aż w sześciu.
W oczekiwaniu na wjazd ogarnąłem się trochę z rozpakowaniem co nie było wcale łatwe gdyż kierowca który zwykle jeździ tym autem zostawił w nim sporo swoich rzeczy. Okazało się później, że jest to normalne u wszystkich jeżdżących pod plandekami. Wydaje mi się to dość dziwne bo my „lodówkarze” zjeżdżając na tydzień do domu zabieramy praktycznie wszystkie prywatne rzeczy (ciuchy, koce, bańki, butle gazowe)ze sobą, zostawiając w aucie jedynie dokumenty, narzędzia i inne niezbędne autu gadżety. Dziwi mnie taka praktyka na plandekach tym bardziej, że jeździ pod nimi część niskich aut czyli Space Cab’ów podczas gdy na chłodniach mamy same Super Space Cab’y. Trudno.
Jako, że płynęliśmy statkiem armatora TT Line który nie zapewnia dostępu do Internetu na pokładzie to zaraz po kolacji poszedłem grzecznie spać.

Po zjeździe z promu udaliśmy się wszyscy na portowy parking by dokręcić pauzę. Po niej, czyli około 9:30 rano udaliśmy się na trzy auta w kierunku Jonkoping. Trzech pozostałych kolegów dopijało kawę i ruszało w kierunku Oslo. Wspólna jazda upłynęła na rozważaniach o sytuacji naszej firmy (chyba stały temat rozmów) oraz bezpieczeństwa na drogach Szwecji.
W Jonkoping pożegnałem kolegów i odbiłem na lokalną drogę by dotrzeć do miejscowości Aneby. Po drodze zmuszony byłem odbyć 45cio minutową pauzę na przystanku autobusowym gdyż nie znalazłem żadnego parkingu. Firma w której miałem się rozładować była otwarta mimo niedzieli lecz na rozładunek musiałem zaczekać do następnego dnia. Rankiem dość szybko mnie rozładowano i podczas jedzenia śniadania otrzymałem adres załadunku którym była oddalona o około 250km od Aneby miejscowość Forshaga w której miałem załadować 22 tony papieru z przeznaczeniem na Włochy.
Po dotarciu na miejsce spotkałem się pod bramą firmy z kolegą który również się tu miał ładować w dodatku w to samo miejsce przeznaczenia co ja. Po swoim załadunku pomógł mi on wydatnie z zabezpieczeniem mojego ładunku za serdeczne dziękuję jeśli czyta. Zabezpieczanie papieru jest dość upierdliwe i czasochłonne a gdy robią to dwie osoby idzie to zdecydowanie szybciej i sprawniej.

