wagaciezka.com - Forum transportu drogowego
http://harnas.wagaciezka.com/

Oslo - Zielona Góra - Nowy Dwór Mazowiecki - Oslo cz. 4
http://harnas.wagaciezka.com/viewtopic.php?t=14633
Strona 1 z 2

Autor:  użytkownik usunięty [ 27 kwie 2008, 21:14 ]
Tytuł:  Oslo - Zielona Góra - Nowy Dwór Mazowiecki - Oslo cz. 4

Mialy byc zdjecia ale niestety cos mi telefon szwankuje i zanikly, jak uda sie odzyskac to wstawie, a na razie postaram sie to opisac tak aby bylo ciekawie i bez zdjec, zapraszam :)

Ktoregos dnia marca, zmeczony po pracy odpoczywam rozkoszujac sie rozgrywka na Playstation2, rozgrywajac po raz kolejny w tym miesiacu final ligi mistrzow pomiedzy Lechia Zielona Gora, a FC Barcelona. Slyszac swoje imie zrywam sie niczym wyrwany ze snu nasluchujac skad dobiega dzwiek zawierajacy moje imie. Szef wola, wciskajac pauze odkladam pad i ide zobaczyc co znowu spieprzylem.
-Rafal jutro jedziesz do Polski.
No ladnie pomyslalem, no to nie mam pracy.
-Pojedziesz po okna do Poniechowka naszym busem.
Ufff stan przedzawalowy to nie sa zarty. Wszyscy w pracy wiedza ze uwielbiam jezdzic, wiec to nic dziwnego ze na mnie padlo. Szybko obliczylem sobie trase: Ruszam z Oslo pozniej Geteborg, dalej na prom do Trellebroga, pozniej Berlin, Slubice, w Swiebodzine skret na Zielona Gore, przeciez dom trzeba odwiedzic jak juz sie jest w Polsce, pozniej Sulechow dalej na A2 zjazd w Strykowie no i slynna 7 z moim ulubionym wiaduktem i jestem na po okna, powrot ten sam. No to rezerwacja promu... cholera zapomnialem ze sa swieta wielkanocne, no ale coz mozna zadzwonic i sie zapytac jak to tam jest z tymi promami, hurra kursuja normalnie.
-Rafal pojedziesz za tydzien bo nie ma jeszcze okien
Kur** a juz myslalem ze uda sie opuscic najbardziej ciezka czesc prac...

Poniedzialek 7 kwietnia 2008

Plany sie troszke pozmienialy, zamiast jechac firmowym mercedesem Sprinterem, jade razem ze swoim kuzynem oraz jednym z pracownikow jego fiatem ducato, poniewaz on wraca do Polski, ale musi odebrac swoj drugi samochod gdzies w okolicach Trellebroga, gdyz kiedyz po cos go tam zostawil. Pomyslalem ze to nie jest zly pomysl, ducat jest troszke wiekszy od sprinterka wiec nie bede sie obawial o to zeby zaladowac okna, nie bede musial takze jechac calej drogi sam, co jest plusem. Ale co najwazniejsze zamiast godziny w domu spedze tam az 2 dni. Mielismy wyjechac okolo 3 w nocy aby zdazyc na popoludniowy prom i na wieczor byc w domu. Mialo byc tak pieknie... Okazalo sie ze Pawel (wlasciciel ducata) nie ukonczyl roboty ktora mial, i musial ja skonczyc abysmy mogli ruszyc... zmiana planow jedziemy o 14 aby zdazyc na prom wieczorny. Zbliza sie moja upragniona godzina, obiad zjedzony torby spakowane zaraz bede ruszal...
-Dzwonil Pawel -szef stara sie cos do mnie powiedziec
-Jedziecie o 23 bo Pawel jeszcze nie skonczyl
No zesz twoja mac. Nic przynajmniej sie wyspie teraz i bede mogl spokojnie jechac cala noc. Wybila godzina 23, Pawla nie ma, zjawia sie po godzinie z wiadomoscia ze mozemy jechac. Nareszcie nareszcie nareszcie. Wsiedlismy w 3 do busa, musze powiedziec ze perspektywa 400 km w tym tloku to nie jest cos przyjemnego. Usiadlem na miejscu pasazera bo uznalem ze teraz lepiej bedzie jak poprowadzi moj kuzyn a ja bede jechal jak wyjade w promu juz prosto do domu. Cos mi jednak nie pasowalo w kabinie, zapalilem swiatelko, tzn staralem sie je zapalic ale niestety swiatelka brak, no coz telefon w dlon i inspekcja, i wielki szok, na podlodze pelno petow jakies trway pelno blota butelek innych smieci, syf i mogila
-spokojnie, masz patrzec na droge a nie na kabine - powiedzial Pawel
Zajebisty jestes, na prawde super. Jak bede w domu to go sobie wysprzatam, a teraz jak jest noc to i tak tego nie widze. No to jedziemy, w planach poranny prom. Latarnie na norweskich autostradach mknely z predkoscia swiatla, powieki stawaly sie coraz bardziej ciezkie, muzyka z radia tak jakby cichla... a wlasnie radio... kaseciak z dzialajacym jednym glosnikiem, jak nie urok to sraczka.
Gdzie jestesmy? - zapytalem
Za Geteborgiem - odpowiedzial Konrad moj kuzyn - zjemy cos i jedziemy
Pawel wiesz gdzie to Twoje auto jest?
Pewnie, znajdziemy bez problemu
Rafal chcesz jechac bo ja sie przespie?
A daleko tam jest Pawel?
Jakies 50 km - ledwo uslyszalem jego glos
Moge jecha Konrad
Pierwsza stycznosc z kierownica ducato, zaskoczenia? Brak, sam jezdze fiatem cc a tutaj prawie wszystko to samo choc auto troszke wieksze. Ruszamy, pierwsze wrazenia? Jak to auto skreca!!
-A wlasnie Rafal, uwazaj na luzy na kierownicy, ale nie boj sie da sie przyzwyczaic.
Dzieki wielkie za informacje, i ja mam tym jechac do Polski...
Kilometry mijaly szybko dojechalismy do Malmo w tych okolicach mialo znajdowac sie auto Pawla, a wiec koniec ciasnoty i koniec z kasetami disco polo <jupi>
-Pawel usiadz, wiesz jak tam dojechac a ja nie lubie jak mi ktos mowi gdzie mam jechac
Usadowilem sie obok mojego kuzyna i przypatrywalem sie gdzie jedziemy, do promu pozostaly 3 godziny a do trelleborga okolo 50 km sadzilem ze wszystko sie uda...


