Witam! Zbierałem się dość długo aby cokolwiek tutaj napisać ale w końcu postanowiłem coś tam sklecić.
Może na początek się przedstawię:
Szymon, mam 29 lat i od 4 lat związany z kierownicą. Od dwóch lat jestem kochającym mężem i ojcem. Kierowca z powołania i zamiłowania. Kibic Pogoni Szczecin.
Na początku miałem bardzo krótki epizod (bodajże 3 miesiące) jazdy plandeką po Niemczech ale szybko okazało się, że szef nie jest uczciwy wobec mnie więc postanowiłem złożyć rezygnację. Na nową pracę czekałem ok tygodnia i trafiłem do firmy o której lepiej zapomnieć albo kiedyś na starość usiąść i napisać jakąś książkę.
W kołchozie wytrzymałem 3,7 lat jazdy po Polsce na warunkach, których bardzo się teraz wstydzę i lepiej nie opowiadać tego na głos. Co mnie tam trzymało? Pieniądze i to, że mam niepełnosprawne dziecko i jakoś mi nie na rękę jeżdżenie na międzynarodówce w systemach, chociaż cały czas od jakiś 2 lat przeglądałem namiętnie wszystkie ogłoszenia, ale nic dla mnie ciekawego nie było. Albo jazda w systemach, albo jak to się mówi "z deszczu pod rynnę"
W końcu przyszedł ten dzień w którym to zadzwonił do mnie mój obecny pracodawca a było to tak.....
Jechałem sobie jak zwykle we wtorek drugim kółkiem na Śląsk, w okolicach Piły zadzwonił do mnie mój obecny szef - Mirek.
- Cześć Szymon słyszałem, że szukasz pracy.
Chwila zastanowienia, myślę nie znam żadnego Mirka a tym bardziej takiego który ma firmę transportową, ale długo się nie zastanawiałem z odpowiedzią.
- No cześć tak szukam.
- Kiedy możemy się spotkać?
- W czwartek będę w domu to mogę przyjechać.
- Dobra to w czwartek na spokojnie pogadamy.
Po rozłączeniu tysiące myśli.
Skąd gostek miał numer do mnie?
Skąd wiedział, że szukam roboty skoro nikt o tym nie wiedział oprócz mnie i mojej żony?
W czwartek na rozmowę. Wszystko zajebiście ale trzeba czekać na odpowiedź do soboty. No ok. W sobotę odpowiedź na którą czekałem w napięciu i zdenerwowaniu.
- Możesz składać wypowiedzenie i przychodzić do mnie.
Jeszcze w sobotę napisałem wypowiedzenie i zawiozłem do kołchozu. Zdziwienie i nie dowierzanie nie miało końca. Porozumienie stron, zgodziłem się na jeszcze jedno kółko a później "Dziękuję i do widzenia"
Tak trafiłem tutaj gdzie jestem od 13 sierpnia
Firma malutka, dwa auta, dwa MAN'y, mój TGX i TGA Krzysia, dwie wywrotki, skład opału...
Wcześniejszych tras nie pamiętam bo to człowiek podjarany i zafascynowany nowym miejscem. Kierunki które obieramy to:
- troszku Polski
- Niemcy
- Czechy
- Holandia
- Słowacja
- czasem Węgry, Litwa i Austria.
14 wrzesień 2015
Jak co poniedziałek z rana pojechaliśmy na kopalnie piasku po żwir do Piły. Załadowani ekspresem a w międzyczasie SMS, że załadunek rzepaku mamy koło Wyrzyska. W Pile szybko wysypaliśmy, opłukaliśmy naczepy i po rzepak. Na miejscu okazało się, że oni nie handlują rzepakiem tylko mlekiem a po zboże mamy jechać pod Złotów. No nic lecimy w drugie miejsce. Po dojechaniu okazało się, iż to tu ale nie tu. Tam była waga a załadunek jeszcze gdzie indziej, ale pani ostrzegła, że to trochę potrwa bo 2 auta są przed nami a na auto schodzi dobrą godzinę....
Z załadunku wyjechaliśmy ok 19 i szybka decyzja, że ciągniemy do Świecka (rzepak do Magdeburga) i tam pauza. Tak jak ustaliliśmy tak zrobiliśmy.....
