Cytuj:
Cytuj:
Wydaje mi się, że nie zrozumiałeś wypowiedzi staśka.
Jego ojciec wraz z innymi doświadczonymi, znającymi mechanikę kolegami jeździł szrotami, tylko dlatego, że sobie z nimi poradzą w razie czego.
Inni zaś jeździli autami mniej wymagającymi (nowszymi).
Za to Ty chyba nie zrozumiałeś mojej. Nieważne są powody dlaczego i kto jeździł szrotami i nówkami. Zazwyczaj kierowca to kierowca, a nie Polski Czerwony Krzyż z robotą charytatywną. Każda godzina z roboty innej niż jazda, załadunek, rozładunek itp. powinna być solidnie wynagradzana. Według mnie, dzisiejszy kierowca nie powinien musieć wiedzieć nic więcej jak wymiana żarówki, tankowanie, uzupełnienie płynu do sprysków i wymiana koła. To za komuny było tak, że jeśli było więcej rzeczy, na których się znałeś, to miałeś większe fory, a dziś podobno już są inne czasy.
A co do reszty, to nie będę się powtarzał. Jeśli się znamy na czymś innym i potrafimy wykonać większe naprawy, to już zależy od nas i naszych stosunków z firmą.
Powtórzę raz jeszcze (jeśli nadal się mylę, że nie zrozumiałeś to zwracam honor). Chodziło o to, że doświadczeni kierowcy, znający mechanikę byli skazani przez szefa na jazdę najgorszymi autami w firmie, bo byli w stanie zrobić remont generalny na środku drogi i popychać auto do przodu. Chodziło tylko i wyłącznie o tę patologię, że doświadczony pracownik, zamiast dostać dobre auto, jeździł trupem.
Zaś o samej kwestii, czy kierowca powinien znać się na mechanice i godzić się na nieodpłatną pracę przy sprzęcie nie wypowiedziałem się w ogóle (w Twojej zaś opinii wyraziłem się z aprobatą), jest jednak przeciwnie.
Swoją drogą myślę, że przyczyną jest tu tylko i wyłącznie mentalność polskich pracodawców. Może nie mam kilkunastoletniej historii zatrudnienia, ale wszędzie stykałem się z sytuacją, że pracownik był poniekąd do wszystkiego. Jeśli da się choć jedno dodatkowe stanowisko zaoszczędzić kosztem kilku pracowników, którzy odrywają się od swoich zajęć to pracodawcy to czynią.
Bardzo często w szerszym spojrzeniu na sprawę okazuje się, że wcale nie jest to dobre dla firmy.
Idealny pracownik to taki, który cały czas jest zabiegany, nie może złapać tchu, a nie daj Boże na chwilę przystanąć w czasie pracy. Wtedy wielki pan pracodawca jest zadowolony, że jego owieczki na niego pracują.
Przerabiałem już taką sytuację, gdzie w pewnej firmie w godzinach porannych kierowców-przedstawicieli handlowych zaganiało się przed wyjazdem na 1,5 h do prac magazynowych, bo taka była "wizja". Bo wydawało się, że się opieprzają. Skutek był taki, ze gorzej wypełniali swoje obowiązki, co w sposób bezpośredni przekładało się na spadek obrotów, ale tu potrzeba szerszego spojrzenia by to dostrzec... Jednak "góra" oczywiście była zadowolona.
Odnośnie pytania, czy kierowca powinien być jednocześnie mechanikiem, twierdzę, że nie.