Taki maly wstep, jak komus sie spodoba dokoncze, a jak nie bedzie zainteresowania to mi sie nie chce dalej pisac :)
pozdrawiam

Autor:  ciucma102 [ 27 kwie 2008, 21:32 ]
Tytuł:  Re: Oslo-Zielona Gora-Nowy Dwor Mazowiecki-Oslo

Jesli mozesz to czekam na dalsza czesc

Autor:  użytkownik usunięty [ 27 kwie 2008, 22:16 ]
Tytuł:  Re: Oslo-Zielona Gora-Nowy Dwor Mazowiecki-Oslo

Az sie chce pisac dalej :) Czesc druga... moze ostatnia :)

Pawel wsiadl na miejsce kierowcy, slonce powoli wychodzilo zza horyzontu. Moj kuzyn spal a my jechalismy juz kawalek drogi
-To gdzies tutaj...
-Jak to "gdzies"? jak sie nazywa ta miejscowosc gdzie jedziemy?
-Cos na B...
-Nie wiesz nawet jak sie nazywa ta miejscowosc?
-To nie jest dokladnie tam, tylko kawalek od tej miejscowosci...
No to ladnie pomyslalem, gdybym tylko mial przy sobie mlotek uderzylbym tego kolesia po lbie...
-Staje na parking i kupie mape, zadzwonie do kolegi i sie dowiem gdzie to jest
Pomyslal... nareszcie udalo mu sie wymyslec cos madrego. Stanelismy na pobliskim shellu Pawel kupil mape karte do telefonu i dzwonimy.
-sluchaj Rafal to jest miejscowosc Bodoe, to jest jakies 100 km od tego miejsca gdzie jestesmy
Nie odezwalem sie slowem... normalnie go zabije, do promu zostaly dwie godziny, nie mamy szans zdazyc, dobrze ze do Sasnitz promy sa dosc czesto i nastepny jest o 12, czyli moze w nocy bede w domu.
-Nie przejmuj sie Rafal najwazniejsze to dojechac szczesliwie a za godzine pozbede sie tego glupka - powiedzialem pod nosem do siebie
-co mowiles?
-nic, zupelnie nic Pawle...
Chociaz tyle dobrze ze w Szwecji jest co poogladac, nie jedziemy autostrada tylko malownicza drozka posrod Szweckich wiosek.
-Wiesz po czym poznac ze jestesmy w Szwecji? -zapytal Pawel - Krowy sa ladniejsze od kobiet...
No nie powiem, nie mylil sie zbytnio z prawda. Jechalismy juz troszke czasu, skonczylo nam sie paliwo wiec musielismy zatankowac, moj kuzyn akurat sie przebudzil, zapytal sie gdzie jestesmy, gdy opowiedzialem mu co sie stalo podczas gdy spal myslalem ze wsiadzie do busa zamknie drzwi i odjedzie zostawiajac Pawla samego. Jeszcze jakies 15 km do tej wioski, wedlug tego co powiedzial Pawel ktory posilkowal sie milym panem na Shellu.
Hurra jestesmy w tej wiosce, jest kolo godziny 9, Wtorkowy poranek w Szwecji zaraz Pawel przesiada sie do swojego auta i nie bede musial go ogladac. Podjezdzamy pod dom, a raczej rudere, podobno mieszkaja tutaj sami Polacy ktorzy zajeli pustostan, nikt o to nie dba wiec wyglada jak wyglada. Nikogo nie ma w domu wszyscy wybyli do pracy, na szczescie szopa jest otwarta i o dziwo stoi w niej auto Pawla. Kolejne zaskoczenie i kluczyki sa w stacyjce, Pawel wsiada do srodka przekreca kluczyk... i nic... to mnie nie zdziwilo.
-Dobra wypchniemy go i odpalimy od kabli.
oparlem sie o maske nabralem powietrze ukolysalem sie raz dwa trzy i nic... stoi gdzie stalo
-Pawel z laski swojej reczny...
-Nie jest zaciagniety.
Patrze pod kola nie ma zadnych klinow, glowkuje co sie dzieje i nic nie mgoe wymyslec.
-Juz wiem co jest... - odzywa sie Pawel
Okazalo sie ze jego koledzy zmienili mu kola gdyz nie jezdzil na swoich, a do tych kol ktore sa sruby sa za dlugie i przez to kola nie rusza sie o milimetr. Przeszukalismy cala szope w poszukiwaniu czegos czym mozna byloby przykrecic kola, nic zupelnie nic. Wymyslilem wkoncu zeby pojechac do sklepu i kupic podkladki przez co moze uda sie ruszyc kola. Sklep okazal sie byc calkiem blisko, udalo kupic sie podkladki zalozylismy je na sruby i o dziwo zadzialalo, wypchalismy audi z tymczasowego garazu. Podjechalem ducatem podczepilem klemy i... jak myslicie co sie stalo? nic... silnik pokrecil cos zafrumkal i dupa zbita...
-Jak go nie odpalisz to Cie tu zostawiam-wypalilem ostro
Ale chlopak sie stara kreci kreci kreci i nic...
-i co teraz?-zapytalem sie
-podczepicie mnie pod ducata i dociagniecie jakos do Czestochowy
No on chyba oszalal... Gdzy Rzym a gdzie Krym czy jakos tak. z wrazenia zaniemowilem. Pawel nie tracac czasu wyciaga linke i podczepia pod audi... skad sie ta linka wziela klemy i w ogole, czy on o tym wiedzial? oj wole nie byc tego swiadom. Moj kuzyn wsiada do ducata i go ciagniemy... Ale chwila autostrada, od Sasnitz jedzie sie autostrada...
-Hamuj!
-Dlaczego? -Konrad nie ukrywa zdziwienia
-Stan!
Stanelismy. Wychodze z auta i z niezbyt zadowolona mina pedze do Pawla
-co sie stalo?
-Jak to co sie stalo, nie mozemy jechac do Trelleborga bo nie bede Cie ciagal po autostradzie.
-Spoko zadzwonimy do Ystad, dluzej plynie ale wezmiemy kabine i sie wyspimy jak ludzie, do Ystad nie jedzie sie na szczescie autostrada, a pomyslalem i postanowilem ze sie zatrzyammy w Szczecinie w takim razie u znajomych zrobie sobie auto i pojade
Teraz to bylem szczesliwy, jeszcze jakies 150 km do Ystad i 100 km do Szczecina i bedzie dobrze. Wsiadlem do auta, powiedzialem Konradowi jaki jest plan. Droga minela szybko, chociaz raz nam sie linka zerwala, czego az wstyd sie przyznac z Konradem nawet nie zauwazylismy, poniewaz po odkryciu ze radio nie dziala bo nie ma anteny a poza kasetami disco polo nic nie ma puscilismy sobie "Jestes Szalona" grupy Boys i nie widzielismy swiata poza droga naprzod i piosenka. Z tego powodu wracalismy sie 5 km bo dzwonka telefonu tez nie slyszelismy na poczatek. Po dotarciu do Ystad Zostawilismy audika na parkingu przed promem i ruszylismy w miasto gdyz byla godzina 11 a prom wyplywal o godzinei 14, zjedlismy normalny obiad, czyli kurczaka z rusztu oraz "cudowny" szwecki chleb... Boze jak ja teskie za Polskim chlebem. Pawel wpadl na pomysl zeby kupic nowy akumulator oraz dolac paliwa i moze zaskoczy. Super czemu nie pomyslal o tym wczesniej? Kupilismy akumulator paliwo do baniaka i nazad na parking, ale nie dzis, to nie jest szczesliwy dla nas dzien. Nic to nie dalo, ale ze zjedlismy obiad jakos humory nam sie poprawily znalezlismy pilke na pace i zaczelismy grac na parkingu, kilka busow stalo wiec chlopaki przyszli sie przylaczyc, na co kierowcy ciezarowek nie chcili byc gorsi i takze wyszli z nami pograc, uzbieralo sie nas sporo, ponad godzina do promu wiec moze jakis meczyk? po jednej stronie zolta Renia z PEkaesu oraz biala Renia tworzyly jedna bramke, z drugiej strony sprinter i nasz ducat druga. akurat wyszlo ze jest nasz 12 a wiec kierowcy "Tirow" na busiarzy, nikt nie liczyl bramek, ale po 10 minutach kazdy potrzebowal butli z tlenem, za duzo fajek za duzo, licznie zebrani kibice w postaci pana z obslugi promu oraz jego psa i pani na rowerze nagrodzili nas brawami, pogadalismy chwile posmialismy sie i kazdy wrocil do siebie bo zaraz trzeba wjezdzac. Podjechalismy do budki, podalem numer rezerwacji i...
-Ale ten bus to nie jest osobowy?-dziwne pytanie pani z budki
-No ale w jakim sensie?
-Na ile osob on jest zarejestrowany?
-No na trzy...
-To dlaczego w rezerwacji ja mam ze panow bedzie 6?
-Tego to ja nie wiem prosze pani...
Na szczescie taki blad jest latwy do skorygowania, po nie udanej probie wkrecenia milej pani ze ten bus ma mniej niz 2 metry i 30 centymetrow, dostalem bilet i z ogonem wjechalem na prom. Musze tutaj jeszcze nadmienic o ciekawej sytuacji, po podczepieniu audiki wyslalem do szefa smsa ze te i tamten (tu padly niezbyt mile slowa) dostalem dosc smieszna odpowiedz brzmiala ona mniej wiecej tak:
"wyobraz sobie ze jedziesz scania tandemem i skoncz pier****"

