Trasa trochę inna, do których zostaliście przyzwyczajeni przez innych użytkowników, ponieważ przejechana samochodem osobowym. W czwartek 20.05.2010r. około godziny 16:30 wystartowaliśmy razem z wujkiem ode mnie z Warszawy do Hasselt w Holandii w celu zakupy hydraulicznego zestawu ratowniczego do jego jednostki OSP. Kierowaliśmy się Nadwiślanką w stronę Puław do DK50. W Świdrze napotkaliśmy na objazd przez Otwock i Karczew. Przejazd przez Górę Kalwarię w miarę płynny. Z racji tego, że przez Warszawę w piątek miała przechodzić fala powodziowa, w okolicy krążyło sporo jednostek straży, a woda podchodziła pod barek za mostem na DK50. Samochód tankowaliśmy na stacji benzynowej zaraz za Górą Kalwarią po prawej stronie, aby nie myśleć o paliwie już do samej granicy. W Mszczonowie odbiliśmy na DK8 i po przejechaniu około 20km odbiliśmy na Skierniewice a dalej na Brzeziny i Stryków. Po wjeździe na autostradę wykręciliśmy 30min. pauzy na Lotosie. Od tej pory ja siadłem za kółko. Jazda A2 przebiegała bardzo płynnie i w miarę szybko
Standardowo jak przy każdym wyjeździe za granicę zrobiliśmy zakupy w sklepie w miejscowości Wilkowo. Przed wjazdem do Reichu zatankowaliśmy jeszcze samochód na Orlenie na górce przed granicą PL-D. Przy okazji pożywiliśmy się Orlen-Dogami. W międzyczasie dostałem wiadomość o tym, że brat razem z chłopakami i dziewczynami z mojej jednostki OSP wyjechali na pomoc PSP przy umacnianiu wałów na terenie Warszawy. Chwilę po 23 przekraczamy granicę. Ruch po stronie Niemieckiej niewielki. Na A12 napotykamy na drobne remonty oraz mały patrol Polizei'ów. Pogoda idealna do jazdy. Temperatura w granicach 13-14 stopni, "łysy" nie świecił za mocno a na deszcz się nie zanosiło. Już na A2 napotykamy na konwój gabarytów z Give'a z elementami wiatraków. Kolejna pauza na rozprostowanie kości i oddanie tego co się wypiło wyszła w okolicach Magdeburga. Jeszcze jak byliśmy w Warszawie planowaliśmy przespanie się w okolicach Garbsena, ale jak wyszło to zaraz napiszę. Hannover mijaliśmy około 1:30 może z deka później. Szybko przeliczyliśmy swoje siły i wyszło, że jedziemy dalej i spanie zrobimy gdzieś bliżej NL. Cały czas kierowaliśmy się A2 na zachód po czym odbijaliśmy na Osnabrueck na A30 i dalej na A31. Zapomniałem dodać, że od Ringu do Hannoveru mijaliśmy 1 wypadek i 1 kolizję w stronę Domu. Przy tym pierwszym podobno był helikopter. Korek miał długość około 3-4,5km i zorganizowano objazd. Z A31 odbiliśmy na kierunek Emmen A37/E233 i dalej już w Holandii na Meppel/Zwolle. Przed samym Zwolle odbiliśmy na landówkę i po około 8-9km dotarliśmy na miejsce. Dodam, że odcinek z Magdeburga do Hasselt pokonaliśmy na jeden strzał. Godzina 5:30 w piątek. Po małym objeździe okolicy stanęliśmy na bezobsługowym Texaco. Przekimaliśmy się w samochodzie. Około 10 podjechaliśmy do handlarza, który okazał się niezwykle przyjemnym człowiekiem. Sprawdziliśmy sprzęt, obejrzeliśmy jeszcze pojazdy pożarnicze i po dokonaniu formalności około 12 wyruszyliśmy w drogę powrotną. Zaraz po wjeździe na A28 stanęliśmy na stacji gdzie