A więc pora i na moją recenzje z przebytych tras:) W ferie postanowiłem się przejechać z tatą w trasę. Przejażdżka trwała dwa dni. Najdalsza trasa była do Mińska więc daleko nie byłem. Może to i nie dużo ale zawsze coś. Zapraszam do lektury.
Data:29-30.01.2008
Dzień pierwszy.Środa 29.01.2008
Załadunek:Kopalnia kruszywa (przepraszam ale nazwa wyleciała mi z głowy) k/Chmielnika
Miejsce przeznaczenia:Mińsk Mazowiecki (Polska), prywatne zlecenie
Koniec jazdy:Bar pod Radomiem
Pobudka o 4:30.
Szybko się umyłem, ubrałem i zacząłem robić (w moim przypadku podgrzewać naszykowaną dzień wcześniej) zupę dla mnie i taty. Po skonsumowaniu wziąłem bagaże i wybiegłem za tatą do samochodu. O 4:50 jechaliśmy już na bazę do Górna. Myślami byłem już na bazie robiąc zdjęcia kamionom dlatego nie zauważyłem zwiększającej się z kilometra na kilometr mgły. Na bazę zajechaliśmy na 5:25. Wtedy już wiedziałem że ze zdjęć nici gdyż nic w promieniu 5 metrów nie było widać. Tata nie tracąc czasu pobiegł do biura a moim zadaniem w tym czasie było odnaleźć nasz pojazd. Baza jest mała ale i tak zajęło mi to dobre 10 minut. Gdy już przytaszczyłem cały ekwipunek do samochodu zjawił sie tata i mówi że jedziemy w pojedynkę do Mińska Mazowieckiego a nie jak wcześniej do Radomia. Ja, jako że jeszcze tam nie byłem, bardzo sie ucieszyłem ale tata był markotny. Po chwili zorientowałem się czemu: może nam czasu zabraknąć na powrót na bazę. Punkt 5:45 wyjazd. Mieliśmy ładować się w kopalni zaraz koło Chmielnika. Więc niewiele myśląc pojechaliśmy przez Daleszyce (jakbyśmy jechali przez Kielce stracilibyśmy kilkanaście minut). Gdy tylko skręciliśmy na Daleszyce i wjechaliśmy w pola tata zwątpił że cało dojedziemy na załadunek. Mgła była taka że patrząc w lusterko widziało się tylko zarys kabiny. Na szczęście obyło się bez przykrych niespodzianek aż do samego Chmielnika. Teraz zostało tylko znaleźć wjazd na kopalnię. Skręciliśmy na Kielce i z prędkością 40 km/h jechaliśmy szukając wjazdu. Zauważył tata jadące z naprzeciwka dwie "patelnie" więc wziął gruchę w łapy i pyta się gdzie znajduje się wjazd do owej kopalni. Po odpowiedzi wiedzieliśmy już że przedobrzyliśmy o ok. 4 km. W Piotrkowicach na skrzyżowaniu nawrót i ognia po załadunek. Zajechaliśmy na miejsce o 6:50 i ustawiliśmy się w kolejce. Tata powiedział że otwierają o 7 więc miałem jeszcze 10 minut wolnego. Wyszedłem się przewietrzyć, patrzę a tu owe "patelnie" pierwsze w kolejce. Mgła trochę ustąpiła ale nadal była słaba widoczność. Zauważyłem że wagowa otwiera bramę więc wróciłem do samochodu. Pierwszy samochód podjechał na wagę a drugi czekał. Kiedy drugi wjechał na wagę tata spytał się mnie: "chcesz podjechać na wagę?" Odpowiedź byłą tylko jedna. Jasne
Wjechałem i wyszedłem a tata w tym czasie wszedł do kanciapy. Po chwili jechaliśmy pod właściwy nasyp. Tamci ładowali sie czymś innym więc materiału nam nie zabrakło. O 7:35 plandeczyłem naczepę a tata pobiegł po fakturkę. Popatrzyłem na świstki: 27 800 kg ładunku.
W międzyczasie parę fotek:
Druga patelka:
Widok "z lusterka":
"Patelki" pod załadunkiem:
Nasz towar:
Podczas załadunku taki zestawik przyjechał:
Punkt 7:50 odjazd. Jechaliśmy w kierunku Radomia. Obwodnica Kielc szybko przeleciała. Zaraz za Wiśniówką Spotkaliśmy rodzinkę (brata taty i jego 2 synów)(wszyscy z tej samej firmy):
Drogę do Radomia umililiśmy sobie radiem.
