Cytuj: Kiedy jedziesz znowu ?
Jakieś najbliższe wolne od szkoły, może w ferie zimowe, no i w wakacje myślę, że też pojeździmy jeśli dobrze pójdzie.
Ale póki co
Cytuj: Najpierw niech dokończy ten opis
Zapraszam.
____________________________
Niedziela, 19.08.2012
Rano nie ma pośpiechu, śpimy do oporu. Nie pamiętam nawet o której się obudziliśmy. Przywitałem się z pozostałymi kierowcami, bo tak naprawdę teraz miałem dobrą okazję ich lepiej poznać. Okazało się, że na fragmencie wytyczono fragment terenu pod niedzielny flomark (taki niemiecki 'targ staroci', tudzież garażowa wyprzedaż). Z nudów i z ciekawości poszliśmy pochodzić, popatrzeć, popytać. Niektórzy nawet się skusili na kilka gadżetów o symbolicznych cenach. Nasz naczelny fan BMW pokłócił się nawet z Niemcem, który sprzedawał tylko emblematy do Audi i MB i twierdził, że 'be em wie szajsee!'. Kiedy już zrobiliśmy kilkanaście okrążeń targu, trochę się pogubiliśmy. Ja poszedłem z dwoma kierowcami na stację po coś zimnego do picia, reszta ulokowała się przy samochodach. Upał był nie do zniesienia. Osobiście nie lubię wysokich temp., więc tamten pobyt na parkingu był morderczy. No, ale dzień zleciał nam na siedzeniu przy autkach, dyskusjach, oglądaniu filmów na lapku, telewizji, itp. Typowe zajęcia na zabicie czasu. Obiad zdecydowaliśmy się kupić w restauracji należącej do stacji paliw.
Kiedy przyszło już iść spać, okazało się, że to jedna z gorszych rzeczy. Czułem, że po prostu gotuje się w tej budzie, tym bardziej, że okupowałem górne kojo. Włączaliśmy klimę na kilka minut, ale to nie ratowało sytuacji, bo zaraz znów była masakra. Spaliśmy może ze dwie godziny...
łazienka polowa / wnętrze
Poniedziałek, 19.08.2012.
Wstajemy w środku nocy. Szybko gotujemy herbatę, ja lecę wyrzucić reklamówkę ze śmieciami. Ogarniamy jakieś kanapki, zamykamy lodówkę i ruszamy. Już nie na cztery auta, a trzy. Jeden kolega z firmy zostaje, bo leci tylko do Holandii, więc może jeszcze pospać. Tak więc 2x Volvo i Premiumka wyjeżdżają z parkingu. Kolega ma problemy z Premką, gdyż wywala jej jakiś błąd. Chodziło o poziomowanie z tego co pamiętam. Po chwili walki z francuzem, możemy lokować się na autostradzie. No i - przed siebie!
Przez noc przelecieliśmy przez Niemcy i Holandię.. Jaki przyjemny chłód, w porównaniu do tamtej nocy! W końcu nadchodzi długo wyczekiwany czas obowiązkowej pauzy. Wypada w Belgii. Zjeżdżamy na pierwszy lepszy parking, jest miejsce! Gasimy maszyny, firanki zasłaniamy. W tempie ekspresowym kładziemy się spać. Nie zdążyłem wskoczyć na łózko i już spałem - tamtej nocy zaznałem symbolicznych ilości snu. Padam.
Budzik zrywa nas ze snu za równą godzinę. Mamy ochotę go zniszczyć. Tak dobrze się spało. Budzimy się koło 7-8 i ruszamy dalej.
poranek w Belgii / Belgia / nadal kraj gospodarzy UE
Co dziwne, Premka rusza bez oporów. No nic, lecimy. Praktycznie całą drogę od Niemiec do miejsca postoju koledzy sypali kawałami. Momentami płakaliśmy ze śmiechu. Po tej przewie wszyscy jakby zaspani, CB milczy, co kilka minut ktoś rzuci najwyżej jakieś spostrzeżenie. Po dosyć fajnych widokach w Belgii, jak np. tunel przebiegający pod rzeką, dobijamy do granicy z Francją. W zasadzie nie dzieje się nic godnego opisu.
Belgia / okolice granicy z Francją / tu już na pewno Francja
Na początku Francji wita nas mały korek. Trochę postaliśmy, jednak po kilku minutach ruch szedł powoli, ale płynnie. Dobrze stoimy z czasem, więc nie będzie problemu by dobić do Calais. Tak, do Anglii dostaliśmy się promem.