Po załadunku ruszyliśmy w kierunku Trelleborga. Czasu jazdy wystarczyło nam by dojechać kilka kilometrów za Goteborg na parking Kungsbacka. Po skróconej do 9 godzin pauzie wystartowaliśmy do Trelleborga by zdążyć na poranny prom. W porcie spotkaliśmy kolejne dwa auta z firmy i do Rostocku płynęliśmy we czterech. Po zjechaniu z promu udaliśmy się na znane chyba wszystkim pływającym do/z Rostoku, płyty celem dokręcenia pauzy. Zaraz po zaparkowaniu poszliśmy z pomocą pewnemu kierowcy z południa Polski któremu uciekało gdzieś powietrze. Po wczołganiu się pod auto okazało się, że powietrze ucieka z szybkozłączki na najgrubszym z przewodów idących wewnątrz ramy. Co ciekawe szybkozłączki znajdowały się na każdym jednym z idących tam przewodów. Niestety żaden z nas nie miał na wyposażeniu nowej szybkozłączki w odpowiednim rozmiarze przez co jedyne co można było zrobić to spróbować założyć starą możliwie ciasno tak by starczyła na dojazd do najbliższej stacji benzynowej na której kupi się nową.
Po pauzie ruszyliśmy na ring Berlina celem podjęcia skoczków. Prewencyjnie dzień wcześniej poprosiłem o tego z którym zrobiłem niedawno dwie trasy na chłodniach gdyż byłem go pewny i wiedziałem czego się mogę po nim spodziewać. Około 21:30 zabraliśmy swoich skoczków i ruszyliśmy dalej na Włochy. Po drodze rozdzieliliśmy się po dwa auta a po zatankowaniu w Austrii jechaliśmy już sami. Podczas kręcenia pauzy na 240km włoskiej A22/E45 dowiedzieliśmy się, że kolega który wiózł papier w to samo miejsce co my zaliczył tuż za Vipiteno poważną usterkę w postaci uszkodzonej turbiny.
Po pauzie ruszyliśmy do celu którym było Balsorano. Droga przebiegała spokojnie i bez przeszkód. Na miejsce dotarliśmy około godziny 8 rano i dość zdziwieni spotkaliśmy się tam z kolegami od uszkodzonej turbiny – okazało się, że chwilę po tym jak padło im auto z przeciwka jechało kolejne z naszej firmy i jako, że nie miało ono mocno terminowego ładunku nastąpiła szybka zmiana auta by dotrzeć do Balsorano na czas.
Po rozładunku dostaliśmy informacje o załadunkach i my udaliśmy się do miejscowości Pratolla Serra a koledzy gdzieś w okolice Neapolu.
Na miejscu okazało się, że mamy ładować silniki samochodowe z firma FMA na zamówienia szwedzkiego SAAB’a, jednak musimy na nie zaczekać. Po trzech godzinach oczekiwania udałem się na bramę by dowiedzieć się dlaczego tak długo to trwa. Tradycyjnie już nikt z obecnych poza mną nie mówił po angielsku ale, że zaczynam się do tego przyzwyczajać i uczę się co raz to nowych włoskich zwrotów. Wydedukowałem, że silniki są gotowe ale Saab nie przesłał do FMA jakiś ważnych informacji i musimy na nie wciąż czekać na parkingu z którego zostaniemy wywołani przez megafon. Po ponad sześciu godzinach gdy już zwątpiliśmy w załadunek tego samego dnia przez megafon zaskrzeczało „Saab, svezia” podjechaliśmy więc czym prędzej pod szlaban. Niestety po sprawdzeniu naszych numerów rejestracyjnych poinformowano nas, że nie o nas chodzi a o inne auto które znajduje się na parkingu a również ma być dla Saab’a ładowane. Wycofałem więc z powrotem na parking, gdy okazało się, że Bułgar kierowca owego auta spotkał na owym parkingu z kolegą i od kilku godzin obaj raczą się rakiją i nie są zdolni do prowadzenia aut. Szybka konsultacja telefoniczna na bramie i zdecydowano, że to my zabieramy jego silniki a amator rakiji zabierze następnego dnia nasze. Szybki załadunek 48 sztuk 180-konnych silników zamontowanych po 3 sztuki na specjalnych stelażach. Po nim pauza i jazda na Szwecję.

Podczas tankowania w Austrii spotkaliśmy znów nasze auto. Dojechaliśmy oboje do Inntal’a i po wypauzowaniu ruszyliśmy na berliński ring celem „zdania” skoczków i przesiadek na inne auta. Na miejsce dotarliśmy około 15 i do 18 miałem czas by się przenieść do innego auta i posprzątać to które oddawałem. Do godziny 18 dojechało jeszcze sześć kolejnych aut z naszej firmy więc do Rostocku jechaliśmy dwoma konwojami po cztery auta a na terminalu promowym zajęliśmy jedną całą linię ośmioma zestawami. Auto które przejąłem załadowane było pralkami które zrzucić miałem w Jonkoping z tym, że w dokumentach wpisaną miałem godzinę awizacji na poniedziałek na 22:30. Po zjechaniu z promu udałem się więc na parking by spać dalej. Otrzymałem jednak informację, że godzina awizacji uległa zmianie na 7:30. Ruszyłem więc by dotrzeć tam jak najwcześniej i rozładować się będąc wypauzowanym by starczyło mi czasu na kolejny załadunek. Po dojechaniu na miejsce okazało się, że nie ma możliwości pauzowania się na firmie mimo, że jest ona ogromna o czym sama jej nazwa świadczy (El giganten). Koledzy uprzedzili mnie, że okolica nie należy do bezpiecznych i często zdarzają się tam przypadki cięcia plandek i kradzieży towaru. Zapytałem więc miłej pani ochroniarz o jakieś bezpieczne miejsce do zaparkowania. Poleciła ona stację pewnego koncernu paliwowego która wyposażona była w monitoring więc unikana przez złodziejstwo. Po zaparkowaniu zdecydowałem się przygotować dobrą kolację i obejrzałem sobie dwie części klasyki polskiej komedii w postaci Vabank.

