Drodzy moderatorzy! Proszę o usunięcie ostatniej aktualizacji trasy na poprzedniej stronie, bądź edytowanie posta.
Dodaję jeszcze raz, bo ucięło mi ją w połowie i nie można było przeczytać tego wszystkiego, co powinno być zawarte w tym aktualu.
Z góry dziękuję i zachęcam do ponownego przeczytania
24 lipiec - 09 r.
Pobudka z rana i od razu telefon do spedytora czy coś dla nas ma, ale odpowiedź niestety nie zadowalająca - na razie czekaj. Cóż, wzięliśmy przybory i poszliśmy się umyć, a po powrocie do auta zrobiliśmy śniadanie. Po konsumpcji tego jakże pysznego śniadanie wziąłem się za zmywanie, w trakcie którego przyszedł sms od spedytora, żebyśmy jechali do oddalonego od nas jakieś 150 km Arazuri na załadunek. Szybkie sprzątanie w kabinie i ruszamy.
Pierwszy raz spotkałem się z czymś takim, nazwy szczytów gór widocznych przed nami były wypisane na znakach przy autostradzie.
Dojechaliśmy na miejsce. Z dojazdem do firmy nie było problemu, bo była widoczna z autostrady, którą jechaliśmy. Ustawiliśmy się na boku i tata poszedł dowiedzieć się czegoś na temat załadunku, a ja pstryknąłem kilka zdjęć.
Tata wrócił, powiedzieli mu, że mamy czekać, aż ktoś po nas przyjdzie. Ok, czekamy godzinę, dwie, dochodzi trzecia więc tata w końcu chciał pójść do biura zapytać czy długo jeszcze będziemy czekać i jak zaczął wychodzić z kabiny, to przyszedł "espaniol" i woła pod rampę. Wypięliśmy szybko przyczepę i podstawiliśmy się pod wskazany numerek. Załadowanie solówki poszło sprawnie, ale po podstawieniu przyczepy coś opornie to szło, więc z nudów chodziłem przed firmą i robiłem zdjęcia.
Słoneczko już powoli zachodzi, ja zamykam tył, a tata poszedł po papiery. Szybkie myju myju i ruszamy w kierunku pierwszego miejsca rozładunku przy granicy F - D.
Do następnego dnia nie robiłem już zdjęć, bo się ściemniało i nie miało to sensu. W nocy dojechaliśmy do małego francuskiego miasteczka Saint Juinien, gdzie postanowiliśmy spędzić weekend.
25 lipiec - 09 r.
Wstaliśmy sobie coś ok. godziny 11. Umyliśmy się, zjedliśmy śniadanie i poszliśmy do pobliskich marketów po jakieś żarło na obiad. Pospacerowaliśmy sobie dobre dwie godzinki i wróciliśmy do kabiny z pełnymi torbami zakupów. Pochowaliśmy to co się dało do schowków, a to co potrzebowało zimna do lodówki. Wyciągnęliśmy satelitkę i odpaliliśmy mecz, który bodajże zakończył się wygraną "naszych".
Po jakimś czasie postanowiłem, że wezmę się za polerowanie kabiny. Wyciągnąłem więc drabinę z pod przyczepy, przygotowałem to co było mi potrzebne i wziąłem się do pracy. W międzyczasie przejechało koło nas weselisko, w paradzie którego brał udział ciekawie przystrojony samochód.
Po zakończeniu polerowania wyciągnęliśmy grilla, zrobiliśmy pyszny obiadek i pomalutku zbieraliśmy się do jazdy. Nie pamiętam już z jakiej okazji, ale w tym dniu od którejś tam godziny był zniesiony zakaz jazdy.
Ruszyliśmy i wolnym kroczkiem zmierzaliśmy autostradką w kierunku Hatten. Wieczorkiem trochę potłukliśmy się nacjonalką, gdzie mijaliśmy sporą ilością ciężarówek na polskich blachach.
W nocy, gdy czas jazdy dobiegał końca postanowiliśmy szukać jakiegoś miejsca do spania. Zajechaliśmy na niewielką stację, gdzie niestety nie znaleźliśmy miejsca. Na tej stacji po raz kolejny w tej trasie spotkałem Michała ASP, ale było już grubo po północy więc nawet nie pukałem, bo nie chciałem go budzić. Jak się później okazało mogłem go jednak obudzić, bo parę minut po naszym odjeździe Michał wstał i ruszał w kierunku PL z arbuzami. Ujechaliśmy jeszcze kawałek i zjechaliśmy na strefę przemysłową. Ustawiliśmy się pod fabryką opon Michelin, zasłoniliśmy firanki i poszliśmy spać.
