Cześć! Mam trochę czasu to opiszę moją świąteczną trasę czyli "Tournee In Poland" :
Warszawa - Siemiatówka - Lubawa - Warszawa
Niedziela 18.12.2011r.
Koło 16 wyszliśmy z domu zapakowaliśmy rzeczy do osobówki, i pojechaliśmy na pobliską stacje do auta. Tam ja zapakowałem manatki do auta a tata jeszcze rozmawiał z mamą. Korzystając z chwili wolnego czasu zamontowałem tacie nowo zakupiona tabliczkę. Po chwili pożegnaliśmy się z mamą i każdy rozjechał się w swoja stronę. Kierowaliśmy się na
Białystok, droga mijała nam bardzo dobrze, pogoda nam sprzyjała. Jakoś jak na niedzielne popołudnie ruch był bardzo mały, słuchaliśmy muzyki, rozmawialiśmy, jedliśmy ciastka. Gdzieś koło
Białegostoku, tata kazał mi wyjąć mapę i zerknąć którędy było by najlepiej jechać i doszliśmy do wniosku że droga
DK 686, będzie odpowiednia. Chodź i tak od drugiego kierowcy wiedzieliśmy że będzie trochę zabawy, i się wcale nie zdziwiliśmy. Z głównej drogi skręciliśmy na nią, na początku droga jak droga asfalt równy wszystko w porządku. Po pewnym czasie, zaczęło być gorzej, gorzej, gorzej i jeszcze raz gorzej. Dziury, wertepy, koleiny, wąsko, ciasno, krzaki, zarośla, kałuże, po prosto wszystko co może być na drodze. Jakieś mosty, tory kolejowe. Ale cóż po godzinnej mordędze jakoś dojechaliśmy na miejsce. Wjechaliśmy na teren urzędu tata poszedł zrobić
"Wywiad środowiskowy" i postanowiliśmy że ustawimy się tam gdzie jest najmniejsze błoto. Włączyliśmy
"Polskie Radio", była wtedy audycja jakieś książki i zabraliśmy się za kolacje. Zrobiliśmy sobie, kanapki wypiliśmy po herbacie i tata poszedł spać ja dokończyłem resztę filmu który zacząłem w domu
"Vinci" POLECAM! Po 45 minutach dołączyłem do taty. Niestety zdjęć z dzisiejszego dnia nie mam ponieważ, do robienia zdjęć w nocy nie mam odpowiedniego sprzętu.
Poniedziałek 19.12.2011r.
Parę razu przebudzałem się w nocy, aż w końcu kilka minut po piątej zszedłem po cichu na dół aby nie obudzić taty. Dziesięć minut później tata dołączył już do mnie czyli do
"Świata żywych" i palił papierosa. Posiedzieliśmy chwilę, tata sobie jeszcze podrzemał a ja siedziałem bez żadnego konkretnego zajęcia, najzwyczajniej w świecie się nudziłem. Koło siódmej rano, zrobiliśmy coś do picia tata oczywiście kawę ponieważ bez tego nie zacznie dnia, a ja herbatę. Przed ósmą pościeliłem łóżka ubraliśmy się jak wyszedłem cyknąć jakieś zdjęcia, a tata udał się z papierami. W między czasie przyjechały dwa DAF'y i stanęli za nami. Tata wrócił i powiedział że jak będziemy mieli podjechać to do nas zadzwonią. No to co tata rozpisywał sobie kartę, a ja wziąłem się za jakieś śniadanie. Koło godziny 8:40, dwa auta które przyjechały po nas wjechały na teren urzędu. A tata jak był w biurze, dowiedział się że jesteśmy pierwsi w kolejce i dwóch panów ma być rozładowanych po nas. Więc tata udał się ponownie do biura zapytać się co jest grane. Nic pani z biura nas zbyła i zadzwoniła po 30 minutach, aby wjechać na teren firmy. Wjechaliśmy na taki jakby peron, tam tata wyszedł aby zsunąć bok od firanki, pomogłem mu trochę zdejmować deski nagrałem