tak jak pisałem wozimy wszystko.
Kolejną trasę rozpoczęliśmy z kolegą w niedzielę.
Niestety kolejny raz zdjęć za dużo nie będzie. Zrobiłem ich trochę niestety mój aparat nie wydala, i część z nich jest nieostrych/rozmazanych.
Spotkanie na Rudzie Śląskiej o 13 oczywiście się przeciągnęło o jakieś pół godziny z winy szefa. Jak zwykle się spóżnił. W każdym bądż razie o 13.30 w końcu wyruszyliśmy w stronę Niemiec. Jeszcze po drodze szybkie tankowanie na Shell w Gliwicach i po lekku sobie jechaliśmy A4. Pod Górę Św. Anny niestety trochę nas zamuliło (ja miałem 1900kg, kolega 1600kg), ale z górki nabraliśmy prędkości podróznej (120km/h).
Do Bolesławca dojechaliśmy bez większych przygód. Koledze kilka razy wyłączyła się turbina ( z winy przepływomierza prawdopodobnie), wtedy trochę hamował naszą podróz.
Około 15.00 zjazd na Koguta, póżniej jeszcze kierunek Bolesławiec, żeby zatankować przed granicą. Jeszcze wtedy nie mieliśmy pojęcia o stacji Shell jak jedziesz nowym odcinkiem A4, która znajduje się jakieś 2km od zjazdu Jelenia-Zielona Góra.
Do Drezna podróż nam miło minęła, póżniej niestety zaczęło się pod górkę. Chyciliśmy się za jakimś Camperem.
Jako że ja jechałem do M'Gladbach, a kolega w te same okolice, niestety musieliśmy się trochę męczyć po drodze (Eisenach, BadHersfeld). I jeszcze ta nieszczęsna turbina...
W okolicach Chemnitz staneliśmy na wieczorną kawę. Był czas na kilka fotek...
Około północy staneliśmy na spanie. Szybkie kimanko około 6h i z rana dalej w drogę. Mnie została jakieś 100km, koledze 70km.
Niestety podjazd w okolcach Wupenthal i natężenie ruchu rozdzieliło nas. Po prostu kolega nie nadążył, a ja nie mogłem czekać na niego, bo Goebelsi by mnie chyba zjedli żywcem.
Dobra, teraz streszczę to trochę...
Rozładunek siłowników w M'Gladbach. Przy okazji pozdrawiam kolegę z niebieskiego Sprintera, którego spotkałem w HYVA.
Jakieś 2h i kolejny rozładunek w Mehren. Często tam jeżdzimy, także poszło sprawnie.
Sms od szefa: Jedż do Kayser Spedition w Mainz, tam weżmiesz 6pal nakrętek do Danona. Jako że w tej firmie robili Polacy znów poszło sprawnie.
Szybkie spotkanie z następnym kierowcą z naszej firmy we Frankfurcie. Nawet się cieszyłem, że szybko wracam, a Sebastian mówi:"nie ciesz się za bardzo bo zaraz szef zadzwoni że Lt się popsuł. Padła całkowicei turbina"
Jak mówił tak się stało. Nie zdązyliśmy kawy dopić telefon od szefa. LT się popsuł, stoi na Shell w Legnicy. No niestety po 6 godzinach jazdy dotarłem do Legnicy, przeładowaliśmy towar i ruszyłem dalej.
Dobrze że rozładunki miałem na Śląsku. Mimo to byłem w domu o 18.
Do rozładunku miałem Nędzę po Raciborzem, Dąbrowę G. (St.Gobain), i Bieruń (Danone). Raptem od rana zrobiłem z 300km a zajęło mi to pół dnia. Niestety taki urok polskich dróg ( no może po trochu pracowoników Danone, w której spędziłem jakieś 2h).
PS. Zrobiłem jakieś 2700km w 3 dni. Szczerze mówiąc, średnio liczyłem na więcej.
PS2. Kupiłem lepszy aparat to będzie więcej zdjęć a już npewno będą w lepszej jakości
Co do zdjęć: zazdroszczę kilkunatoletnim chłopakom, którzy jeżdzą z tatą/wujkiem/bratem. mają w brud czasu nawet jak jadą żeby robic zdjęcia.I wtedy są fajne posty "trasy by małolat". Tata/wujek/brat prowadzi a ja robię zdjęcia. Czasem sobie kimnę itp.
niestety prowadzenie auta plus robienie zdjęc to se ne da, jakby powiedział Czech. Do tego ta wiecznie brudna szyba...
PS3.
dodam kilka zimowych fotek, które zrobiłem po Mosbach.