Offline
Użytkownik
Rejestracja: 09 sty 2006, 20:12
Posty: 46
GG: 4224041
Samochód: Alfa Romeo
Lokalizacja: Wrocław
Urokiem pracy we Włoszech jest to, że...
Włosi lubią handlować z Rosją, więc miałem w październiku tę... ?przyjemnosc? odwiedzic ten ciekawy kraj.
Wyjechałem z jak to sie mówi Europejskiego Zagłebia Ceramicznego. Sassuolo- Moscau. Jechałem z duszą na ramieniu, zastanawiałem się ciągle co mnie czeka w Federacji. Zbierałem ceramikę cały dzień, co doprowadziło mnie do furii. Tu podjedz 5 metrów tu 100 pojedz na drugą strone ulicy- jak ktoś zbierał ceramike to pewnie wie że jest to urocze jak srocze- Jadę sobie więc nastepnego dnia spokojnie na Austrię. Z Mercedesa 1854 wsiadłem za kierownicę Scanii 164 V8 580. Depnięcie było, hałas też, a samochod nie rzucał się w oczy, a to raczej zaleta w takim kraju jak Rosja. Na Vipiteno zjadłem obiad, popytalem sie rodaków co niektorych czy byli na Rosji. Ale zaden z nich nie był, w koncu rozpoznałem Polaka z Bergera- za kabiną stała czerwona butla gazowa- okazało się że facet jeździł na Rosję 5 lat i mówił, żeby się w ogole nie wdawać w zadne kontakty, unikac handlarzy, cyganów, portfel zaszyc w dupe i nie pokazywac ze sie ma pieniadze. Z tymi radami jechałem na pewniaka dalej. Nawet nie wiedziałem z tego wsszytkiego kiedy zajechałem do granicy niemiecko-polskiej. Okazało się ze tacho przegiete juz o 3 godziny. Ale we Wloszech spedytor bral wszystko na siebie, wiec jechalem dalej- i tak nie odczuwalem zmeczenia bo bylem tak wystraszony ze czasem nie docieralo do mnie co ludzie na CB mowia. Dojechałem na jednym strzale z Vipiteno aż pod Kraków i skapitulowałem, na orlenie "spałem na kierownicy". Jak sie tylko przebudziłem to siegnelem po kawę, jeszcze dobrze wrzątkiem nie zalalem a silnik juz pracował i spręzarka nabijala wiatru. Szybko wypilem pol kubka wstawilem w cupholder i pocisnelem przed siebie. Do Medyki, tam oczywiscie cos kolo ponad nascie pare godzin, łapówka, zeby mnie nie wzieli na kontrole rewizyjna i pierwsze 50 km i nastepna łapowka dla Milicji bo dali mi do zrozumienia że coś znajdą. Potem był spokój, no oprocz tego ze na 4 pasmowej drodze jechało 6 samochodow w tym jeden pod prąd, ale takie widoki mnie nie ruszały. Widziałem kilka BMW i Mercedesów co jechały pod prad, facet busem stanal w poprzek pasa bo zabieral kobre. Jechałem spokojnie przed siebie i dojechałem na parking strzezony kolo Kijowa aż. Tam spuscili psy i jeszcze jakis facet chodzil z kałaszem więc sikanie do butelki albo przez otwartą szybe. Rano po zaplaceniu pojechalem dalej. Na granicy ukrainsko-rosyjskiej bylo dosc luzno. Mniejszy tlok, pelno tam bylo Litwinow, Rosjan, Ukraincow, Azerow, Białorusinów. Pojechalem w Rosję. Tam jechałem "na kompas" bo oznaczenia byly dziwne, milicja nawet nie patrzyla na mnie, polowali na Ukraincow i Bialorusinow. Do Moskwy dojechalem po 8 godzinach. Tam na przedmiesciach strach bylo wychodzic, bieda, dzieciaki biegajace po ulicach, ktore juz byly zacpane klejem, milicja bijaca innych dzieciakow, bezdomnych... i to bylo widac na ulicy. W aucie przedemna zlodzieje wybili szybe uderzyli kierowce, cos mu tam zabrali i uciekli, wyprzedzilem samochod, bo kierowcy mi mowili, zebym w zadnym przypadku nie wychodzil z auta. Dojechalem do miejsca przeznaczenia, a tam elegancja, puzle na podjazdach, nowoczesne rampy- niektore Polskie firmy by zawstydzilo. Zrzuciłem ładunek i zaplacilem cos kolo 200 rubli zeby przenocowac na placu tej firmy. Uchylilem lekko plandekę i pojechałem już z powrotem. Cięłem przed siebie tak cos kolo 120 na godzię [zdjęty kaganiec]. Raz omal nie zjechałem w rów, bo Litwin z Finejas ciał juz pod prąd. Z daleka czasem widac jedno swiatlo, poczatkowo myslalem ze to chyba motocykl, ale jakis wysoki ... ten motocykl. Okazalo sie ze minelem sie z Zilem z jednym reflektorem. Łady są w Rosji tak pospolite jak u nas teraz VW Golf, ale w Moskwie wiecej bylo BMW, Mercedesow, Audi i innych dosc wysoko klasowych aut. Jak dojechalem do Białorusi to mialem troche problemow, celnik mowi: Poljak? bedzie problem...- wiec w paszport poszlo 5 euro. I odprawa przeszla gladko. Po Bialorusi jechalem nieco spokojniej. Ale milicja raczej prowadzila mnie wzrokiem niz zeby mieli mnie sciagac. Dojechalem do Brześcia i wyjechalem do Polski. Wreszcie. Od razu stanęłem sie przespac. Wyszedlem ze Scanii sie wreszcie jakos wymyc na stacji cos zjesc. I jak wrocilem to auto bylo uj...brudzone po dach. Kupa błota, syfu i kurzu. Z Warszawy zabrałem chemię i wyjechałem w stronę Wrocławia. Bo tam miałem się zrzucić. Kochana ul. Krakowska, ale nic nie urwałem. Potem Polar i lodówki do Torino. Szczerze musze powiedziec nie podobało mi się w Rosji. Bardziej bylem wystraszony niz ujety poznawaniem nowego kraju.