Tak więc, kiedy już w składzie 3 aut dotarliśmy do Calais, i z 'małymi' kłopotami przeszliśmy kontrole w końcu staliśmy w kolejce do promu. Płynęliśmy maszyną P&O.
fajna maszynka i to z kempingiem! / kierunek Calais / wspomniany korek
Wjechaliśmy na prom, kolega z Premki wparował pierwszy, my po nim. Zaparkowaliśmy samochody, kolega posprawdzał czy wbił pauzę, itp., ja obszedłem samochód i posprawdzałem, czy są kłódki na paleciarach, oraz czy nic nam się po drodze nie wydarzyło. Zamknęlismy FHacza i poszliśmy na górę. Poczęstowaliśmy się gorącą kawką i podróż upłynęła nam na rozmowie przy stoliku. Nawet specjalnie nie miałem siły i ochoty zwiedzać promu.
Po około 2 godzinach z tego co pamiętam, byliśmy już w angielskim porcie Dover. Zeszliśmy do aut, i podjęliśmy się czynności, które wzbudziły moje zaskoczenie. Jeszcze nigdy w życiu nie sprawdzałem auta pod kątem obecności niechcianych pasażerów. Jednak to było w zwyczaju osób, które regularnie latają na Anglię, jeden kolega z firmy podobno już raz przewiózł czarnych braci i sporo go to kosztowało. Kiedy nie zanotowaliśmy żadnych nieplanowanych osób pod naczepą, zainstalowaliśmy się w samochodzie i czekaliśmy aż otworzą bramę.
Z wyjazdu z promu nagrałem film, zdjęcia zacząłem robić dopiero po kilku minutach. Przyznam szczerze, że Anglia od początku zauroczyła mnie widokami. Była taka, jaką ją sobie wyobrażałem. Ale wbrew moim przekonaniom, przerzucenie się na ruch lewostronny nie był aż tak wielkim szokiem. Tak naprawdę odczułem go dopiero drugiego dnia, gdy przemierzaliśmy miasteczka by dostać się do miejsca rozładunku, ale na autostradzie nie robił wrażenia. Jedynie auta mijały nas z prawej strony, no i musiałem się angażowac pomocą przy wyprzedzaniu, bo kierowca ma inne pole widzenia w prawym lusterku i auta giną w martwym polu. Chociaż mamy 'oko' na szybie.
Port / Dover x 2
Chłopaki ustalali plan, liczyli czas jaki potrzebują by dostać się na zaplanowany parking, itp. Jak się później okazało wszelkie obliczenia trafił szlag, ale o tym niedługo.
W całkiem dobrym tempie pokonywaliśmy kolejne kilometry. Jak już mówiłem, a może i nie.. na plecach mamy raptem 8 ton, więc górki nie są nam straszne, a Premiumka naładowana do oporu trochę jęczała i co górka musieliśmy zwalniać, bo kolega wołał na radiu, że mu odchodzimy. I tak byśmy dziś nie dolecieli na miejsce, więc spokojnie jechaliśmy we dwóch. We dwóch, bo trzeci kolega, ten z Volvo, zjechał na najbliższy Service, ponieważ miał rozładunek w jakimś mieście niedaleko, i to na drugi dzień. Tak więc spokojnie zjechał odpocząć. Następnego dnia czekały go maksymalnie dwie godziny drogi. My z kolei mieliśmy ambitny plan dojechać jak najdalej. Podczas tej trasy nauczyłem się jednej ważnej rzeczy, jaka przoduje w zawodzie kierowcy - możesz planować co do minuty, ale i tak nigdy to nie wypali.
trochę widoków z Wlk Brytanii.
W niedalekich okolicach Heathrow ruch zaczął się niebezpiecznie zagęszczać.. Zdarzyło się coś, co posypało momentalnie plany dotarcia na zaufany parking..
Pozamiatane. W korku straciliśmy ponad 3 godziny! Kierowcy byli zdenerwowani, mnie tez już te tempo jazdy zaczęło drażnić. Tyle dobrze, że dookoła roiło się od ciekawych samochodów, więc miałem co oglądać. No i w Heathrow jest spore lotnisko, samoloty latały dosłownie jeden za drugim.
Kiedy ten okropny korek w końcu się przerzedził, ruszyliśmy w kierunku najbliższej leiby. Czas jazdy już dawno przekroczony. Dotarliśmy w końcu na jakiś parking. Zdenerwowani. Wydruki, opisy, ja wziąłem się za jakąś kolację. Było jeszcze jasno. Około 19. Przed nami stoi plandeka z otwartymi drzwiami, w środku makulatura, za nią my, za nami Premka. To ważne dla dalszych opowieści. No ok, nawet nie rozkładamy filmów żadnych tylko idziemy spać. Zmęczeni po poprzedniej nocy, padamy.
|