Byłem z ojcem dwa razy na Ukrainie. Na szczescie nic nie zgineło, a nawet ludzie są tam bardzo pomocni (chyba że na takich tylko trafiliśmy) bo niespodziewanie nasypało śniegu, lekkie górki i już wszystko stoi
Za butelkę Ukrainiec dał kilka par łancuchów, założyliśmy na koła i jakoś poszło lecz bez pomocy cięzkiego sprzetu też czasami sie nie obyło. Najgorzej jest zimą jak wszedzie. Można równiez trafić na wielkie wyrwy w asfalcie i ronda gdzie mozna kołować samolotem. Trzeba mieć ze sobą pare groszy dla celników i policji, a i jeszcze jedno uważac w miastach na druty od trolejbusów zeby anteną od CB nie trącić (my wyłaczyliśmy radio)