Rano podjechałem na rozładunek i niestety poinformowano mnie, że godzina awizacji zmieniona została z 22:30 ale na 11:30 więc byłem tam 3,5 godziny za wcześnie. Wcześniej zaparkowałem auto obok pewnej Scanii. Gdy wracałem do auta zaczepił mnie jej kierowca który znalazł się w dość komicznej sytuacji gdyż zostawił on odpalone auto i gdy udał się do biura celem uzyskania informacji o numerze rampy wyładunkowej centralny zamek zamknął mu auto. Kluczyk Dafa nie pasował jednak do Scanii i zmuszony on był czekać ponad dwie godziny na serwisanta Scanii który przyjechał i otworzył mu auto. O 11:30 przyszedł do mnie jeden z magazynierów i wskazał numer rampy wyładunkowej. Po rozładunku udałem się do Karlstadt by znów załadować papier. Firma w której ładujemy zwyczajowo wpuszcza auta do godziny 16. Ja dotarłem na miejsce prawie 20 minut przed tą godziną jednak już mnie nie załadowano i zmuszony byłem czekać do następnego dnia co nie ukrywam dość mnie zirytowało. Zaparkowałem pod firmą i włączyłem sobie komputer by obejrzeć jakiś film, za oknem zaś zaczęło prószyć. Przez całą noc przyprószyło tak, że nie mogłem z parkingu wyjechać, całe szczęście przejeżdżał obok niego uczynny Szwed ładowarką Volvo i wyciągnął mnie. Załadunek ośmiu rolek był dość szybki lecz ich zabezpieczanie już niekoniecznie. Po załadunku papiery z biura i jazda do Trelleborga na prom. Po drodze w kilku miejscach auta po rowach bo śnieżek padał mokry i sobie zamarzał tam gdzie spadał. Jednak od mniej więcej połowy drogi nie było już po nim śladu. W okolicy Angelholmu na E6 natknąłem się na spory korek ze względu na wypadek cysterny i zamknięty przez to odcinek autostrady aż do Helsingborga. Droga objazdowa bez obstrukcji więc spokojnie dotarłem do Trelleborga gdzie czekało już kilku kolegów z firmy.

