Postanowiłem jednak pokazać moje zaległe trasy, bo szkoda "marynować" fotek na dysku jak można je tu wstawić..
W sumie mam trzy traski z października i listopada 2008, ale we wrześniu mam zamiar znów trochę potrasować więc będą wtedy aktuale tematu.
7.10.2008r.
Pobudka wcześnie rano i start pustym zestawem na załadunek do Czeskiej Ostravy, pogoda wyjątkowo nie sprzyja jeździe, leci mżawka i jest dość zimno, ale 150 km dalej w okolicach Krakowa trochę się poprawiło, na obwodnicy Krakowa oczywiście korek na 40 min. ale potem już bez komplikacji dojeżdżamy na Cieszyn tam pauza 15 min. na zakupy i jedziemy na miejsce załadunku jakieś 80 km za granicą, a tam stoją już 2 auta od nas i czekają na ten sam towar, jak później się okazało jeden z kolegów jechał 2 godz. przed nami tylko. Niestety nastąpił problem z dokumentami nie zgadzały się nr. rejestracyjne i to nie o tyle że jedna literka przekręcona tylko wszystkie 6 numerów istnie z kosmosu..
Ale po straceniu całego dnia i potwierdzeniu numerów możemy na wieczór wjechać na załadunek i tak też zrobiliśmy jako pierwsi, po załadowaniu kręcimy pauze do rana, a w tym czasie Czesi ładowali naszych kolegów.
8.10.2008r.
Rano wszyscy ruszamy na 3 auta i jedziemy do Polski gdzie początkowo przeciskamy się wąskimi ścieżkami w okolicach Raciborza żeby potem już wjechać na A4 pod Opolem, po 4,5 godz. robimy krótką pauze w czasie której od razu tankujemy i myjemy naszą Renówkę, bo nie było czasu wcześniej na bazie a auto jak widać na wcześniejszych fotkach jest po powrocie z Ukrainy. Ruszamy dalej i wszystko idzie planowo jeszcze tylko 15 min. pauzy na Olszynie gdzie dokupujemy jedzenia i montujemy tablice z oświetleniem zabezpieczającą wystające rurki z tyłu i jedziemy na Niemcy, udało się jeszcze dojechać tego dnia prawie do autostrady 2 gdzie z trudem znaleźliśmy miejsca parkingowe (na trzy zestawy jest trudniej niż na jeden
) i pauza do 4:00 rano.
9.10.2008r.
Jak zaplanowaliśmy ruszamy punkt 4:00 i wylatujemy z ringu przed porannymi STAU-ami, bez większych czasowstrzymywaczy jedziemy 2-ką do 30-ki i następnie na Holandię gdzie też wszystko zagrało jak w szwajcarskim zegarku i jesteśmy przed czasem na rozładunku z czasem pracy w zapasie, Holendrzy nie dali plamy pod względem czasowym i od ręki nas rozładowali, inna sprawa że przy tym z 4 rozładowywanych naczep (kolega od nas był już rozładowany w momencie gdy wjechaliśmy na firmę tylko czekał na policje) i jak zacząłem z 4 rozładowywanych naczep uszkodzili 3
Z czego jedną tak że dach się nie zesuną bo szyna była wydarta, marginesem mówiąc naczepa nówka jeszcze w leasingu...
Nas na szczęcie aż tak mocno nie uszkodzili i po krótkim składaniu konstrukcji udało się zaplandekować naczepę i już tylko z jednym kolegą z TGA jedziemy do Antwerpen gdzie następnie czekamy do rana na załadunek.
10.10.2008r.
Rano załadunek, ale należą się słowa o firmie w której ładowaliśmy ponieważ jest bardzo rygorystyczna, aby wjechać na zakład należy mieć kask ochronny, okulary buty z metalowymi czubkami i o tyle to jeszcze jest normalne np. na zakładach azotowych to w tej firmie trzeba przed wjechaniem zdać test! Ogląda się film na temat zabezpieczania ładunku i bezpieczeństwa (kliny etc.) po czym zdaje się egzamin z tego
Ja to sobie darowałem, zresztą i tak nie mieliśmy na tyle akcesoriów bezpieczeństwa na pokładzie i poczekałem na portierni serwując sobie dwie kawy z automatu za 20 centów. Po załadunku ruszamy w drogę powrotną i tu uśmiechy na twarzach bo odpada rozładunek iż mamy towar do Jasielskiej firmy, czyli prosto do domu. Przez dzień bez najmniejszych komplikacji przelatujemy Holandię i sporą część Niemiec, niestety mając jeszcze trochę czasu pracy natrafiamy na STAU pod koniec 2-ki i postanowiliśmy zjechać na pauze, a nie szarpać się do końca, bo i tak za wiele byśmy nie najechali już.
11.10.2008r.
I znów pobudka o nieludzkiej porze, tym razem 3:00, kiedy kończy się pauza i trzeba ruszać żeby nie utknąć znów w wściekłych STAU-ach Berlińskiego ringu, udało się to w 100% przez noc zalecieliśmy na Forst, akurat świtało więc zakupiliśmy winetę i zjeżdżamy na śniadanie pod "traktorek" po krótkim postoju i przebudzeniu się na dobre ruszamy, bo chcąc dotrzeć do domu musimy przemierzyć jeszcze prawie całą Polskę, nasza A4 idzie płynnie jak zawsze na MOP-ie w Katowicach kręcimy pauze i jedziemy dalej do Krakowa gdzie kończy się płynna jazda i zaczyna "fantastyczny", wręcz mój ulubiony odcinek drogi Kraków-Tarnów pora wręcz idealna sobota popołudniu, lepsza mogłaby być tylko piątek popołudniu kiedy KRakusy na weekendy wyjeżdżają
Ale jakoś z "bulem" zmordowaliśmy te 100 km i od Tarnowa już jechało się lepiej, drogę "skrócił" nam dodatkowo kierowca zdezelowanego Audi który dawał takie akcje na CB że głowa mała...
W późne popołudnie zjeżdżamy na bazę gdzie zostawiamy zestawy do poniedziałku kiedy to trzeba będzie je rozładować.
Dziękuję serdecznie wszystkim którzy poświęcili chwilę tej recenzji mam nadzieję że fotki jak i opis się podobały. Wspomniałem już początku że w miarę jeśli będzie zainteresowanie tematem to mam jeszcze dwie trasy do opisania.