Może mój opis nie będzie tak dobry jak innych kolegów z forum, ale jak ktoś lubi poczytać to bardzo prosze
Mam nadzieje że się spodoba.
PONIEDZIAŁEK 06.02.2006
8.00 wyjazd do Niedzicy Dużej z nawozami którymi załadował się tato w piątek czyli 03.02.2006 w Tarnowie. Ładunku było 24 tony. Około godziny 10 małe tankowanie na stacji Shell.
Około godziny 10.45 już byliśmy na miejscu rozładunku było to prywatne gospodarstwo. Rozładowali nas w miarę szybko. Z właściecielem posesji troche porozmawialiśmy opowiadał jak to kiedyś w zimie MAgnum niemogło wjechać pod górke i się złożyło rame pokrzywiło, ale mniejsza z tym. Zaraz po rozładunku ruszyliśmy dalej czyli do Ostrowca Świętokrzyskiego do Huty Celsa. Na bramie musiałem się schować bo tak to bym niewjechał i czekał pare godzin na mrozie. O po drodze do tej huty widziałem nowe Renault Premium z beczką na niemieckich blachach niewyglądało zbyt ładnie.
By6ło koloru białego. Na ładunek czekaliśmy od 14.00 do godziny 16.30 spora kolejka była i dlatego tak długo. Ładowali nas suwnicami przez dach w ogromnej kilku hektarowej hali. Szkoda że w środku było ciemno bo słabo widać na fotkach ogrom tej hali i tak tylko byliśmy na samym początku tej hali.
W środku jak i przed było bardzo dużo zestawów z firmy Magtrans i Trans Połódnie. Ładować nas zaczeli jak już pisałem o 16.30 a skończyli o 16.40 czyli zaledwie 10 minut. Po zwarzeniu, zamknięciu dachu w naczepie i załatwieniu wszystkiego ruszyliśmy dalej o 16.59. Około godziny 21 już byliśmy w stolicy bo tu mieliśmy przywieźć ładunek. Rozładowali nas dopiero następnego dnia.
WTOREK 07.02.2006
O godzinie 8.00 czekaliśmy już rozładowani na telefon gdzie się mamy ładować. Zadzwonił pan Mchał i powiedział że mamy ładunek do Szczecina i ładujemy się w Warszawie w firmie BODEKO. Dojazd do samej firmy trwał chyba dłużej niż sam załadunek przez padający śnieg który utrudniał jazde i przez niego Warszawa była zakorkowana. Drogi były dobre ale chyba tylko na kulig.
Tutaj też ładowali nas przez dach i też suwnicami. Podobnie jak w Hucie w Ostrowcu Świętokrzyskim było tu dużo zestawow z TRans Południa.
Tutaj zdjęcia jak ładowali gościa przed nami i zdjęcia MErcedesa z TRans POłódnia.
Po załadunku wyruszyliśmy na Szczecin. Noc przespaliśmy na stacji benzynowej gdzie na początku mieliśmy problem z zaparkowaniem bo cały parking był zalodzony, ale dzięki pewnemu Panu z MErcedesa SK ustąpił miejsca żeby wycofać i mojemu wzrokowi znalazłem kupke piasku
jakoś się nam udało zaparkować. NA parkin podjechał też MAN z MoDo i miał te same problemy i pojechał dalej. Zrobiłem fote ale nic nie było widać. NA tym parkingu też stała piękna Scania z noskiem miała fajne reflektory i kangurka ładnie to wyglądało ale niestety nie było nic widać. A i jeszcze na parkingu jak staliśmy to było lekki pochylenie to poprostu cały zestaw sobie jechał i prawie się zsunoł po lodzie na Citroena, trudno też było się tam utrzymać na nogach sam raz wywaliłem się a co dopiero kilkunasto tonowy zestaw. Jak jechaliśmy też widziałem Volvo z MoDo pięknie oświetlone.