Po drodze kilka kamionów:
A tu już Radom:
Kierujemy się na Warszawę:
http://youtube.com/watch?v=DaWaYtGSPbY
Remonty na drodze i jeden pasek:
Traker za kierownicą (mój tata:)):
Gang Euro-Truck:
Kilka fotek:
Zjechaliśmy z 7 na 731. Po drodze wpadała ona w 79. Jechaliśmy nią aż do Góry Kalwarii.
Kilka fotek.:
Jechaliśmy za nią od samej Warki. W Kalwarii skręciła na Grójec. 0 jakiegokolwiek błędu. Po drodze przejechaliśmy przez 2 wąskie ronda i ani razu nie najechała na krawężnik, a tata najechał...:
Kilka fotek:
Miejsce spotkania z klientem:
W Mińsku byliśmy coś po 12. A tu już u klienta. Zażyczył sobie wjazd pod samą bramę.
A oto skutki:
Ale się udało. Scania w "akcji":
Małe video (sory za jakość ale chciałem zaoszczędzić miejsca na SD):
http://video.google.pl/videoplay?docid= ... 5799&hl=pl
W Mińsku straciliśmy około 2 godziny jazdy...
Powrót i wisełka:
Mówicie że szukacie pracy?:>(dziękować nie musicie
):
Zajechaliśmy tam gdzie pierwotnie powinniśmy jeździć (miejsce gdzie stały ciężarówki z Euro-Truck, około 5-6 km przed Radomiem). Tata zaparkował a ja skoczyłem za swoją sprawą do Baru na przeciwko. Jedzenie znakomite a łazienka pierwsza klasa. Gdy wróciłem zauważyłem że braciszki są ale wujka zapodziało. Dowiedziałem się że złapał 2 kapce na 1 i 3 kole przy naczepie z prawej strony i stał w Barakach(bar i stacja po prawej w lasku). Czasu zostało mu jeszcze na jeden "strzał" więc niewiele myśląc przesiadłem się i z nim pojechałem na kopalnię "Miedzianka" k/Kielc. Pogoda nie rozpieszczała gdyż deszcz non stop padał. Bez problemów dojechaliśmy. Akurat zmiana się skończyła więc musieliśmy czekać w kolejce na załadunek ale się poszczęściło bo druga ładowarka przyjechała i zaczęła ładować ostatniego czyli nas:). Wjazd na wagę i czekanie na świstki. Wujek wrócił lekko zdenerwowany. Okazało się że poprosił ładowniczego o około 28 ton bo ITD latało po Radomiu a ten mu narzucił równiutkie 31... Szybkie plandeczenie i jazda do miejsca wyładunku. Na szczęście opony wytrzymały (w sumie nowe były) i żadnych niepowołanych osób nie było po drodze więc szczęśliwie dojechaliśmy. Wujek zaparkował koło taty. Ja szybko przeskoczyłem spowrotem do "swojej" kabiny a tata do wujkowej:). W kabinie wszystko było naszykowane do spania. Więc zdjąłem ubrania, włączyłem dewasto (zimno się zrobiło) i po kilku minutach poszedłem luluxD.
Dzień drugi. 30.01.2008
3x
Miejsce załadunku:"Miedzianka"
2x
Miejsce przeznaczenia Plac budowy za Radomiem
Koniec jazdy:Baza
Pobudka o 6:30. Ubrałem się. Zrobiłem porządek (szkoda że zdjęcia nie zrobiłem jak był ten burdel
). Poszedłem do Baru na przeciwko a raczej pobiegłem bo lało lepiej niż wczoraj, zamówiłem dla nas śniadanie, załatwiłem parę rzeczy w łazience i czekałem na tatę. Kiedy tata przyszedł ja już kończyłem jeść. O 7 można było się już rozładowywać więc by czasu nie tracić tata dał mi klucze i kazał rozładować, świstki podbić i podjechać pod bok by samochód był gotowy do drogi. Nie protestowałem. Wpakowałem się do środka, zmieniłem naszykowaną już przez tatę tarczkę i odpalam księżniczkę. Nawróciłem by zobaczyć gdzie mam sypać. Jakiś pracownik z budowy pokazał że mam wjechać w ziemię. Przyznaję że przez chwilę nie wiedziałem co robić gdyż ziemia była pokryta wodą ale wujek powiedział że te błotko niema szans by wyłożyć zestaw więc wycofałem jak sobie tego pracownik zażyczył i kiper w górę. Jeszcze szybki wyskok do naczepy do przycisku by podniosło 3 oś i finał. Minutę później już byłem z papierami u kierownika budowy. Wróciłem do kabiny, zjechałem pod bok i się przesiadłem. Tata przyszedł po 2 minutach. 7:10 wyjazd do załadunku czyli na "Miedziankę".