Po zjeździe z promu dokręcenie pauzy i kierunek Berlin. Na ringu niektórzy podjęli skoczków a mnie się udało jechać samemu gdyż ładunek miałem w okolice Mediolanu i bezsensem byłoby robienie tak krótkiej trasy w podwójnej obsadzie. Po drodze się trochę rozjechaliśmy ale wieczorem znów w komplecie spotkaliśmy się na Inntalu czyli ostatnim parkingu przed granicą Niemców z Austrią.
Rankiem z racji tego, że byłem sam okazało się że wszyscy już pojechali gdyż kręcili krótszą pauzę. Na rozładunek do miejscowości Limbiate dotarłem około 15:30. Ustawiłem się w odpowiednim do rozładunku miejscu i zaczął odbezpieczanie ładunku. Po chwili pojawił się koło mnie „rozładowywacz” który polecił mi udać się z dokumentami do biura co też uczyniłem – każda moja wizyta we włoskich biurach sprawia, że zachodzę w głowę jak taki leniwy naród był w stanie dojść do jakichkolwiek zdobyczy cywilizacji. Biura od wejścia odgrodzone szybą z wąską szparą na wsunięcie dokumentów, szyba na tyle gruba a szpara na tyle mała, że z boku zamontowany intercom żeby się przezeń porozumiewać. Za szybą siedzą przy biurkach cztery osoby – podchodzę do niej – żadnej reakcji przez 3 minuty choć zostałem zauważony od razu – pukam więc w tę szybę – podchodzi do niej fircyk-mizerota i gada coś do mnie po włosku, choć nie słyszę tego za bardzo nawet, gdyż nie używa owego intercomu – wskazuje mi palcem jakiegoś zbyt dobrze odżywionego zarośniętego sweterkowa – sweterek wchodzi z powrotem tam skąd się wynurzył i przez następne 5 minut nic się nie dzieje – zawijam się więc odbezpieczać ładunek. Rozładowywacz pyta czy byłem w biurze – informuję go że byłem ale panowie z akwarium mnie olali. Dzwoni on więc i pyta o co chodzi po czym prosi bym znów poszedł do biura – mam to szczerze w dupie i spokojnie bez pośpiechu odbezpieczam ładunek, zwijam pasy, układam narożniki po czym udaję się ponownie do biura. Tym razem w biurze jest już 6 osób które znów nie są w stanie zauważyć mojej obecności – wsuwam więc papiery przez szparę, naciskam intercom i używam połowy skali swego głosu pytając po angielsku „jest tam ktoś” – efekt jest dość komiczny i natychmiastowy – jedna z biurw aż podskoczyła na swoim fotelu, druga zaś w swoistym popłochu zaczęła szukać sweterkowca a ze swego gabinetu wynurzył się nawet jakiś starszawy szyszka w garniturze by zorientować się kto się wydziera przez intercom. Po piętnastu minutach byłem rozładowany i obym nie musiał tej firmy wizytować nigdy więcej.
W tzw. międzyczasie otrzymałem informacje o miejscu kolejnego załadunku – jako że czasu miałem jeszcze sporo udałem się do miejscowości Alfianello oddalonej od Limbiate o jakieś 140km.
Na miejscu okazało się, że przed firmą jest spory parking dla aut oczekujących na załadunek a odbędzie się on następnego dnia około 8 rano o czym poinformował mnie tym razem miły i ogarnięty ochroniarz/wagowy.
Rankiem zgłosiłem się ponownie „na bramę” gdzie powiedziano mi, że po otrzymaniu informacji telefonicznej ochroniarz/wagowy przyjdzie po mnie na parking. Mijały godziny więc około 11 poinformowałem spedycję, że chyba coś nie halo gdyż towar rzekomo był gotowy dzień wcześniej. Informacja zwrotna mówiła, że za chwilę powinni zacząć ładować. Chwilę po 12 w południe znów poinformowałem spedycję, że nic się nie dzieje, zaczyna się mandziara więc załadunek może trwać tyle, że mogę mieć problem by dojechać na odpowiednią godzinę do Austrii a potem na sobotnią podmianę na ring Berlina. To o czym poinformowała mnie moja spedytorka przeszło chyba wszystkie dotychczasowe „włoskie prace” a jakimi miałem do czynienia – powiedziała mi, że włosi twierdzą, że załadowali mnie dawno temu i najprawdopodobniej jest już daleko stąd (sic!). Ręce i tatuaże opadają.
Około 13:30 przeszedł po mnie ochroniarz/wagowy i poprosił na załadunek. Trwał on ponad 2 godziny gdyż konieczne było otwarcie dachu i jednego boku a samo ładowanie musiało być dość precyzyjne gdyż odbywało się dźwigiem suwnicowym. Po wszystkim już chyba nawet nie zdziwiło mnie to, że musiałem czekać na dokumenty dodatkowe 30 minut.
Ruszyłem by tuż po 20 dojechać do granicy Włochów z Austrią i zatrzymać się na pauzę, ze względu na podwójną nocną opłatę. W ciągu nocy dojechali do mnie prawie wszyscy pozostali kierowcy z firmy jadący z południa Włoch. Ruszyłem i na początku szło dośc wolno gdyż drogi się korkowały co jakiś czas jednak po przeciwnej stronie było zdecydowanie gorzej gdyż przerywany korek ciągnął się praktycznie od Innsbrucku aż za Norymbergę.
Na ring dotarłem około 18, oddałem auto i niestety musiał jeszcze poczekać na tych którzy również wracali do domu a jeszcze do ringi się zjeżdżali. Chwilę po 20 my ruszyliśmy do Szczecina a pozostali kierowcy na prom do Szwecji.