ŚRODA 08.02.2006
W Szczecinie na miejscu byliśmy już o 7.30. Była to budowa wiaduktu drogowego. Musieliśmy czekać na dźwig którym nas mieli rozładować to w tym czasie spokojnie zjedliśmy śniadanko. Na miejscu nawet niewychodziłem z kabiny bo bez gumiaków to niebyło co się ładować w traki treudny teren
Takim sprzętem nas rozładowywali.
Na tej budowie ściągneli nam 17 ton z 24 a reszte mieliśmy dowieźć na drugą budowę wiaduktu oddaloną o 5km. Następny ładunek załadowaliśmy w Szczecinie w firmie Baltic Stevedorine Company. Załadowali nam tam 24 tony nawozu. Latały tam piękne FH-acze z tej firmy. Chciałem zrobić zdjęcia ale bateria padła (
akórat wtedy
) W oczekiwaniu na ładunek tato poszedł po jakieś papiery a ja czekałem i jkaś baba zaczeła się pluć że trzebo adjechać z tamtąd co staliśmy, niezastanowiałem się długo i zasiadłem za stery kolosa i podjechałem na miejsce gdzie stały inne trucki. Potem w chwili wolnego czasu pozwiedzałem baze. Kiedy nadszedł czas na załadunek tato powiedział siadaj i podjedź tam no i co kazał to zrobiłem. Troche długo nas ładowali niewiem dokładnie ile ale troche czasu. Załadowali nam Dokładnie 22 tony i 400kg nawozu. Ładunek mieliśmy dowieźć do Małyszewic chybo dobrze napisałem koło Terespolu. (jak by ktoś niewiedział to granica Polsko- BIałoruska) Więc ruszyliśmy odrazu w trase. Pauze robiliśmy o 22 na stacji benzynowej.
CZWARTEK 08.02.2006
Droga do firmy do ktorej mieliśmy dostarczyć ładunek "TRADE TRANS" była w miarę dobra staneliśmy też na parkingu na chwile po jakieś jedzonko. Stało tam dużo zestawów m. in. jeden był z Azerbejdżanu.
Większość była na zagranicznych blachach. Potem ruszyliśmy dalej do firmy trzeba było zkręcić w lasa a tam droga to już była FATALNA. POprostu dziura na dziurze. Jakby niemogli tam nawet dać asfaltu.
A tutaj ta firma.
Rozładowali nas szybko a dokładnie przeładowali go na pociąg. I już po przebiciu się przez tą błotną i dziurawą drogę byliśmy już dalej w trasie.
Załadować mieliśmy się w tej samej miejcowści na Wolnym Obszarze Celnym deskami.
Tym nas ładowali.
A takim czymś ładowali pociąg też deskami.
Spotkaliśmy też tam czekającego na ładunek miłego kierowcę z PKS-u. Miał też ładunek tam gdzie my czyli do Końskich.
A tu jego sprzęt Volvo F12
Droga do Końskich była czarna, ale przez padający i zamarzający deszcz była śliska. Potem zaczoł ostro pdać snieg i strasznie było strasznie ślisko, trzeba było zwolnić.
Tutaj jak wyglądała droga na początku.
A tutaj już po tym jak padał śnieg.
W Końskich w tartaku byliśmy o 18.00 ale rozładowywali od 7.00 do 15.00. W kolejce przed nami stał znajome taty Scanią 124l 380 to poszliśmy do niego i opowiadał jak tu ostatnio jechał i wpadł w poślizg i o drzewo całą plandeke rozdarł. Potem poszliśmy do swojego trucka i poszliśmy spać.
PIĄTEK 10.02.2006
Pobudka o 6.30 troche się jeszcze poleniuchowało na wyrku i ognia pod rozładunek. Może nie był to najszybszy rozładunek ale dzięki wędrówką po tartaku nienudziło mi się.
Po rozładunku staneliśmy przy jakimś dużym zakładzie i czekaliśmy na telefon łądunek był ale daleko od domu a na poniedziałek musieliśmy być na pusto bo jakieś maszyny ma tato wozić.
Więc ognia do domu tylko telefon do mamy żeby obiadek przygotowała.
Droga do domu była w miarę sucha to szybko przyjechaliśmy i na tym kończe.
Jeszcze w mojej galerii zamieszczę reszte fotek.