26 lipiec - 09 r.
Niedziela jak to niedziela, wstaliśmy zjedliśmy, oglądaliśmy TV itd, nie ma co tu zbytnio opisywać
27 lipiec - 09 r.
Ruszyliśmy sobie pół godzinki po północy i gonimy do pierwszego miejsca rozładunku - Hatten. Wielka fabryka Mercedesa, to miejsce w którym zrzucaliśmy. Odstawiliśmy tam trochę, bo przed nami było kilka aut do rozładowania, cóż - siła wyższa.
Zdjęli co mieli zdjąć, zapieliśmy tył przyczepy i ruszamy w kierunku drugiego miejsca rozładunku, które oddalone jest od nas o ok. 60km. Wpadamy na autostradę A35, a następnie w nacjonalkę B9, którą ciągniemy do samego Germersheim.
Z drogi B9 mamy już oznakowanie do miejsca naszego rozładunku. Tutaj też jakiś oddział fabryki Mercedesa. Na placu jako jedyni do rozładunku byliśmy Manem, reszta to same Actrosy MPI i MPII oraz jeden MPIII na polskich blachach, Willi Betz w podwójnej obsadzie. Chłopaki siedzieli przed samochodem i grali w karty, bo rozładunek mieli dopiero następnego dnia.
No i przyszedł czas na trzecie miejsce rozładunku, już ostatnie w mieście Bietigheim. Do celu mamy ok. 50km, więc rzut beretem. Pogoda pozwoliła nam złapać trochę oddechu, bo się ochłodziło.
Firma Hartmann. Wjeżdżamy na plac i z marszu podstawiamy się pod rampę po wcześniejszym wypięciu przyczepy. Zrzutka przebiegła szybko i sprawnie, po czym poszliśmy się wykąpać po upalnym dniu.
Po powrocie do kabiny, wyjechaliśmy z firmy, ustawiliśmy się jakieś 300m dalej przy krzaczkach i wyciągnęliśmy telewizornię. Resztę dnia spędziliśmy przed ekranem, jedząc kolacyjkę i pijąc zimne piwko. W międzyczasie sms do spedytora, że jesteśmy rozładowani i gotowi do boju.
28 lipiec - 09 r.
Tego dnia, gdy się obudziłem, to byliśmy już na miejscu załadunku. Neustadt to miasto, w którym ładowaliśmy puste, blaszane beczki do francuskiego miasta Tavaux.
Załadunek odbywał się ręcznie, więc trochę czasu minęło zanim to wszystko wrzucili. Pospinaliśmy to wszystko pasami, zamknęliśmy Mana i poszliśmy do ALDI'ego na małe zakupy. Po powrocie, robimy porządek w kabinie i ruszamy.
Nacjonalkami tłuczemy się praktycznie do samej granicy z Francją. Ja zajadając się słodkościami kupionymi wcześniej w ALDI'm robię zdjęcia krajobrazów widocznych zza szyby. Słońce od rana wali po oczach, więc okular w tej sytuacji był niezbędny, podobnie jak klimatyzacja.
Po przekroczeniu granicy wjeżdżamy na autostradę A35 w kierunku Strasbourga i dalej Miluzy (Mulhouse). Po drodze napotykamy wypadek po przeciwnej stronie, przez co utworzył się sporej długości korek - współczuję tym, którzy musieli w nim stać. W okolicach Miluzy zjechaliśmy na stację benzynową na 45 minut pauzy. Korzystamy z toaletki po czym ja wybieram się na spacer po parkingu, żeby zrobić kilka zdjęć.
Po opuszczeniu parkingu nie robiłem już zdjęć do momentu, w którym zatrzymaliśmy się przed Tavaux na parkingu, żeby w laptopie zobaczyć gdzie znajduje się miejsce naszego rozładunku. Brak zdjęć spowodowany był ogromnym bólem głowy, przez co zasnąłem na fotelu i obudziłem się jak już staliśmy na parkingu. Na szczęście po przebudzeniu ból minął i dalszą część dnia mogłem już spędzić w spokoju.
Wpadliśmy w miasto i wg. wskazań mapy jechaliśmy w kierunku strefy przemysłowej. Po dojechaniu na miejsce ustawiliśmy się na parkingu, tata poszedł z papierami po czym wrócił i powiedział mi, że kazali przyjść rano. Wyciągnęliśmy więc telewizor i koło północy położyliśmy się spać.