Zdjęcia potem bo skończył mi się limit na picturepush'u i muszę coś innego znaleźć. Jedno na razie.

Obrazek

Autor:  Marecki [ 15 lut 2011, 14:37 ]
Tytuł:  Re: Opisy Tras - Jan Sawa [15.08.2010]

I kolejna bardzo ciekawie opisana trasa ;) Czekam na zdjęcia, a DAF'a czerwonego to po raz pierwszy widzę w barwach tej firmy.

Autor:  Tomek_215 [ 15 lut 2011, 18:19 ]
Tytuł:  Re: Opisy Tras - Jan Sawa [15.08.2010]

Coz moge powiedziec. Regularnie zagladam do dzialu "Trasy" sprawdzajac czy aby nie zaktualizowales swojego tematu, i znowu sie doczekalem. Opis naprawde ciekawie sie czyta. Fajnie ze opisujesz te mniej pozytywne aspekty zawodu kierowcy, problemy z za/rozladunkiem, papierami, awarie, wypadki itp. Z pewnoscia wkurza taki brak poszanowania dla czyjejs pracy ze strony firm w ktorych sie ladujesz. Sam spotkalem sie z czyms takim(przy czym u mnie kazde 10 min. mialo ogromne znaczenie) i wiem jakie to irytujace. Czytajac Twoje opisy ma sie wrazenie czas w trasie mija bardzo szybko, ile tak przecietnie jezdzisz? 3/1?

PS. Co Cie sklonilo jesli mozna wiedziec do zmiany auta na a) tak nowe b) napedzane benzyna :mrgreen: ? Sam malo nie stalem sie posiadaczem takiego auta ;), szkoda ze sie nie udalo.

Autor:  Pazdz [ 15 lut 2011, 19:14 ]
Tytuł:  Re: Opisy Tras - Jan Sawa [15.08.2010]

Cytuj:
Wcześniej zaparkowałem auto obok pewnej Scanii. Gdy wracałem do auta zaczepił mnie jej kierowca który znalazł się w dość komicznej sytuacji gdyż zostawił on odpalone auto i gdy udał się do biura celem uzyskania informacji o numerze rampy wyładunkowej centralny zamek zamknął mu auto.

Buehe, podobną sytuację miał mój ojciec jakieś 2 tygodnie temu pod Lyon'em. Z tą różnicą, że w nowym Volvie i czekał od 5 rano, do 10. Też rano. :mrgreen:


Poza tym jak zwykle fajnie się to czyta. I potrafisz codzienność przekazać niecodziennie. :wink:

Autor:  filippo [ 15 lut 2011, 19:35 ]
Tytuł:  Re: Opisy Tras - Jan Sawa [15.08.2010]

Cytuj:
Coz moge powiedziec. Regularnie zagladam do dzialu "Trasy" sprawdzajac czy aby nie zaktualizowales swojego tematu, i znowu sie doczekalem. Opis naprawde ciekawie sie czyta. Fajnie ze opisujesz te mniej pozytywne aspekty zawodu kierowcy, problemy z za/rozladunkiem, papierami, awarie, wypadki itp. Z pewnoscia wkurza taki brak poszanowania dla czyjejs pracy ze strony firm w ktorych sie ladujesz. Sam spotkalem sie z czyms takim(przy czym u mnie kazde 10 min. mialo ogromne znaczenie) i wiem jakie to irytujace. Czytajac Twoje opisy ma sie wrazenie czas w trasie mija bardzo szybko, ile tak przecietnie jezdzisz? 3/1?

