Widzę, że jest kolejny wątek w którym pielęgnuje się pewne bajeczki z jakichś powodów popularne wśród polskiej braci, to pozwolę sobie parę rzeczy sprostować. W UK jako kierowca od 2005, jako kierowca dużych od 2006, poza tym pisywałem do prasy branżowej tak w PL jak i w UK i do dziś chętnie poruszam kwestie transportowe w swoich tekstach, wiec można powiedzieć, że coś tam wiem.
1. Transport w UK jest inny. Przede wszystkim z racji braku ograniczenia maksymalnej wysokości pojazdu (istnieje tylko przepis nakazujący oznakowanie wszystkich wiaduktów niższych niż 16ft 6" czyli nieco ponad pięciu metrów) auta standardowo są wyższe, na wyższych kołach, wyżej jest podłoga w części ładunkowej, inne są siodła i całe te bajery (ale ja zestawami nie jeżdżę). Standaredowa paleta brytyjska jest szersza niż euro, bodajże 120 x 100 cm. Bardzo popularne są naczepy piętrowe, czyli dwie podłogi z tyłu i jedna w "łabędziej szyi"
albo dwa piętra na całej długości. Często sa też naczepy z windą na całej długości - także działające jako piętrowe. Solówki takie też się zdarzają.
2. Tacho i prędkość. Nie wiem skąd ten mit, że "tacho nie odróżnia mph od km/h" - zarówno tacho jak i prędkosciomierz z racji euriopejskich wymogów w ciężarówkach wyskalowane są w km/h, tarczki też się wypisuje w km. Limity prędkości są 30mph (48 km/h) w mieście, 40 ( 64 km/h) poza, 50 (80 km/h) na dwupasmówce i 60 (96 km/h) na autostradzie (co się przydaje tylko z górki, bo ograniczniki są jak w całej europie na 85km/h +/-5. Natomiast fajne jest to, że nie trzeba kombinować z rejestracją weekendów, urlopów i innych rzeczy - VOSA (czyli tutejsze ITD) po prostu zakłada, że jak nie masz wpisu to nie jeździłeś. Ja w mojej firmie jeździłem dużymi tylko sporadycznie i rejestrowałem czas pracy tylko w tych dniach, przez lata też pracowałem dorywczo z agencji podczas studiów, nigdy nikt nie miał żadnego problmu z tym, że nie mam kompletnego tygodnia rozpisanego).
Wracając do prędkości, powyższe limity dotyczą tylko tzw. heavy goods vehicle czyli aut i zestawów powyżej 7,5t. Light goods vehicle, czyli auta towarowe lżejsze (w tym takie rzeczy jak sprintery, transity a nawet Kangoo - wyjątkami są auta dostawcze będące "pochodnymi aut osobowych" o DMC nie wiekszej niż 2t) mają odpowiednio 30 w mieście, 50 poza nim, 60 na dwupasmówce i 70 na autostradzie (co wciąż się zdarza, bo ograniczniki prędkości w 7.5 tonówkach wprowadzono dopiero w okolicach 2008 roku... Ech te czasy, lecieć DAFem LF 120 km/h po autostradzie...
Dla osobówek jest to odpowiednio 30, 60, 70 i 70.
Warto pamietać, że niektore z fotoradarów rozpoznają cięzarówki i robią fotki np. za jazdę 50 po szosie z ograniczeniem 60 dla osobówek.
Jeśli zaś chodzi o Szkockie Highlands and Islands, nigdy nie widziałem tam kontroli prędkosci w rezultacie wszyscy jeżdżą na odcięciu, nawet po single track carriage ways (czyli drogach o szerokosci 2,5 - 3 metrów z mijankami).
3. Polskie prawo jazdy i uprawnienia.
Jest mitem że trzeba wymieniać prawo jazdy. Jest to obowiązkowe jedynie dla kierowców starszych niż 45 lat (i mają na to bodaj trzy lata). Ale warto, jak ktoś pisał w sąsiednim wątku, wyrobić sobie tzw. British counterpart. Jest to ta dodatkowa, papierowa część prawka, na którą wpisuje się między innymi punkty karne. Mając to, nawet z polskim kartonikiem, jest się traktowany jako Full UK holder, płaci się mniej za ubezpieczenie prywatnego samochodu itd - bo chodzi o to, żeby ubezpieczyciel mogł sprawdzić w bazie danych ile masz punktow na koncie. Jak jesteś w bazie danych, to nic nikogo nie obchodzi, który kraj Ci wystawił kartonik.