Zdjęcie zrobione na szybkiego:
Jak zwykle Oktawia i Nubira się po Radomiu kręciły ale nie były agresywne (amerykańców ściągali). Zanim dojechaliśmy do Kielc doliczyłem się 5 samochodów z naszej firmy. Przed Kielcami na Wiśniówce zauważyłem Mercedesa Grześka (EuroKran) spoczywającego na pętli autobusowej. Tuż przed kopalnią poprosiłem tatę by mnie wysadził bo chcę pójść po pączki do sklepu obok. Ledwo wyszedłem a już słyszę jak wujek ciśnie klaksonem na tatę bo cały wjazd zastawił. Ledwo odjechał zdałem sobie sprawę że popełniłem wielki błąd: nie wziąłem aparatu. A po co mi? Przez 2 minuty w odstępach 10-15 metrowych wjeżdżały w zakręt do kopalni wywrotki. Cała masa. Firma taty plus reszta co wożą w to samo miejsce co my. Ten widok miałem jeszcze przed oczami przez jakiś czas. Z tego wszystkiego zapomniałbym o pączkach.
Gdy zauważyłem ze tata wjechał już załadowany na wagę przypomniało mi się o nich i musiałem sprintem biec i kupować je. Udało mi się zdążyć zanim podjechał po mnie tata. Nie czekając na innych od razu pojechaliśmy w znane nam już miejsce rozładunku. Na końcu obwodnicy dogonił nas wujek i tak w dwójkę a raczej w trójkę jechaliśmy na rozładunek. A zawsze jak się brat z bratem spotkają zawsze muszą sobie obgadać kilka spraw, podzielić informacjami. Wyjąłem aparat by uchwycić Merca ale już go nie było. Schowałem aparat i wtedy uchwyciłem okiem jak Kran się ładował jakimiś rurami. Zrezygnowałem i leżąc na fotelu smsowałem. W okolicach Szydłowca wujek powiedział że z jednej firmy co wożą tam gdzie my mają pozdejmowane smycze. Później sami się o tym przekonaliśmy. Na końcu wjeżdżali na zakład a pod Radomiem już byli przed nami. Zajechaliśmy na plac, rozładunek, tata zaczął robić kanapki a ja z papierkami do kierownika. 45 minutowa przerwa minęła więc odpalamy i jedziemy. Wracając spotkaliśmy starego znajomego jajcarza więc nie narzekaliśmy na nudę. Załadunek przeszedł bez przeszkód tak samo jak jazda w miejsce rozładunku. Odczekaliśmy 45 minut i mogliśmy pojechać się jeszcze załadować i na bazę. Akurat wychodziło 11h. Przyjechaliśmy z wujkiem pod zakład na 17:40. Zmiana jest o 18 i przerwa godzinna. Wujek wyskoczył po kwity a tata bez zatrzymywania pojechał pod hałdę:
http://youtube.com/watch?v=fPl6xf660zc
Ładowarka widząc samochody do obsłużenia zaczęła uciekać na drugą stronę kopalni. Na szczęście znajomy zaczynał zmianę więc gdy tylko się dowiedział że stoimy na II placu czekając na załadunek zaczął robotę o pół godziny wcześniej. Załadował tatę i wujka i poszedł czekać do 19. A my zajechaliśmy na bazę. Tata poszedł do biura a moim zadaniem było zatankować do pełna.
Podczas tankowania zrobiłem parę fotek:
Przestawiłem zestaw by nie blokował dystrybutora i zacząłem się pakować. Po włożeniu bagaży do samochodu i uprzątnięciu kabiny pojechaliśmy do domciu.
THE END
To moja pierwsza recenzja więc proszę o wyrozumiałość. Zapraszam do komentowania.