Offline
Użytkownik
Rejestracja: 25 lut 2007, 23:39
Posty: 143
Lokalizacja: Wrocław
Mogę Ci jeszcze opisać swoją sytuację. Studiuję dziennie, ale w zeszłe wakacje śmigałem busem po Dolnym Śląsku i Opolszczyźnie. Praca dobra, bo tylko od poniedziałku do piątku, stałe trasy (rozwoziłem ciuchy robocze i dywany pyłochłonne do fabryk, rzeźni, mniejszych firm, jakichś biur, itd.), sprawne auta, życzliwi ludzie - warunki jak marzenie. Od października jednak pracowałem tylko przez 3 dni w tygodniu, bo w pon. i wt. miałem zajęcia, w środę miałem tylko 2 godziny na uczelni, to robiłem przerwę w pracy (akurat miałem trasę niedaleko swojego miasta, więc wracałem busem do bazy, jechałem na ćwiczenia, po nich znów wracałem po busa i kończyłem trasę), zaś czwartki i piątki były wolne - wtedy pracowałem normalnie. Szef się krzywił, ale dobrze się spisywałem, więc w pon. i wt. jeździł on sam, ale w końcu centrala, z której przyjeżdżały te ciuchy kazała mu znaleźć pracownika na cały tydzień, żeby była jedna osoba na całą trasę... No i musiałem odejść, co stwierdzam z żalem. Niby tylko dwa dni, ale nawet z tym były problemy. W dodatku mój kierunek jest dość trudny i czasu na naukę potrzeba sporo, więc nierzadko zasypiałem na zajęciach albo spędzałem weekendy nad książkami. Teraz czekam na koniec studiów, bo innego wyjścia nie widzę - zależy mi na tym i nieźle mi idzie, chociaż w środku aż się palę do jeżdżenia, bo jestem tym zafascynowany od dawna. Studia mieć warto, moim zdaniem, zwłaszcza że niewiele mi ich już zostało (obecnie IV rok matematyki). Co zrobisz - Twój wybór, ale chyba rozsądne jest skończyć coś, co się zaczęło, a ponadto, ucząc się, rozwijasz też siebie. Nie chcę Ci tu ojcować, mówię tylko, jak sam na to patrzę, bo mam podobną sytuację związaną ze studiami (prawie, bo uprawnienia i kursy już posiadam, ale to tylko kwestia kasy, przynajmniej w tym kraju). Na marginesie dodam, że podliczyłem wszystkie koszty, jakie poniosłem przy uzyskiwaniu papierów, łącznie z kursem na kat. B, który robiłem 6 lat temu, badaniami na prawo jazdy, itp. - wyszło trochę ponad 10000 PLN. Zawsze to jednak inwestycja w siebie. Jeśli czujesz zacięcie, to wejdź w to, pasja nie bierze się znikąd, a jeżeli trwa już długo, to to jest chyba wyraźny znak. Na cuda nie ma co liczyć i początki są trudne, ale - wg mnie - nie wolno dać za wygraną. Kurs na autobus robiłem równolegle z kolesiem, który przez szereg lat pracował jako kucharz w knajpie, gdzieś w dolnośląskich górach. Zdał trochę wcześniej C, CE, a po zdanym egzaminie na D zaczepił się od razu w pewnej firmie i jeździ teraz w podwójnej obsadzie, choć doświadczenia nie miał za grosz. Podstawy mechaniki można nabrać niewielkim kosztem, o ile ma się kogoś zaufanego i wprowadzonego w temat. Trzeba tylko chcieć. Potem już zdecydowanie łatwiej kogoś do siebie przekonać. Trzymaj się raz jeszcze, pozdrawiam.
_________________
A ja, jeżely pan pozwoly, z przyjemnością!!!