jakiś film i było po rozładunku. Zeszło się raptem 25 minut. Towar przeładowywali do lokomotyw. Zjechaliśmy z peronu, musieliśmy stanąć w takim konkretnym błocie ponieważ nie było gdzie. Tata udał się na po papiery a ja siedziałem w kabinie i czekałem udałem się porobić jakieś zdjęcia. I prawie godzina minęła, tata wrócił odpaliliśmy Lwa i grzejemy do Lubawy na załadunek mebli do Francji. Za jakieś 10 minut mieliśmy jeszcze mały przystanek na toaletę pod drzewko. I mogliśmy ruszać, po drodze szukaliśmy jakiegoś sklepu żeby kupić pieczywo ponieważ całe zeszło na kolację. Stanęliśmy jeszcze na chwilkę ale chleba nie dostaliśmy więc stwierdziliśmy że jedziemy dalej. Droga przemijała szybko zwinie i sprawnie. Tylko w Białymstoku się trochę "przykiszkowało". Dalej było trochę robotów drogowych, ale nie było najgorzej. Jechaliśmy słuchaliśmy muzyki jak zwykle rozmawialiśmy, ja trochę ponagrywałem filmów. Nagle stwierdziliśmy że wypadało by coś zjeść. Zjechaliśmy za Łomżą do baru "Madom", który poleciał nam
KubaDAF. Straciliśmy tam jakąś godzinkę i i zrobiła się 15. Napisałem do Kuby że ruszamy i że jak się uda to będzie fotka. Niestety nie wyszło ponieważ Kuba skończył lekcje, ale nie zdążył by dotrzeć. Chwile później na rondzie w Wojciechowicach (rejon Ostrołęki) spostrzegłem dobrze znanego mi Dafa od nas z forum mianowicie kolegi Artura czyt.
cH3sTeR'a. Pogadaliśmy chwile na CB, ja zdążyłem nagrać mijankę i jedziemy dalej zaczęło się ściemniać. Nie działo się nic ciekawego po prosu droga, droga i przysnąłem na siedząco na fotelu po godzinie obudził mnie tata żebym nie spał bo mu nudno, i ze nie jeżdżę z nim żeby mu tu spać
. zanim się obejrzeliśmy byliśmy w Szczytnie, tam szukaliśmy jakiegoś sklepu żeby w końcu dostać te pieczywo, i inne produkty nie zbędne do kolacji. koło 17 stanęliśmy do Biedronki tata zrobił zakupy a ja się udałem po jakąś prasę. Wróciliśmy do auta, i odpaliliśmy i jedziemy dalej zjechaliśmy na ciemną leśną drogę, tzn. normalnie był asfalt ale wokół nas nic poza drzewami. Podpięliśmy się pod jakiegoś DAF'a, włączyliśmy długie, otworzyłem szyberdach, i napajałem się pod ciągłymi górkami dźwiękiem niemieckiej turbiny. Trochę koło Olsztynka pobłądziliśmy ale koło godziny 20:00 byliśmy w Lubawie tata podjechał jeszcze na stacje kupić sobie papierosy ponieważ zapomniał zakupić ich wcześniej. I dostaliśmy przepustkę i wjechaliśmy na teren firmy. Tam tata poszedł do biura złożył papiery i kazali nam czekać. Zrobiliśmy sobie po herbacie, zjedliśmy kolacje tata się położył ja trochę posprzątałem w kabinie. Następnie udałem się pospinać pasy ponieważ nie zrobiłem tego wcześniej. Po jakiś 40 minutach tata kazał mi się zbierać ponieważ kazali nam podjechać pod rampę numer osiem. Podjechaliśmy pod rampę, ładowali nas jakieś 15 minut dostali jakiegoś szału, ładowali jak nigdy na trzy wózki. Tata odebrał papiery i wyjechaliśmy z terenu firmy i stanęliśmy na
Lotos'ie żeby iść spać. Zasłoniliśmy osprzęt i czas spać. Było coś koło 23:20.
Zdjęcia :
Na dziś kończę pisanie, powód? Lenistwo
Pozdrawiam, Wesołych Świąt.