Siema
Podjąłem pierwszą samodzielną pracę w firmie która jeździ busami po Polszy. Mi w udziale przypadł Peugeot Boxer z 2007 roku
07.08.2012 Wtorek
Rano dostałem smsa, że o 12 mam być po auto w Gdyni Chwarznie. Przyjechałem dostałem 2 CMR z miejscami załadunku. Wpakowałem się do auta i zaczęła się moja pierwsza samodzielna trasa. Co prawda małym kaszlakiem ale zawsze to już coś. Pierwsze miejsce w Gdańsku na Grunwaldzkiej Federal Mogul. Na CMR miałem napisane 2 palety 1200 kg. W biurze okazało się że palety są trzy... Pierwsze miejsce i już jakieś przygody, ładny początek...
Po kilku telefonach okazało sie że ktoś rozłożył towar na 3 palety ale waga się zgadza. Towar przeznaczony do Łęczycy na bazę Miratransu To załadowali na tył, spiąłem asekuracyjnie pasami żeby nie poleciało i pojechałem w 2 miejsce czyli Deep Water Container Terminal w Gdańsku. Poszedłem do portierni okazało się że w awizacji nie ma moich danych, więc szybki telefon zmiana awizacji i po 20 minutach wjechałem. Miałem załadować 2 palety, waga w papierach 1200 więc to już 2400 do auta które ma ładowność koło 1700 kg... Okazało się że nie są to euro palety tylko jakieś chińskie wynalazki, które by mi się nie zmieściły. Stały na nich jakieś małe kartony, które musiałem samemu przerzucić... końcu sprawdziłem że było tego 1000 kg
Bajceps zrobiony. Towar do Stolycy WWA! Dokumenty w łapę i pojechałem. Trochę pobłądziłem bo nawigację mam do dupy. Wyjechałem na S7 potem S6 i na starą 1. W Pszczółkach na orlenie spotkałem się z tatą, który ładował w Tczewie i jechał na prom. Zjedliśmy obiad i każdy poleciał w swoją stronę. Spokojnie sobie jechałem, przed Świeciem siuś pauza i dalej do Łęczycy. Szło sprawie i w miarę spokojnie oprócz nie miłej akcji przed Włocławkiem... Mieli mnie rozładować w nocy ale zadzwonili że nie dadzą rady więc stanąłem w Łęczycy na BP koło 23.30 i starałem się zasnąć na fotelach. Przerobiłem cała Kamasutrę z tymi fotelami, ale w końcu zasnąłem.
08.08.2012. Środa
Obudziłem się o 5.30 ... nie mogłem spać bo mi słońce świeciło w gały. Pokręciłem sie trochę, Śniadanko, toaleta, sprawdziłem Fejsika i na 7 pojechałem pod bazę Mira transu. Tam po jakiś 40 minutach zdjęli co ich podbili kwity i poleciałem na Łowicz i dalej starą Dwójką na Warszawę. W Stolycy byłem po 10 i całe szczęście bo już korków nie było. Rozładowali mnie dość szybko. Dostałem adres załadunku na Lotnisku czyli 2 koniec Warszawy... Błądziłem jak szalony bo nawigacja jest jakaś jebn*** i przy okazji dostałem mandat za wjechanie pod jakiś zakaz... zajebiście 200 zł psu w dupę... W między czasie zadzwoniła spedytorka że ma jeszcze jedno miejsce gdzieś po drodze. Pojechałem załadowałem, jakieś 2 palety, które miały iść do Gdyni na Hutniczą. Później na lotnisku. Znowu błądziłem, w końcu olałem nawi i jechałem samemu... Dojechałem i miałem ładować jakaś skrzynie długa na 3 metry więc trochę mieszania i załadowali wszytko. Spięte pasami i spokój. Wtedy na fajrant do Wujka. Tam prysznic obiadek spanie i niestety obejrzałem mecz Polska Rosja w siatkę. Po meczu kawa i o 23 wyjeżdżałem z WWA. Jechałem spokojnie jak gdyby nigdy nic i za Łomiankami przed BP czuję że coś mnie ściąga na prawo. Nagle JEB! W prawym lustrze dymu w cholerze, wystrzał w prawym tylnym kole. Dzwonię do spedycji i mówią dzwoń po assitance. Dzwonie a oni na to CHYBA ŻE NIE... okazało się że ktoś dał dupy i źle zaznaczył opcje ubezpieczenia... No to co kamizelka, rękawiczki, lewarek i jazda. Taaa.... Lewarka nie ma gdzie podłożyć, klinów nie ma żeby dać pod koła, śruby zapieczone... Całe szczęście po 2 stronie była jakaś baza kurierów Opek, więc pożyczyłem od jednego kolegi brechę, od innego lewarek i podniosłem auto ale co dalej skoro nie mogę wsadzić nowego koła? Lewarek na maxa u góry a belka tak opadała że nie mogłem wsadzić koła... zawołałem na radiu czy ktoś nie zatrzyma się i nie pożyczy lewarka, zaraz Stanął jakiś kolega FHaczem i mi pomógł, poskładałem wszystko, odniosłem graty i o 2 ruszyłem dalej. Koło zmieniałem 2,5 godziny... Fajnie pierwsza trasa!