w trzeciej czesci:
ciag dalszy holowania,, oczywiscie z przygodami
Szczecin bez pradu
Przygoda z tramwajem
"Polskie drogi"
Oraz kolejny sms od szefa...

Jesli bedziecie chcieli to bedzie sie dzialo...

Autor:  ciucma102 [ 27 kwie 2008, 22:29 ]
Tytuł:  Re: Oslo-Zielona Gora-Nowy Dwor Mazowiecki-Oslo

Cytuj:
Czesc druga... moze ostatnia
Nie ma mowy czekam na kolejna

Autor:  GRZEGORZ [ 27 kwie 2008, 22:48 ]
Tytuł:  Re: Oslo - Zielona Góra - Nowy Dwór Mazowiecki - Oslo

Również czekam na kolejną część bo czytam to sobie w postaci dobranocki i spać mi nie da jak się nie dowiem co się dalej stało :mrgreen:

Autor:  Tomek_215 [ 27 kwie 2008, 23:00 ]
Tytuł:  Re: Oslo - Zielona Góra - Nowy Dwór Mazowiecki - Oslo

:D Recenzja super :D. Mimo iz nie ma tak istotnej czesci jak zdjec, to i tak bardzo fajny opis. Lekko sie czyta i tak przyjemnie. Niezle akcje tam macie. Fajnie, ze zawarles dialogi i wszystko napisane takim prostym jezykiem.

Btw. to Ty mieszkasz razem z szefem ze Cie zza sciany wola? :D

Ja tez czekam na nastepna czesc, musisz dokonczyc :P.

Autor:  użytkownik usunięty [ 27 kwie 2008, 23:41 ]
Tytuł:  Re: Oslo - Zielona Góra - Nowy Dwór Mazowiecki - Oslo

wiadomosc do moderatorow, pisze to w kilku postach bo wydaje mi sie bardziej czytelne wtedy, nie chce sobie nabijac postow.
Mialem isc spac i napisac to jutro, ale w sumie ;p
tak mieszkam z szefami :)

Czesc trzecia moze ostatnia (bo skoncze)