PS. Co Cie sklonilo jesli mozna wiedziec do zmiany auta na a) tak nowe b) napedzane benzyna :mrgreen: ? Sam malo nie stalem sie posiadaczem takiego auta ;), szkoda ze sie nie udalo.
Za każdym razem jak wyjeżdżam chcę by minął jak najszybciej i chyba każdy tak ma a przynajmniej Ci którzy mają do kogo i do czego wracać. Nie opisuję minuty po minucie i nie wszystko co się dzieje bo nie ma to absolutnie sensu ale szczegółów jest i tak dość a irytujących sytuacji nie brakuje tym bardziej jeśli się jeździ do Włoch.
A propos auta. Poprzednie musiałem sprzedać bo zaczynał się okres, że trzeba było zacząć poważniejsze sumy w nie ładować. Kolega zaoferował mi owe S124 220TE za atrakcyjną sumę. Auto bardzo się spodobało mojej dziewczynie było w bardzo dobrym stanie z udokumentowanym przebiegiem ale dość sceptycznie się na nie zapatrywałem ze względu na benzynowy silnik. Mimo wszystko jednak wystawiłem poprzednie auto na otomoto i ... sprzedało się w ciągu 20 minut w dodatku za dobrą cenę. Nie miałem więc za bardzo wyjścia i kupiłem owe S124 z czego jestem w sumie zadowolony. Auto jest bardzo wygodne, komfortowe wręcz (bo jest dobrze wyposażone), jeździ się nim bardzo przyjemnie i bezproblemowo lecz ma jeden minus który to powodował właśnie mój sceptycyzm - pali ok. 10-11 litrów PB95 na 100km gdyż 150KM pod nogą robi swoje. Lubimy je jednak tak bardzo, że raczej długo nie sprzedamy a wczoraj kupiłem mu nowiutkie radio.

Reszta zdjęć. Mało ich bo coś aparat mi szwankuje.
Moje miasto :)
Obrazek

Świstak wyjeżdża a ja wjeżdżam.
Obrazek
Obrazek

Silniki dla Saab'a
Obrazek
Obrazek
Obrazek

9100 Koni Mechanicznych
Obrazek

Sarkofag
Obrazek

Połowa promu nasza
Obrazek

Wpada na parkingu
Obrazek

Kolejna wpadka
Obrazek

Bayern gra?
Obrazek

Papiur
Obrazek
Obrazek

W rurowni
Obrazek

Autor:  krystian13108 [ 15 lut 2011, 20:11 ]
Tytuł:  Re: Opisy Tras - Jan Sawa [15.08.2010]

Naprawdę świetne opisy. Bardzo przyjemnie się czyta. Proponuję Ci przechowywać te opisy, bo może za 10-15 lat, albo będąc już na emeryturze skusisz się na napisanie książki np. "Pamiętnik kierowcy" lub coś w tym stylu.

Na temat Włochów: hm... Czasem zastanawiam się, jak taki leniwy naród był i jest w stanie tworzyć takie samochody jak Ferrari czy Lamborghini, które mają w sobie masę zaawansowanych technologii. Chyba do tego zatrudniają cudzoziemców...

P.S.: Co do spalania Twojego Mercedesa... Jak na tę moc, osiągi, technologię i radość którą daje z jazdy to nie tak dużo. Polonez z silnikiem na jednopunktowym wtrysku (ok. 77 KM), potrafił spalić 12-14 l/100 km, a tam w porównaniu do Merca to zero pozytywnych emocji.

Strona 8 z 40 Strefa czasowa UTC+02:00
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Limited
https://www.phpbb.com/