zjedliśmy śniadanie. Podobnie jak w nocy tak i w dzień jazda po Holandii była bardzo płynna, choć było dużo więcej samochodów. W Niemczech na A31 zatankowaliśmy Paska do pełna. Przejazd po A31 podobnie jak i po A30 nie zapowiadał najgorszego. Jak część forumowiczów wie z A30 nie ma bezpośredniego zjazdu na A2 w Bad Oeynhausen. Autostrada wchodzi w miasto. Przed 14:00 korek miał długość 6km. Wieści na cymbał radio tez nie wróżyły nic dobrego. Podobno na całym odcinku A2 tworzyły się co chwila korki. Hannover mijaliśmy około 16 może później. Staugefahr od Garbsena do zjazdu na A7. Do Magdeburga dotarliśmy po 18. Zjechaliśmy na Irxleben do Aldika na zakupy i posilenie się w pobliskim imbis'ie kurczakiem. Jako, że ja prowadziłem od momentu jak wsiadłem u nas w kraju, nastąpiła zmiana za kierownicą. Dojazd do granicy obył się bez większych korków, choć i tak miejscami stawaliśmy. Granicę przekroczyliśmy po 20. Zaraz za nią przywitał nas "drobny" koreczek do Rzepina. Dalej nie obyło się bez przygód. Jeszcze przed Świebodzinem ktoś położył lohrę. Korek gigant i postój w jednym miejscu ponad godzinę. Dojazd do autostrady był już spokojny. Przed pierwszymi bramkami tuż przed naszym przejazdem komuś się chyba przysnęło i zjechał na pas zieleni zatrzymując się na barierkach ochronnych w kierunku granicy. Ja korzystając z okazji przespałem się na prawym fotelu. Pauzę kręciliśmy na Orlenie za ostatnimi bramkami. Ja kładłem się dalej spać a wujek poganiał Passka w stronę domu. W Strykowie kręcimy na Łowicz. W Domaniewicach kolejna zmiana za kierownicą. Wujka wzięło spanie. Przejazd przez Łowicz i Sochaczew to tylko formalność. Pusto i bardzo przyjemnie. Mijałem dużo samochodów poruszających się na wahadłach. Za Sochaczewem napotykam na małe gabaryty. Domki 3,7m szeroko. Chłopaki jechali równo i w miarę sensownie przepuszczali innych użytkowników. Oczywiście pozdrowienia od nas. Wjazd do Stolicy spokojny. Jako, że było około 3 rano to nie chciałem budzić nikogo w domu to kierowaliśmy się do wujka. Za Warszawą na wylocie na Mińsk Maz./Siedlce złapał nas pierwszy deszcz po całej trasie. Dojazd do domu około 4 rano.
Małe podsumowanie. Przejechane ponad 2500km, przepalone około 2,5 kotła paliwa w Passku, trochę zmęczeni ale jednocześnie zadowoleni z zakupów. Zdjęć mam kilka, dlatego że więcej ja prowadziłem.
Pole rzepaku:
To już Holandia o 5 rano. Zdjęcia wujka:
Część oferty Henrik'a:
Zdjęcie Volviaka zrobione na parkingu w NL. Tuż przed śniadaniem.
Takie tam na A2,A10 i A12:
Wiatrak o 6 ramionach? Nie to tylko złudzenie optyczne. Tam są 2 wiatraki
370Z:
Wjazd do kraju. Stan wody w Odrze.
Magnuma, zachód słońca. Zdjęcia w korku przed Rzepinem.
Takie jeszcze inne podczas postoju w kolejnym korku przed Świebodzinem.
A tak mniej więcej cisnęło się cały czas. Spalanie na powrocie na tym poziomie. W tamtą stronę ciut większe, gdyż było mniej wolnej jazdy a wiatr był trochę silniejszy.
No i nasz środek transportu:
To chyba tyle.
///Do modów: Jeśli temat nie spełnia wymogów pod względem treści proszę o powiadomienie mnie.