Wjechalismy na prom, trudno bylo mi sie wylamac z audikiem na ogonie ale jakos mi sie udalo i ustawili nas jako pierwszych, a wiec z wyjazdem klopotow nie bedzie. Weszlismy na prom plynacy do Szczecina, zaplacilismy za kabine udalismy sie do niej. Orzezwiajacy prysznic to bylo to czego potrzebowalem, nie czulem sie na pewno jak swiezynka bo chcialo mi sie strasznie spac gdyz to byla juz 15 godzina w drodze, wyszedlem z lazienki z mysla o tym ze pojde pospacerowac po promie moze skocze do nocnego klubu a pozniej sie poloze, lecz gdy tylko usiadlem na lozku poczulem miekka kodlerke i poduszke oczy jakos tak same sie zamknely. Obudzilem sie przed 19, moi towarzysze podrozy smacznie jeszcze spali, wiec postanowilem sie przejsc po promie gdyz pierwszy raz plynalem "wawelem". Wrazenia? milo czysto i calkiem nowoczesnie, najgorsze wrazenie robia tylko ludzie ktorzy spia gdzie popadnie, a koszt kabiny jest niewielki wiec ich za bardzo nie rozumiem. Spotkalem pana ktory wjechal na prom laweta, na szczecinskich blachac lecz niestety nie zgodzil sie na zabranie samochodu Pawla tlumaczac to jakas tam awaria swojego samochodu, ale coz przyzwyczailem sie ze Polak Polakowi wilkiem, i to widac nie tylko za granica ale takze na woadach miedzynarodowych. dokladnie o 20 siedzialem juz w ducacie za kierownica gdyz moj kuzyn zdazyl po przebudzeniu wypic jeszcze piwo. Pelen nadzieii i w sumie szczesliwy ze zostalo tylko 100km do Szczecina i nareszcie pozbede sie pawla ruszylem... Pogoda jaka nas zastala w Polsce to snieg, szybki telefon do domu i juz wiadomo ze ten snieg pozbawil Szczecin pradu... no to ladnie a my nie mamy za duzo paliwa a podobno w okolo Szczecina takze pradu nie ma... Myslalem ze czeka mnie dluga noc gdzies na parkingu, ale tym razem szczescie sie do mnie usmiechnelo, pierwsza stacja za Swinoujsciem, prad jest, pelen bak takze, Polskie papierosy redbull i w droge. Droga byla dziwna, nie dalo sie rozpoznac ze jest sie w jakiejs miejscowosci czy poza nia wszedzie ciemno, pociag intercity stoi w szczerym polu gdzie nie siegnac wzrokiem nie widac swiatel. Wlasciciele stacji benzynowych zostawiaja przed stacjami swoje samochody z wlaczonymi swiatlami, chyba po to zeby nic nie ukradli. A co najlepsze policji czy wojska nawet strazy pozarnej nie widac. Ludzie zostawienie na pastwe losu rozpalali ogniska na podworku i zbierali cala wies zeby razniej bylo. Z ogonem nie przekraczalem predkosci 70 km/h bo raz ze linka ktora mielismy za mocna nie byla dwa ze takie sa chyba przepisy ;p Jestesmy w Szczecinei po okolo 1,5 h od czasu gdy wyjechalismy z promu, godzina kolo 22, a tu w Szczecinie niespodzianka jest prad. Niestety okazalo sie ze Pawel nie ma tutaj znajomych (ja nie wiem jak ten czlowiek mysli) wiec musimy szukac hotelu. Nie znam dobrze Szczecina wiec posadzilem Pawla do busa a sam usiadlem w audiku, i co sie okazalo po przejechaniu kilku metrow? w ducato nie ma stopow... no to pieknie poprostu cudownie. wjechalismy do centrum i na szczescie po niezbyt dlugich poszukiwaniach znalezlismy hotel. Musze tu nadmienic ze jak sie jest holowanym to na prawde bardzo trudno jedzie sie za kims kto nie ma swiatel. Jadac do hotelu musielismy pokonac skrzyzowanie drog, niby nic trudnego swiatla sa, a my skrecamy tylko w prawo. Pawel usadowil sie na prawym pasie, czekamy na zielone swiatlo jest Pawel rusza powoli, linka tak jakby sie poluznila wiec naciskam na pedla hamulca, przy okazji patrze w lewo i coz widze? w nasza strone zbliza sie tramwaj, dobrze ze sie Pawel zatrzymal, patrze sie znow na ducato i ku mojemu zdziwniu jedzie do przodu a ja wraz z nim, tramwaj jest coraz blizej naciskam na hamulec trzask, linka peka a tyl ducato o centymetry mija sie z tramwajem... chyba nie musze pisac co by bylo gdyby linka jednak sie nie zerwala?
-czemu sie zatrzymales? -krzyczy wychodzac z auta Pawel, z usmiechem na twarzy
Pozwolicie ze nie opisze jakie slowa wtedy padly, ale mozecie sobie wyobrazic moje nie zadowolenie z tej sytuacji. Dopchalismy audika pod hotel, Pawel wyszedl z hotelu mowiac ze wszystko jest okej, pozegnalismy sie i odjechalismy w sina dal. Zapytalem sie jeszcze tylko gdzie sa dokumenty od auta i ruszylem. Trasa spokojnie, juz za Szczecinem wszedzie byl prad, Myslalem ze jazda droga numer 3 jest trudniejsza, ale widac ze ktos sie postaral i nawierzchnia jest lepsza niz ta ktora pamietam, a szczegolnie obwodnica Gorzowa, piekna gladka droga, calkiem prosta malo zakretow i co? zakaz wyprzedzania, nie ma to jak wymysly naszy drogowcow. Samochodow malo trasa dosc znana gdyz podrozowalem tedy nie raz, a wiec i predkosc coraz lepsza ale spokojnie, srednia 100km.h na trasie w miejscie oczywiscie przepisowo. Bylo okolo 1 w nocy kiedy odstawilem Konrada do domu, mieszka on przy trasie numer 2 w kierunku na Poznan jakos 15 km za Swiebodzinem. Ciocia poczestowala mnie ciaste, zjadlem kolacje wypilem herbatke i 56 km do domu. Lubie ta trase, szeroka bo z dobrym poboczem, a jeszcze teraz pusto, choc kawalek musialem ciagnac sie za Actrosem, a gdy wkoncu pokazal mi ze mgoe wyprzedzic z przeciwka nadjechala piekna Scania r420 topline, w granatowych barwach, chyba nie musze tlumaczyc skad znam te wszystkie szczegoly? jakbym sie uparl to bym sobie jeszcze numery rejestracyjne przypomnial, no ale nic, pan z Actrosa mial jakis zwid, a ja nie powinienem mu ufac, ale coz zmeczony i spieszno do domu a na szczescie nic sie nie stalo, jakos 30 km przed Zielona Gora i upragnionym domem rozpadal sie deszcz, przezucilem ten palak od wycieraczek w dol i nic, drugi raz i nic w trzecim polozeniu zaskoczyly... cudowne jest to ducato cudowne... Jakos udalo mis ie dojechac do domu, znalazlem miejsce parkingowe postawilem wysiadlem z auta zamykam drzwi od kierowcy od pasazera i kolejny zonk, nie dziala zamek, kluczyk w ogole sie nie przekreca, no dobra pol biedy zamkne od srodka, ide zamknac pake to samo, ale tu jest problem, bo moglem tez zamknac od srodka i zamknac kluczykiem drzwi przesowne, ale drzwi od paki nie maily pstryczka a po drogie zamek w drzwiach przesownych tez nie dzialal... to trzeba miec pecha, chcialem to zostawic tak otwarte ale pozniej przypomnialem sobei ze na apce jest kilka cennych rzeczy i lepiej dmuchac na zimne, drzwi przesuwane zamknalem od srodka i szuaklem meijsca pod plotem aby zablokowac dojsce do tylnych drzwi, ale niestety to nie byl moj dzien, na szczescie blisko domu mam parking strzezony, a wiec juz wkurzony zaparkowalem tam. poszedlem do domu polozylem sie na lozko, tak sroda 9 kwietnia godzina 3:30 mialem byc w domu w poniedzialek kolo 23... takie to jest zycie nic nie poradze... z przeklenstwami na ustach usnalem.
przebudzilem sie kolo 12, zadzwonil moj szef z dobra wiadomoscia, okna beda w piatek a nie w czwartek tak jak planowano, tak wiec nadal pozostane dwa dni w domu. pomyslalem ze pojade w piatek z samego rana po okna a pozniej bede spokojnie jechal w sobote na popoludniowy prom do sasnitz...
Pojechalem umyc to auto bo w swietle dziennym wygladalo jaks iedem neiszczesc. odkurzylem srodek, w sumie to go wymylem na blysk, obmylem caly samochod tak ze az blyszczal no i pojechalem kupic swiatla stopu, zakupilem bez problemu, odkrecilem klosze i co sie okazalo? wszystkie zarowki sa ok... no to bezpieczniki otwieram miejsce gdzie sie znajduja i co widze? polowy nie ma a te co zostaly sa zrobione na stale... no to aldnie, wymienilem wszystkie i nagle spryskiwacz dzialal awaryjne tez, wycieraczki oswietlenie tablicy i wszystko co bylo zepsute, nareszcie jakos uda sie tym jechac pomyslalem.
Obudzilem sie w czwartek o 7 rano bo postanowilem z kolegami wczesniej ze pojedziemy na ryby wybor padl oczywiscie na ducato jako ze najwiecej sprzetu mozna wlozyc, pojechalismy nad odre i oczywiscie przez moja glupote zamiast sie zatrzymac na wale i spokojnie dojsc do rzeczki musialem pojechac dalej a tam bloto po kolana ogromne dziury szczecliny not o trzeba zobaczyc, ale wjechalem juz tak daleko ze nei bylo odwrotu, o malo co nie wpadlem do odry gdyz zalepione blotem kola niestety nie powoduja ze samochod skreca, ale sie udalo dojechac na miejsce i wrocic a przez to ducato zyskalo nowy przydomek "czolg" gdyz przy okazji staranowalo drzewo.