Dodatkowo jak się jest w bazie danych mozna sobie np. wyrobić provisional (czyli uczniowskie) prawko innej kategorii (ja mam D) albo brytyjskie dokumenty (ja mam brytyjską kartę do tacho oraz cat. D airfreight security certificate).
Dlaczego nie warto wymieniać polskeigo prawka?
- jeśli masz bezterminowe, wymienią Ci na 10-letnie. Po powrtocie do polski nie oddadzą Ci starego polskiego, tylko wymienią brytyjskie na takie samo polskie, więc zostaniesz z 10-letnim.
- za wymianę się płaci, British counterpart jest za darmo.
- w UK do utraty uprawnień wystarczy 12 punktów, za przekroczenie prędkości (niezależnie od tego o ile) są 3. Jak masz Brytyjskie to Ci zabierają, jak masz polskie to nie mają jak, więc dostajesz tylko zakaz jazdy w UK.
Inne uprawnienia. Świadectwo kwalifikacji, czy jak to sie w PL teraz nazywa, w UK nazywa się CPC i jest teraz standardowo wymagane na zasadach takich, jak w całej Europie. Polskie powinni uznać, aczkolwiek mogą się krzywić, bo to są Brytyjczycy i mentalność tu jest taka, że jak coś nie jest BRytyjskie to się· nie liczy
(z mojej pierwszej rozmowy kwalifikacyjnej w UK w 2006 roku: czy umie pan jeździć w dużych miastach? Tak. A w jakich pan jeździł? Wymieniam między innymi Istambuł. Facet zafascynowany każe sobie opowiadać przez 15 minut jak się jeździ po Turcji. Na koniec rozmowy "ale w Londynie pan nie był?" "NIe" "To niestety, nie możemy panu zaoferować pracy, bo nie ma pan wymaganego doświadczenia")
Co ciekawe, tu wcześniej nie było czegoś takiego jak świadectwo kwalifikacji, dlatego ja, wiedząc, że od razu będę jeździł w UK, nie robiłem go w Polsce i nie mam. Mogę jeździć bez niego do września przyszłego roku i dopiero wtedy muszę zrobić kurs odświeżający. To się tu ładnie nazywa "grandparent's rights".
Inne uprawnienia - patrz wyżej. Powinne działac, ale dla nich się nie liczą jak nie są brytyjskie. Z drugiej strony ja np. papierów na wózki widłowe nie mam w ogóle a jeżdżę nimi od lat we wszystkich pracach jakie miałem oprócz jednej która miała gestapowca za specjaliste do BHP
Tu dużo wiecej rzeczy jest po prostu przyjmowane zdroworozsądkowo i nikt nie patrzy w papiery (nie jest to jednak prawdą w dużych firmach).
4. Zarobki... To już nie to co kiedyś, taka jest prawda. Agencja w której zaczynałem karierę w 2006 roku oferuje podstawową stawkę o 50 pensów niższą niż wtedy a pracy ma niewiele. Wtedy to sobie przebierałem w pracach jak w ulęgałkach. Są jeszcze dobre firmy które płacą przyzwoicie, ale generalnie wielu kierowców nawet z C+E pracuje ciężko a do domu przynosi po 300-400 funtów na tydzień. W Anglii (poza Kornwalią i Cumbrią) stawki są dużo lepsze niż w Szkocji i Walii, wyjątkiem jest Aberdeen i okolice, gdzie wciaż można dobrze zarobić za kółkiem. Więc kokosów się nie spodziewać, aczkolwiek wciaż wydaje mi sie, że lepszy kryzys w UK niż wzrost gospodarczy w PL.
5. Inne rzeczy: znaki obowiązują do odwołania. To znaczy, że jak na opłotkach Perth na drodze A9 stoi "zakaz zatrzymywania się i postoju" to obowiażuje on aż do Dingwall, blisko 200 km dalej, gdzie jest odwołany. Odwołania są także na wszystkich bocznych drogach. To samo jeśli chodzi o ograniczenia prędkości i inne takie. Znak znany z polski jako "koniec wszystkich zakazów" tu oznacza tylko "national speed limit" i oznacza, że można jechać tyle, ile kodeks zezwala danemu pojazdowi na danej drodze. NIE KASUJE żadnych innych zakazów.