09.08.2012 Czwartek
Musiałem dojechać na 8 do Gdańska do Stoczni Remontowej. No i jechałem sobie spokojnie. Gdzieś stanąłem na Orlenie się dotaknkować i kawkę nabyć. Jazda szła mi bardzo sprawnie i już o 6:30 byłem na miejscu. Mówię aaaaaaa idę sprawdzić może już ktoś jest w biurze. No i był dałem papiery i kobieta mi mówi że przyjdzie po mnie za 30 minut. To poszedłem się położyć. Spałem godzinę a nikt nie przyszedł... Więc poszedłem do niej a ona z uśmiechem mówi że o mnie zapomniała.... Chwilka i pojechałem z nią na urząd celny, podbić kwity bo był to jakiś import z CH** wie skąd. Potem pokazała mi gdzie się rozładować i szybko wyjęli co ich i poleciałem do DCT w gdańsku załadować jakieś gówna do Suche Dworu za Gdynia i się zaczęło... Były to zapalniczki z Chin, które zatrzymali celnicy. Na wjazd czekałem godzinę. Oczywiście zadzwonili że mogę wjeżdżać jak usiadłem do śniadania... Zjadłem i wjechałem. Na magazynie dowiedziałem sie że muszę czekać bo celnicy muszą zwolnić Towar... A klient już dzwonił i na mnie ryja wydzierał gdzie ja jestem... poczekałem 10 minut i przyszedł książę celnik i pokazał gdzie jechać. Znowu samemu ładowałem 700 kg... zaplombowali mnie i to był największy błąd tego dnia. Pojechałem do suchego Dworu a tam nic nie wiedzą z jakim ładunkiem jadę... Trochę telefonów i o godzinie 14 wzięli dokumenty i wysłali na urząd celny, który pracował do 15... Co 15 minut biegałem pytać jak sytuacja. o Godzinie 14:55 celnik zadzwonił i powiedział że zatrzymuje Towar i rewizja w piątek rano... Dla mnie super bo mieszkam 3 km od miejsca w którym stoję, ale spedycja miała problem bo na aucie było jeszcze jedno miejsca do zdjęcia w czwartek, ale to już nie mój problem... pojechałem do domu, zjadłem obiad i w słomę
10.08.2012 Piątek
Budzik zadzwonił o 7 i myślałem że go rozje****. Podjechałem do tej firmy gdzie miałem się rozładować w Suchym Dworze. Byłem o 7:30 a celnicy przyjechali o 9... No ale trudno. I tu ciekawostka. Celnicy zawsze kojarzyli mi się kozakami, dobrze ubranymi, ogólnie dobre szychy a gościu, który przyjechał wyglądał tak jak wyobrażacie sobie gościa, który całe życie mieszka z mamą i cała noc gra w Gre
Okulary jak denka od butelek
poprawił mi humor
a agent celny, który z nim przyjechał taki pół pedał więc już kompletnie polany byłem. No ale wreszcie mnie rozładowali, wszystko się zgadzało z dokumentami więc dostałem swój list i pojechałem w pigułę. W Gdyni na Hutniczej w Yellow Cargo miałem zrzucić te 2 palety i jechać oddać auto i do domu. Przyjechałem, daje papiery a facet w biurze robi wielkie oczy... Nikt nie wiedział co to za towar... kolejne telefony i po 30 minutach ustalili co i jak. Rozładowali mnie po jakiejś godzinie od przyjazdu. 2 palety w godzinę... kozaki! Pojechałem na Chwarzno, oddałem auto. No ale nie mogło by być zbyt pięknie więc wdałem się w pięęęęęęęęęękną kłótnię z mężem szefowej, ale wkurza mnie jak ktoś na dzień dobry wyjeżdża do mnie z tekstem "co namieszałeś" Pogadaliśmy sobie trochę, w końcu olałem to, przepakowałem swoje rzeczy do mojego auta. Wziąłem dokumenty z całej trasy i poszedłem do "Sefowej". Na szczęście ta jest bardzo spoko. Pogadaliśmy sobie trochę na spokojnie. W między czasie zadzwonił MĄŻ! I mówi że mam przyjść poskładać pasy.... No cóż, ja je powiesiłem tak żeby były pod ręką a on miał inną wizję. Poszedłem i znowu "rozmawialiśmy". Poszedłem do auta i pojechałem do domu... KONIEC!
Ogólnie przejechałem prawie 1100 km i dochodzę tylko do jednego wniosku. Kocham jeździć samochodem i kocham transport o ile da się go kochać. Wszystkie przeciwności jakie napotkałem i z którymi sobie poradziłem przekonały mnie w tym że to jest to co chcę robić w życiu, tylko na większym aucie, ale to z czasem. Teraz prawdopodobnie mam tydzień wolnego bo muszę jechać z tatą do Szwecji. Ale potem wracam do jazdy
Zdjęć mam mało ale zaraz wrzucę
Widoki na DCT
DK 1 gdzieś w Stronę Łodzi
Taaaaaka tam oponka...