piatek godzina 3:30 10 kwietnia

Ruszam, musze zajechac jeszcze do kuzyna tego co go odwozilem bo zostawil torbe na pace, a wiec na krajowa 2 a pozniej na autostrade, autostrada jak to autostrada aut nie wiele bo kazdy chce zaoszczedzic te pare groszy, troszke popadal deszcz troszke swiecilo slonce ogolnie calkiem dobrze sie jechalo poza oczywiscie tym ze jaks ie autostrada konczy to jst korek... godzina w plecy, pozniej korek w strykowie samym godzina w plecy, pozniej wypadek przed sochaczewem godzina w plcecy, wypadek bodajze przed Sochaczewem, godzina w plecy no i oczywiscie roboty drogowe na rkajowej 2... dwie godziny w plecy. Mijam skrzyzowanie z droga s7 prowadzaca do Warszawy i wjezdzam do Nowego Dworu Mazowieckiego, pierwsza w lewo to jakos tak ma byc i mial byc znak Modlin... ale nie ma wszedzie tylko wjezdzam i wyjezdzam z Dworu Mazowieckiego co jest grane? Jade dalej, ale zajechalem az do Poniechowka no nic wracam sie, a tu znow droga numer s7, pokrazylem tak troche i odszukac nie moglem, wkoncu zadzwonilem do pani ktora miala mi dac okna i wyjechala po mnie, ale tablicy Modlin dalej nie znalazlem a tam wlasnie mialem dojechac... Zaladunek okien poszedl dosc sprawnie, musialem troche poprawic to co bylo juz na pace, niestety mialem tylko jeden pas ale z pomoca liny tasmy klejacej kolejnej liny udalo mis ie zapakowac 6 okien oraz drzwi balkonowe, ale ku mojemu zdziwieniu pani Ewa mowi mi ze to nie koniec i musze jeszcze zabrac jakies blaty zlewy i lustra(!). Lustra? a jak ja to przewioze zeby sie nie zbilo? no to ladnie sie wpieprzylem na muko, tym razem udallo sie z pomoca styropianu folii z babelkami i troche inwencji wlasnej. Zapakowany zamkniety z pekajaca w szwach paka ruszylem, ale po przejechaniu 30 km przypomnialo mi sie ze mialem zajechac do Poniechowka po jakas tam torbe dal kolegi z pracy, a wiec przez moja doskonala pamiec wracalem sie 30 km, noa le poogladalem sobie jeszcze uroki Polskich drog, czyli pelno smieci a jak nie smieci to panienki lapiace okazje... taaa od razu widac ze jestesmy w Polsce, zabralem torbe spojrzalem na licznik, nie ma napedu a wiec na stacje i chwila odpoczynku, byla godzina przed 16 a wiec pomyslalem ze kolo 22 bede w domu wyspie sie i rano pojade na prom, z takim oto planem wyslalem sms do szefa, po pieciu minutach przyszla odpowiedz...


w kolejnej czesc:
sms od szefa
awaria na autostradzie
imprezowy prom
oraz jak siee robi celnikow w balona

nie daje rady juz ide spac ;p

Autor:  ciucma102 [ 28 kwie 2008, 16:54 ]
Tytuł:  Re: Oslo - Zielona Góra - Nowy Dwór Mazowiecki - Oslo