15 wrzesień 2015
Ze Świecka ruszyliśmy ok godziny 8:00 i na Magdeburg. Tam jak zwykle lekki kocioł ale w południe już wysypani. Telefon od szefa, że na razie nic nie ma i czekamy. Ok 14:00 SMS z załadunkiem. Miejscowość Flechtingen, towar - żwir do Hamburga.
Ogień na załadunek, poszło gładko ale Niemiaszek przesadził z rozmieszczeniem ładunku w wyniku czego lekko za dużo na osi ciągnącej. No nic lecimy na Hamburg. W połowie drogi telefon od szefa czy jeszcze nas dzisiaj załadują.
Mówię, że poładowani i w połowie drogi do Hamburga. Pytanie czy pojedziemy pod Monachium z ziemniakami i polecenie szybkiego skonsultowania z Krzysiem.
Po chwili SMS, że nie aktualne. Przed 19:00 zameldowaliśmy się w Hamburgu na rozładunku i o dziwo jeszcze rozładowaliśmy
Pauza.....
16 września 2015
Wieczorem przyszły SMS'y z załadunkiem. Miejsce - Rosengarten. Towar - wycierka ziemniaczana. Na Holandię miejscowość Coevorden. Wszystko szło elegancko przez cały dzień i o 15:00 już rozładowani i..... Pauza do rana bo nic nie ma. Stoimy.
17 września 2015
Ok 10:00. Załadunek - Brake. Towar - śruta sojowa. Przeznaczenie - Regensburg. Po dojechaniu do Brake i wjechaniu na firmę okazało się, że nikt tam nie pracuje a cały proces załadunku odbywa się automatycznie. Sam załadunek trwał 11 minut a i zbytnio kolejki nie było więc jeszcze o normalniej godzinie wyjechaliśmy. Droga szła elegancko, bez korków. Zostało do celu 250 km a my już wyjechani na maksa. Parking jak zwykle zalepiony ale dwa miejsca o dziwo się znalazły.
18 września 2015
Na rozładunku zameldowaliśmy się coś koło 11:00 i w południe gotowi do dalszej jazdy. Załadunek - Most/Komorany. Towar - węgiel. Przeznaczenie - Rowy koło Słupska. Na kopalni byliśmy chwilę po 16:00 ale kolejka przy piątku taka że głowa mała a my jeszcze nawet awizacji nie mamy. Decyzja stoimy do soboty.
19 września 2015
Godzina 9:00 to tzw. godzina zero. Okazuje się, iż awizacji nadal nie ma i mamy stać do poniedziałku. Lekko [wycenzurowano] ale pogodzeni z losem czekamy do poniedziałku.
21 września 2015
Godzina 7:00, 8:00, 9:00 awizacji dalej nie ma, auta się zjeżdżają, kolejka coraz okazalsza. 9:30 jest AWIZACJA!!!!!!! ale już 7 w kolejce. Cały dzień znowu stania.... Wyjechałem z kopalni 15:30, Krzysiu pół godziny przede mną ale pojechał sam po w inne miejsce.
Ja postanowiłem tę noc spędzić w domu. Do przejechania jakieś 500 kilometrów. Przed północą zameldowałem się w domku
22 września 2015
Do celu zostało 170 km więc jadę, spokojnie, dostojnie, bez nerwów i pośpiechu. 13:00 kiper w górę i leci węgiel, w między czasie telefon, że po żyto mam jechać nie daleko Sławna. Ok. Wysypany, umyty po węglu, ogień po żyto. Załadunek i chłopka trwał pół godziny ale lekko przeładowany, więc trzeba odsypać. Miejsce docelowe - Schwedt nad Odrą. Udało mi się dojechać jeszcze do granicy.
23 września 2015
40 kilometrów zostało a ja nie mam jeszcze kodów na wjazd do firmy. Przed 8:00 zakotwiczam na miejsce a kolejka jak stąd do tamtąd. SMS - kody na wjazd ale w między czasie dowiedziałem się, że komputery padły na wadze stąd ta kolejka. Czekamy. 12:00 wysypany i wracam do Szczecina po węgiel do nas na plac. O godzinie 16:00 wysypany, naczepa umyta, karta wyciągnięta i do poniedziałku pauza..
Mam nadzieję, że ktoś tak z nudów sobie poczyta moje wypociny. Przepraszam za brak zdjęć ale wszystkie szlak trafił bo karta pamięci w telefonie padła.
Można mnie też znaleźć na FB "Szymas czyli wschodząca gwiazda transportu krajowego"
Pozdrawiam.