Picasso widoczny na asfalcie to między innymi yellow boxy (na skrzyżowaniach, żeby nie wjeżdzać na nie jak nie ma zjazdu po drugiej stronie - co ciekawe, jak ni ma yellow boxa to można, bo to znaczy, że sygnalizacja jest tak zorganizowana, żeby się stamtąd zjechało zanim ci z boku będą mieli zielone).
Nie wolno parkować ani zatrzymywać się na zygzakach, ani białych, ani żółtych. Nie wolno parkować na białych pasach wzdłuż drogi (ale możnasię zatrzymać).
Pojedyncza żółta linia wzdłuż krawężnika oznacza zakaz parkowania w godzinach podanych na powieszonych wzdłuż drogi tabliczkach, podwójna oznacza całkowity zakaz parkowania. Linia podwójna czerwona (a w Edynburgu z niewiadomych powodów zielona) oznacza zakaz parkowania i zatrzymywania się.
Kierowców ciężarówek interesują natomiast poprzeczne linie malowane wzdłuż tych ostatnich na krawężnikach. Jeśli nie ma żadnych, to znaczy, że można zatrzymać się w celu rozładunku (nawet, jak jest podwójna żółta) jesli jedzie się ciężarówką (albo furgonetką, bo to jest tutaj goods vehicle). Jedna poprzeczna linia oznacza że można, ale tylko w godiznach podanych na tabliczce, dwie oznaczają, że nie wolno rozładowywać nigdy. Tu przykład:
http://i3.mirror.co.uk/incoming/article ... 101582.jpg
Mozna przejeżdżać przez podwójną ciągłą na skrzyżowaniach - dlatego nie ma przerywanej kiedy odchodzi boczna droga i nie oznacza to, że nie można w nią skręcać.
6. Londyn to zupełnie inna para kaloszy. Za wjazd do centrum Londynu się płaci, do tego tylko auta spełniające określone normy mogą to robić bez płacenia wysokiej opłaty karnej. Strefa ograniczonej emisji obejmuje prawie cały Londyn, strefa płatna tylko ścisłe centrum.
Wiele miast ma pasy "no car lane" po których mogą jeździć autobusy i ciężarówki ale nie osobowe. Warto z nich korzystać nie tylko dlatego, że omija się korki, ale też dlatego, że pozostałe pasy są wtedy węższe.
W wielu miastach obowiązuje też zakaz parkowania ciężarówek przez noc poza wyznaczonymi parkingami, z drugiej strony można czasem zaparkować w fajnych miejscach - w Plymouth takim na przykład "authorised overnight lorry park" to jest tamtejszy dworzec autobusowy w samym centrum miasta.
7. Brytyjczycy lubią się szczycić swoją kulturą techniczną i patrzeć na nas z góry, ale tak naprawdę są daleko za murzynami jeśli chodzi o utrzymanie aut. Oczywiscie w różnych firmach jest różnie, ale generalnie przygotujcie się na to, że będziecie się kopać z koniem. W mojej firmie w jednym z aut od TRZECH MIESIĘCY nie działają kierunkowskazy, w innej od DZIEWIĘCIU nie można zmienić ustawienia fotela kierowcy a w bocznych drzwiach (to sprinter blaszak) jest szpara taka, że można rękę włożyć i ładunek moknie - jedyne co słyszę to "innym kierowcom jakos to nie przeszkadza".
(Na marginesie, własnie rzucam tą robotę, mam widoki na to, że na powanie zagnieżdżę się w mediach, chciałem jeszcze dwa miesiące pociągnąć, ale mam to gdzieś, podorabiam sobie jeżdżąc dużymi w agencji jak coś).
* * *
Do tego polecam teksty które kiedyś popełniłem, mam nadzieję że nasze nadgorliwe mody się nie pogniewają że linkuję swoją gazetkę, ale po prostu nie chce mi się tego samego pisać, jak już jest napisane a myślę, że może to się przydać ludziom myślącym o wyjeździe za pracą:
http://www.gazetae.com/artykuly/british ... -standards jeśli chodzi o ogólne jeżdżenie, ten prawi o tym, jak wyglądają w UK roboty drogowe:
http://www.gazetae.com/artykuly/o-branz ... e-klaniala a ten warto przeczytać w kwestii tego, jak w UK wyglądają kwestie parkingów przydrożnych:
http://www.gazetae.com/artykuly/trudna- ... autostrada
No i to tyle chyba co mi tak na szybko do głowy przychodzi, jak coś to pytajcie