Super opowiadanie czyta sie jak ksiazke czekamy na kolejna czesc

Autor:  kamiltob [ 28 kwie 2008, 17:05 ]
Tytuł:  Re: Oslo - Zielona Góra - Nowy Dwór Mazowiecki - Oslo

No kolego czekam na nastepną cześć, bo przyznaje ciekawie sie zapowiada. :)

Autor:  Mr.X [ 28 kwie 2008, 18:41 ]
Tytuł:  Re: Oslo - Zielona Góra - Nowy Dwór Mazowiecki - Oslo

kolego nie ociągaj sie! Już browary kupiłem na dalszą część! :P:P:P z wypracowań na polaku pewnie miałeś szóstki ;)

Autor:  użytkownik usunięty [ 28 kwie 2008, 19:14 ]
Tytuł:  Re: Oslo - Zielona Góra - Nowy Dwór Mazowiecki - Oslo

przyszedlem dopiero z pracy, mysle ze kolo 21 pojawi sie czwarta i ostatnia czesc :)

Nie nie mialem 6 z jezyka polskiego bo nigdy nikt mi nie wierzyl ze pisalem prace samodzielnie :) poza tym z uwagi na bledy ortograficzne nigdy na nia nie zaslugiwalem :)

Czesc czwarta, mam nadzieje ze ostatnia :)

-czesc, masz ochote? -pani stojaca na parkingu zagadnela mnie z dosc mocnym ukrainskim akcentem
-na co?
-laska 40, sex 50, co?
-a za ile pojedziesz za mnie do Sasnitz zeby zdazyc na nocny prom?

Sms od szefa brzmial tak: "okna musza byc na jutro, dasz rade na ten prom o 3"
Byla godzina 16, w trasie jestem od godziny 3:30 czyli juz 12 godzin... i ja mam jechac na prom na trzecia? a pozniej smigac przez cala Szwecje i do Oslo? Oszalal, przeciez to nie jest mozliwe tym bardziej ze musze zatrzymac sie 15 km przed Swiebodzinem w wiosce Myszecin zeby odebrac 100 kompletow roboczych rzeczy, nie mam juz pieniedzy a ostatnie tankowanie mam wlasnie w Myszecinie i tam mam dostac pieniadze na prom i na paliwo w Szwecji. 900 km do Sasnitz a pozniej 600 km z Trelleborga szalone i niebezpieczne...
"Zobacze co da sie zrobic" tak brzmial sms wysalny do szefa, dlaczego napisalem tak, a nie ze sie nie zgadzam? po pierwsze nie zalezy mi az tak na wlasnym zyciu, po drugie jestem szalony, po trzecie chcialem udowodnic mu ze tego nie da sie zrobic.
Odpalilem ducata, wrzucilem jedynke, z modlitwa na ustach bym nie zrobil nikomu krzywdy, najwyzej sobie ruszylem w strone zachodzacego slonca.
Droga do A2 to jeden wielki korek, znowu porypane roboty na krajowej 2, z jednego pasa zrobione dwa, w miejscu gdzie asfalt sie konczy pol metrowy spadek, ciezarowka ledwo miesci sie obok drugiej, dalej korek w strykowie no i nareszcie autostrada, tutaj moglem rozwinac skrzydla. Ducat z cala paka zaladowana ledwo co sie rozpedzal, a w perspektywie jeszcze jeden zaladunek... Osiagnecie 130 km/h trwalo troszke, ryk silnika dalo jakos sie zniesc, paliwa mialem na styk balem sie ze mi zabraknie, pieniedzy w portfelu tez jakos malo, starczylo tylko na papierosy na pierwszej stacji, radio ledwo co przekrzykuje ryk silnika, ale czylem sie szczesliwy, nie wiem czemu przepelniala mnie radosc, moze to pusta droga (nie taka pusta, ale lubie marzyc;p) widok zblizajacego sie ku zachodowi slonca nie wiem... moze jeszcze kiedys spotka mnie to uczucie wtedy moze sie dowiem o co tak na rpawde chodzilo. Wracajac do drogi, nie bylo tloku co kilometr polykalem kolejna ciezarowke, czasem jakis debil ktorego w lusterku bylo widac jaka malutka plamke za dwie sekundy juz Cie wyprzedzal. Ogolnie jak to na autostradzie cisza spokoj...
-Co za debil! -wrzesczalem
Jakis idiota w ciezarowce doslownie kilometr przed bramkami bierze sie za wyprzedzanie i przez to musze zwolnic, a wiec moje mozolnie wypracowane 130 km/h poszlo w piz... za 200 metrow moglby go spokojnie wyprzedzic na bramkach, zaklnalem pod nosem i uderzylem z calej sily w kierownice, samochod zaczal zwalniac wiec szybko przycisnalem pedal gazu... ale cos sie zlego dzieje, samochod nie jedzie, w ogole nie reaguje na moje ruchy prawa stopa zredykowalem bieg, obroty skoczyly do gory a wiec silnik dziala, pieknie jak mi linka pekla doslownie cudownie!
-Ku*** jeszcze tego mi brakowalo
dobrze ze sa bramki, zatrzymam sie i wezwe pomoc, aha pieknie, poprostu cudownie nie mam pieniedzy, karty bankomatowej nic poza pelna paka okien i rozwalonym dukatem, ze zlosci kolejny raz w kierownice, wkurzony dalem gaz do dechy i cud, auto jechalo! Kolejny stan przedzawalowy, to auto doprowadzi mnie do szalenstwa. Widac ze ma dusze, nie lubie jak sie je bije, ale juz nie bede obiecuje tylko dowiez mnie szczesliwie do Oslo...
Koniec autostrady, krajowa 2, auta jada jeden za drugim, z przeciwka pelno ciezarowek nie ma szans zeby wyprzedzic. Cieagne sie tak za ciezarowka 80 km/h od samej autostrady az do miejscowosci Trzciel i nagle jest luka lewy kierunek, szybki manewr prawy kierunek, katem oka widze kota przebiegajacego z lewej strony, trzy gluche puknieca w podwozie i juz wiem ze pozbawilem zycia niewinna istote, no coz auto cale to jade dalej, droga chwilowo pusta wiec troszke naginam przepisy, 21:30 dojezdzam do myszecina, do Sasnitz zostalo okolo 500 km, teoretycznie powinienem zdazyc... Laduje auto 100 kompletami rzeczy roboczych, kuzyn slyszac to ze mam dojechac na 3 na prom zwija sie ze smiechu, zegnam sie z rodzina ktora zaprasza mnie na kolacje... niestety nie moge... w zoladku pusto gdyz zjadlem tego dnia tylko 2 hot dogi o 8 rano i to wszystko, ale nie mam na to czasu, mam zapas redbulla i kawal drogi przed soba, godzina 22:00 wyjezdzam, na pozegnanie szlysze od wujka: "tylko nikogo nie zabij, siebie w szczegolnosci"
-postaram sie, powiedzialem pod nosem
Do granicy tlok, jade 80 km/h, pelen bak paliwa powinno starczyc, czasu... coraz mniej sil rowniez, kolejny pstryk otwieranego redbulla dodaje mi skrzydel... nie to zbyt piekne ;p dodaje mi sil.
Granica a raczej jej pzoostalosci, smigam obok zielonego polizaja i na Berlin powtarzajac za Jankiem Klosem ze slynnego czolgu, pozniej na Szczecin i dalej prawdopodobnie na Haburg :) nie wiem bo jechalem ta trasa pierwszy raz jako kierowca... okolo 200 km do Sasnitz, pusto na autostradzie, usypiam, kolejny redbull mnie budzi lecz pomaga tylko na chwile, specjalnie nie zatrzymuje sie na toalete zeby nie zasnac, jak zcuje ucisk w pecherzu mam z tym problem :) pogoda okropna, leje deszcz, na szczescie wycieraczki pracuja normalnie...
-Ku*** jego mac co jest
wycieraczki przestaly dzialac, lewa za bardzo sie rozpedzila i zachaczyla o karoserie i tak pozostalo, jade bez wycieraczek 10 km ledwo co widze az udaje mi sie odszukac parking, poprawic wycieraczke ktore pozniej dzialala normalnie.
godzina 2:00 jade ledwo co, jestem na przedmiesciach Sasnitz, powieki same sie zamykaja, nagle czerwony blysk, spojrzenie na licznik 67 km/h teren zabudowany... Jeb*** fotoradar no nic moj blad. 2:30 dojezdzam na prom, zmeczony, na szczescie nie ma duzo ludzi bilet kupuje bez problemu, wjezdzam na terminal a tam Zolle trzepia Polakow, troche sie przestraszylem, ale Slowak stojacy obok powiedzial ze nikogo poza nimi nie przeszukiwali wiec moze nam sie uda. Troche sie uspokoilem, obok podjechal autobus z firmy "Almabus", wysiadlo z niego kilku pijanych Polakow... juz przeczuwalem ze sie nie wyspie na promie.
Wjechalem na prom punktualnie o 3:00, prom do trellebroga plynie 3 godziny i 45 minut, a wiec mialem 45 minut na zjedzenie czegos i 3 godziny na sen... szkoda ze nie ma kajut, no co fotele lotnicze tez nie sa zle, nie wazne gdzie wazne zeby spac. zjadlem drugi posilem od 24 godzin, dwie parowki i dwie bulki, wiecej wcisnac nie moglem, ide na fotele bo sie juz slaniam. Zajmuje miejsce w rogu, troche buja ale jakos mi to w tamtej chwili nie przeszkadzalo...
-Wladziu polej
-No leje!!
-A pamietasz...
Spokojnie Rafal jestes zmeczony nie zwracaj uwagi zaraz zasniesz... nie moge spac wrzeszcza jak by ichj ze skory obdzierali ale tylko pija vodke... jedyne miejsce gdzie mozna sie wysapc w maire wygodnie przed wejsciem napis po Polsku "prosze zachowac cisze" Caly prom pusty tylko w tym pokoiku sa ludzie ktorzy chca sie przespac i akurat oni tam usiedli no nie moge, wstane i im cos powiem
-Zamknac te mordy bo chce mi sie spac, a jak nie to zaraz wszystkich na raz wyp***** do morza!!
-Mlody zamknij ryj!
Teraz powiedzialem slowa ktory powtorzyc nie moge, ba nawet ich nie pamietam, ale widocznie podzialalo i 4 nie dzentelmenow opuscila ten pokoik i moglem sobie pospac... godzina 4:30, super 2 godzinki snu...
Glos w glosniku zbuzdil mnie ze snu, nic sie nie wyspalem czuje sie jeszcze gorzej niz sie czulem, na dole w aucie jest redbull... moze sie uda...
Wyjechalem z promu kolo 7 pierwsza stacja, czteropak redbulla pelen bak i 600 km przedemna. Lubie jechac we wschodzacym sloncu, szczegolnie ze to sobota i wszyscy spia smacznie w domach, na autostradzie pusto jade sobie polo 100 km/h bo teraz juz nic mnie nie goni, moge podziwiac piekne krajobrazy, dlugie ciezarowki ktore czasem mozna spotkac, nawet w Geteborgu nie bylo korkow. jakies 50 km przed granica Szwedzka rozmawiam sobiez bardzo mila kobietak tora siedzi na prawym fotelu, dokladnie nie pamietam o czym ale bylo to mila rozmowa, moze trwala 10 minut po czym obracam sie w prawo a tam nikogo nie ma... Kolejny redbull...
Szczescie... juz granica Szwecko-Norweska do domu jakies 150 km moze troche wiecej, juz myslalem ze sie uda ale jest kontrola celna, oczywiscie wybieram aps dla tych co nie maja nic do zadeklarowania :) Widzac busa na Polskich blachac celnik od razu zatrzymuje mnie na boku...
-Norweski, Angielski?
-Angielski - odpowiedzialem
-Dzien Dorby, czy ma pan jakies towary do oclenia?
-Nic zupelnie nic
-Papierosy, wódka?
-Tylko jedna paczka - odpowiadam zogdnie z prawda
-Prosze dokumenty auta
-Prosze bardzo
Otwieram oslone rpzeciw sloneczna szukam i jest... ale tylko karta pojazdu... gdzie jest dowod? dobra zeby nie bylo zadnych podejrzen daje mu karte pojazdu wraz ze swoim paszportem
-Do kogo nalezy auto?
-Do mojego kolegi
-Ktory pan raz jest w Norwegii?
-drugi moze trzeci
-Jedzie pan do pracy?
-Nie, jestem studentem i akurat mam wolne a kuzyn poprosil mnei zeby mu przywiozl pare rzeczy z Polski
-Prosze otworzyc pake
-Oczywiscie

-Co to jest tam w dali?
-To sa okna, dokladnie 6, tutaj sa drzwi balkonowe, lustra oraz blaty oraz zlewy ( bo mialem takze 6 zlewow, o czym nie napisalem wczesniej)
-dobrze, a po co panu te okna?
-Kuzyn robi remont w domu u siebie w norwegii i potrzebuje ich
-a na co mu az 6 zlewow?
-Bo bardzo lubi gotowac i do zawsze marzyl o duzej kuchni

w tym momecie celnik zaczal sie smiec, dobrze wiedzial ze to co mowie nie jest prawda ale nic nie skomentowal

-a prosze mi powiedziec po co panu az tyle stroi roboczych?
-A bo prosze pana, moj kuzyn ma doslownie uczulenie na brod i zawsze zaklada do pracy nowe

Usmiech celnika zdradzal wszystko
-Oto Twoje dokumenty, milego pobytu w Norwegii

Nie wiem czemu tak mowilem, bylem juz zmeczony i wkurzony na to wszystko co mi sie przytrafilo, jakby chcial i tak by mogl mi cos zrobic nie wazne co bym powiedzial a tak mam co opowiadac...
Ostatnie klometry pokonalem juz spokojnie, nawet nie zmeczony az tak bardzo, dotarlem do Oslo dokladnie o godzinie 15, jechalem bez przerwy okolo 35 godzin w tym na promie przespalem sie 2 godzinki. Gdy wszedlem do domu polozylem sie na lozko i spalem dokladnie 24 godziny...

Koniec

Co do dowodu rejestracyjnego, nigdy go nie mialem ze soba, poprostu Pawel zapomnial mi o tym powiedziec, mialem tylko OC i karte pojazdu.
Kilka dni temu czekajac az dowioza towar do sklepu i zaladuja mi paletke betonu z nudow przegladalem sobie dokumenty, wpadlo mi w rece OC wazne do 22 marca 2008 roku...



Cala historia zdazyla sie naprawde, zmeinilem tlyko kilka malo istotnych rzeczy oraz imiona bohaterow poza swoim...

Autor:  kamiltob [ 28 kwie 2008, 21:16 ]
Tytuł:  Re: Oslo - Zielona Góra - Nowy Dwór Mazowiecki - Oslo cz. 4

No bardzo ciekawa trasa. Współczuje tych 30 paru godzin jazdy w ciasnym Ducato... Ale przynajmniej bedziesz miał co wspominac.
Pozdrawiam.

Autor:  Bartosz [ 29 kwie 2008, 19:54 ]
Tytuł:  Re: Oslo - Zielona Góra - Nowy Dwór Mazowiecki - Oslo cz. 4

Bardzo spodobała mi sie twoja trasa...Tyle przygód :lol: Co do Ducato to jechales tym starszym ? Bo z tego co widzialem strasznie sie psują, psuje się co popadnie.

Autor:  użytkownik usunięty [ 29 kwie 2008, 20:21 ]
Tytuł:  Re: Oslo - Zielona Góra - Nowy Dwór Mazowiecki - Oslo cz. 4

nie chce mi sie isc po dokumenty, ale to jest chyba 94 rok, psuje sie, przyklad masz powyzej, ale auto cakiem spoko ja jestem zakochany :)

Autor:  Edler [ 30 kwie 2008, 22:38 ]
Tytuł:  Re: Oslo - Zielona Góra - Nowy Dwór Mazowiecki - Oslo cz. 4

Wielki szacun dla Ciebie kolego za tą jazde tym złomem i ten wspaniały opis trasy.
No i kurde to jak gadałeś z celnikiem zasługuje na oskara :mrgreen:

Autor:  6thomas9 [ 01 maja 2008, 15:38 ]
Tytuł:  Re: Oslo - Zielona Góra - Nowy Dwór Mazowiecki - Oslo cz. 4

Chyba najbardziej interesująca opowieść jaką czytałem w dziale "trasy" na wagaciezka.com :D szacunek. Pozdr!

Autor:  lukaszml [ 01 maja 2008, 20:44 ]
Tytuł:  Re: Oslo - Zielona Góra - Nowy Dwór Mazowiecki - Oslo cz. 4

Ten opis jest poprostu dowodem na to, że aby dobrze opisać trasę niekoniecznie potrzebne są do tego zdjęcia :D Opis świetny, mam nadzieję że jeszcze kiedyś coś tu opiszesz ;) Pozdro i powodzonka ;)

Autor:  użytkownik usunięty [ 01 maja 2008, 22:00 ]
Tytuł:  Re: Oslo - Zielona Góra - Nowy Dwór Mazowiecki - Oslo cz. 4

Dziekuje za mile slowa :)
W sobote jade za kolo podbiegunowe bo tam sie przeprowadzam, wiec jak zrobie ladne zdjecia i cos sie bedzie dzialo ciekawego to napisze :)
A raczej szacunek mi sie nie nalezy, bo bylem glupi ze w ogole zgodzilem sie na takie cos, bo to zbyt madre nie bylo, ale na szczescie sie udalo nie zrobilem nikomu krzywdy, wiec teraz mozna sie smiac :)
Aha, odzyskalem 4 zdjecia z wyprawy oraz jeden filmik, filmik znajduje sie pod adresem http://www.youtube.com/watch?v=r5Qv8nq5TAc
a zdjecia mozecie odszukac na http://garnek.pl/swieras

Autor:  ST1 [ 02 maja 2008, 17:06 ]
Tytuł:  Re: Oslo - Zielona Góra - Nowy Dwór Mazowiecki - Oslo cz. 4

świetny opis kolego , czytalem to jak dobrą ksiązkę z wielkim zaciekawieniem ;)

pozdro :wink:

Autor:  michal46 [ 02 maja 2008, 19:54 ]
Tytuł:  Re: Oslo - Zielona Góra - Nowy Dwór Mazowiecki - Oslo cz. 4

I widzisz nie takie polskie drogi złe jak je malują, główne drogi nawet dobre . Fajnie jak by były jeszcze jakieś zdjęcia ale sam opis trasy na 6+

Strona 1 z 2 Strefa czasowa UTC+02:00
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Limited
https://www.phpbb.com/